czwartek, 23 sierpnia 2012

Rozdział XII


(…)Przekroczyłam próg i zobaczyłam jak Louis wstaje na mój widok. W rękach trzymał słoneczniki – Moje ulubione kwiaty.
- Oliwia – wyszeptał.
Nie wiem, czy to kwiaty, czy jego oczy i zapach jego perfum sprawiły, że miałam ochotę rzucić wszystko i wpić się w jego usta. (…)

Louis spoglądał na mnie spod wachlarza swoich długich rzęs z wyraźną skruchą w oczach. Chcąc nie chcąc wpatrywałam się w jego hipnotyzujące spojrzenie, które z każdą chwilą przyciągało mnie bardziej.
- Co to jest? – zapytałam cicho, wskazując na kwiaty w jego ręce. Nie chciałam przerywać tej chwili, która mogłaby się ciągnąć w nieskończoność.
Chłopak jakby oprzytomniał pod wpływem moich słów i wyciągnął swoją dłoń, w której znajdował się bukiet kwiatów.
- Słoneczniki – powiedział równie cicho jak ja. – Dla ciebie – wyciągnął kwiaty ku mnie. Spuścił swój wzrok, rumieniąc się pod wpływem poczucia winy.
- Słoneczniki? – szepnęłam, spoglądając na jego rękę, by po chwili przenieść wzrok na jego oczy, które intensywnie wpatrywały się we mnie.
- Tak, są dla ciebie – odpowiedział podając mi kwiaty. Tommy zaśmiał się pod nosem, może pod wpływem mojego pytania, które naprawdę wydało się głupie.
Byłam wpatrzona w niego jak w obrazek. Śledziłam każdy jego ruch, każde mrugnięcie okiem, chcąc zachować ten idealny moment w pamięci. Przyjęłam kwiaty, a w tamtym momencie jego uśmiech poszerzył się.
Czar prysł, gdy Danielle przekroczyła próg mieszkania wołając „OLIWIA”.
Raptownie otrząsnęłam się i wyszłam z tego okropnego transu spowodowanego najprawdopodobniej jego hipnotyzującym spojrzeniem. Dałam się omotać Tomlinsonowi! Wystarczyło jego jedne spojrzenie, bym zapomniała o tym, co mi wyrządził? Emocje rosły. Gotowałam się w środku ze złości, która kipiała z każdą minutą ciszy. Słyszałam, że Louis coś do mnie mówi, jednak nie docierały do mnie jego słowa. Zgrzytałam zębami.
- Czy ty naprawdę jesteś takim idiotą Tomlinson? Czy myślałeś, że durne kwiatki wystarczą, żebym ci wybaczyła?
- Ale, ja naprawdę…
- Naprawdę, co? Nie wiedziałeś, co robisz? Jasne.
- Oli – powiedział błagalnie Louis.
- W DUPĘ SOBIE WSADŹ TE SWOJE PIEPRZONE KWIATY!* - krzyknęłam i rzuciłam w niego słonecznikami, które rozpadły się tworząc nieład artystyczny na głowie Louisa i na podłodze, po czym pomaszerowałam w górę schodów i schowałam się w pokoju Nialla.
Danielle odprowadziła mnie pytającym spojrzeniem.
Stanęłam przy oknie spoglądając na Londyn. Z rana miasto tryskało radością. Ale teraz nadciągały ciemne chmury zwiastując nieuchronny deszcz. Zupełnie jak w moim życiu, tyle, że ja nie miałam zamiaru płakać. Miałam tyle osób przy sobie. Wspaniałych, którzy zrobiliby dla mnie wszystko. Dlaczego musiałam wybrać akurat jego?
Z zamyślenia wyrwało mnie ciche pukanie do drzwi.
- Zostaw mnie w spokoju!!! – powiedziałam dostatecznie głośno, by jak przypuszczałam, Tomlinson mógł mnie usłyszeć.
Jednak natręt wcale nie miał zamiaru odpuścić.
- Słuchaj – powiedziałam otwierając drzwi. Postanowiłam raz na zawsze wyjaśnić mu, co myślę. Ale jakie było moje zdziwienie, gdy za drzwiami ujrzałam…
- Danielle? – zupełnie zapomniałam o niej.
- Przeszkadzam?
- Nie, wejdź.
- Trzymasz się Oliwia? – zapytała i usiadła na łóżku.
- A czemu miałabym się nie trzymać? Przecież się nie rozpadam.
- Widziałam waszą kłótnię.
- Ach to. – odpowiedziałam niemrawo.
- Na pewno wszystko gra?
Westchnęłam głośno i usiadłam obok niej. Spojrzałam jej w oczy, które promieniały troską. Otoczyła mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w jej miękki beżowy sweter. Emocje spływały przeze mnie i brały nade mną górę. Te wszystkie niewylane łzy, niewypowiedziane słowa gotowały się, by ujrzeć światło dzienne. Wstrząsnął mną potężny spazm, jednak łzy nie leciały.
- Kochanie… Powiedz, co się stało.
- Ja… - wypuściłam ze świstem powietrze. Wewnątrz mnie toczyła się walka. Wiedziałam, że muszę to komuś opowiedzieć, bo inaczej zwariuję. To, co się zdarzyło wypełniało całe moje myśli. Również głupie „co by było gdyby”. Gdybym tego nie usłyszała, może byłoby lepiej dla wszystkich?
- Powiedz, ulży ci.
- Zaczęło się od tamtego dnia, gdy zostawiłam list Louisowi. Że po prostu, zwyczajnie uciekam. Jak tchórz. Poszłam do domu spakować się, chciałam  wyprowadzić się do mojej kuzynki. Ale wtedy… - przerwałam przywołując to wspomnienie. Dostałam dreszczy, gdy przypomniałam sobie, co ze mną robił. – Może oszczędzę ci tych szczegółów?
Samotna łza spłynęła po moim policzku, zostawiając ślad pod moim lekko podpuchniętym okiem.
- Co się stało? Opowiadaj. Wszystko – domagała się Danielle. Widocznie liczyła na happy story. Tylko ta moja happy story nie była taka piękna i kolorowa jak się wydawała na początku.
- On. Zaatakował mnie od tyłu. Chciał… - próbowałam uspokoić drżący głos i łzy napływające mi do oczu – chciał mnie zgwałcić, ale ja nie zamierzałam mu się oddać. Próbowałam uciekać, co wszystko pogorszyło. Jakbym stała spokojnie, to może nie było by tego wszystkiego, wiesz? – opowiadałam dalej dławiąc się łzami. Danielle spoglądała na mnie z wyraźnym szokiem na twarzy.
- Nie mów tak Oli – powiedziała po chwili. – On wtedy… by…
- Tak, wiem – odpowiedziałam zmęczonym głosem. – Wściekł się, że nie chciałam mu się oddać i pobił mnie. Nie wiem czy widać siniaki, ale mam ich pełno. Wszędzie. Na ciele, na twarzy – opowiadałam wylewając z siebie łzy.
- Biedactwo moje – powiedziała Dan i pogłaskała mnie delikatnie na twarzy.
Odsunęłam się od niej.
- Nie potrzebuje litości – wytłumaczyłam pociągając nosem. Dziewczyna jakby nie zważając na to, co przed chwilą do niej powiedziałam przyciągnęła mnie do siebie.
- A jaką rolę odgrywa w tej historii Louis? – zapytała po chwili, lekceważąc wcześniejsze pytanie.
- Louis? W liście napisałam, żeby mnie nie szukał. Nie posłuchał. Przyszedł do mieszkania, kiedy J..Jo…Joe się nade mną znęcał…
- To chyba dobrze prawda?
- Tak, jestem mu wdzięczna. Rano… Pokłóciliśmy się. Poszło o zwykłe gówno. Nie chciał na mnie spojrzeć, a ja przewrażliwiona zrobiłam z tego awanturę. Wymyśliłam jakieś bajeczki, że się mnie wstydzi. On powiedział, że ma dość czegoś takiego. Bo nawet mu nie podziękowałam. Nie pytaj mniej, czemu tego nie zrobiłam, bo sama chciałabym to wiedzieć. To zabolało mnie, ale bardziej ja go skrzywdziłam. Wyszłam stamtąd. Niall, kochany Niall zrobił lody, które miałam mu zanieść na przeprosiny. Niechcący podsłuchałam jego rozmowę z Harrym. Nie wyobrażasz sobie, co o mnie mówili.
- Co?!
- Dan, musisz mi coś obiecać.
- Co?
- Nie powiesz o tym Liamowi prawda? Obiecaj mi. To musi zostać między nami.
- Ja nie mam przed nim tajemnic, ale skoro prosisz to faktycznie musi być coś na rzeczy. Obiecuje.
- On.. Rozmawiał z Harrym. „żałuje, że ją poznałem”, „zachowała się jak zimna suka”. – słowa wypowiedziane z jego ust.
- Oli… To niemożliwe! Jesteś pewna?!
Spojrzałam na nią miną typu „Czy ja wyglądam na idiotkę?”.
- Oliwia, naprawdę nie wiem, co powinnam ci powiedzieć. Na pewno nie spodziewałam się tego po Louisie. Chyba powinnam przestać z nim…
- NIE! – przerwałam jej. – Nie możesz, bo wtedy może zauważyć, że coś jest nie tak.
- Oliwia, ale nie możesz sobie…
- Jesteś pierwszą osobą, której to powiem. To boli bardziej, niż to, co zrobił Joe. Bo Louis coś dla mnie znaczył.
- To chyba najgorsze, co może się zdarzyć, jeśli rani cię osoba, na której ci zależy. Dlaczego tu jeszcze jesteś? Ja na twoim miejscu nie chciałabym na niego patrzeć.
- Po pierwsze i chyba najważniejsze nie mam dokąd pójść. Poza tym trudno jest mi zostawić tu Nialla i Liama bez obiadków.
Danielle zaśmiała się.
- Czy ty nie powinnaś być zazdrosna?
- Och tak, oczywiście, że jestem. Uważaj idę już po widelec, żeby cię zadźgać. Masz 10 sekund na ucieczkę! – Próbowałam wstać, ale brązowooka przytrzymała mnie za ramię. – Siedź spokojnie, ufam Liamowi, więc jeśli mu na mnie zależy, a wiem, że tak jest, to mi tego nigdy nie zrobi.
- To jest wręcz cudowne mieć taką pewność.
- Tak wiem – uśmiechnęła się. – Ale wracając do ciebie…
Jęknęłam z niezadowolenia.
- Czy nie możemy tego po prostu o tym zapomnieć? – zapytałam tłumiąc w sobie emocje i wbiłam wzrok w ścianę.
- Nie rozumiem cię zupełnie. On cię zranił, dogłębnie. A ty dalej tu jesteś dusząc w sobie wszystkie emocje.
- To niezupełnie tak. Jeżeli spędzasz czas z wyjątkowymi osobami, zapominasz o przyziemnych rzeczach takich jak smutek czy cierpienie.
- Ale potem one wracają.
- Zazwyczaj.
- Dlaczego nie powiedziałaś o tym, no nie wiem Liamowi albo Niallerowi?
Zmarszczyłam czoło.
- Bo widzę ile ten zespół dla nich znaczy – odpowiedziałam po chwili namysłu. - Nie mam prawa, a przede wszystkim nie chcę być powodem ich kłótni, a co gorsza rozpadu. Tego bym sobie nigdy nie wybaczyła.
- Bardziej im zależy na tobie.
- Tu się mylisz Dan – nagle wstałam, porażona tą wizją. Czy jest szansa? Nie to jest niemożliwe – skarciłam się w myślach. – Znają mnie zbyt krótko.
Dziewczyna spojrzała na mnie z widocznym politowaniem w oczach i pokręciła swoją burzą brązowych loków.
- Kochanie. Musisz się jeszcze dużo nauczyć o facetach – poradziła mi z miną nauczycielki.
Widząc jej minę – moje wargi ułożyły się w ledwie dostrzegalny uśmiech. Perlisty śmiech Danielle rozchodził się po całym pomieszczeniu. Najprawdopodobniej był spowodowany moim grymasem, udającym uśmiech. Ale w głębi serca cieszył mnie fakt, że to dzięki mnie dziewczyna uśmiechnęła się. Podeszłam do niej i położyłam się na łóżku Niallera.
- Chyba nie masz zamiaru siedzieć tutaj cały dzień?
Już otwierałam usta, żeby powiedzieć, że taki miałam właśnie pomysł, gdy ona przerwała mi głosem niewznoszącym sprzeciwu:
- Wychodzimy.
Z niechęcią zwlekłam się z łóżka i poczłapałam za nią zabierając po drodze torebkę. Mimo naszej krótkiej znajomości wiedziałam, że jeżeli dziewczyna wchodzi rozmową na „te” tony, lepiej nie protestować.
Po raz kolejny tego dnia siedziałyśmy w kawiarni pochłaniając puste kalorie.  Danielle z miną eksperta wybrała dla nas czekoladowy deser lodowy, bo jednak czekolada jest dobra na wszystko. A w połączeniu z lodami daje mieszankę nie z tej ziemi. Jednym słowem raj na ziemi. Deser wyglądał cudownie, aż się chciało zanurzyć łyżkę. Na górze znajdowała się bita śmietana z ciepłym sosem czekoladowym, a pod spodem lody czekoladowe z płatkami czekolady. Z rozkoszą nabierałam kolejne porcje „czekoladowego szaleństwa” wpychając je od razu do ust. Czułam jak zimny kawałek rozpływa się po moim organizmie przyprawiając mnie o przyjemną gęsią skórkę. Z minuty na minutę stawałam się bardziej odprężona, a emocje ciążące na mnie odeszły w momencie, gdy poziom endorfin w mojej krwi się zwiększył. Danielle jak tylko mogła odciągała moje myśli od Louisa. Ja, prawie przez cały pobyt w kawiarni, dziękowałam jej za to, co dla mnie robi, a szatynka chowała się za burzą swoich kręconych włosów, tym samym ukrywając zawstydzenie.
Poznanie Danielle było jedną z najlepszy rzeczy w życiu, które mnie spotkały. Za każdym razem, gdy wychodziłam gdzieś z dziewczyną czas stawał w miejscu.
Jednak dzisiaj, czas naszej rozpusty minął zdecydowanie za szybko. Danielle śpieszyła się na próbę. Odprowadziłam przyjaciółkę pod same drzwi studia. Czekał mnie samotny powrót do domu. Po drodze zaszłam do pierwszego lepszego supermarketu, żeby zrobić zakupy na obiad. Biedniejsza o 50$ i cięższa o trzy kilo wracałam do domu. Nienawidziłam dźwigać siatek i w tamtym momencie przeklinałam dzień, w którym ugotowałam coś dla Niallera. Od tamtej chwili stałam się ich kucharką. Co wieczór blondyn spoglądał na mnie z wyraźną prośbą o kolejny obiad. Patrząc w jego szczęśliwe oczka, nie potrafiłam odmówić.  
W czasie marszu, który zdawał się ciągnąć w nieskończoność żałowałam, że nie zabrałam samochodu.
Mimo tego wszystkiego uwielbiałam gotować. Ten moment, gdy z prostych produktów tworzysz coś niesamowicie dobrego i pięknego był ekscytujący. Przynajmniej tymi obiadami mogłam się im odwdzięczyć za darmowe mieszkanie. A gdy człowiek widział ich szczęśliwe miny, aż się rwał, żeby widzieć te uśmiechy cały czas. Odkąd gotowałam ani razu w kuchni nie widziałam Harrego czy Lou.  Dzisiaj planowałam zrobić zapiekankę. Co ja gadam? Przynajmniej dwie, żeby mieć pewność, że za godzinę znowu nie będą wołać o jedzenie. Byłam zszokowana tym, ile oni potrafią zjeść. Podniosłam rękę, żeby spojrzeć na zegarek. Było dopiero po 15, więc zapowiadało się samotne popołudnie. Chłopcy wracali około 17 zmęczeni po całodniowym udzielaniu wywiadów albo pracy w studiu.
Wychodząc zza rogu myślałam jedynie o tym, że do domu zostało mi już tylko około 50 metrów. Ręce mi odpadały. Pocieszała mnie myśl, że czeka mnie prawie półtora godziny relaksu w samotności. Po chwili poczułam jak wpada na mnie coś wielkiego. Odrzuciło mnie do tyłu na beton, z rąk wyleciały mi wszystkie rzeczy i upadły na chodnik. Po chwili zrobiło mi się ciemno przed oczami. Następne, co pamiętam to widok nieba i zawroty w głowie. Było coraz lepiej od tamtego dnia, gdy wylądowałam w szpitalu, jednak mimo wszystko zawroty głowy powracały. Nie jestem pewna, kto lub co mnie przygniotło, ale wiem, że musiało sporo ważyć. Otworzyłam jedno oko, a po chwili drugie. Świat nie wirował już tak mocno, dzięki czemu mogłam spokojnie kucnąć, żeby pozbierać rozrzucone wszędzie rzeczy.
- Idiota – mruknęłam pod nosem wkładając produkty z powrotem do siatek. Podnosząc ziemniaka zauważyłam, że zatrzymała się przede mną deskorolka. Podniosłam wzrok wyżej i zobaczyłam chłopaka skąpanego w promieniach słonecznych. Szybko wstałam trzymając kartofla w ręku.
Nieznajomy roześmiał się. Po chwili dopiero dotarło uświadomiłam sobie, co było powodem jego uśmiechu. Szybko wrzuciłam bulwę do reklamówki uśmiechając się słodko.
- Nic ci nie jest? – zapytał uśmiechając się.
Spojrzałam na niego. Chłopak był trochę wyższy niż Louis. Włosy miał potargane. Każdy odstawał mu w inną stronę, jakby dopiero, co wstał z łóżka. Jego oczy, wystające zza okularów-nerdów wpatrywały się we mnie z dostrzegalnym blaskiem, jakby zobaczył, co najmniej ósmy cud świata. Ubrany był w czerwono-brązowy sweter w paski, które zwężały ku dołowi, zwyczajne jeansy i trampki.
Wiedziałam, że nieznajomy coś do mnie mówi, jednak nie rozumiałam z tego ani słowa.
- Co? – zapytałam nieprzytomna.
- Czy ja mówię niewyraźnie? Pytałem się czy nic ci nie jest? – odparł widocznie rozbawiony własnym żartem. Jego akcent wcale nie były typowy jak dla Brytyjczyka, więc przypuszczałam, że chłopak również nie pochodził z Anglii.
- Jakiś psychopata mnie potrącił.
- Właśnie uraziłaś uczucia tego psychopaty – powiedział i złapał się teatralnie za pierś. Czułam jak policzki mi się rumienią. Dlatego też wbiłam wzrok w ziemię. Obserwowałam z zaciekawieniem swoje conversy.
- Ja…
- Daj spokój – machnął ręką – To ja powinienem ciebie przeprosić.
Nieznajomy złapał mój podbródek i przyciągnął bliżej siebie. Wpatrując się w moje szare oczy, powiedział:
- Pięknie się rumienisz – a ja pod wpływem tych słów zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona. Chciałam spuścić wzrok, ale chłopak podtrzymał spojrzenie.
- Jestem Matthew – szepnął. Nasze twarze dzieliły minimetry. – A ty?
- A ja… Muszę już iść.
Cały romantyzm szlag trafił pod wpływem tych słów. Niechętnie zaczęłam dopakowywać ostatnie rzeczy. Jeden z ziemniaków był trochę oddalony ode mnie, więc koniuszkami palców starałam się go dostać. Udało mi się w tym samym momencie, co temu Matthew’owi. Nasze palce delikatnie się musnęły, a ja podniosłam wzrok. Nasze oczy były na tej samej wysokości. Jego oczy miały coś w sobie. Nie przyciągały mnie tak jak niebieskie tęczówki Louisa, ale te miały w sobie magnetyczną siłę, która przyciągała cię im dłużej się w tą szarość wpatrywałaś. Z ociąganiem zerwałam kontakt wzrokowy i wyprostowałam się.
- Dziękuje za pomoc, ale muszę już naprawdę iść.
- Spotkamy się kiedyś? – zapytał przygryzając wargę.
- Jestem spóźniona – podniosłam siatki i pośpiesznie oddaliłam się od Matthew’a. Idą cały czas go obserwowałam. Stał tam wbijając wzrok w moje plecy, jednakże po chwili odjechał. Ruszyłam żwawo naprzód, jednak wcześniej zdążyłam obrócić się z trzy razy.
Byłam już dawno za ogrodzeniem domu, kiedy ponownie zauważyłam chłopaka rozglądającego się po ulicy, ale czym prędzej pośpieszyłam do drzwi. Wyciągnęłam klucz z torebki, ale drzwi były otwarte. Po cichutku przekręciłam klamkę. Postawiłam siatki na podłodze w przedpokoju. Zdjęłam buta, który był moją jedyną bronią. Powoli przesuwałam się w kierunku salonu, który okazał się pusty. Nienaruszony stan, dokładnie taki, jaki był o poranku. Pomału przesunęłam się w kierunku kuchni. Byłam już za rogiem, gdy do moich uszu doszło:
- ała, kurwa.
A ja z bojowym okrzykiem wpadłam do pomieszczenia rzucając w oprawcę butem. 
-----------------------
*by Joan!
----------------------- 
Notka dupy nie urywa, przynajmniej mi. Dziękuje za to, że czekaliście na notkę. Pozdrawiam 
wszystkich.
Jeżeli masz jakiekolwiek pytania dotyczące bloga zapraszam na mój twitter, bo dzisiaj tj. 23 sierpnia odpowiadam na wasze pytania.
Ps. Zachęcam do wzięcia udziału w ankiecie.
Pps. A tu wstawiam zdjęcia Pana, który zabija mnie całym sobą :)

CZYTAM=KOMENTUJE

13 komentarzy:

  1. nie podoba mi sie jedno w tym rozdziale :( ze wgl nie ma o Zaynie .. jakby nie byl wgl w zespole :D. Harry,Niall i Liam byl wspominany, Lou to norma. Ale Zayn?:(
    Ogolnie to nie musze ci mowic jak zajebiscie piszesz.... :D :*

    OdpowiedzUsuń
  2. w sumie racje ma ten anonimek.z Matthewem mnie zbiłaś z tropu, fajnie ze wkladasz kogos po za zespołem ;) przy 'moich słowach' pomyslalm sobie, chuj ciekawe po co ta gwiazda, a pozniej czytam, że to mój wymysł.pozdro :D ogólnie miałaś rację, że krótkie, ale działo sie coś i to dobrze, myślę że to przedsmak kolejnego rozdziału pełnego akcji? :P ZGADUJĘ! napracowałaś się :)) /JOAN

    OdpowiedzUsuń
  3. jest świetny nie moge się doczekać następnego a tymczasem zapraszam do mnie !:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Louis jej daje słoneczniki ( awwww ), a ona do niego z takim tekstem. Olivia, wkyrzasz mnie kobieto. Ale skor ty go nie chcesz, to ja pójde do niego i go pocieszę. No bo skoro ty go nie chcesz, to rozumiem przez to, ze jest wolny i do wzięcia :D A poza tym, ty masz tego Mefju czy jak mu tam.
    Czekam na następny, @LikeLaughNiall xx

    OdpowiedzUsuń
  5. bossskiii :********

    @kurpiak

    OdpowiedzUsuń
  6. ej nooo,niech ona juz będzie z Louisem,i mu wybaczy! nie wytrzymam tej presji :D wez dodaj szybko anstepny,bo ja chce wiedziec co sie bedzie dziaaaaaaaalo! <3 cudna jestes

    OdpowiedzUsuń
  7. cudowny rozdział niech Olivia będzie z Lou zapraszam do mnie love-story-one-direction-1d.blogspot.com ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Proszę , proszę , proszę , proszę , proszę , proszę daj Olivię z Niall'em *_*
    Rozdział cudowny , tylko zastanawiam się co to za Matthew ? o.O Teraz czekam na następną notkę . Błagam nie każ mi długo czekać xd <3

    @natka_Horan_x

    OdpowiedzUsuń
  9. superowy jak zawsze. Wstawiaj szybko czekam

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeejku lubię, bardzo lubię ! but jako forma obrony - zawsze spoko xx będę wdzięczna jakbyś mnie informowała na tt o nowych rozdziałach (: @Horanek

    OdpowiedzUsuń
  11. http://ziallforever.blogspot.com/ nowa notka

    OdpowiedzUsuń