niedziela, 30 września 2012

Rozdział XV



Jego silne ramiona obejmowały mnie od tyłu. Widocznie starał się podkreślić swoją dominację nade mną. Nie czekając ni chwili wyrwałam się z jego objęć wkładając w to całą moją siłę. Mimo tego, iż byłam niska i ludzie często brali mnie za mięczaka to siła woli i determinacja potrafi czynić cuda. Odwróciłam się i stanęłam z nim twarzą w twarz. Skrzyżowałam ręce. Ta postawa miała uwydatnić moją pewność siebie. Patrzyłam w jego twarz wykrzywioną w uśmiechu. Twarz, która śniła mi się nocami sprawiając, że wieczorami z przerażeniem myślałam o spaniu. Nie było dnia, w którym nie wracałabym myślami do tamtego wydarzenia. Wspomnienia zalewały moją głowę sprawiając, że zaczęła pulsować od nadmiaru emocji i wrażeń. Tyle razy siedziałam i myślałam o tym spotkaniu. Co zrobię? Jak się zachowam? Czy wystarczy mi siły i odwagi, by mu to wygarnąć? Niall z Harrym doskonale wyczuwali mój nastrój. Widząc, że spoglądam tępym wzrokiem w ścianę, od razu wiedzieli, co jest grane. Przeważnie nie pozwalali mi na takie myślenie i praktycznie od razu odciągali moją skupiając ją na czymś innym. Jednak teraz stojąc przed Joe, nie czułam strachu. Wpatrywałam się z obrzydzeniem w jego twarz śledząc każdy jego ruch. Próbowałam wykryć ewentualne zagrożenie, jednak wątpiłam w to, że mógłby posunąć się do rękoczynów. Za bardzo kochał popularność, by w jednej sekundzie zepsuć, co jak za każdym razem podkreślał, „to, na co tak długo pracował”. Spojrzałam w jego oczy, które wyrażały wyższość i w pewnym sensie, szyderczo rzucały mi nieme wyzwanie licząc na to, że po raz kolejny nabiorę się na jego tanie sztuczki.
Dopiero po chwili zorientowałam się, że chłopak zacisnął swoją rękę wokół mojej sprawiając, że aż zbielała z bólu. Syknęłam, ale zadawanie bólu dawało mu dziką satysfakcję. Patrzyłam jak moje kłykcie stają się powoli sine. Zaczęłam trząść się na samą myśl, że miałabym się przeciwstawić temu tyranowi, mając w pamięci poprzednie wydarzenia. Wiele razy wyobrażałam sobie śmierć Joe. Z perspektywy dość krótkiego czasu uważam, że one nic by nie dała. Jedynie konfrontacja z nim może mi pomóc stanąć na nogi. W przypływie nagłej furii wyszarpnęłam swoją dłoń z jego uścisku.
- NIGDY. WIĘCEJ. MNIE. NIE. DOTYKAJ. – wysyczałam spoglądając w jego tęczówki, które teraz pałały wręcz przerażającym blaskiem.  Głowa mi pulsowała, przypominając o tym, że nie zażyłam rano tabletek. Wzięłam głęboki oddech, próbując uspokoić zszargane nerwy.
- Bo co mi zrobisz? – zapytał po chwili rżąc jak świnia. Zawtórowała mu większa część gapiów. Rozejrzałam się próbując dostrzec przynajmniej jedną parę oczu, która mogłaby mi pomóc.
- Zawsze mogę przejść się na policję i opowiedzieć im całą prawdę – odrzekłam od niechcenia przyglądając się ze znudzeniem moim paznokciom. Właściwie w środku cała chodziłam z wściekłości, jednak wiedziałam, że najlepsze, co mogę zrobić to zachować trzeźwy umysł, aby nie zniżyć się do jego poziomu.
Wydawało mi się, że przez jedną maleńką chwilę dostrzegłam w jego oczach panikę. Jednak znikła tak szybko jak się pojawiła.
- Nie zrobisz tego – wysyczał wkładając w tą wypowiedź cały swój jad.
- Och, chcesz się przekonać? – zapytałam rozbawiona jego zachowaniem ocierając wyimaginowane łzy. Spojrzałam przenikliwie w jego twarz, na której malowała się nutka strachu? Zachłysnęłam się powietrzem, próbując powstrzymać szok malujący się na mojej twarzy. Na jego czoło wstąpiły maleńkie kropelki potu świadczące o tym, że się denerwował.
- Nie zbliżaj się do mnie – odrzekłam spokojnie odchodząc – Nigdy więcej. Słyszałeś? NIGDY!
- Chcesz się jeszcze raz zabawić? Jeśli nie to twój chłoptaś może przez pomyłkę wpaść pod samochód, kto wie, co mu się wtedy stanie?
Zatrzymałam się i odwróciłam się w jego kierunku. To przeszło wszelkie granice! Trzęsłam się wewnętrznie modląc się, żeby mu czegoś nie zrobić.
- I co myślisz, że się ciebie boje? Jeszcze mało szkód wyrządziłeś? Może wolisz zakaz zbliżania się czy mam od razu wsadzić cię za kratki za próbę gwałtu? Dobrze wiesz, że to są groźby karalne, więc uważaj, co mówisz kochanie.
Pomruk wokół nas stał się jeszcze większy. Czy oni nie widzieli, jaki Joe był naprawdę? Czy trzeba posunąć się do takich rzeczy, żeby zobaczyli, kim jest ich „idol”?
- Skończ Waldorf, bo stanie ci się krzywda!
- Taką krzywdę to ty sobie w dupę wsadź! Myślisz, że się ciebie boje? – odwróciłam się do gapiów – Myślicie, że czepu raptem nosze ciemne okulary i mam wszędzie pełno siniaków? – na potwierdzenie swoich słów podwinęłam bluzkę do góry ukazując fiolet kontrastujący z moją jasną skórą. – Myślałeś, że będę siedzieć cicho? Mam dość patrzenia na ciebie! Tego, co robisz tym biednym dziewczynom! Nie pozwolę ci na to! Tknij jeszcze raz mnie albo tą biedną dziewczynę to pożałujesz!
Odwróciłam się i próbowałam odejść fukając gniewnie na wszystkich, którzy stanęli mi na drodze. Pedał Joe zastąpił mi drogę próbując uwodnić wszystkim swoją głupotę. Czy ten koleś nigdy nie odpuszcza? Co się z nim stało? Dlaczego raptem zamienił się w takiego potwora? W ogóle, co ja w nim widziałam kilka tygodni temu kiedy się w nim zakochałam? Nie widziałam jego wad, albo może nie chciałam ich zobaczyć, które stały się mało ważne patrząc przez pryzmat zakochania. W środku chodziłam cała na myśl, że ten padalec ma jeszcze czelność przede mną stać.
Nie zastanawiając się dłużej plunęłam mu w twarz wyrażając tym samym całe obrzydzenie, jakim go darzyłam. Odepchnęłam go od siebie i odeszłam pospiesznym krokiem, nie zważając na zdziwione spojrzenia rzucane mi przez ludzi.
Opuściłam salę i wyszłam, wcześniej zabierając ze sobą swoje rzeczy. Po drodze wpadłam na nauczycielkę, której z rąk wypadły wszystkie książki. Fuknęła na mnie groźnie, a ja od razu schyliłam się, by pozbierać jej rzeczy. Podałam kobiecie podręczniki uśmiechając się do niej przepraszająco. Przełknęłam głośno ślinę zastanawiając się jak powinnam zacząć rozmowę. Kobieta nie przepadała za mną, jednak źle mi też nie życzyła.
- Gdzie ty się tak śpieszysz Waldorf? – zapytała poprawiając swoje okulary na nosie. Uniosłam wzrok patrząc kobiecie prosto w jej brązowe oczy.
- No… bo… ja… tego – jęczałam. – Joe znęcał się nad dziewczyną z gru…
- Do sali Waldorf, dziewczyna jest dorosła, poradzi sobie.
- Ale..
- Bez ale.  Wiesz gdzie są drzwi, czy mam ci je wskazać?
- Nie, ta dziewczyna potrzebuje pomocy. Joe powiedział wszystkim, że została zgwałcona, więc wątpię, że da sobie z tym radę sama.
Kobieta przymrużyła oczy spoglądając na mnie, jakby starała się znaleźć w moich oczach, chociaż krztę fałszu. Westchnęła cicho.
- Dobrze idź.
Uśmiechnęłam się do niej, dziękując jej. Odeszłam kawałek rozglądając się po całej długości korytarza.
- Waldorf – doszło do moich uszu. Odwróciłam się na dźwięk mojego nazwiska. – Jesteś naprawdę dobrą osobą. Jesteś jedną z lepszych osób na roku, co nie zmienia faktu, że powinnaś zacząć zastanowić się na pracą magisterską. Tematy, spis treści i wstęp do pracy zbieram na początku grudnia. Jeśli będziesz miała jakiekolwiek pytania zgłoś się do mnie.
- To.. Naprawdę miły komplement, szczególnie z ust pani profesor. Dziękuję.
Kobieta uśmiechnęła się miło, a w środku poczułam cichą nić sympatii do niej. Odkąd przyszłam na tą uczelnię myślałam, że ta kobieta mnie nienawidzi i żyłam z taką świadomością. Byłam do tego przyzwyczajona i każde jej docinki puszczałam mimo ucha.
- Oliwia?
- Tak pani profesor?
- To, że jestem dla ciebie ostra wcale nie oznacza, że nie darzę cię sympatią. Przypominasz mi – kobieta poprawiła swoje okulary rzucając mi przenikliwe spojrzenie – mnie, kilkanaście lat temu. Moimi docinkami próbuje cię zmobilizować do dalszej pracy, bo wymagam od ciebie więcej niż od innych.
- Dziękuję – odparłam uśmiechając się do niej ciepło.
- Idź Waldorf poszukaj jej. Nie musicie już wracać dzisiaj. Zaopiekuj się nią.
- Jasne.
Kobieta odeszła z uśmiechem, co naprawdę rzadko się u niej zdarzało.
Rozejrzałam się po korytarzu. Przez rząd okien wpadały promienie słoneczne rozświetlając pomieszczenie swoim blaskiem i dodając mu trochę ciepła. Nasłuchiwałam starając się usłyszeć dźwięki, które pomogłyby mi zlokalizować dziewczynę. Odpowiedziała mi głucha cisza, która z minuty na minutę robiła się coraz bardziej męcząca. Na korytarzu nie było nikogo, dlatego, że każdy student spał lub notował na zajęciach, w zależności od tego jak bardzo zabalowali poprzedniej nocy. Po kolei sprawdzałam każdą pustą sale spodziewając się znaleźć tam drobne ciało dziewczyny. Nie było jej na parterze. Schodami wspięłam się na drugie piętro, jednak to również nie przyniosło większych rezultatów. Co się z nią mogło stać? Gorączkowo rozważałam każdy scenariusz. Nie znałam jej, ale prawda była taka, że naprawdę przejmowałam się drugim człowiekiem i starałam się zawsze mu pomóc nie zważając na kolor skóry czy pochodzenie.
Panika narastała z każdą sekundą. Mój mózg pracował na zwiększonych obrotach. Gdzie ona się mogła podziać? Przecież nie uciekłaby z budynku. Chyba, aż taka głupia to ona nie jest. Myślałam o miejscach, jakich jeszcze nie sprawdziłam.  Aż nagle mnie olśniło. Przeklinałam się w myślach, że szybciej na to nie wpadłam.
Jedynym i ostatnim miejscem, w którym mogła być dziewczyna był taras widokowy na uczelni. Mało osób o nim wiedziało. Ja byłam jedną z niewielu. Na taras prowadziły kręte schody. Jednak wcześniej trzeba było znaleźć sekretne drzwi. Brzmi bajecznie i tajemniczo prawda? Ale wystarczy mieć wtyki u stróża i raptem człowiek zna wszystkie zakątki uczelni. Gdy się tam wchodziło miało się wrażenie, że przenosi się do innego świata. Piękniejszego świata pozbawionego trosk.
Było to pomieszczenie z dachem, ale bez okien, tak, że gdy przekraczałaś jego próg od razu uderzało cię świeże powietrze. Znajdowało się tam pełno roślin, które zalewały wręcz zielenią. Działa ona kojąco i uspokajała cię. To była kolejna moja oaza spokoju.
Widok stąd był nieziemski. Zapierał dech w piersiach. Przed oczami stawał ci zawsze pełny krajobraz Londynu. Widać było stąd każdy najdrobniejszy szczegół miasta. Bywałam tu przede wszystkim rano. Wtedy Londyn budził się powoli do życia, co nadawało to miastu niemal bajeczny charakter.
Weszłam po schodach oddychając ciężko. Dawno nie wspinałam się tak wysoko, jednak przyjście tutaj zawsze było warte zmęczenia. Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy był błękit nieba oraz promienie słoneczne, które przedzierały się gdzieniegdzie przez zieleń roślin. Niebo wręcz hipnotyzowało swoim intensywnym kolorem do złudzenia podobnym do oczu Louisa. Na jego wspomnienie na policzki wstąpił mi szkarłat świadczący o moim zawstydzeniu. Topiłam się w tym kolorze wyobrażając sobie, że to oczy Tommyego. Pierwszy raz od dłuższego czasu zapragnęłam poczuć smak jego pełnych ust. Zaznać palącego dotyku jego dłoni na swoim ciele. Westchnęłam cicho wracając do rzeczywistości. To nie miało żadnego znaczenia, że moje serce nieprzerwalnie przyspieszało na sam dźwięk jego imienia. On nie miał prawa tak o mnie mówić. A ja nie miałam zamiaru odpuszczać, tylko dlatego, że tylko na mnie spojrzał.
Dopiero po chwili do moich uszu doszło ciche chlipanie. Rozejrzałam się po tarasie. W kącie zauważyłam skuloną postać, która drżała z każdym oddechem. Miała ręce owinięte wokół kolan, a twarz przyciskała do kolan. Z boku wystawały jej złote jak u anioła fale. Podeszłam do niej, lekko trącając ją w ramię.
- Hej kochanie – rzuciłam w jej kierunku, próbując zwrócić jej uwagę na siebie.
- Zostaw mnie w spokoju – krzyknęła napinając wszystkie mięśnie.
- Nie płacz, wszystko będzie dobrze – próbowałam ją pocieszyć i lekko ją objęłam. Zrzuciła moją rękę ze swojego ramienia.
- Nie potrzebuję litości – wysyczała przez zaciśnięte zęby.
- Nie mam zamiaru ci jej dać. Po prostu chce ci pomóc. Jestem Oliwia – powiedziałam łagodnie. Olga podniosła zapłakane oczy i utkwiła świdrujący wzrok we mnie.
- Olg… Znaczy jestem Alex. Właściwie Olga, ale mów mi Alex.
Blondynką wstrząsnął potężny spazm, a jej oczy znowu zapełniły się łzami. Zamknęłam ją w mocnym uścisku głaszcząc ją lekko po plecach.
- Będzie dobrze… Kochanie nie płacz, bo ja też będę.
- Ale, ale….
- Wiem, co zrobił. Wiem również, że musi być ci ciężko. Przeżyłam coś takiego, więc wiem co czujesz.
Na samo wspomnienie zaszkliły mi się oczy, a w gardle uwięzła mi wielka gula.
- Ja, ufałam mu, myślałam, że nikomu nie powie. Kochałam go –łkała w mój rękaw.
- To śmieszne, że kobiety zakochują się w zwykłych dupkach. Też go kochałam.
- Ty, co? – zdziwiła się ocierając łzy zasłaniające jej widok świat.
- Kochałam go na zabój. Coś w nim mnie przyciągało. Było pięknie, dopóki nie poznałam Louisa. Zakochałam się w nim. Joe, Joe nie wiedział o nim, jednak między nami zaczęło się psuć. Któregoś dnia przyszedł i mnie uderzył. Przeprosił, a ja głupia dałam mu jeszcze jedną szansę.
- Czy, czy on?
- Tak – odrzekłam spuszczając zawstydzone oczy. Nikomu jeszcze o tym otwarcie nie mówiłam, jeśli nie liczyć mojego publicznego wystąpienia.  – Próbował, jednak przyszedł Louis i więcej nie pamiętam.
- To straszne, jeżeli robiła to osoba, która znaczyła coś więcej dla ciebie.
- Tak, ale nie ma, co do tego wracać. Faceci na początku lub na końcu okazują się chujami.
- True story – odrzekła uśmiechając się słabo. Jej twarz rozjaśniła się, a moje serce się radowało.
- Lepiej?
- Trochę.
- Wstawaj – powiedziałam wyplątując się z jej uścisku i podając jej rękę.
Blondynka przez chwilę zastanawiała się, by po chwili z wahaniem przyjąć moją dłoń. Odprowadziłam dziewczynę, a ta z wyrazu wdzięczności zaprosiła mnie do środka. Mieszkała w skromnym mieszkaniu na obrzeżach Londynu. Z radością krzątała się po kuchni uprzednio upewniając się, czy niczego mi nie brakuje. Po chwili czajnik zagotował się oznajmiając tym samym, że herbata jest gotowa. Ola wzięła dwa kubki parującego płynu. Gestem zaprosiła mnie do stołu. Usiadłam, a ona postawiła kubek przede mną.
- Skąd jesteś? – zagadnęłam obawiając się niezręcznej ciszy.
- Holmes Champel. A ty?
- Pochodzę z Polski. Już lepiej?
- Trochę.
- Co to jest: czerwone i źle robi na zęby? – zapytałam szczerząc się do niej.
- Hm, nie wiem. Ale uwielbiam te kawały.
- CEGŁA!
Nie były to jakieś super śmieszne kawały, jednak dziewczynę to ruszyło. Śmiała się jak opętana, a ja jej zawtórowałam. Śmiałyśmy się tak długo, aż każda z nas nie mogła oddychać i łapała się za brzuch prosząc tą drugą, żeby przestała. Po kolejnych 15 minutach udało mi się, jako tako uspokoić.
- Co powiesz na trochę muzyki wieczorem? – zapytałam licząc na to, że dziewczyna się zgodzi.
- No nie wiem…
- Nie daj się prosić.
- Nie mam zbytnio…
- Tym się nie przejmuj – odpowiedziałam jej. – Idziemy na koncert, postanowione. Leć przygotuj się, a ja w tym czasie załatwię nam bilety.
Alex poszła się ubierać, a ja w tym czasie wyciągnęłam telefon. W słuchawce usłyszałam ciepły głos Irlandczyka.
- Hey.
- O mój Boże Niall jestem twoją największą fanką! – wykrzyczałam mu do słuchawki.
- Cześć Oli – odrzekł wesoło.
- Łeee – wyjęczałam. – Zepsułeś mi żart.
- Słuchaj, jestem trochę zajęty. Mamy próbę dźwiękową, więc jeśli to coś ważnego to mów.
- Potrzebuję dwóch biletów na dzisiejszy koncert.
- Za trzy kolacje.
- Jedną.
- Dwie, albo pożegnasz się z biletami.
Jęknęłam.
- Horan.
- Horan the world Waldorf.
- Zgasiłabym cię, ale się nie palisz plebsie. *
- Hahahahahaha, kocham cię Oliwia. Do zobaczenia na wielkim PERFORMANCE wieczorem. Bilety zostawię w domu.
- Tak, trzymaj się. Papatki Horalku.
Zaśmiałam się pod nosem. Te rozmowy zawsze poprawiały mi humor. Irlandczyk miał w sobie nutkę optymizmu, którą zarażał każdego wokoło. Patrzyłam na tapetę telefonu, która przedstawiała mnie z Claudią. Uśmiechnęłam się smutno do zdjęcia. Byłyśmy takie roześmiane. Od tamtej kłótni mało ze sobą rozmawiamy, właściwie wcale. Nawet, jeśli pracuję w restauracji, to mija mnie z obojętnym wyrazem twarzy. Postanowiłam sobie, że ją przeproszę, jednak, gdy wydaje mi się, że posiadam wystarczającą odwagę by do niej podejść, ta zaraz ulatnia się a ja zostaje z pustką.
Z rozmyślań wyrwało mnie ciche odchrząknięcie dochodzące spod drzwi. Odwróciłam się, a oczom ukazała się onieśmielona dziewczyna. Jej długie blond włosy, lekko podkręcone spływały falami wzdłuż jej pleców. Miała na sobie czarne rurki i tunikę w paski. Jej oczy podkreślał lekki makijaż, który dodawał jej twarzy blasku. Wyglądała nieziemsko i powaliłaby niejednego chłopaka na kolana.
- I jak? – zapytała nieśmiało. – Może być?
- Wyglądasz olśniewająco! Najlepsza dupa w mieście – zaśmiałam się, a jej udzielił się mój wesoły nastrój.
Wyszłyśmy z jej mieszkania. Spacerem poszłyśmy do domu chłopców, z racji tego, że zostało nam pełno wolnego czasu. W domu przebrałam się w czerwone rurki, biało-niebieską bluzkę w paski i czerwone vansy. Zrobiłam dla nas obiad na szybko. Po chwili jadłyśmy ciepły posiłek, gdy do domu ktoś wszedł. Wychyliłam się na krześle, żeby sprawdzić, kim jest tajemniczy przybysz. Odchyliłam się tak bardzo, że po chwili można było usłyszeć trzask łamanego krzesła i huk mojego ciała spadającego na ziemię. Ciszę i moje jęki przerwał urywany śmiech Alex połączony  wraz ze śmiechem Nialla.
- Wszystko w porządku? – zapytał pochodząc do mnie i wyciągając rękę ku mnie.
Fuknęłam na niego i podniosłam się z podłogi rozmasowując obolały tyłek.
- Tak, a co nie wygląda?
- My się chyba jeszcze nie znamy – powiedział Irlandczyk zwracając się do dziewczyny,
- To jest Alex – zwróciłam się do chłopaka. – Alex poznaj Nialla.
Podali sobie ręce na powitanie, po czym blondyn zwrócił się do mnie.
- Mam coś dla ciebie.
- Daj już te bilety Horan.
- Podbijam stawkę, trzy kolacje i śniadanie.
Jęknęłam.
- Zgoda, tylko daj mi te bilety.
- Trzymaj Waldorf – przytulił mnie i pomachał zmierzając do drzwi. –Po koncercie widzimy się za kulisami jasne?
- Tak, możesz sobie o tym pomarzyć – odrzekłam, gdy chłopak opuścił mieszkanie.
----------------------------------------------------------------------------------------
Kędzierzawy chłopak przyglądał się swojemu brązowowłosemu przyjacielowi. Martwił się o niego. Odkąd pokłócił się z dziewczyną nie był sobą. Louis od tamtego czasu wymizerniał. Może nie widać tego po jego wyglądzie, jednak Styles doskonale wiedział, co jest grane. Tomilnson był zakochany w Oliwii, mimo iż starał się to cały czas ukrywać. Martwił się o nią, szczególnie po tym co ostatnio się z nią działo. Harry doskonale wiedział, że Tommy żałuje wcześniej wypowiedzianych słów, mimo iż były one mówione w złości i nie wyszły poza pokój. Westchnął cicho próbując znaleźć jakieś rozsądne wyjście z sytuacji. Może postara się dowiedzieć, czemu Oliwia nie rozmawia z Louisem? Ot tak obraziła się na niego i nie odezwała się słowem. Nocami, gdy wszyscy spali niebieskooki zakradał się do jej pokoju i upewniał się, że wszystko z nią w porządku. Curly poczuł mocne uderzenie w prawy bok. Odwrócił głową spoglądając prosto w roześmianą twarz Louisa.
- Co się stało Hazziątko?
- Myślałem.
- Serio TY MYŚLISZ? Pewnie o Caroline co?
- CO?! Nie! Tomlinson, chcesz żeby zrobiło mi się niedobrze przed koncertem?
Liam śmiał się w niebogłosy ukazując szereg białych zębów. Zawtórował mu Malik, który łapał się za bolący brzuch. Wszystko by się zgadzało, gdyby nie…
- Cholera, gdzie się podział Horan? – zapytał Loczek licząc na sensowną odpowiedź od znajomych.
- Pewnie się gdzieś obżera – odparł mu Tomlinson.
Na tym rozmowa się skończyła, gdyż każdy z nich powrócił do poprzednich czynności. Po chwili do pomieszczenia wpadł zdyszany Irlandczyk.
- Gdzie byłeś? – rzucił Harry obrzucając Nialla ciekawskim wzrokiem.
- Mam dla was dwie wiadomości – wysapał chłopak starając się wyrównać oddech. – Dobrą i złą, od której zacząć?
Zachowywał się jak dziecko w przedszkolu. Czy nie mógł po prostu powiedzieć, o co chodzi, tylko musiał się bawić w jakieś durne gierki? Prawda była taka, że Curly uwielbiał takie gierki. Dzisiaj cały dzień chodził zasępiony z jakiegoś powodu, który go trapił, jednak również dla chłopaka był on nieznany.
- Dawaj tą dobrą – ucieszył się Lou.
- Oliwia będzie na koncercie! – wywołało to ogólne poruszenie, bo chłopcy zawsze cieszyli się, gdy na koncercie był ich znajomy.
- A ta zła? – jęknął kędzierzawy chłopak nie za bardzo wiedząc, czego może spodziewać się po blondynie.
- Będzie też Matthew – zasępił się Niall, a z nim reszta chłopaków.
Hazza jęknął wewnętrznie wyrażając swoje niezadowolenie.
- Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee *5 minut później* eeeeeeee! – wydarł się Lou rzucając wszystkim rozeźlone spojrzenie.
Nikt nie wiedział, dlaczego ten chłopak działał w taki sposób nie tylko na Louisa, ale również na Harrego, Zayna, Nialla i Liama. Może to jego sposób bycia albo jego tępy mózg sprawiały, że irytował każdego w promieniu kilometra. Dobry nastrój Stylesa, spowodowany tym, że Oliwia miała przyjść zobaczyć koncert ulotnił się tak szybko jak się pojawił. Znowu będzie musiał udawać zainteresowanie przechwalaniem się  tego nadętego balona, który widocznie nie zauważał niczego innego, poza czubkiem własnego nosa.
- Zostało nam 10 minut – poinformował ich Paul, który właśnie pojawił się w drzwiach.
Każdy z chłopców w ślimaczym tempie ruszył w kierunku sceny. Żadnemu z nich nie spieszyło się na ten koncert, szczególnie, gdy wiedzieli, co czeka ich po. Czyt. Przynajmniej 3-godzinna rozmowa z Matthew. Harry zazgrzytał zębami. Wziął głęboki oddech i wbiegł na scenę wraz z chłopakami.
Przywitał ich pisk tysięcy fanek, który, gdyby nie słuchawki w ich uszach, na pewno rozsadziłby im bębenki. Tradycyjnie zaczęli od „Na na na”. Harry od początku koncertu starał się wypatrzeć Oliwię, by mniej więcej wiedzieć, skąd obserwuje go jego przyjaciółka, aby nie odwalić czegoś głupiego. Koncert przebiegał standardowo, nie obyło się również bez zmiany słów.
Śpiewając swoją kwestię w Torn Styles doznał dziwnego uczucia, które kazało mu odwrócić się w lewą stronę. Wtedy dostrzegł Oliwię machającą do niego. Rzuciły mu się również w oczy blond włosy należącej do dziewczyny, która stała kurczowo za Oliwią. Blondynka nieśmiało spoglądała w kierunku sceny. Harry śledził każdy jej ruch. Dziewczyna poniosła speszone oczy i utkwiła w nim świdrujące spojrzenie. Ich wzrok skrzyżował się. Hazzę przeszedł dziwny prąd. Poczuł się tak jakby zapomniał języka w gębie, może, dlatego że stał z otwartą buzią nie mogąc wydusić z siebie słowa. Dopiero dość mocne uderzenie Louisa w plecy przywołało go do rzeczywistości. Czy to możliwe? Pokręcił głową. Ale jej twarz… Co ona by tu robiła? Te pytania nurtowały głowę Curly nie pozwalając skupić mu się na koncercie.
-----
Co chwila spoglądałam na Alex sprawdzając jej reakcję. Sądząc po tym, że lekko ruszała się w rytm muzyki i co jakiś czas podśpiewywała wybrany fragment piosenki, bawiła się dobrze. Uśmiechnęłam się pochwalając swój geniusz.
Głos Lou śpiewającego Valerie poraził mnie przyprawiając mnie o miękkie kolana. Nie wiedziałam, co ten chłopak ma w sobie, ale cholera jak on na mnie działał. Wstydziłam się przyznać to przed samą sobą, ale chciałabym być tą jedyną, dla której Louis śpiewałby piosenki. Westchnęłam cicho wracając do rzeczywistości. Nawet nie zwróciłam uwagi, kiedy zdążyli skończyć „Torn”. Niall zadbał o to, żebym znała każdy ich utwór, bo jak twierdził „Horan school” i „nie możesz przynieść mi wstydu”. Usłyszałam pierwsze takty „Moments”, które zostały przerwane przez odchrząknięcie Harrego.
- Ta piosenka jest dla kogoś wyjątkowego. Dla kogoś, kogo znałem wcześniej i za kim naprawdę tęsknie. Jeśli tu jesteś, będziesz wiedzieć, że mówię właśnie o tobie.
- Shut the door, turn the light on…
Liam zaczął swoją kwestię, ale jedyną rzeczą, na której mogłam się skupić w tym momencie był Harry. Obserwowałam każdy jego ruch, starając się dowiedzieć, co on chce zrobić. Właśnie szeptał coś na ucho Lou, który pokiwał głową, widocznie zgadzając się ze Stylesem. Byłam tak zajęta Hazzą, że nie zwracałam najmniejszej uwagi na Alex. Harry zniknął ze sceny i sądząc po piskach fanek pojawił się między nimi. Z czasem, gdy nadchodziła jego kwestia zbliżał się coraz bardziej w moją stronę. Spojrzałam w jego twarz, a jego kocie oczy utkwione były w postaci za mną. Chłopak próbował przepchać się w naszym kierunku. Na chwilę spuścił wzrok, a gdy znalazł się przy mnie mogłam wyraźnie dostrzec w jego oczach rozczarowanie.  Rozejrzałam się, ale nie dostrzegłam nigdzie Alex, tak jakby rozpłynęła się raptem w powietrzu. Usłyszałam gdzieś w oddali trzask drzwi, który mógł świadczyć o tym, ze dziewczyna właśnie opuściła budynek. Spojrzałam ponownie w twarz Harrego, która wyrażała strach. Biedny nie wiedział, co powinien teraz zrobić. Starałam się przekazać mu w myślach, żeby śpiewał dla mnie.
„If we could only have this life for one more day,
If we could only turn back time”.
Zaśpiewał to dla mnie, jednak ja w tamtej chwili utkwiłam swoje siwe oczy w Louisie, który wyraźnie zaciskał szczękę ze złości. Poczekałam do momentu, aż Harry wróci na scenę. Wyszłam z sali próbując po raz kolejny dzisiejszego dnia znaleźć Alex. Tym razem jednak przepadła jak kamień w wodę.  Zniechęcona wróciłam na salę. Nie sądziłam, że zebrało mi to, aż tyle czasu. Wchodząc na salę usłyszałam ostatnie takty „I Want”.  Westchnęłam.  Wróciłam na miejsce czekając aż rzesze fanów wyjdzie. Znudzona przyglądałam się swoim butom, albo bawiłam się włosami. Byłam zmęczona dzisiejszym dniem i miałam ochotę wrócić już do domu. Głowa zaczęła pulsować mi tępym bólem, a ja delikatnie masowałam skronie. Wstałam zabierając torebkę i przeszłam za kulisy. Zauważyłam kilkadziesiąt dziewczyn, które czekały na swoje wymarzone spotkanie z One Direction. Usiadłam na pierwszym lepszym krześle i zamknęłam oczy. Analizowałam dzisiejszy dzień i po trochu całe swoje życie. Nurtowały mnie pytania o to, co powinnam teraz zrobić jednak do głowy nie przychodziła mi żadna odpowiedź.
- Oliwia – usłyszałam czyjś głos za sobą. – Wszędzie cię szukałem. Pozwól, że ci kogoś przedstawię…
------
* Och tak. Tekst by Joan. Musiałam go dodać.
------------------------------------------------------------------------------------------
Yeah! Jest upragniona notka! Cieszę się, że wreszcie ją napisałam. Jest 05:02, ledwo patrzę na oczy, ale ważne, że dodałam XV rozdział. Przepraszam za tak długą nieobecność. Wiele razy zabierałam się za pisanie, ale w rezultacie nic z tego nie wychodziło. Teraz ogłaszam powrót dead_golldfish do was. Cieszycie się? Wiem, że tak :D
Notka dedykowana wszystkim tym, którzy to czytają i mają do mnie cierpliwość. Myślę, że zadedykuje ją Natalii, Reniferkowi, Writer, Kate, Oli, Darii, Gabi, Kasi, Niki, Ani i wszystkim wam, dzięki którym pisanie staje się jeszcze przyjemniejsze. Nie może zabraknąć JOAN, mimo iż przeczyta to dopiero za ruski rok.
Jak wam się podoba nowy szablon? Wiem, jest piękny! A wszystko to dzięki kochanej Writer, która zmarnowała swój czas, żeby zrobić mi kolejny szablon. Zapraszam na jej bloga http://possess-my-heart.blogspot.com/ !
Przyznaje, że pogubiłam się już w tym kogo mam informować, a kogo nie, więc proszę tych, którzy chcą być informowani o podanie gg, twittera albo bloga pod którym mam was poinformować. Mam nadzieję, że się podoba. ENJOY <3
Ps. Lou zabija mnie na tym zdjęciu.

CZYTAM=KOMENTUJE

22 komentarze:

  1. nienawidze cie. przerwalas w takim momencie.... :(( rozdzial jak najbardziej mi sie podobal <3 kate

    OdpowiedzUsuń
  2. asdfghjkl, rozdział normalnie cud, miód i wgl wszystko ! <3 a to jeszcze dedykacja for me tyż jest, to już wgl się wzruszyłam :') mówiłam już Ci jak bardzo Cię kocham? Nie? Ti teraz powiem.. KOCHAM CIĘ BARDZIEJ NIŻ... NIŻ LOUIS HARRY'EGO, O! Chociaż nie wiem czy się tak da :o Boże, co ja piszę wgl. Sorka, jest prawie 12:00 po południu, a wiesz że dla mnie to jak noc <(ˍ ˍ*)>. I mimo tego że padam na twarz, to i tak przeczytałam wszystko, a to był nie lada wyzwanie :o teraz musze ogarnac cosia, bo jak wczoraj Ci pisalam, juz nie ogarniam kto z kim tam jest (only me). Czym sie cieplutko, i miłego 'potopu' ! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. " Zgasiłabym cię, ale się nie palisz plebsie " To stanowczo mój ulubiony tekst ! do teraz się śmieje, mam nadzieję że nikt się nie obrazi, jeśli nawet zaczęłabym go używać hahahhhaha genialne :) Nie podoba mi się również, że przerwałaś w takim momencie, ale godzina 5 nad ranem jest faktycznie wspaniałą godziną. Dlatego też Ci wybaczam :D Rozdział jest na prawdę przyjemny Harry i Ola? Um dość intrygujące nie powiem. A ja teraz czekam co napiszesz dalej ! :) xx

    OdpowiedzUsuń
  4. O mój bosz ! Cwana napisała dla mnie dedykacje ! Chyba umrę ! Tekst "Zgasiłabym cię, ale się nie palisz plebsie" cały czas mnie rozwala. XD Od wczoraj się z niego świeje, Oli. ;P Kocham tego twojego bloga, ale szantaż, żebym nie usuwała swojego bo usuniesz ten był poniżej pasa. Mój jest do dupy a twój to cud, miód, malina. <3 Ale dobra, nie będę cię już zamęczać. Ciekawego filmu.:D Hahha.XD Tak, umiem poprawić nastrój. ^^ Kocham Cię. :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest świetnie... Rozwala mnie tekst "Zgasiłabym cię, ale się nie palisz plebsie" ale widzę że nie tylko mnie.
    Pięknie piszesz. Mam nadzieje że w krótkim czasie dodasz coś nowego bo juz czekam :)
    Zapraszam do ciebie (co prawda nie wprowadziłam jeszcze do tego 1D ale później będzie się działo) :))
    http://sherlitta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahahahahah, 'Zgasiłabym Cię, ale się nie palisz plebsie' xD. skąd ja to znam ^^. rozdział wyjebany w kosmos..... Tommo zazdrosny rozpierdala system :D. dawaaaj szybko next xx

    @Natt__x33 (Miśkaaa.)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowne opowiadanie, jestem pod wrażeniem. Masz talent dziewczyno!
    To mój nowy blog , byłabym wdzięczna jak byś skomentowała albo poczytała bo chciałabym pisać tak jak ty.
    Zapraszam
    http://onedirectionzawszespoko.blogspot.com/2012/09/rozdzia-8.html

    OdpowiedzUsuń
  8. W końcuuuuuuuu jest! Amen! Tyle czekalam,i w kooooońcu! I znowu jest zajebiście jak dawniej heheehheehehhe *________*

    OdpowiedzUsuń
  9. Ożesz w mordę *-*
    Świetny, ale to jak zawsze ♥
    Strasznie długo dodawałaś ten rozdział, ale nareszcie jest *-*
    W sumie nawet warto było czekać, bo nie dość, że jest super świetny (jak już mówiłam ) to jeszcze długi xd
    Geniuszu tu mój ♥
    Następny dodawaj szybciej ; D
    Milena.

    OdpowiedzUsuń
  10. A no właśnie i nowy szablon też jest świetny ; D
    I ten Lou, omnomnomn *-*

    OdpowiedzUsuń
  11. Trochę trzeba było czekać, ale warto. BOSKI

    @kurpiak

    OdpowiedzUsuń
  12. Ah moja wspaniała Olu! :) Na początku http://media.tumblr.com/tumblr_m4k1v7RDY71rpl1yj.gif za to, ze jestem na liscie osób, które otrzymały dedykację na ten rozdział. Ola jest cudowna i przewspaniała. A tak przy okazji, co do tego mojego zawodu, możesz zostać kamerzystą ;D
    "- Co to jest: czerwone i źle robi na zęby? – zapytałam szczerząc się do niej.
    - Hm, nie wiem. Ale uwielbiam te kawały.
    - CEGŁA!" nie wiedzieć czemu, moim pierwszym skojarzeniem był jeden z teledysków Afromentalu, w którym występował Karol Żartburger i zapodał ten oto zacny kawał.
    "- Horan the world Waldorf.
    - Zgasiłabym cię, ale się nie palisz plebsie. " the best dialog ever xD I dlatego nie chciałam, żeby Olivia była z Louis'em, a nie Niall'em - bo oni są zbyt wielkimi przyjaciółmi, żeby móc ze sobą być.
    Ale że Alex i Hazz? O_o Kurwa, on nie może mnie zdradzać. Po prostu się nie zgadzam. Koniec i kropka. NOŁ NOŁ NOŁ. Ale tak na serio, to ciekawa jestem czy coś z tego wyjdzie.
    Czekam na następny, @LikeLaughNiall xx

    OdpowiedzUsuń
  13. Zajebisty rozdział.
    Niall jest zarąbisty.
    Horan the world, bitches.

    OdpowiedzUsuń
  14. Haha jaki świetny rozdział *.* "zgasiłabym Cię ale się nie palisz plebsie" gdzie ja to słyszałam Ty cwaniaku Ty! Hahaha jednak nic nie przebije tego: "Horan the world Waldorf" oh mój Niall jest taki fajny. Albo ten jej suchar z cegłą - dziewczyno sikałam. Hahahaha. Rozdział jest boski jak każdy, więc jeśli na następy będę musiała czekać dłuugo, to źle z Tobą będzie! Trzym się kotku <3 [possess-my-heart]

    OdpowiedzUsuń
  15. Olciaaaaaaaaaa, jaki to jest zajebisty blog, matko boska :O brak słów omnomnomno

    OdpowiedzUsuń
  16. super, fajne, zajebiste. zarywam nockę zeby przeczytać ale warto <33333. czekam na nastepny. komentarz krótki bo starsi sie drą że na kompie jeszcze siedzę. ciekawe gdzisie podziała alex i kto mówił do Oliwi na końcu <33 :DD

    OdpowiedzUsuń
  17. Zajbeisty blog;* Trafiłam tutaj dopiero wczoraj ale nadrobiłam już wszystkie notki i czekam na kolejne ;) Możesz informować mnie o nn ? GG 31262511 i tt @ThatGirlEwa

    OdpowiedzUsuń
  18. shrew powiodo:
    ogarnęłam ! bądź ze mnie dumna :D
    rozdziały omnomnomn <3 Oliwia jest gorszym pechowcem niż ja. uwielbiam Niall'a <3
    aha, usunęłam tt. koniec spoufalania się z plebsem. heheszki :D informuj mnie na gg, dead_golldfish :D

    shrew, żeby nie było bez podpisu, a nie chce mi się logować :D ;3

    OdpowiedzUsuń
  19. mrrrr dawaj kolejny ! super i dłuuuugi rozdział :D nie wiem czemu ale czasami już myślałam że połączysz Oliwię z Niall'em :D ale chciałabym żeby w końcu między Oli i Lou było ok :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Świetny rozdział, czekam na nn :D czekam na kolejne, zaczęłam czytac od nowa i mi się strasznie podoba!
    a u mnie nowy rozdział : http://bring-me-the-horizon-with-1d.blogspot.com
    po długiej przerwie, staram się nadrabiać zaległości!

    OdpowiedzUsuń
  21. PIERW bardzo się wciągnełam (oczywiscie znowu w drodze autobusem do domu). pierw opis tego, jak Oli z Joe 'rozmawia' mocne słowa tam padają. zresztą dobrze tak chujowi! Alex i Harry. zapadłam w tym,co on zrobił na koncercie. czytam ,wciagam się (ludzie mogli dziwnie na mnie patzrec,bo moja mimika twarzy skakała jak szalona, ale co mi tam :D) a tu taki chuj :D i motyw z Matthewem. stawiam, że to jego przedstawią Oli. i rozmowa z Horanem mnie rozśmieszyła ;p
    (WLASNIE WROCILAM SIE DO TEKSTU,BY ZOBACZYC CZY DOBRZE PRZELITEROWAŁAM IMIE CHŁOPAKA I ZOBACZYŁAM DEDYKA DLA MNIE <3 wszem i wobec minął ruski rok! )

    OdpowiedzUsuń