niedziela, 20 maja 2012

Rozdział I



Wstaje rano. Właściwie zwlekam się z łóżka, aby nie spóźnić się na zajęcia. Kolejny rok studiów. Jest wrzesień, znienawidzony miesiąc przez uczniów i studentów. Tylko, że nie przewidziałam tego, że to będzie najlepszy czas w moim życiu. Ja zaoczna studentka University College London nie byłam przyzwyczajona do wczesnego wstawania, ale moje marzenie o zostaniu lekarzem od razu podnosiło mnie na nogi. Nim się obejrzałam stałam już w łazience przed lustrem. Przeraziłam się na ten widok. Włosy całkiem mi się pokręciły i sterczały dosłownie wszędzie. Moja głowa bolała jak nigdy. To chyba przez to, że pod koniec imprezy zaczęłam mieszać piwo, wódkę i drinki. Uwierzcie mi to nie jest dobre połączenie! Wieczorem udało mi się jakoś dowlec do domu, choć w tamtym momencie urywał mi się film. Nie pamiętam, co się potem działo. Widocznie musiałam się wykąpać i od razu położyć się spać. Patrzę na zegarek na ścianie. 7:30! Już po mnie. Mój świetny plan polegający na umyciu głowy ponownie legł w gruzach. Miałam pół godziny, aby dostać się na zajęcia. Świetnie! Po prostu super! Jak się spóźnię to ta wredna jędza wywali mnie z zajęć. Szybko umyłam grzywkę, wysuszyłam i wyprostowałam. Resztę włosów lekko podkręciłam lokówką stożkową. Przy okazji z tego całego pośpiechu oparzyłam się w rękę. Spojrzałam na zegarek. Przeraziłam się! Zostało mi 15 minut! W lekkiej panice malowałam oko, gdy przyszedł sms. Tak się przeraziłam, że zepsułam kreskę. Zaczęłam szybko ją zmywać. Było jeszcze gorzej niż poprzednio. Cały makijaż spłynął mi przez tonik. Zmyłam wszystko i poszłam do sypialni, aby się ubrać. Przy okazji zahaczyłam o szafkę nocną, na której leżał mój kochany iphone.
‘Gdzie jesteś bejbe? Czekamy na ciebie! Przychodź szybko!’
To mój chłopak Joe. Jest normalny i tak wygląda. Nie jest jakimś tam bogiem seksu i nie powoduje u mnie motylków w brzuchu, ale jest fajny. Zawsze traktowałam go inaczej, niż innych chłopaków z roku. A oni są zdecydowaną większością na medycynie! Tylko 5 dziewczyn! Znamy się dwa lata. W sumie dopiero niedawno zeszliśmy się tak bliżej. Na początku było fajnie, ale teraz czuję, że się wypalamy. On stał się jakiś dziwny. Spędza ze mną mniej czasu, niż wcześniej. Przesadzam. Czepiam się niewinnego chłopaka. Musze przestać. Koniecznie. Wkładam ulubione ciuchy. Szczęśliwa wchodzę do przedpokoju. Ostatnie zerknięcie w lustro. Plama! Fuck – myśle. Biegnę szybko się przebrać. Ubieram czerwone spodnie 7/8, niebieską koszulkę w czerwone paski i niebieskie koturny.
W końcu udaje mi się wyjść z domu i pojechać na uczelnie. 15 minut po rozpoczęciu. Profesorka chyba mnie zje na miejscu. Biegnę w moich ulubionych butach na szpilce i co? Obcas się złamał.
- Fuck! – drę się na cały głos. Nikt nie usłyszał, bo wszyscy normalni ludzie są na zajęciach – Come on! Czy może zdarzyć się coś gorszego dzisiaj? Zdjęłam buty i pocichutku wślizgnęłam się do sali. Zaczęłam przepychać się między studentami z przepraszającym uśmiechem.
- Panno Waldorf to, że stoję tyłem i pani nie widzę wcale nie oznacza, iż nie wie, że jest pani spóźniona! – na ten dźwięk zastygłam w miejscu. Profesorka odwróciła się w moją stronę.
- Dzień dobry pani profesor – powiedziałam i uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Nie ma się, z czego śmiać. Co pani sobie wyobraża w ogóle? Żeby najlepsza studentka na roku miała się spóźniać? Zawiodłam się na pani.
Spojrzałam na nią zdziwiona. Czy wszystko okej? – miałam zamiar jej się zapytać. I chyba widocznie nie tylko ja, bo po sali przemknęły pomruki rozmów. Ta jędza nigdy nikomu nie wybaczyła spóźnienia, więc co się jej stało teraz?
- Za moich czasów to było nie do pomyślenia! Na co czekasz Waldorf ? Na zaproszenie? Siadaj. Nas od razu wyrzucali z zajęć. Bla bla bla bla bla….
Zanosiło się na długi i niezbyt ciekawy wykład pt. „Co to było za moich czasów”. Przewróciłam oczami i zaczęłam dalej przepychać się wśród studentów. Przybrałam na twarzy zniewalający uśmiech na przeprosiny. To działało! To zawsze działa na facetów. Nie znam żadnego, który by nie rozpłynął się w moim uśmiechu. Nie byłam ani piękna, ani brzydka. Po prostu zwyczajna. Niska, bo 168 cm wzrostu i 60 kg seksu. Pewnie pomyślicie sobie, że jestem jednym z tych typów gwiazdy. Jesteście w błędzie. Mimo, że nie jestem Angielką mam swoje wady. Jak mój wystający tyłek i za krótkie ręce. Pochodzę z Polski, ale nie uważam się za szczególnie piękną.
Nareszcie udało mi się dopchać do przyjaciół. Usiadłam między Joe a Kathy. Przytuliłam Kathy, a Joe tylko uścisnął mi dłoń. Dziwne. Jesteśmy parą, a on się wcale tak nie zachowuje. Chyba, że znowu mam jakieś dziwaczne urojenia. W środku było mi smutno z tego powodu. Bardzo zależało mi na Joe.
- Wszystko okej Olivia?
- Tak, tak – skłamałam.
- Wracamy do tematu – obwieściła profesorka. Z niechęcią wyciągnęłam notatnik i robiłam notatki przez bite 2 godziny. To były najnudniejsze dwie godziny mojego życia. Po nich była krótka przerwa i zajęcia z anatomii. To było już w sumie ciekawsze. A na piękny koniec dnia – zajęcia w prosektorium. Teraz nie robi to już na mnie żadnego wrażenia. Kiedyś za każdym razem jak tam wchodziłam – mdlałam. Teraz to była codzienność. No prawie codzienność.
Po zajęciach miałam w planach wrócić do domu i coś zjeść. Jednak jak zwykle nic z tego nie wyszło. Bo za dwie godziny musiałam iść do centrum do pracy. Pracowałam jako kelnerka w restauracji mojego wujka. Nie chciałam liczyć na bogatych rodziców, którzy z chęcią wysłaliby mi pieniądze, byle tylko nadrobić stracony czas. Ten czas, który poświęcają pracy, a nie mnie. Już i tak wystarczająco byłam im wdzięczna. Kupili mi mieszkanie w centrum Londynu, samochód na moje urodziny. Żyć nie umierać. Co innego Kathy i Joe, których rodzice mieszkali na miejscu. Żyć nie umierać. Ta dwójka wyciągnęła mnie do centrum handlowego. Kupno nowej pary butów było ciekawsze, niż powrót do domu. Po godzinie miałam nowe granatowe buty na koturnie, z których byłam bardzo zadowolona. Poziom endorfin w mojej krwi się zwiększył, jednak nie na długo, dlatego, że musiałam iść do pracy. A na kacu to nie taka fajna rzecz. Joe i Kathy zostali razem w centrum, a ja poleciałam do restauracji. Szybko wpadłam i zaczęłam się przebierać w firmowy strój. Wujek tylko groźnie na mnie spojrzał i się uśmiechnął. Prowadził jedną z lepszych restauracji w Londynie.
Po dwóch godzinach pracy głowa bolała mi niemiłosiernie, a nogi odmawiały mi powoli posłuszeństwa.  Napisałam sms do Joe, a ten nawet nie odpisał. Ładny mi chłopak. Położyłam telefon na stoliku i poszłam zanieść dania dla klientów. Idąc minęłam 5 zakapturzonych postaci, którzy weszli do lokalu i poszli w stronę, z której ja właśnie przyszłam.  Klienci zaczynali mnie irytować swoimi prośbami. A bo tego za mało, tamtego. Czy nie można spokojnie zjeść i nie narzekać i nie utrudniać pracy innym ? Widocznie nie. Czy musiałam przyjechać do tego kraju? Mogłam siedzieć sobie w Polsce. Studiów mi się zachciało….
Wzięłam z baru menu i podeszłam do tamtego stolika. Okazało się, że przede mną siedzi 5 chłopaków. Co ja gadam? Pięknych chłopaków! Uśmiechnęłam się do nich uprzejmie. Odpowiedzieli mi tym samym i spojrzeli się dziwnie. Chciałam zapytać się ich, co się tak gapią, ale w ostatniej chwili ugryzłam się w język. Siedział tam jeden blondyn, który widocznie nie mógł usiedzieć, bo cały czas się kręcił. Jeden o czarnych włosach. No nie powiem ładny był. I 3 szatynów. Jeden z nich miał kręcone włosy, a reszta proste. Jeden chłopak w prostych włosach o niebieskich oczach przyglądał mi się z zainteresowaniem. Czułam, że zaczynam się rumienić, więc bąknęłam, że zaraz wrócę po zamówienie i odeszłam od stolika. Uspokój się – skarciłam się w myślach. Nie dawali mi oni spokoju, bo ich twarze wydawały mi się skądś znajome. Jednak nie miałam pojęcia skąd. Grzecznie wróciłam do ich stolika i przyjęłam zamówienie. Odwróciłam się i odeszłam, gdy dobiegł mnie głos jednego z nich.
- Ej mała
Zazgrzytałam zębami. Miałam już gotową odpowiedź i bez zastanowienia odpowiedziałam – Mała to jest twoja pała, ja jestem niska.
Nienawidzę, gdy ktoś tak do mnie mówi. Co ja jestem! No!
Stał przede mną chłopak, który przed chwilą mi się przyglądał. W jego oczach dało się zauważyć zielone plamki, co czyniło je jeszcze bardziej wyjątkowymi. Jego usta były idealne i rozbawione moim żartem. Włosy miał w nieładzie, co sprawiało, że od razu chętnie zanurzyłabym w nich palce. Gdybym była sama, zakochałabym się w nim! Dlaczego nie?  - pomyślałam, a za chwilę ponownie skarciłam się w myślach. Opanuj się! Masz chłopaka. Ma na imię Joe… Och zamknij się mózgu! W ciszy podziwiałam chłopaka, a między naszymi oczami dosłownie można było zobaczyć iskry. Był piękny, ale… Zawsze jest jakieś, ale. Tym jednym tekstem przekreślił wszystkie swoje szanse.
Za nim stał kędzierzawy chłopak. Uśmiechał się przyjaźnie, jednak nie zwalił mnie z nóg jak ten pierwszy. Śmiał się z mojego żartu.
- Dobre, ale ci pocisnęła stary – powiedział i przybił ze mną piątkę, jakbyśmy się znali od zawsze.  – Jestem Harry. – Zarumieniłam się lekko. O Boże, co się dzisiaj ze mną dzieje?
- Bardzo mi miło cię poznać Harry – powiedziałam i uśmiechnęłam się. Chłopak odpowiedział mi tym samym.
- Jesteś zniewalająca! Gdyby nie Boo Bear to dawno już bym znalazł się na podłodze!
Na moje policzki wpłynął jeszcze większy rumieniec. Czy oni musieli mnie tak peszyć? Nigdy nie czerwieniłam się na takie zaczepki, jednak dzisiaj to chyba te piękne niebieskie oczy są tego przyczyną. Spojrzałam nieśmiało na tego chłopaka przede mną, który udawał, że jest obrażony. Uśmiechnęłam się do niego najpiękniejszym uśmiechem, jaki miałam.
- Twój uśmiech potrafi zwalić człowieka z nóg – powiedział. Jego głos! Działał na mnie. Niby zwyczajny głos, który słyszymy od różnych osób. Ten miał coś, co mnie przyciągało. Byłam pewna, że wyglądam jak burak! Na koniec zniewalająco się uśmiechnął i odszedł ze swoim przyjacielem coś do niego szepcząc.
- Trzymaj się piękna – rzucił na odchodnym, a w brzuchu poczułam miliony motyli. Lampka alarmowa w mojej głowie cały czas się paliła i próbowała przypomnieć mi o Joe.
Poszłam do baru i nalałam napoje dla chłopaków. Niosłam tace z napojami do ich stolika, gdy jakieś dwie dziewczyny wbiegły do lokalu i poszturchnęły mnie. Straciłam równowagę i całe picie znalazło się na mnie, a szklanki stały się już tylko okruszkami szkła. Wujek mnie zabije! Przemknęło mi przez myśl. Laski sobie nic z tego nie zrobiły, pobiegły do chłopaków i zaczęły piszczeć – wariatki!
Usłyszałam, że ktoś za mną bezczelnie się ze mnie śmieje. Odwróciłam i zobaczyłam tego chłopaka.
- Wstawaj! Zostawiam cię na chwilę, a ty już szalejesz mała! – powiedział i wzniósł oczy do nieba.
- Sama sobie poradzę i nie jestem mała, mała…
Wszedł mi w słowo, bezczelny jakiś, ale przy okazji, jaki piękny.  – Wcale nie mam małego. A co chcesz zobaczyć? – spytał się mnie chytrze i zaczął rozpinać spodnie.
- Nie, nie! – prawie się wydarłam – chyba nie chcesz, żebym miała przez ciebie jakieś koszmary, czy coś – odpowiedziałam.
- Wstawaj, tylko żartowałem! – powiedział i wyszczerzył swoje ząbki. Podał mi rękę. Wziąć, czy nie wziąć? Przyjęłam jego rękę. Dosłownie mogłam poczuć jakieś iskierki. Przy okazji wbiłam sobie szkło w rękę. Syknęłam  z bólu.
- Nic ci nie jest? – zapytał z troską. Co on się tak martwi? Przecież się nawet nie znamy.
- Nie wszystko okej – odpowiedziałam i poprawiłam grzywkę ręką ze szkłem. Widocznie musiał to zauważyć, bo powiedział:
- Pokaż.
- Nic mi nie jest. Chyba ktoś na ciebie czeka. – próbowałam zmienić temat.
- To sobie poczekają – wzruszył ramionami. – Daj pocałuję to przestanie boleć!
Skrzywiłam się – Nie dzięki, bo jeszcze zakazisz i co będzie?
Chłopak uśmiechnął się. Gra trwa.
- Niejedna chciałaby być na twoim miejscu.
- Łoł, łoł… Chwila, koleś, co to za tekst? Za kogo ty się uważasz, żeby mówić do mnie takie teksty?
Pozostawił mnie bez odpowiedzi i odszedł do stolika z wyraźnym uśmiechem na ustach. Usiadł koło Harrego i zaczął bawić się jego włosami. Palant! A do tego gej! Piękny gej!
Zdenerwowałam się, bo jak taki piękny chłopak może być gejem?
Posprzątałam bałagan narobiony przeze mnie i poszłam na zaplecze. Próbowałam wyciągnąć odłamek szkła z ręki.
- Co się stało? – zapytał nagle wujek. Przestraszył mnie, przez co bardziej się skaleczyłam.
- Nic. Jakieś dziewczyny wbiegły do lokalu i mnie potrąciły i pobiłam szklanki. Możesz potrącić to z mojej wypłaty.
- Daj spokój dziewczyno! Zbieraj się do domu. Nie będziesz mi tu paradowała z raną.
Chwilę protestowałam, ale wujek był nieubłagany. Wyciągnęłam szkło z ręki i zakleiłam to miejsce plastrem, jednak to nic nie dało. Przebrałam się. Wyszłam na salę i zobaczyłam, że chłopaki uciekają z lokalu, bo przed nim zgromadziła się duża ilość dziewczyn. Westchnęłam. Podeszłam do ich stolika, aby posprzątać niedopite kubki, które przyniosła im inna kelnerka. Czułam się winna za to, co zrobiłam. Zebrałam szklanki i zaniosłam je do baru. Zauważyłam, że mój iphone zniknął. Szukałam go wszędzie, jednak go nie było. Zawiedziona i zdenerwowana wróciłam po pieniądze, których nie było. Moją uwagę przykuła koperta leżąca na stole. Wsadziłam ją do kieszeni. Wyciągnęłam z portfela 100$ i zapłaciłam za nich. Idioci! Dlaczego mam ucierpieć przez takich palantów!?
Wyszłam z restauracji, kierując się w stronę domu mojej kuzynki. Zobaczyłam czarny samochód, który stał na światłach. Dojrzałam w środku tego tajemniczego chłopaka, który był ubrany tak samo jak ja! Takie samo poczucie stylu jak ja? To zdarza się rzadko. Bardzo rzadko. Zauważyłam, że on też mi się przygląda uśmiechając się i trzymając kciuki do góry. Odwzajemniłam uśmiech, a wtedy samochód odjechał. Uszczypnęłam się, aby sprawdzić, czy śnię. Ale nie to nie był sen. Żegnaj tajemniczy nieznajomy! – pomyślałam i zrobiłam  się jakaś taka smutna bez tych niebieskich oczu. 
----------------------------------

Mam nadzieję, że się spodobało i liczę na wasze komentarze i opinie. Pozdrawiam i zostawiam was z piosenką przy której zawsze płaczę. Szczególnie, gdy śpiewa Niall i Lou!


10 komentarzy:

  1. Genialne. Boże, daj mi takiego Harolda, a o nic więcej nie będę prosiła XD Naprawdę mi się podoba. Masz talent ;3 Wyobrażam sobie Jej minę jak widzi Louisa rozpinającego rozporek XD Szczerze się do monitora. Pisz szybko nowy rozdział : )

    @4ever_Harry

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne opowiadanie..czekam na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Louis bawiący się włosami Hazzy , mm :D Haha , świetnie jest . zapraszam do siebie : see-yeah.blog.onet.pl , informuj o nn jak możesz

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe, co będzie w drugim :D nie mogę się doczekac :) zapraszam także na mój http://onemagicnightinyourarms.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajne , naprawdę :)
    http://mrsdirectioner.blogspot.com/2012/05/rozdzia-4.html Jest nowa notka na blogu. Wejdź jeśli chcesz. Zapraszam :))

    OdpowiedzUsuń
  6. zaaajebisty! naprawdę bardzo fajnie się zaczyna, a do tego bedzie o Lou, a takiego bloga chyba nie czytałąm jeszcze!
    Nie mogę doczekać się kolejnego mrzodziału!

    OdpowiedzUsuń
  7. dopiero przeczytałam pierwszy rozdział a już mi się podoba, nawet bardzo <3 jesteś genialna <3

    OdpowiedzUsuń
  8. dziewczyno !! Masz talent !!!! Wyobraźnie to ty masz zaj***stą !!! < 3 Kocham Tego bloga !! ; **

    @natka_Horan_x

    OdpowiedzUsuń