Założyłam ulubione pilotki. Nie miałam zbytnich planów na
dzisiaj, bo a) nie miałam mojego telefonu, b) mój chłopak praktycznie mnie olał
i c) miałam skończyć pracę dopiero o 24. W sumie zbytnio mnie nie obchodziło,
bo ten bezczelny uśmieszek chodził mi dalej po głowie. Dlaczego kobiety zawsze
zakochują się w dupkach? Tfu. Ja się przecież wcale nie zakochałam. Chyba zbyt
dużo straciłam krwi. Te niebieskie oczy i czarujący uśmiech… Koniecznie musze
wyrzucić go z mojej głowy! Gdy byłam przy nim przez tą jedną chwilę bił od
niego taki optymizm. Z jednej strony żałowałam, że nie zobaczę tego
zniewalającego uśmiechu, ale na całe szczęście nie zobaczę już nikogo takiego,
kto zdenerwuje mnie tak jak on. Mimo wszystko jestem prawie pewna, że już
gdzieś widziałam tą twarz.
Postanowiłam, że odwiedzę moją kuzynkę. Dawno jej nie
widziałam. Dokładnie 12 godzin temu. Musiałam z kimś o tym pogadać. A jedyną
osobą, której ufałam w 100% była Claudia moja kuzynka. Nie to, że nie ufam
Kathy, ale już raz ufałam za bardzo. W Polsce moja przyjaciółka od piaskownicy
po prostu poszła sobie do moich wrogów, na legalu sobie z nimi gadała i
przyjaźniła się. Jedyna Gośka próbowała mnie w tym uświadomić, ale ja jej nie
wierzyłam. Przejrzałam na oczy, po tym jak mnie wyśmiała i odeszła z nimi. Gośka,
jako jedyna do mnie przyszła i mnie pocieszyła. Jest taka kochana. Staram się
codziennie z nią rozmawiać na Skype.
Poszłam do mieszkania Claudii, które mieściło się w centrum
miasta. Podeszłam i waliłam jej w drzwi. Niestety nikt mi nie otwierał. Nie
dowierzałam, bo Claudia zawsze o mniej więcej tej porze siedzi w domu i ukrywa
się przed swoim byłym.
- Claudia otwieraj! Muszę ci coś powiedzieć! Natychmiast!
Nic. Zero odzewu.
- Claudia, no weź tu Oli, otwórz proszę.
Stawiałam, że jej sąsiadka patrzy się na mnie dziwnie ze
swojego mieszkania przez judasza. Poczekałam jeszcze chwilę i odeszłam.
Zaczęłam schodzić po schodach. Byłam już prawie na parterze, gdy wpadłam na
genialny pomysł. Wbiegałam po dwa schody naraz i zaczęłam walić w jej drzwi ze
zdwojoną siłą.
- Claudia wariacie otwieraj! Mam bilety na koncert 1D!
Jeśli to nie pomoże to już nie wiem, co wywabi ją z
mieszkania. Drzwi automatycznie się otworzyły, a ja szybko wślizgnęłam się do
jej mieszkania zanim zatrzasnęłaby mi drzwi przed nosem.
- Gdzie są bilety! – pyta podekscytowana kuzynka.
- Jakie bilety? – udaje niewiniątko.
- Nie udawaj głupiej.
- No bo, wiesz…
- Nie ma żadnych biletów prawda? Dzwoń po pogotowie!! Mam
zawał!!
- Też się cieszę, że ciebie widzę kochana.
Przytuliłam ją.
- Czemu mi nie otwierałaś?
- Słuchałam muzyki na górze, robiłam coś twórczego, unikałam
mojego ex. Schodziłam po coś do jedzenia usłyszałam One Direction i od razu
otworzyłam. Wiesz, że cię nienawidzę?
- Też cię kocham!
- Chodź utopimy smutki w naszych ulubionych lodach. Co ty na
to?
- Sounds great!
Zapowiadało się na fajnie spędzony koniec wieczoru.
Uwielbiałam spędzać z nią czas. To było takie prawdziwe. Dawało namiastkę
idealnego świata, w którym nie trzeba nikogo udawać.
Wyciągnęła mnie na London Eye. Kupiłyśmy nasze ulubione lody, które stały się tradycją. London Eye. Moje miejsce. Moja oaza spokoju! Ile ja już kasy wydałam na to. Gdy miałyśmy coś ważnego do obgadania, to było takie nasze miejsce.
Wsiadłyśmy. Za każdym razem, gdy tu byłam zapiera mi dech w piersiach. Minęły dwa lata odkąd byłam tu pierwszy raz, ale emocje temu towarzyszące nie zmieniły się. Londyn w godzinach szczytu. Nie ma drugiego takiego miejsca na ziemi.
Wyciągnęła mnie na London Eye. Kupiłyśmy nasze ulubione lody, które stały się tradycją. London Eye. Moje miejsce. Moja oaza spokoju! Ile ja już kasy wydałam na to. Gdy miałyśmy coś ważnego do obgadania, to było takie nasze miejsce.
Wsiadłyśmy. Za każdym razem, gdy tu byłam zapiera mi dech w piersiach. Minęły dwa lata odkąd byłam tu pierwszy raz, ale emocje temu towarzyszące nie zmieniły się. Londyn w godzinach szczytu. Nie ma drugiego takiego miejsca na ziemi.
- No, na co czekasz? Opowiadaj!
I tak zrobiłam. Opowiedziałam jej o tym chłopaku-geju.
Strasznie się tym podekscytowała! Jakby było, czym…
- Halo! Tu ziemia! Claudia! Mam chłopaka!
- Który cię totalnie zlewa.
- To nieprawda! To.. On… jest… zajęty… Tak zajęty!
- Oszukujesz sama siebie! Przejrzyj w końcu na oczy
dziewczyno!
- Nie, Joe jest dobrym chłopakiem. Bardzo mi na nim zależy…
- I go kochasz?
- Ja… Ja…
- No właśnie!
- Nigdy się nad tym nie zastanawiałam! – powiedziałam
zdesperowana.
- Bo o tym się nie myśli kochanie. To się po prostu czuje.
- Ale…
- To w takim razie, gdzie on jest ten twój książę z baki?
- Pojechał daleko…. – powiedziałam rozmarzona.
- Podobało ci się to! – krzyknęła z podniecenia moja
kuzynka.
- Ale co?
- No wiesz!
- Nie, nie wiem.
- To, że ktoś się tobą zainteresował, czego widocznie twój
chłopak nie robi.
- To nie prawda! Joe się mną interesuje.
- Tak? To gdzie on jest, bo jakoś go tu nie widzę?
- Cla! Dlaczego tak go nie lubisz?! – zapytałam z wyrzutem.
- Bo wiem, że rani osobę, którą kocham i nie mogę nic z tym
zrobić.
- Ale on mnie nie krzywdzi!
- Jak to nie Oli? Codziennie słyszę od ciebie, że ma cie
gdzieś albo nie ma czasu!
- To…
- Przestań pieprzyć! Sama w to nie wierzysz!
- Claudia, ale….
- Na nim się świat nie kończy kochanie! Chodź tu do mnie –
powiedziała i mnie przytuliła.
- Dlaczego go tak nie lubisz? – zapytałam po chwili.
- Bo to dupek. – Zamyśliła się. – Nieważne. Mam swoje
powody.
Nagle zrobiło się cicho w pokoju. Na jej twarz wpłynął
niepewny uśmiech, który po chwili przerodził się w grymas. To nie wróżyło nic
dobrego i oznaczało, że nie mam nawet, o co pytać. Bez słowa przytuliłam ją.
Stałyśmy tak przez dłuższą chwilę. Czułyśmy się bezpiecznie w swoich ramionach.
Poczułam jak Claudia wyciąga coś z tylnej kieszeni moich spodni.
- Co to?
- Nie wiem, ale zaraz się dowiemy! – pisnęła z podniecenia.
Chciałam wyrwać jej kopertę, ale była szybsza. Ganiałam się z nią przez chwilę.
- Dobra poddaje się – powiedziałam i podniosłam ręce w
geście poddania.
- O MÓJ BOŻE – powiedziała do mnie.
- Co? Daj to! – powiedziałam i wyrwałam jej kartkę.
Prześledziłam wzrokiem niezgrabne literki.
‘Cześć! Pewnie zastanawiasz się, gdzie jest twój iphon. Tak
się złożyło, że mam go. Znalazłem go na stoliku i nie chciałem, żeby ktoś ci go
ukradł. Spotkajmy się jutro o 17. London Eye. Szukaj klauna z niebieskim
balonikiem. ’
- Co to ma do cholery być? Nie dość, że koleś ukradł mi
telefon, to jeszcze chce wyłudzić spotkanie? Niedoczekanie.
- Jesteś pewna? – zapytała.
- Tak.
- Może to TEN koleś?
- Jaki? – zapytałam głupkowato.
- No TEN!
Poczułam jak na moją twarz wpływa delikatny uśmiech.
- Nie proszę cię. On już o mnie zapomniał, jak wszyscy
zresztą…
- O tobie nie można zapomnieć! Nie ma drugiego takiego
uśmiechu!
- Naprawdę nie musiałaś!
- Pójdziesz jutro…? – spytała z nadzieją.
- No nie wiem – przygryzłam dolną wargę.
- Sprawdź, może szczęście ci dopisze!
- To nie loteria. – pomyślałam przez chwilę – Nie! Nie pójdę
i już! Nie dam się szantażować jakiemuś dupkowi!
- Twoja decyzja. Żebyś potem nie żałowała!
- Dobrze.
Zapatrzyłam się na Słońce zachodzące nad Londynem. Muskające
budynki swoimi ostatnimi promieniami. Myślałam o pragnieniach. Po raz pierwszy
od dłuższego czasu myślałam o sobie. Wiecznie zajęta byłam problemami innych
ludzi. Zaniedbałam siebie. Tylko, czego ja właściwie chce? Czego pragnę? Nie
jest to życie, o jakim zawsze marzyłam. Nikt nie mówił, że będzie pięknie i
kolorowo. Czas na London Eye dobiegł końca. Pora wracać do domu. A rano
wzejdzie słońce i nastanie szara rzeczywistość.
Wróciłam
do domu. Ogarnęłam się i od razu wskoczyłam do łóżka. Oglądałam przygłupie
seriale dla nastolatków. Widocznie musiałam zasnąć, bo gdy się obudziłam TV nadal
grało. Joe nie było. Musiał przyjść późno w nocy i wyjść wcześnie rano. Wstałam
z łóżka i rozglądnęłam się po sypialni. Nie było żadnego śladu jego obecności.
Nie wrócił na noc? To się jeszcze nigdy nie zdarzyło. Świetny mi chłopak! Byłam
tym wszystkim zmęczona. Tym życiem bez celu, pozbawionym marzeń i radości.
Ubrałam się i w podłym nastroju poszłam zrobić sobie śniadanie. Chciałam
sprawdzić, czy nikt do mnie nie dzwonił. Rozglądałam się za telefonem, jednak
po chwili przypomniało mi się, że ten dupek mi go ukradł! Może powinnam zmienić
numer?
Tak się zamyśliłam, że przypaliłam mleko. Świetny początek dnia. Po nieudanym śniadaniu weszłam na komputer i rozmawiałam z Goś na Skype. Nie wiem, ile czasu minęło. Miałyśmy sobie tyle do powiedzenia, że na pewno zajęło nam to sporo czasu.
Zmęczona samotnością, wyszłam z domu i poszłam na spacer. Nie zwracałam uwagi na okolicę. Nogi przywiodły mnie ku London Eye. Potrzebowałam chwili wytchnienia od tego wszystkiego. Czy moje życie ma jakiś sens w ogóle? Sama chciałabym wiedzieć. Big Ben wybił właśnie godzinę 17, gdy znalazłam się w zasięgu London Eye. Wiadomość. 17. Klaun. Niebieski balon. Déjà vu? Na myśl przyszedł mi liścik. Czy to przeznaczenie, że przyniosły mnie tu moje nogi, czy tylko wewnętrzne pragnienie?
Rozejrzałam się. Tu było, co najmniej z 15 takich klaunów. Myśl Ol, myśl! Bingo! Dostrzegłam jednego, jedynego klauna, który mógłby się wydawać tym najbardziej upragnionym. Wysiadał właśnie z London Eye. Na oko oceniłam, że przejście dystansu dzielącego mnie od London Eye zajmie mi około 5 minut piechotą. Więc rzuciłam się biegiem w stronę wagonika. Przedzierałam się przez tłum ludzi, których jak na złość robiło się coraz więcej. Spojrzałam w tamtą stronę. Została mi minuta, zanim będzie za późno. Przyśpieszyłam tak, jakbym przed chwilą wypiła z 7 Red Bulli. W ostatniej chwili, zdyszana wbiegam do wagonika. Rozglądam się – nikogo nie ma. Zawiedziona podchodzę do barierki. Spoglądam na Londyn, gdzie wszyscy udają się na Tee Time. Na początku czułam złość, ale zaraz po tym pojawiło się uczucie przygnębienia. Stanęłam tyłem do miasta i spuściłam wzrok.
Tak się zamyśliłam, że przypaliłam mleko. Świetny początek dnia. Po nieudanym śniadaniu weszłam na komputer i rozmawiałam z Goś na Skype. Nie wiem, ile czasu minęło. Miałyśmy sobie tyle do powiedzenia, że na pewno zajęło nam to sporo czasu.
Zmęczona samotnością, wyszłam z domu i poszłam na spacer. Nie zwracałam uwagi na okolicę. Nogi przywiodły mnie ku London Eye. Potrzebowałam chwili wytchnienia od tego wszystkiego. Czy moje życie ma jakiś sens w ogóle? Sama chciałabym wiedzieć. Big Ben wybił właśnie godzinę 17, gdy znalazłam się w zasięgu London Eye. Wiadomość. 17. Klaun. Niebieski balon. Déjà vu? Na myśl przyszedł mi liścik. Czy to przeznaczenie, że przyniosły mnie tu moje nogi, czy tylko wewnętrzne pragnienie?
Rozejrzałam się. Tu było, co najmniej z 15 takich klaunów. Myśl Ol, myśl! Bingo! Dostrzegłam jednego, jedynego klauna, który mógłby się wydawać tym najbardziej upragnionym. Wysiadał właśnie z London Eye. Na oko oceniłam, że przejście dystansu dzielącego mnie od London Eye zajmie mi około 5 minut piechotą. Więc rzuciłam się biegiem w stronę wagonika. Przedzierałam się przez tłum ludzi, których jak na złość robiło się coraz więcej. Spojrzałam w tamtą stronę. Została mi minuta, zanim będzie za późno. Przyśpieszyłam tak, jakbym przed chwilą wypiła z 7 Red Bulli. W ostatniej chwili, zdyszana wbiegam do wagonika. Rozglądam się – nikogo nie ma. Zawiedziona podchodzę do barierki. Spoglądam na Londyn, gdzie wszyscy udają się na Tee Time. Na początku czułam złość, ale zaraz po tym pojawiło się uczucie przygnębienia. Stanęłam tyłem do miasta i spuściłam wzrok.
Zaciskałam oczy i próbowałam się nie rozkleić. Łapałam duże
hausty powietrza. Mało się nim nie zakrztusiłam, gdy zobaczyłam białe buty na
ziemi. Szybko podniosłam wzrok w górę i próbowałam się nie uśmiechać. Stał tam
brązowowłosy chłopak i śmiał się od ucha do ucha, jakby wiedział, co się ze mną
właśnie działo. Uśmiechnęłam się nieśmiało, jednak po chwili przybrałam postawę
wojowniczki.
- Ty…
- Też miło cię widzieć piękna – powiedział czarująco.
Próbowałam zatrzymać pozory opanowania, jednak w środku po prostu się
rozpływałam. Arrr, jak ten chłopak na mnie działa. – Jestem L…
- Nie obchodzi mnie, kim jesteś. Oddaj mi mój telefon! Sorry,
jesteś ZŁODZIEJEM!
- Tak, mam go ze sobą. Zobacz jak się dziwnie złożyło –
powiedział i wyszczerzył swoje perłowe zęby w równym uśmiechu. – Nie nazywaj
tego tak wulgarnie. Tylko nie chciałem, żeby ktoś go ukradł – powiedział
niewinnie.
- Nazywam rzeczy po imieniu, a teraz oddaj mi go z łaski
swojej.
- A co za to dostanę?
- Kopa w dupę.
- Szantażujesz mnie? – zapytał z uśmiechem.
- Może – spojrzałam na niego wymownie.
Koleś jak gdyby nigdy nic podszedł do mnie i zaczął mnie
łaskotać. Na początku udawałam, że mnie to nie rusza, jednak po chwili nie
mogłam już wytrzymać i śmiałam się jak opętana! Nim się obejrzałam leżałam na
ziemi ze śmiechu. Mój brzuch dosłownie
pękał ze śmiechu.
- Dobra, hahahahahahhaha, dobra. Poddaje hahahahahah się! –
wyjęczałam.
- Co mówisz? – zapytał i nie zaprzestawał tortur.
- Poddaje się hahahahhaha, tylko przestań!
- Nie wierzę ci! – wystawił język.
- Dam ci wszystko, co chcesz!
- hm, niech pomyślę. Tylko co ja bym chciał? – zastanawiał
się.
- Wszystko, hahahahhaha, tylko przestań!
- Ale ja nie wiem co bym chciał! – powiedział jak
rozkapryszone dziecko, co jeszcze bardziej mnie rozśmieszyło.
- hahahah, bo zaraz umrę , hahahahaha i nie dostaniesz nic,
hahahahahahhaha.
- Dobra przekonałaś mnie.
Wstał ze mnie i podał mi rękę. Jednym zgrabnym ruchem
wstałam. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi. Nastała między nami niezręczna cisza.
- Znowu wyglądamy identycznie. – Widocznie musiałam wyrwać
chłopaka z zamyślenia, bo przez chwilę spoglądał na mnie nieobecnym wzrokiem.
Potem powoli przesunął wzrok po moim ciele. Obydwoje mieliśmy białe trampki,
beżowe spodnie i granatowo-pomarańczowe koszulki w paski.
- Widocznie mamy takie samo poczucie stylu – odpowiedział i
uśmiechnął się.
- Więc? – zapytałam.
- Więc, co?
- Co mam ci dać w zamian?
- Zobaczysz – powiedział tajemniczo – Mamy jeszcze trochę
czasu – flirtował ze mną!
Zarumieniłam się.
Zrobiło się cicho. Powietrze zrobiło się gęste. Odwróciłam się tyłem do
niego, spoglądając na Londyn.
- Jak długo tu mieszkasz? – jego głos lekko musnął moje
ucho, a mnie przeszły przyjemne ciarki.
- Od dwóch lat – powiedziałam starając się kontrolować mój
głos.
- Nigdy nie widziałem piękniejszego uśmiechu.
Spuściłam wzrok w odpowiedzi.
- Przesadzasz – wymamrotałam. – Widzisz tysiące dziewczyn
dziennie.
- Ale nigdy nie widziałem takiej wyjątkowej.
Zaczerwieniłam się jeszcze bardziej. Żałowałam, że nie
mogłam zapaść się pod ziemię. Próbowałam się rozluźnić, jednak obecność tego
chłopaka peszyła mnie.
Na całe szczęście chłopak rozładował atmosferę swoimi
żartami i po chwili śmiałam się razem z nim. Przyznaję, że jest dość
sympatyczny, co nie oznacza wcale, że nie uważam go już za dupka. Chłopak
pokazał mi swoje ulubione miejsca w Londynie. Dowiedziałam się o nim sporo
rzeczy. Ja też nie pozostawałam mu dłużna.
Gdy zbliżaliśmy się do końca przejażdżki zapatrzyłam się na Londyn. Chłopak obrócił mnie tyłem do miasta, także stałam przodem do niego. Oparł ręce o barierkę.
Gdy zbliżaliśmy się do końca przejażdżki zapatrzyłam się na Londyn. Chłopak obrócił mnie tyłem do miasta, także stałam przodem do niego. Oparł ręce o barierkę.
- To czekam na moją nagrodę – powiedział i wyszczerzył się
do mnie.
- Na co? – udawałam głupka i trochę grałam na czas.
- Nagrodę! Przecież obiecałaś!
- Nie ma żadnej nagrody –wystawiłam język. Jednak po chwili
pożałowałam swoich słów, bo chłopak zaczął od nowa łaskotanie.
- Okej, hahahaha, okej. Hahaha Oto ona – odpowiedziałam i
uśmiechnęłam się.
- Myślisz, że jeden uśmiech wystarczy?
- Ale za to jaki uśmiech!
- Muszę przyznać, że jest naprawdę piękny, ale szkoda mi
będzie pozbyć się takiego iphona.
- Czyżbyś się licytował? Co chcesz w zamian? – zapytałam z
niechęcią.
- Buziaka.
- Nie, sory koleś, jestem już zajęta.
Widocznie spochmurniał, ale po chwili uśmiechnął się, jakby
wymyślił coś genialnego.
- Jeden mały pocałunek nic nie znaczy! Przyjacielski.
- Ale jednak może uchodzić za zdradę!
- Czego oczy nie widzą temu sercu nie żal – powiedział. Miał
rację, ale ja nie jestem taka. Nie dam się omamić jakiemuś dupkowi!
- Dla ciebie też on nic nie znaczy?
Wyraźnie się zmieszał przez chwile.
- Dobra, już tak nie myśl, bo cię główka rozboli –
powiedziałam z politowaniem.
Nachyliłam się i musnęłam ustami
jego policzek, ale koleś sprytnie przesunął się tak, że teraz całowałam go
prosto w usta. Dziwiłam się, że jeszcze stoję, bo rozpływałam się pod wpływem
tego pocałunku. Mój brzuch oszalał, jakbym trzymała tam stado motyli. Na
początku byłam w szoku. Jednak podobało mi się to. Wtedy nie liczył się żaden
Joe. Liczyło się tylko Tu i Teraz. Głos w kabinie oznajmił, że już pora
wysiadać. Odskoczyłam od chłopaka, a on otworzył powoli oczy. Zobaczyłam jak
jego długie rzęsy rzucają cień na jego policzki. Na jego usta wpłynął uśmiech
wart kilku milionów dolarów. Rzuciłam się biegiem przed siebie, byle jak
najdalej od tego miejsca. Miejsca mojej zdrady. Miejsca, gdzie może wszystko
zacznie się od nowa? Nowe, lepsze życie?
Włożyłam ręce do kieszeni. Pod palcami poczułam przyjemną wibrację, a na twarz wpłynął mi uśmiech.
Włożyłam ręce do kieszeni. Pod palcami poczułam przyjemną wibrację, a na twarz wpłynął mi uśmiech.
Kocham <3
OdpowiedzUsuń