(…)Wstałam
zabierając torebkę i przeszłam za kulisy. Zauważyłam kilkadziesiąt dziewczyn,
które czekały na swoje wymarzone spotkanie z One Direction. Usiadłam na
pierwszym lepszym krześle i zamknęłam oczy. Analizowałam dzisiejszy dzień i po
trochu całe swoje życie. Nurtowały mnie pytania o to, co powinnam teraz zrobić
jednak do głowy nie przychodziła mi żadna odpowiedź.
- Oliwia –
usłyszałam czyjś głos za sobą. – Wszędzie cię szukałem. Pozwól, że ci kogoś
przedstawię… (…)
Na dźwięk tego głosu odwróciłam się.
Spoglądałam w niemrawą twarz blondwłosego chłopaka, który wyglądał jakby miał
za chwilę zwymiotować. Wpatrywałam się w jego niebieskie oczy, które
rozpromieniły się na mój widok.
- Co? – zapytałam nieprzytomnie.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? –
zapytał Niall kręcąc swoją czupryną.
- Nie.
- Ja ci dam – odrzekł i podszedł do
mnie szybkim krokiem. Widziałam, że chłopak zamierza zacząć najgorsze dla mnie
tortury i nie widziałam dla siebie żadnego ratunku. Irlandczyk był coraz
bliżej, a moja mina stopniowo wyglądała coraz gorzej. Jego długie palce
dotknęły mojej delikatnej skóry i zaczęły delikatnie łaskotać mój naskórek,
jednak przerwało nam zwykłe odchrząknięcie dochodzące z prawej strony Horana.
Dopiero wtedy zauważyłam, że blondyn nie przyszedł sam. Spuściłam zawstydzony
wzrok oddalając się od Nialla.
- Więc… - zaczął Irlandczyk – jak
już mówiłem, chciałem ci kogoś przedstawić.
Podniosłam głowę spoglądając prosto
w szare tęczówki, które uśmiechały się do mnie zza okularów nerdów.
- Nieeeeee – powiedziałam zakrywając
usta dłonią. – To nie może być prawda – wyszeptałam kręcąc głową.
- Oliwia? – zapytał melodyjnym
głosem.
- Nie, nie, nie – mówiłam jak
wariatka w amoku.
- Jesteście walnięci – stwierdził
Niall. Zapomniałam, że Horan był tu z nami. Odwróciłam swój wzrok, starając się
skupić na blondynie.
- Co? Czemu?
- Wyglądacie jakbyście się znali.
Świry!
- Niall! – krzyknęłam, zupełnie
niepotrzebnie. Jedynie ściągnęłam na siebie uwagę fanek, które usłyszawszy imię
swojego idola rzuciły się chmarą na biednego chłopaka. Biegnąc popychały mnie,
aż upadłam na podłogę. Żadna nie rzuciła mi się do pomocy. Zmartwiony Niall spoglądał
w moim kierunku, jednak nie mógł opędzić się od dziewczyn. Nawet jego prośby
nie pomagały i żadna nie chciała ustąpić. Zrobiło mi się w sumie… przykro? Tak
to idealne słowo. Westchnęłam próbując wstać. Przede mną pojawiła się wyciągnięta
ręka. Podniosłam oczy, napotykając wzrok chłopaka, który przyciągały mnie z
taką samą siłą, z jaką robił to za pierwszym razem. Delikatnie złapałam jego
dłoń. Jego dotyk palił do tego stopnia, że na moich policzkach pojawiły się dwa
wielkie wypieki.
- Nic ci nie jest Oliwia?
- Ja… chyba w porządku –
odpowiedziałam łapiąc się za głowę.
- Czy wiesz, że osoby, które
spotykają się przynajmniej trzy razy w ciągu czterdziestu ośmiu godzin, mają o
osiemdziesiąt siedem procent szansy na ponowne spotkanie?
- Właśnie to wymyśliłeś – odrzekłam
kręcąc głową z niedowierzaniem.
Staliśmy obok siebie właściwie nie
zamieniając już ze sobą żadnego słowa. Raptem ogarnęło mnie dziwne skrępowanie.
Wbiłam wzrok w podłogę przyglądając się jej strukturze. Delikatnie bawiłam się
końcówkami włosów. Czułam się jak nastolatka, która po raz pierwszy się
zakochała. Ale od niej odróżniało mnie to, że mimo wszystko zakochana nie
byłam, pomimo iż wszystkie znaki na niebie i ziemi na to wskazywały.
Chwilę krępującej ciszy przerwał
Nialler, któremu udało się wydostać z tłumu Directionerek. Podbiegł do mnie i
od razu mnie przytulił.
- Nic ci nie jest? – oderwał się na
długość swoich ramion i wpatrywał się we mnie intensywnymi tęczówkami.
- Nie, raczej nie.
- Tak bardzo cię przepraszam Oli.
- Nie masz za co.
- Ale….
- Koniec. Kropka.
- Widzę, że już poznałaś mojego
kuzyna?
- Co? – zapytałam rozdziawiając
usta.
To nie możliwe! To nie może mieć
miejsca! Co? Przecież… Jak? Jakim cudem? – to jednej z niewielu pytań, które
kłębiły się po mojej głowie.
- No tak, to mój bla bla bla –
wyłączyłam się, nie słuchając Horana.
Ale, dlaczego? Czy to było z góry
zaplanowane? Dlaczego? Dlaczego ja?
ZATRZYMAJCIE ŚWIAT! JA WYSIADAM! –
to miałam ochotę krzyknąć.
- Oliwia? – zapytał mnie blondyn
delikatnie dźgając mnie między żebra. – Czy ty znowu się wyłączyłaś i mnie nie
słuchasz?
- Tak tak, jasne, że zrobię.
- Co ze mnie za dżentelmen – odrzekł
szarooki. – Jestem Matthew.
Wyciągnął do mnie dłoń, którą
delikatnie uścisnęłam.
- To ja zostawię was samych –
powiedział niewinnie Niall. – Wiecie, obowiązki i te sprawy.
Rzuciłam mu wrogie spojrzenie, bo wcale
nie marzyłam o tym, by zostawać sam na sam z Matthew. Horan uśmiechnął się
niewinnie, a w jego twarzy dostrzegłam jakby cień ulgi? Ale czemu Nialler
miałby czuć ulgę?
Dziwne to wszystko. Wszystko się
coraz bardziej komplikowało i ani jedna sprawa nie stawała się prostsza.
- Masz ochotę na kawę? – zapytał.
- Nie pijam kawy.
- To może herbatę?
- Pudło.
- Ciasto? – zapytał z nadzieją
ukazując szereg białych zębów. – W ramach rekompensaty?
- Myślisz, że jedno ciastko
wystarczy, żebym zapomniała o tym, że prawie mnie zabiłeś?
- Czy ja mówiłem tylko o jednym
ciastku?
- Doooobra, widzę, że z tobą nie
wygram, poza tym wiesz, te jedno ciastko mnie przekonało.
Szatyn podał mi dłoń, którą
przyjęłam. Pociągnął mnie za sobą, przepychając się wśród tłumu
rozwrzeszczanych dziewczyn.
- Oliwia – usłyszałam wołanie za
sobą. Zwolniłam kroku i odwróciłam się. W oddali ujrzałam Louisa, który patrzył
wprost na mnie. Jego niebieskie tęczówki spoglądały na mnie z wyraźnym
szczęściem w oczach. Wręcz tryskały radością, a na jego usta wkradł się
nieśmiały uśmiech. Chłopak otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, jednak
po chwili zamknął je, dostrzegając dłoń Matthew i moją w uścisku. Zobaczyłam
szok na jego twarzy, który przerodził się w złość. Zacisnął zęby i wbił we mnie
swoje oczy, które wręcz pałały wściekłością. Chciałam mu powiedzieć, że to nie
tak, że to nic nie znaczy, jednak nie zdążyłam. Matthew nie zwracając na mój
opór pociągnął mnie za sobą, tym samym wyprowadzając mnie z budynku.
Szatyn siedział w garderobie
przyglądając się swojemu odbiciu w tafli lustra. Prawą dłonią dotknął szkła.
Louis zza szklanej tafli zrobił to samo. Chłopak wykrzywił usta, które ułożyły
się w smutny grymas. Ten koncert to było jedno wielkie nieporozumienie.
Pokręcił głową próbując odgonić pesymistyczne myśli, jednak te z każdą chwilą
przybierały na sile. Uderzył pięścią w stół próbując dać upust swoim emocjom.
Odżywki i lakiery, których używali podskoczyły i część z nich poturlała się,
upadając z cichym brzdękiem na ziemię.
Jak Harry mógł to zrobić? Przecież uważałem go za przyjaciela! – takie
i inne pytania zaprzątały głowę Louisa.
Dlaczego Harry zszedł wtedy ze
sceny? Przecież wiedział, jak bardzo zależało mu na Oliwii. Zaśpiewał dla niej,
a dziewczyna była wpatrzona w niego jak w obrazek. W Louisie momentalnie się
zagotowało. Zacisnął usta w wąską linię, byle nie palnąć wtedy czegoś głupiego.
Przecież to tylko zwykła, głupia dziewczyna, których znalazłby miliony na
świecie. Dlaczego musiał się zakochać właśnie w niej?
Czy Styles nie dostrzegał tego, jak
bardzo tym gestem zranił Tomlinsona?
Nie, tak dłużej być nie może. Tommy
wstał i opuścił garderobę trzaskając drzwiami. Postanowił wyjaśnić to wszystko,
bo ta sytuacja z minuty na minutę odbierała mu chęć do życia i malutką iskierkę
nadziei, którą cały czas miał w sobie.
Louis starał się znaleźć Hazzę, ale
ten jakby zapadł się pod wodę. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że jego
przyjaciel jest prawdopodobnie z fanami. Wchodząc do pomieszczenia zastał tłum
podekscytowanych fanek. Westchnął cicho omiatając wzrokiem pomieszczenie.
Starał się nie zwracać na siebie szczególnej uwagi. Pośród szczęśliwych
dziewczyn dostrzegł ją. Jej brązowe włosy wyróżniały się niesamowitym blaskiem,
który prawdopodobnie widoczny był tylko dla Louisa. Przedzierała się przez tłum
fanek, a on jakby chcąc ją zatrzymać cicho krzyknął jej imię. Po chwili odwróciła
się. Przez tak krótki czas zdążył zapomnieć, jaka była piękna. Wbiła w niego
swoje szare oczy i lekko rozchyliła usta. Mimowolnie na jego twarz wpłynął
uśmiech. Tommy zdawał się zapomnieć o wcześniejszych uczuciach. Teraz jego
głowę wypełniała tylko ona. Otworzył usta, chcąc powiedzieć do niej cokolwiek,
jednak wtedy dostrzegł jej dłoń. Połączona była w uścisku z tym…. Louisowi
zabrakło słów by opisać nienawiść, jaką darzył tego chłopaka. Momentalnie
poprzednie emocje wróciły ze zdwojoną siłą. Był pewny, że gdyby jego wzrok
mógłby zabijać ten koleś byłby trupem. Po chwili Oliwia znikła mu z oczu.
Zacisnął dłonie w pięści. Odwrócił się i ruszył przed siebie. Wściekłość
wypełniała cały jego umysł i zdawała się przysłaniać mu cały świat. Nie
zauważył chwili, gdy boleśnie pociągnął kogoś z bara. Dopiero wtedy lekko
oprzytomniał i pomógł wstać biednemu Stylesowi, który nie wiedział, co się
wokół niego dzieje.
- Uważaj jak łazisz Tomlinson –
wysyczał Harry rozmasowując bolące ramie.
- Daj mi święty spokój Styles. Nie
chcę cię teraz widzieć – Louis pragnął powiedzieć Harremu, co go boli, jednak
nie chciał zepsuć tego, co między nimi było.
- O co ci chodzi Lou? – zapytał
zdziwiony Loczek.
- O nic – powiedział Boo Bear przez
zaciśnięte zęby.
- Nie poznaje cię ostatnio. Jesteś
jakiś nieobecny, wkurzony na cały świat – kontynuował swój wywód Curly. – Czy
zrobiłem coś nie tak?
- Tak. Czy teraz dasz mi spokój?
- Ale co? – jęknął zielonooki.
- Naprawdę się nie domyślasz? Czy
może tylko udajesz takiego głupiego, co? – zapytał od niechcenia szatyn
podchodząc bliżej Harrego.
- Może mnie oświecisz Panie „Jestem
Alfą i Omegą”?
- Czy ty musisz zawsze być taki
ironiczny? Wiesz, co Styles? Myślałem, że się przyjaźnimy. Uznawałem cię za
brata, ale ty widocznie masz inny pogląd na tą sprawę.
- Co? Przecież jesteśmy best friend
zapomniałeś?
- Musisz mieć każdą dziewczynę w
promieniu kilometra?
- A więc o to ci chodzi. To wiele
wyjaśnia – odrzekł pozornie spokojny Harry.
- Fajnie się dla niej śpiewało? Nie
sądziłem, że ktokolwiek zada mi taki cios, a na pewno nie mój przyjaciel.
- Ale to nie tak Lou – zaśmiał się
Curly.
- Widziałem jak byliście w siebie
wpatrzeni. Plus to, że zawsze unikasz tematu Oliwii, gdy o niej rozmawiamy. To
naprawdę wiele wyjaśnia.
- Tommy…
- Życzę szczęścia.
- Nie jesteśmy razem – jęknął Hazza
zwracając tym uwagę Tomlinsona.
- Co tu się dzieje? – zapytał Niall
uśmiechając się szeroko.
- Louis jest zazdrosny –
podśpiewywał pod nosem Loczek.
- Wcale, że nie jestem.
- Ależ jesteś. Zazdrości mi tego, że
to ja zaśpiewałem piosenkę dla Oliwii, a nie on – Styles wystawił język w
kierunku przyjaciela celowo irytując go jeszcze bardziej.
- Spokój – zarządził Niall.
- Nienawidzę was! Nienawidzę was
obu! Nie chce was więcej znać! – wybuchnął Louis, oddalając się od przyjaciół.
Wcale tak nie myślał, jednak emocje wzięły górę. Wrócił do garderoby
zostawiając zdezorientowanych przyjaciół na środku korytarza, którzy wymieniali
między sobą porozumiewawcze spojrzenia. To prawda, był zazdrosny jak cholera, o
to, że oni mogli z nią porozmawiać, a on nie. A chciał, chciał wszystko
wyjaśnić. Pragnął znowu słyszeć jej melodyjny śmiech, jej głos, gdy szeptała
cicho jego imię. A najbardziej chciał poczuć znowu smak jej pełnych ust.
Pamiętał ich pierwszy pocałunek, jak muskał wargami jej pełne usta. Nie mógł
się pogodzić z tym, że ona może teraz całować się z kimś innym. Uderzył ręką w
blat powodując, że lustro wiszące nad stolikiem upadło i roztrzaskało się w
drobny mak.
Przez całą drogą czułam poczucie
winy, mimo iż nie powinno go tam być. Nie powinnam się czuć winna z tego
powodu, że Louis zobaczył mnie i Matthew. Przecież to on mnie zranił i
zakończył to, co między nami kiedykolwiek było. Tylko, dlaczego to uczucie w
moim ciele stopniowo rosło? Wiedziałam, że już jest za późno na jakiekolwiek
tłumaczenia. Louis już mnie nie wysłucha. Nawet, jeśli to i tak nie przemówię
mu do rozsądku. Westchnęłam cicho. Zamyślona szłam za Matthew, który ciągnął
mnie za rękę nie zważając na moje ciche jęki spowodowane bólem. Zamyślona
biegłam za chłopakiem przez zatłoczone ulice Londynu, co jakiś czas wpadając na
przypadkowych przechodniów. Nie zauważyłam, kiedy szatyn stanął, więc przez
przypadek wpadłam na niego, przy okazji go przewracając. Upadłam prosto na jego
brzuchu tak, że nasze twarze dzieliły zaledwie minimetry. Podniosłam swoje oczy
i wbiłam je w jego szare tęczówki, które hipnotyzowały mnie z każdą sekundą. Rozchyliłam
swoje pełne usta i delikatnie oblizałam je językiem. Chłopak spojrzał na moje
wargi, by po chwili z powrotem przenieść wzrok na moje oczy. Szatyn przysunął się jeszcze
bliżej o ile to w ogóle było możliwe. Poszerzyłam oczy ze zdziwienia w
momencie, gdy jego usta delikatnie musnęły moje. Echo tego pocałunku odbijało
się wewnątrz mnie przyprawiając mnie o szybsze bicie serca. Smak jego ust
został na moich i zachęcał mnie do ponownego spróbowania warg chłopaka.
Pocałunki stały się moim uzależnieniem, na którego nie było lekarstwa. Szatyn
odsunął mnie na długość, uśmiechając się błogo, spojrzał w moje szare oczy. Zaczerwieniłam
się pod wpływem jego spojrzenia. Powoli podniosłam się i podałam mu rękę.
- Przepraszam - wyszeptałam cicho, jednak on zdawał się tego nie słyszeć. Ze spokojem otrzepywał swoje spodnie.
Po chwili ruszyliśmy dalej, a chłopak delikatnie splótł nasze dłonie. Nie protestowałam mimo tego, iż wiedziałam, że jestem na krawędzi.
Nie wiem, dlaczego dopiero teraz dostrzegłam, że jego obecność doprowadzała mnie do szaleństwa. Jego zapach, spojrzenie, dotyk palił moje ciało.
Matthew zaprosił mnie do jakiejś malutkiej cukierni na obrzeżu miasta zapewniając mnie uprzednio o jej świetności.
- Przepraszam - wyszeptałam cicho, jednak on zdawał się tego nie słyszeć. Ze spokojem otrzepywał swoje spodnie.
Po chwili ruszyliśmy dalej, a chłopak delikatnie splótł nasze dłonie. Nie protestowałam mimo tego, iż wiedziałam, że jestem na krawędzi.
Nie wiem, dlaczego dopiero teraz dostrzegłam, że jego obecność doprowadzała mnie do szaleństwa. Jego zapach, spojrzenie, dotyk palił moje ciało.
Matthew zaprosił mnie do jakiejś malutkiej cukierni na obrzeżu miasta zapewniając mnie uprzednio o jej świetności.
Od progu uderzył
mnie zapach, który w granicach dobrego zapachu się raczej nie mieścił. Było to
połączenie słodyczy z wilgocią, co przyprawiało mnie o dziwny ucisk w żołądku.
Spojrzałam niepewnie na szarookiego, który wręcz promieniał radością. Matthew
zachowywał się jak prawdziwy dżentelmen. Odsunął mi krzesło i poczekał, aż
usiądę, żeby samemu klapnąć na krześle.
- Napijesz się
czegoś?
- Nie, nie…
- Nalegam. Kawa czy
herbata?
- Nie dziękuję –
odrzekłam wydymając usta. – Ale jeśli już nalegasz poproszę czekoladę na
gorąco.
- Już się robi –
odrzekł odchodząc w kierunku baru.
Rozejrzałam się
wokoło. „Bar” był przerażający. Było to obskurne miejsce, które nie
przypominało niczym tych słodkich kawiarenek w centrum miasta. Miejsce te było
ciemne, pomimo trzech okien. W kątach siedzieli zakapturzeni mężczyźni, którzy
rzucali mi, co chwila znaczące spojrzenia. Miejsce było wyraźnie zaniedbane i
obskurne. Gdzieniegdzie na ścianach stara tapeta odklejała się ukazując zimne
mury. Przeniosłam wzrok na stolik, na którym leżała zakurzona serweta. Pośrodku
stała świeczka, której jasny płomień odchylał się raz w jedną, raz w drugą
stronę. To miejsce przyprawiało mnie o gęsią skórkę. Potarłam ramiona, jednak
nie ukoiło to moich nerwów. Moje rozważania przerwał dźwięk telefonu, który
wydawał się całkiem obcy w tym miejscu.
- Tak?
- Oliwia do cholery,
gdzie jesteś? – zagrzmiał w słuchawce głos Harrego.
- Cześć eeeee – nie
dokończyłam widząc, że do stolika zbliża się Matthew.
- Gdzie jesteś?
Wszędzie cię szukamy.
- Nie martw się
kochanie
- Ale…
- Oddzwonię. Pa
- Oliwia…
Rozłączyłam się. W
tym samym momencie do stolika podszedł Matthew i rozsiadł się na krześle. Wraz
z jego powrotem wróciło te dziwne, paraliżujące uczucie w żołądku.
- Z kim
rozmawiałaś? – zapytał od niechcenia, jednak jego ciekawskie oczy go zdradziły.
- Z kuzynką –
odrzekłam spokojnie, kłamiąc mu w żywe oczy.
- Aaaaa, i co
powiedział? – dopytywał się. Czy musiał być, aż tak bardzo ciekawski?
- Że, eeee…. Pytała
się gdzie jestem – po części była to prawda, jeżeli moją kuzynką był Harry
Styles.
- Aha
- Taaaak –
przeciągnęłam to słowo próbując podtrzymać rozmowę w obawie przed krępującą
ciszą.
Położyłam ręce na
blacie spoglądając w kierunku starszej pani krzątającej się za barem. Poczułam
chłód na swojej dłoni. Spuściłam wzrok przyglądając się jak szarooki delikatnie
muska palcami moją dłoń. Podniosłam wzrok. Szatyn wpatrywał się we mnie znad
płomienia świecy, która odbija się w jego źrenicach pozostawiając w nich błyszczące
iskierki.
- Czy twój ojciec
był złodziejem? – zapytał jak gdyby nigdy nic. Jakby to było najnormalniejsze
pytanie na świecie. Czy on jest NORMALNY?
- Co? Nie! Czemu?
- Bo ukradł
wszystkie gwiazdy i zamknął je w twoich oczach.
Zatkałam usta, żeby
nie parsknąć śmiechem. Nie ma to jak tani tekst na podryw. Już w umyśle
szykowałam jedną z moich ciętych ripost, gdy z zamyślenia wyrwała mnie
kelnerka, która czasy świetności miała już za sobą. Odchrząknęła cicho zwracając
naszą uwagę na siebie. Szurnęła po blacie kawałek ciasta i moją czekoladę,
która wylała się z cichym chlupnięciem. Kobieta nie zważając na to odeszła
kiwając biodrami na cztery strony świata.
- Smacznego –
szepnął chłopak wpychając pierwszy kęs ciasta do ust.
Poszłam jego śladem
i łyżeczką odkroiłam sobie maleńki kawałek. Włożyłam do ust. Przez pierwsze
trzy sekundy uważałam, że ciasto nie ma smaku, jednak po chwili poczułam go.
Gorzki, wykręcający – to jedne z pozytywnych słów, które opisywały to żarcie.
Starałam się powstrzymywać odruch wymiotny, jednak z każdym oddechem ciasto
podjeżdżało mi do gardła. Powąchałam czekoladę, chcąc zapić ten obrzydliwy
smak, jednak jej zapach nie był wcale lepszy od ciasta. Skrzywiłam się.
- Nie smakuje ci? –
zapytał szatyn.
Z grzeczności
ukroiłam kolejny kawałek i zmusiłam się do tego, żeby wepchnąć go do ust.
- Jest pyszne –
skłamałam unosząc leciutko kąciki ust.
- Naprawdę?
- Jest okropne,
błagam chodźmy stąd.
- Twoje życzenie
jest dla mnie rozkazem o pani.
Matthew pospiesznie
poszedł zapłacić. Wyszłam, odprowadzana spojrzeniami facetów w czerni. Po
chwili dołączył do mnie szatyn. Szliśmy obok siebie w ciszy, która stawała się
coraz bardziej gęsta z minuty na minutę. Zimne powietrze muskało moją twarz,
dodając jej rumieńców. Było mi dziwnie gorąco, mimo październikowego powietrza.
Powoli zdjęłam kurtkę, a chłopak bacznie spojrzał w moją stronę. Po chwili
przyłożył swoją dłoń do mojego czoła i spojrzał na mnie z przerażeniem w
oczach.
- Dziewczyno jesteś
rozpalona! Idziemy do lekarza.
- Nie, czuje się
dobrze.
- Nie mam mowy… -
położyłam palec na jego ustach, tym samym go uciszając.
- Nic
mi nie jest, przysięgam.
-
Dajmy, że ci wierzę.
Matthew
otoczył mnie ramieniem w opiekuńczym geście i eskortował mnie do domu nie
zważając na moje protesty. Z kilometra na kilometr czułam jak uchodzi ze mnie życie.
Coraz ciężej było stawiać mi kolejny krok. W głowie czułam denerwujące
pulsowanie, które cały czas przybierało na sile. Moje powieki robiły się coraz
cięższe, a obraz wirował mi przed oczami. Co się do cholery ze mną dzieje?
Szatyn
odprowadził mnie pod sam próg. Nie miałam siły zapytać się go skąd wiedział,
gdzie mieszkam. Pożegnałam go ledwie widocznym skinieniem głowy. Całą swoją
siłę włożyłam w naciśnięcie klamki, która z cichym szczęknięciem ustąpiła.
Powoli weszłam do domu zamykając drzwi kopnięciem. Usłyszałam jakiś hałas w
salonie, a przede mną pojawił się Louis we własnej osobie.
- Lou
– wyszeptałam uśmiechając się do niego słabo.
- Idź
do diabła – odrzekł. Jego oczy miotały nienawiść w moją stronę.
-
Przepraszam – tylko to mogłam powiedzieć. – Daj to sobie wytłumaczyć.
Jednak
Tommy nie zwracając na mnie szczególnej uwagi, wyminął mnie i wyszedł z domu
trzaskając drzwiami.
Wszystko
spieprzyłam. Wiedziałam, że zawsze miałam szczególne szczęście, ale dlaczego
musiałam psuć coś, co jest dla mnie ważne? Zraniłam osobę, na której mi
zależało. Westchnęłam odwieszając kurtkę na wieszak. To tylko i wyłącznie moja
wina. Powinnam zniknąć z jego życia, jak zaplanowałam to wcześniej. Podeszłam
do schodów i całą siłę włożyłam w wejście na pierwszy stopień. Pokonywałam
kolejne przytrzymując się poręczy. Wydawałoby się, że po godzinach męki
dotarłam do celu. Otworzyłam drzwi, weszłam i zamknęłam je za sobą. Rozejrzałam
się po pokoju, zastanawiając się, co powinnam ze sobą zabrać. Jednak nie dane
było mi dokończyć, bo poczułam, że moje ciało staje się bezwładne. Ostatnie, co
pamiętam, to moment, w którym moje delikatne ciało dotknęło ziemi.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest notka! Wydaje mi się, że rozdziały będą się pojawiać co 2 tygodnie z powodu nawału zajęć w szkole (tygodniowo 5 prac klasowych). No, ale co to dla mnie!
Dedyk? Dla wszystkich moich czytelników, bo bez was nie byłoby tego wszystkiego <3
CZYTAM=KOMENTUJE
Jestem po prostu oburzona . Gdzie informacja dla mnie że nowy rozdział no ja się pytam gdzie . Ratuje cię tylko to że rozdział jest po prostu CUDO. i co ja czytam że. DWA TYGODNIE dziewczyno ja nie wytrzymam ( a nie da się jutro ^.^ nowego wstawić ) Pozdrawiam @tw_and_1d
OdpowiedzUsuńz racji tego, że jest już dość pokaźna ilość rozdziałów na blogu nie wzięłam się od razu za to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńjak na razie przeczytałam ten rozdział i wciągnął mnie. w weekend nadrobię wszystkie odcinki, ponieważ już nie mogę doczekać się, aby wiedzieć co wydarzyło się w przeszłości pomiędzy Lou a Oliwią. hm, zastanawiam się też co łączyło ją wcześniej z Matthew. tak więc odezwę się ponownie pod następnym rozdziałem, kiedy przeczytam całą historię!
pozdrawiam i życzę weny!
[heartless-boys]
p.s czy mogłabyś mnie informować? :)
cudo *__* Matthew mnie niemiłosiernie wkurza, tak delikatnie mówiąc. no, ale mnie wszyscy wkurzają, więc to żadna nowość XD dwa tygodnie ? szybko minie, teraz tyle rzeczy się dzieje, że 2 tygodnie dla mnie to nic XD
OdpowiedzUsuńshrew ;)*
Asdfghkllkjhsga genialne to *-* nie mogę się doczekać następnego xx
OdpowiedzUsuńgenialne. Ale to już wiesz :D Super rozdział. Szkoda tylko ze Lou nie dał sobie nic wytłumaczyć i wkurzyl się na cały świat i na wszystkich :{ Czekan na następny i mam nadzieję, ze w końcu Oli i Lou zejdą się bo trochę mi ich brakuje :[
OdpowiedzUsuńPozdrawiam xx
Urywać w takim momencie?! Jak mogłaś?! Czekam na następny !!!
OdpowiedzUsuńSoooo.. co mam napisać? Aż brakuje mi słów. :)Rozdział GENIALNY. Mam nadzieje, że z Oli będzie wszystko dobrze, a Lou niech nie wkurza sie tak na cały świat :D @sraatatata
OdpowiedzUsuńokej przyznam, że miałam 100% pewność, że skomentowałam ten rozdział wcześniej, jednak jak zwykle się myliłam i wyszło tak jak wyszło. Przepraszam, że komentuje dopiero teraz ale wiesz, że jestem w szpitalu i nie miałam laptopa do czwartku. Ale już mam i nadrabiam. Nie podoba mi się końcówka... Lou, Ty niedobry chłopcze, nie wolno tak robić... przecież, mógłby chociaż dać się jej wytłumaczyć a nie... ale chłopy mają to do siebie, że od razu wyciągają pochopne wnioski. A Ty jak śmiesz kończyć w takim momencie? Chcesz żebym w tak młodym wieku, padła na zawał? niedobrze... Ty cwaniaku niedobry. Haha czekam z niecierpliwością na następny rozdział! a i Niall to najlepiej wykreowana postać haha, kocham go :o [possess-my-heart]
OdpowiedzUsuńDalej Louis weź tą dupę i siebie w garść zrób coś z tą waszą miłością ! Rozdział ogromnie mi się podoba, i przyznam, że to chyba też jeden z najlepszych jakich czytałam na Twoim blogu. Cóż jak tamte czytałam dwa dni, to na ten wystarczyło mi piętnaści minut, i wydał się bardzo krótki, ale jeśli masz zamiar dodawać co dwa tygodnie to nawet to mi nie przeszkadza.
OdpowiedzUsuńlou zazdrosnik :D myslalam , ze lou pomyslal , iz oliwia wychodzi z harrym :D podobal mi sie <3 ale jakos nie przepadam za tym matthew'em :D nie wiem czemu ;> kate
OdpowiedzUsuńŚWIETNYYY! Uwielbiam to opowiadanie! Czekam na następny rozdział ale troche ni ogarniam czemu ta druga dziewczyna uciekła:<
OdpowiedzUsuńKtóra dziewczyna?
UsuńGabi przeczytała już rozdział, a dłuższy komentarz zostawi jutro rano :)
OdpowiedzUsuńboze jakim cudem ty tak szybko piszesz te rozdzialy ? i do tego ona sa takie swietne. *.* czekaaam na next. ;p
OdpowiedzUsuńNo dobra, jest rano, jest i Gabi.
OdpowiedzUsuńGabi ma kurwicę, bo pomiedzy Mefju, a Oli zaczyna się coś dziać i jest to bardzo niebezpieczne. Bo mam wrażenie, że on to jest jakimś pedofilem czy coś, bo zabiera biedną dziewczynę w takie obskurne miejsca. Kurwa, albo on w mafii jest! A poza tym, to jego tekst na podryw mnie dojebał xD Normalnie tarzałam się po podłodze i nie mogłam przestać xD Tomlinson to chuj i cipa, ale zachować się potrafi. Nie to co ten... imbecyl. Sorry za określenie, ale tylko ono mi pasowało.
"- Jest pyszne – skłamałam unosząc leciutko kąciki ust.
- Naprawdę?
- Jest okropne, błagam chodźmy stąd." dialog rozdziału xD Nie wiem jak ty to robisz, że nie mogę przestać się śmiać.
A Louis'emu niby zależy na Olivii, ale tak właściwie gówno robi żeby ją przy sobie zatrzymać. Tylko kurwa ciągle wielkie fochy na wszystkich wali i liczy, żeby mu przebaczyli. No chyba kurwa nie :)
Czekam na następny, @i_ship_bullshit xxx
OŁKEJ, NADRABIAM KOMENTARZOWĄ NIEOBECNOŚĆ ; D
OdpowiedzUsuńA WIĘC, NOTKA JAK ZAWSZE MI SIĘ PODOBA ! ♥
BAA, JEST ŚWIETNA *-*
TZN. WIESZ, WSZYSTKIE SĄ NAJLEPSZE, ALE ... OŁKEJ, NIE BĘDĘ PISAŁA, ŻE TA JEST JESZCZE LEPSZA, BO TO BY BYŁA NIE PRAWDA, PONIEWAŻ WSZYSTKIE SĄ TAK SAMO ZAJEBISTE ^^
NO, A WRACAJĄC DO TEJ :
HAHAHAHA, ' CZY TWÓJ OJCIEC BYŁ ZŁODZIEJEM .... BO UKRADŁ WSZYSTKIE GWIAZDU I UMIEŚCIŁ JE W TWOICH OCZACH ' HAHAHAHA, RZĄDZI ! ; D
ALE MATTHEW I OLI ?
NIEEE, JA TAM JESTEM ZA OLI I LOU ♥
NO WIĘC KOŃCZĘ NA TYM, ŻE NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ KOLEJNEJ NOTKI I TEGO CO SIĘ BĘDZIE DZIAŁO ? *-*
LOVE YA, LIKEYOUBITCHES ♥
świetny rozdział misiu.zarąbiście czytało mi się o tym, jak Oli z Matthew wyruszyli. piękny opis sytuacji *.* / buziaki od joana na czasie teraz :D
OdpowiedzUsuńPlеase let me know if you're looking for a author for your weblog. You have some really great posts and I believe I would be a good asset. If you ever want to take some of the load off, I'd love to write some aгticles for your blog
OdpowiedzUsuńіn exсhangе for a link back tο mіne.
Please blast mе аn email іf interestеd.
Regаrԁs!
my blog ... więźba dachowa Chełmno