środa, 4 lipca 2012

Rozdział VIII

Lou cieszył się obecnością dziewczyny. Rozkoszował się jej zapachem, tym jak układała swoje pełne usta podczas uśmiechu i jak wtedy ukazywały się dwa słodkie dołeczki, jak jej niesforne włosy falowały na wietrze. Jej twarz była rozjaśniona uśmiechem, którego on był przyczyną, co dodawało mu +100 do lansu. Taki żart. Dodawało mu to energii do życia.
Nie miał pojęcia jak długo tu siedział z Oli. Musiało minąć sporo czasu, bo gdzieniegdzie przejaśniało się. W jej towarzystwie mógł być po prostu sobą. Nie wielkim Louisem Tomilnsonem, po prostu Lou zwykłym chłopakiem. To czyniło ją wyjątkową, plus to, że nie piszczała i nie mdlała na jego widok.
Zaproponował Oliwii, by już wracać, ale wcale tego nie chciał. Wolał zostać blisko niej, wiedzieć, że jest bezpieczna w jego ramionach. Chciał jej już nigdy z nich nie wypuścić. Jednak z każdą chwilą dziewczyna trzęsła się jeszcze bardziej. Szybko zdjął bluzę i włożył ją na ramiona dziewczyny. Dziękował Bogu, za to, że o tej porze była nikła szansa na spotkanie paparazzi. Nie chciał spierdolić życia tej dziewczynie. Postanowił, że da jej święty spokój. Tak jutro Louis Tomlinson zniknie z życia Oliwii Waldorf.
Louis wstał i podał dziewczynie rękę. Taka dziewczyna zasługiwała na dżentelmena. Spojrzał przed siebie. Poczuł jak jej ręka wysuwa się z jego uścisku. Spojrzał na nią, a dziewczyna leciała już na ziemię. W ostatniej sekundzie zdołał złapać ją, zanim jej ciało gruchnęło o podłoże. Szybko sprawdził jej puls, który był trochę zbyt wolny jak na jego oko. Szarpał dziewczynę za ramiona, ale ta nie reagowała. Próbował otworzyć jej powieki, ale nie przyniosło to żądanego efektu. Louis nie wiedział, o co chodzi. Szarpał dziewczynę jeszcze kilka razy.
- Obudź się – krzyczał nad jej bezwładnym ciałem.
- Oliwia, błagam cię nie zostawiaj mnie tu samego! Nie odchodź!
Po policzku Lou spłynęła łza, na samą myśl, że straci tą dziewczynę w momencie, gdy wszystko zaczynało się jakoś układać. Gdy miał nadzieję na nowe lepsze życie.
- Oliwia słyszysz mnie? Nie zostawiaj mnie tu!
Dziewczyna otworzyła na moment oczy spoglądając na niego pustymi oczami, by po chwili zamknąć je z powrotem.
Louis wyciągnął telefon, by zadzwonić na pogotowie. Karetka miała przyjechać za chwilę, która ciągnęła się w nieskończoność. W między czasie zadzwonił i obudził Harrego, który też miał za chwilę przyjechać. Styles szybko się zjawił i zastał przyjaciela trzymającego bezwładną Oliwie na swoich kolanach.
- Louis, co do cholery…
- Harry – Tommy podniósł zmęczone oczy na niego.
- Co z nią?
- Ja nie wiem…
W tym samym czasie do parku wbiegło dwóch sanitariuszy, którzy przenieśli Oli na nosze. Harry przytulił przyjaciela, który spoglądał jak zabierają Oliwię na noszach w kierunku karetki. Modlił się, aby dane było mu ją jeszcze zobaczyć.
Harry zaciągnął Lou do samochodu, by po chwili gnać rozpędzonym samochodem za karetką.
----------------------------------------------------------
Byłam w czarnej próżni, z której nie było wyjścia. Byłam w niej zawieszona. Krzyczałam, błagałam o pomoc, ale ona nie nadchodziła. Widziałam wiele ludzi od Joe do Louisa, ale każdy z nich patrzył na mnie obojętnie. Zobaczyłam Lou z jakąś blondynką, co przysporzyło mnie o potok łez i obijały mi się o uszy jego słowa, wyznania do tej blondynki. Pamiętałam o jakiejś ważnej scenie z mojego życia. Z Louisem. Pocałunek. Poczułam, że się rumienię. Tylko po jasną cholerę całowałam się z gejem? Przecież on nim był prawda? Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że był tak blisko z Harrym? I dlaczego w takim razie całował mnie z taką pasją? Mam urojenia. Ot tak po prostu pocałował mnie po przyjacielsku.  Nie wiedziałam, co jest rzeczywistością a co nie. Nie wiedziałam też ile czasu minęło. Wiedziałam, że chce się stąd wyrwać i być jak najdalej od tego koszmaru. Zobaczyłam jasne światło pośrodku tej nicości. Odzyskałam powoli zdolność poruszania się. Wstałam i pobiegłam w stronę światła.
- Wraca – usłyszałam głos z oddali.
Już nie byłam w próżni. Próbowałam otworzyć oczy, ale powieki nie chciały ze mną współpracować. Minęły wieki, zanim mi się udało i od razu uderzyło we mnie bardzo jasne światło. Mrużyłam oczy, które mnie wręcz bolały od tego światła. Poruszyłam delikatnie palcami, ale każdy ruch powodował ból. Nagle ogarnęła mnie senność. Ale ja nie chciałam zasnąć, jednak ona pochłonęła mnie w całości.
Wróciła mi świadomość. Po co ja całowałam z gejem Lou? To był impuls, chwila słabości. Poruszyłam się na twardym łóżku. Otworzyłam powoli jedno oko w obawie przed tym rażącym światłem. Ale nic takiego nie dostrzegłam. Zaraz dołączyło drugie oko. Było szaro, widocznie słońce musiało już zajść. Musiałam poczekać chwilę, aby obraz mi się wyostrzył. Zamknęłam oczy i otworzyłam ponownie. Aż podskoczyłam na łóżku. Gdzie ja byłam? Rozejrzałam się panicznie po pokoju. Spojrzałam na swoje ręce i zrobiłam się blada jak ściana. Miałam wpięty wenflon. Czy to jest jakiś zły sen? Czy ktoś robi sobie ze mnie jaja? Jeżeli to są żarty, to zatrzymajcie pociąg ja wysiadam. Uszczypnęłam się. Nie pomogło, dalej siedziałam na szpitalnym łóżku. Sala była niewielka, ale przestronna. Ściany, które kiedyś były śnieżnobiałe, teraz ich kolor przypominał wymiociny małych dzieci. Za łóżkiem był szereg okien. Na wprost mnie były przeszklone drzwi prowadzące na korytarz. Za oknami było już ciemno. Ile czasu tu spędziłam? Spojrzałam na lewo. Zobaczyłam tam śpiącego na kanapie Harrego, który pochrapywał cicho. Koło mnie siedział Lou, który miał splecione swoje palce z moimi. Chłopak spał tak słodko, że nie miałam serca go budzić. Położyłam się z powrotem na łóżku. Przymknęłam oczy. Miałam luki w pamięci. Wiedziałam, że byłam w parku z Lou. Potem był epicki pocałunek z gejem, a następnie czarna dziura. Jakbym wypiła, co najmniej litr wódki, tylko że byłam trzeźwa. Nie wiem nawet, kiedy odpłynęłam.
Coś mi świeciło w oczy. To było irytujące. Skrzywiłam się. Idź do diabła myślałam. Otworzyłam powoli oczy. To wstające słońce rzucało promienie przez okno prosto na moją twarz. Usłyszałam gdzieś blisko mnie ciche pochlipywanie. Spojrzałam w tamtą stronę. Po twarzy Lou spływały pojedyncze łzy. Uśmiechnęłam się.
- Louis – szepnęłam ledwie poruszając ustami. Chłopak jakby zamarł na dźwięk mojego głosu. Odchrząknęłam cicho. Tommy powoli podniósł na mnie swoje oczy. Przez chwile jego intensywnie niebieskie tęczówki wpatrywały się w moje. Jego oczy były podpuchnięte i lekko przekrwione.
- Byłeś przy mnie przez cały czas?
Chłopka lekko skinął głową. Miałam ochotę go przytulić.
- Chodź tu do mnie.
Chłopak posłusznie podszedł do mojego łóżka. Był w szoku. Z trudem usiadłam na łóżku i go przytuliłam. Chłopak w odpowiedz ścisnął mnie tak, że nie mogłam prawie oddychać.
- Ekhem… Nie chcę przeszkadzać, ale wynajmijcie sobie jakiś pokój.
Zaśmiałam się. Lou odskoczył ode mnie i spojrzał w stronę Harrego, który się przeciągał. Wstał poprawiając swoje loki i podszedł chwiejnym krokiem do mojego łóżka. Uśmiechnęłam się do chłopaka.
- Witaj piękna – powiedział i pocałował mnie w policzek. Lou zacisnął zęby. Czyżby był zazdrosny o Harrego?
- Dzień dobry, już dosyć tych powitań. Oliwia musi odpocząć. 
Spojrzałam w tamtą stronę. Szła ku mnie niewysoka kobieta. Na moje oko miała 40 lat.
- Dzień dobry, co ja tu właściwie robię?
- No jak to co – kobieta spojrzała na mnie jak na idiotkę – leżysz. Louis to ty tak? – zapytała i spojrzała w kierunku Harrego.
- Nie to ja – mruknął cicho Lou, który nie wiadomo kiedy znalazł się przy oknie.
- Mogę cię prosić na słowo?
- Jasne – odpowiedział chłopak i posłusznie poszedł za lekarką. Spojrzałam pytająco w kierunku Harrego. Chłopak zmieszał się i zaczął drapać się po szyi, byle na mnie nie spojrzeć.
- Harry?
- Ja ci nic nie powiem – pisnął chłopak. Spojrzałam na drzwi. Louis żwawo gestykulował z lekarką.
- Harry, o co chodzi? Wiesz coś, czego nie wiem?
- Ja…- powiedział i podszedł do okna, ale od razu od niego odskoczył.
- O co chodzi?
- Tam się roi od paparazzi.
- I…? To jakiś problem?
- Niby nie.
- Ale nie chcesz, żeby widzieli cię tutaj w szpitalu…
- Oli to nie tak.
- A jak Harry? Wstydzisz się, że musisz się ze zwykłą dziewczyną pokazać?
- Oli do cholery, co ty tworzysz?
- Chyba wiem, co mówię.
- No chyba nie.
- Nic już nie mów Harry – odpowiedziałam słabym głosem. Byłam wkurzona za to, że Louis woli Harrego ode mnie. Zrobiło mi się słabo i musiałam zemdleć, bo niedługo po tym lekarka świeciła mi latarką w oczy.
- Jezu Oliwia nie strasz mnie tak więcej – powiedział zmartwiony Lou.
- Ja nie chciałam, po prostu zrobiło mi się słabo i budzę się teraz.
- Czy to może się powtórzyć? – Lou zwrócił się do lekarki.
- Mogą występować omdlenia, ale nie będą one takie poważne.
- Co mi jest?
- Kochanie, zrobimy ci jeszcze kilka badań i myślę, że jutro powinnaś stąd wyjść.
Odetchnęłam z ulgą. Czyli nic mi nie jest.
- Za pół godziny pielęgniarze zabiorą cię na badania.
Po czym lekarka opuściła pomieszczenie.
- Louis, co mi jest?
Chłopak starał się wymigać od odpowiedzi, ale pod naporem mojego spojrzenia zmiękł.
- Mówią, że to nic poważnego. Ale ja im nie wierze. Miałaś wstrząśnienie mózgu. Upadłaś ostatnio?
- Nie. Nie przypominam sobie.
- A uderzyłaś się w coś?
- Tak wtedy w szafkę w rękę.
- A w głowę?
- ja… Nie pamiętam.
Nagle mnie olśniło. Joe. Ściana. Ból głowy.
- Oliwia wszystko okej?
Zaschło mi w gardle.
- Joe… - ukryłam twarz w dłoniach. Lou w opiekuńczym geście objął mnie ramieniem.
- Rozumiem, już dobrze Oli. Na skutek mocnego uderzenia się w głowę dostałaś wstrząśnienia mózgu.
- Możesz mi przynieść coś do picia?
- Może być woda niegazowana?
- A muszę to pić?
- Musisz. Zaraz wracam.
Leżałam i wpatrywałam się tępo w sufit. Kogoś mi brakowało. Harry! Właśnie Harry! Koniecznie muszę zapytać się o niego.
- Dobry Waldorf.
Wzdrygnęłam się. Do pokoju wchodził Joe z jakimiś kwiatami.
- Czego tu chcesz? Wynoś się stąd!!! – krzyczałam. Jednak to nie pomagało. Chłopak zatrzasnął drzwi. Skuliłam się w sobie, bo Joe zaczął zbliżać się do mnie z nożem. Krzyczałam i wołałam o pomoc, jednak ta nie nadchodziła. Pociłam się i zabrakło mi oddechu, a chłopak cały czas się zbliżał. Stał nade mną śmiejąc się dziko. Miał obłęd w oczach. Przyłożył nóż do mojego gardła.
- Żegnaj Waldorf.
Obudziłam się zlana potem, nade mną stał Louis z przerażoną twarzą.
- Oliwia wszystko dobrze? Krzyczałaś!
Podniosłam się na łóżku.
- Tak, to był sen. To był tylko zły sen – powiedziałam i położyłam się z powrotem na łóżku wciągając ze świstem powietrze.
Nie zdążyłam zamienić z Lou żadnego słowa, bo od razu zabrali mnie na prześwietlenie i tego typu rzeczy.  Gdy wróciłam pod koniec dnia Louisa już nie było. Było mi smutno z tego powodu. Chciałam zobaczyć jego uśmiech, a tym bardziej dowiedzieć się, co go łączy z Harrym. Coraz bardziej mi się tu nudziło. Nie miałam dostępu do telefonu ze względu na aparaturę. Telewizora też w sali nie mieli. Zostało mi tylko leżeć. Leżałam i spałam. Pod wieczór przyszła ta sama lekarka na obchód. Dowiedziałam się, że jutro prawdopodobnie będę mogła wyjść ze szpitala. Cieszyłam się, a z drugiej martwiłam. Bo gdzie ja miałam wrócić? Jak ja teraz domu nie mam. Bo do tamtego patologicznego miejsca nie wrócę, chyba że po rzeczy.
Późnym wieczorem odwiedził mnie Lou. Cichutko zapukał wchodząc do sali, a ja udawałam, że śpię. Chłopak podszedł do mnie, usiadł na krześle i ciężko westchnął.
- Przepraszam – odezwał się po chwili i złapał mnie za rękę, splótł moje palce ze swoimi. – Przepraszam, że jesteś tu przeze mnie. Czasami… Chciałbym cię nigdy nie poznać, bo wtedy było by prościej dla ciebie. Już się robi cały szum wokół twojej osoby. Zawsze chciałem tego uniknąć. Nie chcę zepsuć ci życia. Przepraszam, że już to zrobiłem. Domyślam się, że Joe też chodziło o mnie. Czasami mam ochotę po prostu zniknąć z twojego życia, nie ważne ile będzie mnie to zdrowia kosztować. Ale z własnego egoizmu nie potrafię.
Poruszyłam się na łóżku. Domyślałam się, że chłopak patrzy na mnie przestraszonym wzrokiem w obawie, że coś usłyszałam. Udawałam, że się rozbudzam.
- Przepraszam, nie chciałem cię obudzić Oli.
Uśmiechnęłam się i otworzyłam oczy.
- Cześć, co tu robisz o tej porze?
- Przyszedłem się z tobą jeszcze zobaczyć – powiedział i przetarł zmęczone oczy.
- Nie powinieneś spać? Marnie wyglądasz.
- Spałem dwie godziny, więc się nie dziw – powiedział i ziewnął przeciągle.
- Przepraszam, to moja wina.
- Po prostu się martwiłem o ciebie Oli – spojrzał na mnie przeciągle.
Uśmiechnęłam się. Miło, kiedy ktoś się o ciebie martwi.
- To opowiadaj. Co dzisiaj robiłeś?
- Ja? To, co codziennie.
- Zawsze ciekawiło mnie, co robi gwiazda.  Jak wygląda jej dzień.
- Gwiazda? Poniosło cię, chyba, że masz na myśli siebie.
Zarumieniłam się. On dalej tak na mnie działał, mimo tego, że woli Harrego.
- Serio mnie to ciekawi. To jak zrobisz to dla mnie?
- Szybkie śniadanie w samochodzie, jazda na wywiad do radia, po wywiadzie szybko na próbę dźwiękową, makijaż, ubiór i koncert. Powinienem spać o tej porze, bo jutro mamy wywiad w telewizji, ale wolałem ten czas spędzić z tobą.
- Miło mi. Wiesz, że jutro będę mogła już wyjść? – powiedziałam z przekąsem.
- Nie cieszysz się, że możesz stąd wyjść?
Zrobiło mi się smutno na myśl mieszkania pod mostem.
- Z czego Lou? Że nie mam dokąd pójść? Skaczę pod sufit.
- Przecież to oczywiste, że zabieram cię jutro do siebie. Mamy dom w Londynie. Będziesz mogła tam mieszkać ile będziesz chciała.
- Nie…
- Oliwia nie zaprzeczaj, bo zaciągnę cię tam siłą. Przeze mnie tu leżysz, więc ja cię z tego wyciągnę.
- To nie twoja wina Louis! Dobrze już dobrze. Niech ci będzie, ale tylko na jedną noc.
- Nie zgadzam się, ale jeżeli to sposób, żebyś tam ze mną poszła to okej zgadzam się.
- Umowa stoi. – uśmiechnęłam się i podałam mu rękę w ramach zgody.
- Tylko niestety będę musiał cię zabrać stąd około 6 rano, bo potem spieszymy się na ten wywiad. Nie bardzo uśmiecha mi się tam być, no ale niech już stracę.
- Tak wcześnie?
- Tak, dlatego chciałem życzyć ci miłych snów i już sobie idę.
Złapałam go za rękę i nie chciałam go puścić.
- Jeżeli będziesz trzymała mnie za rękę, to nigdy sobie stąd nie pójdę.
- Zostań ze mną jeszcze chwilę.
Położyłam się. Zasnęłam trzymając rękę chłopaka.
---------------------------
Louis trzymał jakiś czas tę dziewczynę za rękę, dopóki nie upewnił się, że śpi. Wtedy
delikatnie wyjął dłoń z jej delikatnego uścisku i pośpiesznie opuścił szpital. Włożył kaptur na głowę i modlił się, aby znowu nie było tu tych sępów łaknących sensacji. I tak już pół twittera trąbi o tym szpitalu. Na szczęście Bóg wysłuchał jego modlitw i w spokoju udało mu się przemknąć do samochodu. Tyle jeszcze roboty przed nim. I tak oficjalnie jego plan zniknięcia z życia Oliwii Waldorf poszedł się jebać.
--------------------------------
Wcześnie rano obudziło mnie wstające słońce, a niedługo po tym przyszła lekarka z wypisem. Louis przyjechał punktualnie o 6. Pomagał mi we wszystkim, co mnie niezmiernie drażniło. Ale najważniejsze jest to, że zabrał mnie do swojego domu. Gdy wysiadałam z samochodu otworzył mi drzwi i objął mnie ramieniem. Był to spory dom. Można powiedzieć, że willa na obrzeżach Londynu. Była ogrodzona wysokim murem. Gdy znajdowałam się w środku czułam się jak w innej bajce. Wszędzie było zielono i kolorowo, aż chciało się żyć. Lou najszybciej jak potrafił przeszedł ze mną do drzwi. Kiedy je otworzył je na oścież doznałam szoku i na twarz wpłynął mi szeroki uśmiech. 
----------------------------------
Upragniony rozdział jest. Sukces. Wielu z was chciało mnie zabić za brak tego rozdziału (tak o tobie mówię Kate), ale w końcu jest. :) Dla mnie to oficjalny rozdział gdzie RZYGAM TĘCZĄ, a na potwierdzenie wstawiam wam:

 Z Puddinggiem wytrwale jesteśmy na odwyku więc jest z nami chyba okej. Jakże śmiałabym zapomnieć o hołdzie wychwalnym za jakże epickie tło, które możecie zobaczyć. Zasługa PUDDINGGA, której oficjalnie i przed ludem DZIĘKUJĘ :) Rozdział dedykowany dla wszystkich, którzy to czytają. Na prawdę miło robi mi się, gdy czytam wasze komentarze. MASSIVE THANK U!
CZYTAM=KOMENTUJĘ

14 komentarzy:

  1. PIERWSZA! ;d LUBIE TO <3
    Cudowny rozdział <3 chyba uwielbiasz slowo "przeciagle" :D
    CZEKALAM TAK DLUGO!
    ja sie zjawie za 2-3rozdzialy? czyli ponad miesiac czekania? ;/ nieee! ;<

    uwielbiam cie <3 wezcie sie hajtnijcie ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dodawaj częściej rozdziały kurczę :D No bez jaj! Wiesz jak mnie wystraszyłaś z Joe?! Myślałam, że to prawda na początku hahahaha :D Hahaha < 3 Czekam na następny ; * < 3

    OdpowiedzUsuń
  3. "- Witaj piękna – powiedział i pocałował mnie w policzek. Lou zacisnął zęby. Czyżby był zazdrosny o Harrego?" Jemu chodzi o ciebie idiotko. -,- Bosh ... Ja z niej nie mogę. Przecież widać, że Louis'owi na niej zależy, a ona tak sie zachowuje. Jedno wielkie ja pierdolę. No, ale rzczywiście Larry się jak geje zachowują, wiec jestem skłonna jej to wybaczyć. xd
    "I tak oficjalnie jego plan zniknięcia z życia Oliwii Waldorf poszedł się jebać." Bardzo dobrze, kurwa, Nienawidzę, kiedy chłopak próbuje chronic dziewczynę przed jakimś pieprzonym zagrożeniem -,- Tak mnie to wkurwia, że ja pierdolę. Powinni zrozumieć, ze my dziewczyny, nie potrzebujemy żadnej ochrony ani nic.
    Rozdział genialny. <3
    Czekam na następny. xx

    OdpowiedzUsuń
  4. boski rozdział, Ty masz talent normalnie !:D
    Czekam na następny rozdział, mam nadzieje że pojawi się już nie długo <3

    OdpowiedzUsuń
  5. No wiesz , ale mnie przestraszyłaś z Joe i tym nożem . Myślałam , że Lou zaraz wpadnie do pokoju i rzuci się na niego ^_^
    Ale na szczęście to był tylko sen .
    Rozdział genialny , tylko nie wiem ,czemu Olivia myśli , że Lou jest gejem .
    I ja cię bardzo , bardzo , bardzo proszę dodawaj częściej rozdziały , bo ja się tak cholernie nie mogę doczekać co będzie dalej .
    Uwielbiam Ciebie i tego bloga < 333

    Ps . Ja również rzygam tęczą ^_^

    @natka_Horan_x

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiesz dobrze,że kocham twoje opowiadanie ,ale musze to powiedzieć jeszcze raz :D
    KOCHAM TOOO !!<333;D

    OdpowiedzUsuń
  7. ladnie pisane, blog ladny, taki zadbany! :DD wpadnij do mnie *: obserwuj, jeśli blog Ci się podoba :) masz twittera? follow? @viktoriapoland :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oli w szpitalu, u mnie Zu w szpitalu XD
    OGARNĘŁAM SIĘ i przeczytałam xd zawsze marudzisz, że rozdział zjebałaś, a tu #TakiChuj XD
    jestem ciekawa, kiedy Joe znowu się pojawi XD

    OdpowiedzUsuń
  9. Twoje cudo czytam od niedawna ! Fajny blog ogółem ;)
    Co ile dodajesz rozdziały, żebym wiedziała na przyszłość ;) ?

    OdpowiedzUsuń
  10. osobiście uważam,że blog ten jest godny czytania przez szlachtę.

    OdpowiedzUsuń
  11. dziś zaczełam czytać twoje opowiadanie jest CUDOWNE ale prosze cie niech Louis nie zostawia Oliwi prosze :)

    OdpowiedzUsuń
  12. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA GDZIE JEST DO CHOLERY DALEJ ?! NO GDZIE ?! WCZORAJ ZARYŁAM NOCKĘ BY TO DOCZYTAĆ W KOŃCU I MIAŁAM NADZIEJĘ, ŻE BĘDZIE DALEJ. NOOOOOO PROOOOOSZCĘ CIĘ, DAJ MI COŚ JESZCZE *.* XD
    dobra, już ogarnęłam. się. A więc tak historia zwykła, a jednak nie zwykła spotykają się zakochują chcą od tego uciec nie potrafią ktoś ją zdradza oszukuje. Ona trafia do jego domu i tu się urywa. -.- powinnaś się wstydzić, bo ja będę Cie błagać o więcej *.* Od rana nie umiem pisać komentarzy. Buziaki.
    { met-mehalfway.blogspot.com } Oczywiście informuj mnie xx

    OdpowiedzUsuń
  13. nowy rozdział na: http://ziallforever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń