niedziela, 17 czerwca 2012

Rozdział VI

Patrzyłam przygłupio na zawartość koperty. Czy ja właśnie trzymałam w ręku około 1000$? Czy ja właśnie trzymam w ręku bilety VIP na koncert One Direction? Skąd to się wzięło w ogóle w moim mieszkaniu? Obejrzałam kopertę. Olivia Waldorf, Lancaster 13, London. Wszystko się zgadza. Otworzyłam drzwi w nadziei, że jeszcze będzie za nimi listonosz. Nadzieja matką głupich.
Wiele dziewczyn dałoby się zabić za ten bilety, a w tym i… Claudia! Jestem genialna. Szybko przebrałam się z piżamy i chwyciłam kluczyki od samochodu. Już po chwili jechałam przez ulice Londynu z piskiem opon. Trzy minuty po tym stałam pod drzwiami kuzynki i dobijałam się do nich.  
- Claudia! Otwieraj do cholery! Mam bilety na One Direction!
Odpowiedziała głucha cisza.
- Claudia no! Przestań się już wkurzać! Otwieraj!
Poskutkowało. Drzwi lekko się uchyliły.
- To już nie jest zabawne Oliwia. Więcej się na to nie nabiorę. A teraz wybacz, ale jestem troszkę zajęta.
- Ale ja nie żartuję.
- Ta jasne – odpowiedziała z ironią i chciała mi zamknąć drzwi przed nosem. Włożyłam nogę w szczelinę między zamykającymi się drzwiami.
- Co, do cholery…..
Kuzynka otworzyła szerzej drzwi, a ja skorzystałam z okazji i wślizgnęłam się do środka.
- Czego chcesz Oliwia? Naprawdę nie mam dzisiaj dla ciebie czasu.
Podałam jej kopertę.
- Serio? Chcesz bawić się w jakieś gierki? Czy nie możesz po prostu sobie pójść?
- Jasne, że mogę, ale proszę najpierw otwórz.
- Może ja nie mam po prostu ochoty, nie pomyślałaś o tym?
- Przestań pieprzyć. Nie zbawi cię, jeśli otworzysz tą głupią kopertę.
Claudia otworzyła i przyglądała mi się zdziwionymi oczyma.
- Czy…Czy to…
- Tak – odpowiedziałam jej uśmiechając się nieśmiało.
- Skąd…Skąd….
- Nie wiem. Dzisiaj rano dostałam tą kopertę od listonosza. Jestem skołowana, ale wszystkie dane się zgadzają, więc myślę, że możesz to zatrzymać. Nie było nadawcy nawet.
- Ja, ja nie mogę – powiedziała i oddała mi bilety.
- Są twoje naprawdę! Dobrze wiesz, że dla mnie nic nie znaczą. To twoje marzenie i cieszę się, że pomogę ci je spełnić.
Kuzynka zapiszczała z radości. Myślałam, że moje bębenki wysiądą.
- Pójdziesz tam ze mną? – zapytała. To pytanie zbiło mnie z tropu.
- Ja? Niee. Weź tam kogoś innego.
- Bez ciebie nie idę.
- Weź kogoś, kto zasługuje na ten bilet.
- Jak chcesz – odpowiedziała wyraźnie zdegustowana Claudia. – Mimo wszystko to jest najlepszy dzień w moim życiu! – krzyknęła i zaczęła skakać po całym mieszkaniu.
- To, to znaczy, że, że mi wybaczysz? – zapytałam z nadzieją.
- Ty jeszcze się pytasz? – zapytała z niedowierzaniem.
Claudia przytuliła mnie z całą siłą. Myślałam, że mnie udusi z wrażenia.
- Cieszę się, że już jest okej – powiedziałam wypuszczając ja z uścisku.
- Ja też. Działo się coś ostatnio? Widziałaś go?
- Kogo?
- TEGO chłopaka!
Zarumieniłam się. Oczy Claudi rozbłysły.
- aaaaa! – zapiszczała. – Na co czekasz? Opowiadaj!
Kuzynka cieszyła się jak małe dziecko.
- Lubisz go – stwierdziła.
- Ja? Nie… - spojrzała na mnie tym swoim wzrokiem – No dobrze. Lubię go…. Bardzo…
- To ja czegoś tu nie rozumiem Oli. Dlaczego nie zostawisz psychola Joe i nie rzucisz się w wir miłości?
- Bo nie.
- Ale czemu?
- Bo nie. Bo on jest taki nierealny. On zainteresował się mną…
- Czy to takie dziwne?
- Ja… Tak. Ja nawet ładna nie jestem.
- Oli, jesteś piękna nawet w to nie wątp. Nie znam faceta, który by się za tobą nie oglądał – powiedziała z uśmiechem.
- Przestań! Głupoty gadasz. Poza tym nic o nim nie wiem, nie znam go.  Wiem, że ma piękne oczy, nieziemski uśmiech i przyjaciela o imieniu Harry.
- To już coś – wyszczerzyła się kuzynka.
- Niby tak, ale…
- Boisz się – stwierdziła dobitnie kuzynka.
- Niby, czego? – zaszydziłam z niej.
- Miłości. Boisz się miłości.
Zamurowało mnie. W pewnym sensie Claudia miała racje. To było dla mnie jak bajka, ale rzeczywistość była tutaj z Joe. Czymś pewnym, stałym. Bałam się rzucić na głęboką wodę.
- Mu tu gadu gadu a czas leci. – zmieniłam temat. Wracam do domu, a ty musisz się przygotować! Trzymaj się! – przytuliłam Claudie. – Czekam na relację! Kocham cię.
- Love u too – powiedziała i puściła mi buziaka w powietrzu. Poszłam do drzwi a ona w tym czasie tanecznym krokiem ruszyła przez mieszkanie. 
------------------------------------
Louis jeszcze nigdy nie denerwował się tak przed występem. Ręce mu się trzęsły i ledwo utrzymywał mikrofon. Na próbie głos mu drżał, co uniemożliwiło mu śpiewanie.
- Wszystko ok. stary? – zapytał za którymś razem Hazza.
- Tak, chyba tak. Denerwuje się. Strasznie się denerwuje.
- Będzie dobrze Lou.
- A co jeżeli nie dam rady?
- Jak nie ty to kto? Tomlison czy ty się słyszysz?
- Co się dzieje? – zapytał Niall dołączając do Larrego.
- Nie próbuj tego mówić – powiedział Lou.
- Och nic. Louis tylko denerwuje się, bo jego przyszła dziewczyna przyjdzie na nasz koncert.
W odpowiedzi Harry zwijał się z bólu, bo Lou zaatakował jego klejnoty.
- To ta tajemnicza osoba tak? – zapytał Horan z uśmiechem.
- Ja… Styles zabije cię !
- Co tu się dzieje? – zapytał Daddy.
- Louis się zakochał – podśpiewywał sobie Niall.
- Lou? – zapytał z wyrzutem Liam i Zayn. – Dlaczego nam nie powiedziałeś?
- Ja… Nie chciałem wam mówić, żeby nie zapeszyć. Strasznie się denerwuje, bo chce zaśpiewać jej piosenkę, ale boje się, że spalę się ze wstydu.
- Ty? Tommy ty?
- Będziemy przy tobie Lou – powiedział jak zwykle spokojnie Daddy.
- Naprawdę dziękuję. – odpowiedział Lou i spojrzał w dół na swoje ręce, które były pokryte maleńkimi kropelkami potu. Tego jeszcze nie było. Louis denerwował się jeszcze gorzej, niż przed sprawdzianem z matmy. A musicie wiedzieć, że sprawdzian z matmy dla Lou był po prostu katastrofą. 
------------------------------
Wsiadłam do mojego czarnego Audi. Spojrzałam na deskę rozdzielczą. Było już po 15. Zasiedziałam się u Claudii. Włączyłam The Hits Radio, dlatego że wszędzie indziej leciały beznadziejne kawałki.
- Dzisiaj gościmy kędzierzawą gwiazdę One Direction – zapowiedział speaker.
- Cześć wszystkim – powiedział chłopak. Skąd ja znam ten głos?
- Gotowy na dzisiejszy koncert?
- Tak, zdecydowanie. Cieszymy się, że po raz kolejny możemy wystąpić przed naszą ukochaną publicznością tu w Londynie. To dla nas dużo znaczy i naprawdę doceniamy fakt, że tam będziecie. Bez was nie było by nas. Massive Thank U Guys!
Palnęłam się w czoło. No tak! Z tej piosenki, co cały czas leci w radiu. What Makes You Beautiful czy jakkolwiek to się nazywało.
- Ten koncert jest wyjątkowy dla jednego z nas – kontynuował chłopak.
- Dla kogo?
- Tego już nie mogę zdradzić – zaśmiał się chłopak. – Na koncercie pojawi się osoba…
- Kim ona jest? Czy jest ona ważna dla któregoś z was? – wszedł mu w słowo speaker.
- W pewnym sensie tak. I to sprawia, że zaczynamy denerwować się jeszcze bardziej.
- Życzymy, więc udanego koncertu i trzymamy za was kciuki.
- Dziękuje w imieniu moim i chłopaków. Na pewno nam się przyda. Czy mogę jeszcze coś powiedzieć do fanów?
- Jasne.
- Nigdy przenigdy nie traćcie nadziei. Niedawno byłem zwykłym chłopakiem z Holmes Chapel, więc uwierzcie, że marzenia się spełniają, wystarczy tylko ruszyć się z kanapy. Do zobaczenia!
Speaker puścił piosenkę. O mało, co nie wjechałam w samochód przede mną. To była ta piosenka z wczoraj, gdy byłam w ramionach tego chłopaka. Wspomnienia napłynęły do mojej głowy.
Do domu jechałam zdecydowanie długo, ale było to spowodowane korkami w mieście. Drzwi do domu były otwarte. Czyżby królewicz Joe tak wcześnie wrócił do domu? Zaśmiałam się ze swojego żartu. Nie pomyliłam się. Joe siedział na kanapie i bawił się telefonem. Moim telefonem. Od progu przyglądał mi się natarczywym wzrokiem.
- Cześć – powiedziałam niepewnie.
- Witaj! Możemy porozmawiać Oliwio?
Joe obracał w palcach mój telefon. Postanowiłam, że nie będę zwracać na to uwagi.
- Nie, nie mam nastroju. Zmęczona jestem. A tak poza tym chyba nie mamy, o czym rozmawiać.
- Myślę, że jednak mamy. Siadaj powiedziałem!
Wzdrygnęłam się na ton jego głosu. Posłusznie usiadłam, żeby nie doprowadzić do awantury.
- To zabawne wiesz Oliwia? Myślałem, że między nami jest okej.
- To chyba, twój mózg nieco ostatnio szwankuje.
- Wczoraj było wszystko dobrze.
- No chyba nie. Jesteś takim idiotą czy tylko udajesz Joe?
- Nie przerywaj mi! To nawet dość śmieszne. Wracam z roboty zmęczony, a ciebie nie ma.
- Nie jestem na twoje zawołanie. Mam prawo gdzieś wyjść prawda?
- Cicho bądź! Zaczynasz mnie powoli irytować tym swoim gdakaniem. Dzwonił ktoś do ciebie, gdy ciebie nie było.
- Jakim prawem w ogóle…..
- Chciał z tobą porozmawiać. Dziwne, bo ostatnimi czasy trudno jest cię oderwać od tego telefonu. Z kim tak smsujesz? Kto to jest?
- To mój znajomy, a teraz oddaj mi telefon.
- Jaki znajomy?
- Nic ci do tego – wysyczałam.
- Uważaj, bo będę zazdrosny.
- Chcesz to bądź! Nie ja się obściskuje z blond lafiryndą!
- Tu cię boli! Masz przestać z nim rozmawiać! Słyszysz!?
- Nie będziesz mi mówił, co mam robić! Nie jestem twoją własnością!
- Jesteś pewna? – zapytał z niebezpiecznym błyskiem w oku. Zdenerwowana wstałam.
- Co się do cholery z tobą ostatnio w ogóle dzieje? Gdzie się podział ten Joe? Mój Joe?
Chłopak roześmiał się gardłowo. Przypominało to ryk dzikiego zwierza.
- Go nigdy nie było idiotko! Chciałaś w to wierzyć. Jesteś jeszcze głupsza niż twoja kuzyneczka.
- Możesz mnie obrażać, ale Claudii obrażać nie będziesz! Jakim prawem dotykasz mój telefon i czytasz moje wiadomości? Ja się pytam, jakim prawem? Czy ja ruszam twoje rzeczy? No, bo mi się chyba nie wydaje, żeby tak było. Brak mi po prostu słów, żeby wyrazić obrzydzenie, jakim cię darze.
Joe podszedł do mnie i walnął mnie w policzek. Rozumiecie? Uderzył mnie!!!
- Ty… Jak mogłeś….! Prawda w oczy kole, co?
Zaszydziłam z niego. Rzuciłam się na niego z wściekłości, jaka przeze mnie przepływała. Miałam ochotę go po prostu zabić! Wedrzeć w ziemię, żeby poczuł jak to jest! Nie obchodziły mnie konsekwencje. Po prostu wściekłość przepełniała cały mój świat. Chciałam zedrzeć z jego twarzy ten uśmieszek. Z całej siły przejechałam paznokciami po jego twarzy. Z furią odepchnął mnie od siebie. Na całe szczęście udało mi się utrzymać równowagę. Chwyciłam szybko kluczyki, bo bałam się, że może mi coś zrobić. Spojrzałam na niego. Dobra robota! – pomyślałam. Krew spływała po jego policzku i widać było zadrapania. Ruszyłam do drzwi. Za mną dobiegł jego krzyk:
- Idź się leczyć wariatko! Jesteś psychiczna!
Wybiegłam z budynku. Drżącymi rękami otworzyłam samochód. Wsiadłam i zamknęłam zamek od środka. Oparłam głowę o zagłówek. Opadły ze mnie całe emocje. Poziom adrenaliny w moim organizmie spadł, dlatego powoli zaczynałam odczuwać piekący policzek. Zaszkliły mi się oczy. Dłonie położyłam na kierownicy i stuknęłam nimi z całej siły o kierownice. Dlaczego? Dlaczego zawsze ja? Czy nie zasługuję na chwilę szczęścia? Chociaż krótką? Co ja takiego złego robiłam?
Wtedy… Claudia miała racje… Zrobił to! Uderzył mnie, jednak nie zamierzałam tego odpuścić. Jeszcze dostanie za swoje! Psychopata!
Odpaliłam samochód i z piskiem opon wyjechałam z osiedla. Miałam ochotę pojechać na jakiś most i z niego skoczyć, ale wiedziałam, że jest to nierozsądne. Łzy płynęły mi strumieniami, przy okazji zasłaniając mi widok na drogę. Kolejny raz zaparkowałam samochód pod blokiem kuzynki. Cholera! A co jeśli jej już nie ma? Co jeśli wyszła już na koncert? Idiotka ze mnie! Nie mam ani pieniędzy, ani telefonu. Po prostu pięknie. Wysiadłam z samochodu i szybko ruszyłam w kierunku mieszkania Claudii, modląc się, aby kuzynka tam jeszcze była.
Dobijałam się do jej mieszkania, powoli opadając z sił. Nie dochodziła do mnie wiadomość, iż się spóźniłam. Usiadłam na schodach i oparłam głowę o ścianę. Łzy płynęły dalej, próbując ukoić moje cierpienie. Policzek dawał o sobie znać coraz bardziej.
- Oliwia? – usłyszałam głos. – Kochanie, co ty tutaj robisz?
Podniosłam instynktownie głowę. Przez łzy dostrzegłam tylko zarys postaci, ale po głosie rozpoznałam, że była to Claudia. Otworzyła drzwi do mieszkania i pomogła mi wejść.
- Wszystko będzie dobrze! Co się stało?
Milczałam.
- Oli!
Nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. Claudia nie wypuszczała mnie z uścisku, który trochę koił moje nerwy. Powoli zaprowadziła mnie do łazienki i delikatnie obmyła moją spuchniętą twarz. Uspokoiłam się na chwilę, ale co chwilę moim ciałem wstrząsał potężny spazm.
- Kochanie… Proszę, powiedz….
- Joe… On…- zdążyłam wydukać, zanim moje oczy ponownie się zaszkliły, a na moim policzku pojawiły się łzy.
- Uderzył cię?
Spuściłam głowę.
- Uderzył cię? Oli!
Delikatnie pokiwałam głową.
- Spójrz na mnie! – nakazała. Lekko podniosłam głowę. – Nic ci nie jest? Gdzie cię uderzył?
- Ja…. Chy…Chyba… Nic… Ja, ja chciaaałam go zabić – rozpłakałam się. – Wpadłam w furię i ja…ja…
- Oli, ćśśśś. Już dobrze, jestem przy tobie. Miałaś do tego prawo kochanie. Nie płacz już, bo zaraz zacznę płakać razem z  tobą. Wstawaj kochanie.
Spojrzałam na nią pytająco.
- No, co się tak patrzysz? Wychodzimy! Nie będziemy przecież siedzieć w domu.
- Ja nie chcę nigdzie wychodzić. Chce się położyć.
- Nie będziesz mi tu leżeć Oli. Postarasz się zapomnieć o tym, chociaż na chwilę.
- Ja…
- Zrób to dla mnie Oli, błagam.
- Dobrze. – odpowiedziałam z niechęcią.
Claudia przyszykowała mi ubrania i już po chwili miałam na sobie czerwone rurki, białą bluzkę w granatowe paski i białe vansy. Claudia wyprostowała mi włosy i zajęła się moim makijażem. Po chwili nie było śladu po mojej rozpaczy. Jakby to się nigdy nie wydarzyło. Chciałabym.
- No już chodź! Idziemy!
Claudia zaciągnęła mnie do swojego samochodu. Prowadziła jak wariat. Nigdy tak nie jeździ, ale dzisiaj widocznie bardzo jej się spieszyło. Zaparkowała w pobliżu jakiejś sali. Pociągnęła mnie za rękę i po chwili byłyśmy w środku. Założyła mi na szyję smycz z biletem i dopiero po chwili skojarzyłam, że jestem na koncercie One Direction. 
--------------------------
 Notka dedykowana dla PUDDINGG! Za to, że tak mnie o nią męczyła ! : ) Notka krótka, ale tylko tyle zdążyłam napisać przez szkołę.  Dziękuję za komentarze i zapraszam do czytania !Nie chcę żebrać o wasze komentarze, ale miło mi jest, gdy czytam wasze słowa !Jeżeli ktoś chce być informowany o nowej notce, proszę, zapiszcie się w powiadamiaczu, bo mi jest tak łatwiej informować.

Czytam=Komentuję !

13 komentarzy:

  1. 1.na początku zawiodłam się,że Oli nie trafi na koncert
    2.to jak Lou się stresuje sprawiło,że moja wyobraźnia ruszyła z miejsca już na wejściu! no i Horan podśpiewujący :D
    3.myslalam,że oszaleje jak czytałam o Joe -.-
    4.i nie zjeb z koncertem,bo bedzie wpierdol ;d

    OdpowiedzUsuń
  2. Na początku myślałam , że Oli nie dotrze na koncert , a Lou będzie zawiedziony . Jednak , myliłam się ^^

    Joe strasznie mnie wkurza . Mam nadzieję , że Oli z nim zerwie i będzie w końcu szczęśliwa z Louisem < 33

    Ogólnie rozdział ( jak każdy inny ) jest C.U.D.O.W.N.Y !! : DD

    @natka_Horan_x

    OdpowiedzUsuń
  3. weź , kazdy rozdzial coraz lepszy . *__* jestes cudowna :D czekam na nastepny z niecierpliwościa ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. jej, jaki świetny <3 :3
    nie męcz tak mojej imienniczki, kobieto :D
    czekam na nowy c:
    szybko szybko !

    OdpowiedzUsuń
  5. KRÓTKI ?! jeeny, moje rozdziały to nawet 1/4 tego nie jest XD ja już myślałam, że Oli nie pójdzie na koncert ; D a Cludia jest zajebista - sprawa imienia, zapewne XD
    czekam na next XD

    OdpowiedzUsuń
  6. nie jest krótki, jest wystarczający, tylko zabiję cię za to, że w takim momencie! :D
    cuudowny! *.*

    OdpowiedzUsuń
  7. MISTRZOWSKIE :)

    @kurpiak

    OdpowiedzUsuń
  8. swietnie piszesz ;3;3
    Dawaj mi Zayna ;3 :(
    biedny Harry, jemu sie zawsze musi dostac w klejnoty :D
    @ShowTimeBaby18

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam !<33 Ale ty już kochana o tym wiesz ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. omatko, to jest świetne, serio!!
    @SmileFoorMe

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie wiem co napisać. Twoje opowiadanie jest tak zajebiste, że brak słów. Naprawdę. Z niecierpliwością czekam na kolejny. ♥

    OdpowiedzUsuń