Patrzyłam przygłupio na zawartość
koperty. Czy ja właśnie trzymałam w ręku około 1000$? Czy ja właśnie trzymam w
ręku bilety VIP na koncert One Direction? Skąd to się wzięło w ogóle w moim
mieszkaniu? Obejrzałam kopertę. Olivia Waldorf, Lancaster 13, London. Wszystko
się zgadza. Otworzyłam drzwi w nadziei, że jeszcze będzie za nimi listonosz.
Nadzieja matką głupich.
Wiele dziewczyn dałoby się zabić
za ten bilety, a w tym i… Claudia! Jestem genialna. Szybko przebrałam się z
piżamy i chwyciłam kluczyki od samochodu. Już po chwili jechałam przez ulice
Londynu z piskiem opon. Trzy minuty po tym stałam pod drzwiami kuzynki i
dobijałam się do nich.
- Claudia! Otwieraj do cholery!
Mam bilety na One Direction!
Odpowiedziała głucha cisza.
- Claudia no! Przestań się już
wkurzać! Otwieraj!
Poskutkowało. Drzwi lekko się
uchyliły.
- To już nie jest zabawne Oliwia.
Więcej się na to nie nabiorę. A teraz wybacz, ale jestem troszkę zajęta.
- Ale ja nie żartuję.
- Ta jasne – odpowiedziała z
ironią i chciała mi zamknąć drzwi przed nosem. Włożyłam nogę w szczelinę między
zamykającymi się drzwiami.
- Co, do cholery…..
Kuzynka otworzyła szerzej drzwi,
a ja skorzystałam z okazji i wślizgnęłam się do środka.
- Czego chcesz Oliwia? Naprawdę
nie mam dzisiaj dla ciebie czasu.
Podałam jej kopertę.
- Serio? Chcesz bawić się w
jakieś gierki? Czy nie możesz po prostu sobie pójść?
- Jasne, że mogę, ale proszę najpierw
otwórz.
- Może ja nie mam po prostu
ochoty, nie pomyślałaś o tym?
- Przestań pieprzyć. Nie zbawi
cię, jeśli otworzysz tą głupią kopertę.
Claudia otworzyła i przyglądała
mi się zdziwionymi oczyma.
- Czy…Czy to…
- Tak – odpowiedziałam jej
uśmiechając się nieśmiało.
- Skąd…Skąd….
- Nie wiem. Dzisiaj rano dostałam
tą kopertę od listonosza. Jestem skołowana, ale wszystkie dane się zgadzają,
więc myślę, że możesz to zatrzymać. Nie było nadawcy nawet.
- Ja, ja nie mogę – powiedziała i
oddała mi bilety.
- Są twoje naprawdę! Dobrze
wiesz, że dla mnie nic nie znaczą. To twoje marzenie i cieszę się, że pomogę ci
je spełnić.
Kuzynka zapiszczała z radości.
Myślałam, że moje bębenki wysiądą.
- Pójdziesz tam ze mną? –
zapytała. To pytanie zbiło mnie z tropu.
- Ja? Niee. Weź tam kogoś innego.
- Bez ciebie nie idę.
- Weź kogoś, kto zasługuje na ten
bilet.
- Jak chcesz – odpowiedziała
wyraźnie zdegustowana Claudia. – Mimo wszystko to jest najlepszy dzień w moim
życiu! – krzyknęła i zaczęła skakać po całym mieszkaniu.
- To, to znaczy, że, że mi
wybaczysz? – zapytałam z nadzieją.
- Ty jeszcze się pytasz? – zapytała
z niedowierzaniem.
Claudia przytuliła mnie z całą
siłą. Myślałam, że mnie udusi z wrażenia.
- Cieszę się, że już jest okej –
powiedziałam wypuszczając ja z uścisku.
- Ja też. Działo się coś
ostatnio? Widziałaś go?
- Kogo?
- TEGO chłopaka!
Zarumieniłam się. Oczy Claudi
rozbłysły.
- aaaaa! – zapiszczała. – Na co
czekasz? Opowiadaj!
Kuzynka cieszyła się jak małe
dziecko.
- Lubisz go – stwierdziła.
- Ja? Nie… - spojrzała na mnie
tym swoim wzrokiem – No dobrze. Lubię go…. Bardzo…
- To ja czegoś tu nie rozumiem
Oli. Dlaczego nie zostawisz psychola Joe i nie rzucisz się w wir miłości?
- Bo nie.
- Ale czemu?
- Bo nie. Bo on jest taki
nierealny. On zainteresował się mną…
- Czy to takie dziwne?
- Ja… Tak. Ja nawet ładna nie
jestem.
- Oli, jesteś piękna nawet w to
nie wątp. Nie znam faceta, który by się za tobą nie oglądał – powiedziała z
uśmiechem.
- Przestań! Głupoty gadasz. Poza
tym nic o nim nie wiem, nie znam go.
Wiem, że ma piękne oczy, nieziemski uśmiech i przyjaciela o imieniu
Harry.
- To już coś – wyszczerzyła się
kuzynka.
- Niby tak, ale…
- Boisz się – stwierdziła
dobitnie kuzynka.
- Niby, czego? – zaszydziłam z
niej.
- Miłości. Boisz się miłości.
Zamurowało mnie. W pewnym sensie
Claudia miała racje. To było dla mnie jak bajka, ale rzeczywistość była tutaj z
Joe. Czymś pewnym, stałym. Bałam się rzucić na głęboką wodę.
- Mu tu gadu gadu a czas leci. –
zmieniłam temat. Wracam do domu, a ty musisz się przygotować! Trzymaj się! –
przytuliłam Claudie. – Czekam na relację! Kocham cię.
- Love u too
– powiedziała i puściła mi buziaka w powietrzu. Poszłam do drzwi a ona w tym
czasie tanecznym krokiem ruszyła przez mieszkanie.
------------------------------------
------------------------------------
Louis jeszcze nigdy nie
denerwował się tak przed występem. Ręce mu się trzęsły i ledwo utrzymywał
mikrofon. Na próbie głos mu drżał, co uniemożliwiło mu śpiewanie.
- Wszystko ok. stary? – zapytał
za którymś razem Hazza.
- Tak, chyba tak. Denerwuje się.
Strasznie się denerwuje.
- Będzie dobrze Lou.
- A co jeżeli nie dam rady?
- Jak nie ty to kto? Tomlison czy
ty się słyszysz?
- Co się dzieje? – zapytał Niall
dołączając do Larrego.
- Nie próbuj tego mówić –
powiedział Lou.
- Och nic. Louis tylko denerwuje
się, bo jego przyszła dziewczyna przyjdzie na nasz koncert.
W odpowiedzi Harry zwijał się z
bólu, bo Lou zaatakował jego klejnoty.
- To ta tajemnicza osoba tak? –
zapytał Horan z uśmiechem.
- Ja… Styles zabije cię !
- Co tu się dzieje? – zapytał
Daddy.
- Louis się zakochał –
podśpiewywał sobie Niall.
- Lou? – zapytał z wyrzutem Liam
i Zayn. – Dlaczego nam nie powiedziałeś?
- Ja… Nie chciałem wam mówić, żeby
nie zapeszyć. Strasznie się denerwuje, bo chce zaśpiewać jej piosenkę, ale boje
się, że spalę się ze wstydu.
- Ty? Tommy ty?
- Będziemy przy tobie Lou –
powiedział jak zwykle spokojnie Daddy.
- Naprawdę
dziękuję. – odpowiedział Lou i spojrzał w dół na swoje ręce, które były pokryte
maleńkimi kropelkami potu. Tego jeszcze nie było. Louis denerwował się jeszcze
gorzej, niż przed sprawdzianem z matmy. A musicie wiedzieć, że sprawdzian z
matmy dla Lou był po prostu katastrofą.
------------------------------
------------------------------
Wsiadłam do mojego czarnego Audi.
Spojrzałam na deskę rozdzielczą. Było już po 15. Zasiedziałam się u Claudii.
Włączyłam The Hits Radio, dlatego że wszędzie indziej leciały beznadziejne
kawałki.
- Dzisiaj gościmy kędzierzawą
gwiazdę One Direction – zapowiedział speaker.
- Cześć wszystkim – powiedział
chłopak. Skąd ja znam ten głos?
- Gotowy na dzisiejszy koncert?
- Tak, zdecydowanie. Cieszymy
się, że po raz kolejny możemy wystąpić przed naszą ukochaną publicznością tu w
Londynie. To dla nas dużo znaczy i naprawdę doceniamy fakt, że tam będziecie.
Bez was nie było by nas. Massive Thank U Guys!
Palnęłam się w czoło. No tak! Z
tej piosenki, co cały czas leci w radiu. What Makes You Beautiful czy
jakkolwiek to się nazywało.
- Ten koncert jest wyjątkowy dla
jednego z nas – kontynuował chłopak.
- Dla kogo?
- Tego już nie mogę zdradzić –
zaśmiał się chłopak. – Na koncercie pojawi się osoba…
- Kim ona jest? Czy jest ona
ważna dla któregoś z was? – wszedł mu w słowo speaker.
- W pewnym sensie tak. I to
sprawia, że zaczynamy denerwować się jeszcze bardziej.
- Życzymy, więc udanego koncertu
i trzymamy za was kciuki.
- Dziękuje w imieniu moim i
chłopaków. Na pewno nam się przyda. Czy mogę jeszcze coś powiedzieć do fanów?
- Jasne.
- Nigdy przenigdy nie traćcie
nadziei. Niedawno byłem zwykłym chłopakiem z Holmes Chapel, więc uwierzcie, że
marzenia się spełniają, wystarczy tylko ruszyć się z kanapy. Do zobaczenia!
Speaker puścił piosenkę. O mało,
co nie wjechałam w samochód przede mną. To była ta piosenka z wczoraj, gdy
byłam w ramionach tego chłopaka. Wspomnienia napłynęły do mojej głowy.
Do domu jechałam zdecydowanie
długo, ale było to spowodowane korkami w mieście. Drzwi do domu były otwarte.
Czyżby królewicz Joe tak wcześnie wrócił do domu? Zaśmiałam się ze swojego
żartu. Nie pomyliłam się. Joe siedział na kanapie i bawił się telefonem. Moim
telefonem. Od progu przyglądał mi się natarczywym wzrokiem.
- Cześć – powiedziałam niepewnie.
- Witaj! Możemy porozmawiać
Oliwio?
Joe obracał w palcach mój
telefon. Postanowiłam, że nie będę zwracać na to uwagi.
- Nie, nie mam nastroju. Zmęczona
jestem. A tak poza tym chyba nie mamy, o czym rozmawiać.
- Myślę, że jednak mamy. Siadaj
powiedziałem!
Wzdrygnęłam się na ton jego
głosu. Posłusznie usiadłam, żeby nie doprowadzić do awantury.
- To zabawne wiesz Oliwia?
Myślałem, że między nami jest okej.
- To chyba, twój mózg nieco ostatnio
szwankuje.
- Wczoraj było wszystko dobrze.
- No chyba nie. Jesteś takim
idiotą czy tylko udajesz Joe?
- Nie przerywaj mi! To nawet dość
śmieszne. Wracam z roboty zmęczony, a ciebie nie ma.
- Nie jestem na twoje zawołanie.
Mam prawo gdzieś wyjść prawda?
- Cicho bądź! Zaczynasz mnie
powoli irytować tym swoim gdakaniem. Dzwonił ktoś do ciebie, gdy ciebie nie
było.
- Jakim prawem w ogóle…..
- Chciał z tobą porozmawiać.
Dziwne, bo ostatnimi czasy trudno jest cię oderwać od tego telefonu. Z kim tak
smsujesz? Kto to jest?
- To mój znajomy, a teraz oddaj
mi telefon.
- Jaki znajomy?
- Nic ci do tego – wysyczałam.
- Uważaj, bo będę zazdrosny.
- Chcesz to bądź! Nie ja się
obściskuje z blond lafiryndą!
- Tu cię boli! Masz przestać z
nim rozmawiać! Słyszysz!?
- Nie będziesz mi mówił, co mam
robić! Nie jestem twoją własnością!
- Jesteś pewna? – zapytał z
niebezpiecznym błyskiem w oku. Zdenerwowana wstałam.
- Co się do cholery z tobą
ostatnio w ogóle dzieje? Gdzie się podział ten Joe? Mój Joe?
Chłopak roześmiał się gardłowo.
Przypominało to ryk dzikiego zwierza.
- Go nigdy nie było idiotko!
Chciałaś w to wierzyć. Jesteś jeszcze głupsza niż twoja kuzyneczka.
- Możesz mnie obrażać, ale
Claudii obrażać nie będziesz! Jakim prawem dotykasz mój telefon i czytasz moje
wiadomości? Ja się pytam, jakim prawem? Czy ja ruszam twoje rzeczy? No, bo mi
się chyba nie wydaje, żeby tak było. Brak mi po prostu słów, żeby wyrazić
obrzydzenie, jakim cię darze.
Joe podszedł do mnie i walnął
mnie w policzek. Rozumiecie? Uderzył mnie!!!
- Ty… Jak mogłeś….! Prawda w oczy
kole, co?
Zaszydziłam z niego. Rzuciłam się
na niego z wściekłości, jaka przeze mnie przepływała. Miałam ochotę go po
prostu zabić! Wedrzeć w ziemię, żeby poczuł jak to jest! Nie obchodziły mnie
konsekwencje. Po prostu wściekłość przepełniała cały mój świat. Chciałam
zedrzeć z jego twarzy ten uśmieszek. Z całej siły przejechałam paznokciami po
jego twarzy. Z furią odepchnął mnie od siebie. Na całe szczęście udało mi się
utrzymać równowagę. Chwyciłam szybko kluczyki, bo bałam się, że może mi coś
zrobić. Spojrzałam na niego. Dobra robota!
– pomyślałam. Krew spływała po jego policzku i widać było zadrapania. Ruszyłam
do drzwi. Za mną dobiegł jego krzyk:
- Idź się leczyć wariatko! Jesteś
psychiczna!
Wybiegłam z budynku. Drżącymi
rękami otworzyłam samochód. Wsiadłam i zamknęłam zamek od środka. Oparłam głowę
o zagłówek. Opadły ze mnie całe emocje. Poziom adrenaliny w moim organizmie
spadł, dlatego powoli zaczynałam odczuwać piekący policzek. Zaszkliły mi się
oczy. Dłonie położyłam na kierownicy i stuknęłam nimi z całej siły o
kierownice. Dlaczego? Dlaczego zawsze ja? Czy nie zasługuję na chwilę
szczęścia? Chociaż krótką? Co ja takiego złego robiłam?
Wtedy… Claudia miała racje… Zrobił to! Uderzył mnie, jednak nie zamierzałam tego odpuścić. Jeszcze dostanie za swoje! Psychopata!
Wtedy… Claudia miała racje… Zrobił to! Uderzył mnie, jednak nie zamierzałam tego odpuścić. Jeszcze dostanie za swoje! Psychopata!
Odpaliłam samochód i z piskiem
opon wyjechałam z osiedla. Miałam ochotę pojechać na jakiś most i z niego
skoczyć, ale wiedziałam, że jest to nierozsądne. Łzy płynęły mi strumieniami,
przy okazji zasłaniając mi widok na drogę. Kolejny raz zaparkowałam samochód
pod blokiem kuzynki. Cholera! A co jeśli jej już nie ma? Co jeśli wyszła już na
koncert? Idiotka ze mnie! Nie mam ani pieniędzy, ani telefonu. Po prostu
pięknie. Wysiadłam z samochodu i szybko ruszyłam w kierunku mieszkania Claudii,
modląc się, aby kuzynka tam jeszcze była.
Dobijałam się do jej mieszkania, powoli opadając z sił. Nie dochodziła do mnie wiadomość, iż się spóźniłam. Usiadłam na schodach i oparłam głowę o ścianę. Łzy płynęły dalej, próbując ukoić moje cierpienie. Policzek dawał o sobie znać coraz bardziej.
Dobijałam się do jej mieszkania, powoli opadając z sił. Nie dochodziła do mnie wiadomość, iż się spóźniłam. Usiadłam na schodach i oparłam głowę o ścianę. Łzy płynęły dalej, próbując ukoić moje cierpienie. Policzek dawał o sobie znać coraz bardziej.
- Oliwia? – usłyszałam głos. –
Kochanie, co ty tutaj robisz?
Podniosłam instynktownie głowę.
Przez łzy dostrzegłam tylko zarys postaci, ale po głosie rozpoznałam, że była
to Claudia. Otworzyła drzwi do mieszkania i pomogła mi wejść.
- Wszystko będzie dobrze! Co się
stało?
Milczałam.
- Oli!
Nie byłam w stanie wydusić z
siebie słowa. Claudia nie wypuszczała mnie z uścisku, który trochę koił moje
nerwy. Powoli zaprowadziła mnie do łazienki i delikatnie obmyła moją spuchniętą
twarz. Uspokoiłam się na chwilę, ale co chwilę moim ciałem wstrząsał potężny
spazm.
- Kochanie… Proszę, powiedz….
- Joe… On…- zdążyłam wydukać,
zanim moje oczy ponownie się zaszkliły, a na moim policzku pojawiły się łzy.
- Uderzył cię?
Spuściłam głowę.
- Uderzył cię? Oli!
Delikatnie pokiwałam głową.
- Spójrz na mnie! – nakazała.
Lekko podniosłam głowę. – Nic ci nie jest? Gdzie cię uderzył?
- Ja…. Chy…Chyba… Nic… Ja, ja
chciaaałam go zabić – rozpłakałam się. – Wpadłam w furię i ja…ja…
- Oli, ćśśśś. Już dobrze, jestem
przy tobie. Miałaś do tego prawo kochanie. Nie płacz już, bo zaraz zacznę
płakać razem z tobą. Wstawaj kochanie.
Spojrzałam na nią pytająco.
- No, co się tak patrzysz?
Wychodzimy! Nie będziemy przecież siedzieć w domu.
- Ja nie chcę nigdzie wychodzić.
Chce się położyć.
- Nie będziesz mi tu leżeć Oli.
Postarasz się zapomnieć o tym, chociaż na chwilę.
- Ja…
- Zrób to dla mnie Oli, błagam.
- Dobrze. – odpowiedziałam z
niechęcią.
Claudia przyszykowała mi ubrania
i już po chwili miałam na sobie czerwone rurki, białą bluzkę w granatowe paski
i białe vansy. Claudia wyprostowała mi włosy i zajęła się moim makijażem. Po
chwili nie było śladu po mojej rozpaczy. Jakby to się nigdy nie wydarzyło.
Chciałabym.
- No już chodź! Idziemy!
Claudia
zaciągnęła mnie do swojego samochodu. Prowadziła jak wariat. Nigdy tak nie
jeździ, ale dzisiaj widocznie bardzo jej się spieszyło. Zaparkowała w pobliżu
jakiejś sali. Pociągnęła mnie za rękę i po chwili byłyśmy w środku. Założyła mi
na szyję smycz z biletem i dopiero po chwili skojarzyłam, że jestem na
koncercie One Direction.
--------------------------
--------------------------
Notka dedykowana dla PUDDINGG! Za to, że tak mnie o nią męczyła ! : ) Notka krótka, ale tylko tyle zdążyłam napisać przez szkołę. Dziękuję za komentarze i zapraszam do czytania !Nie chcę żebrać o wasze komentarze, ale miło mi jest, gdy czytam wasze słowa !Jeżeli ktoś chce być informowany o nowej notce, proszę, zapiszcie się w powiadamiaczu, bo mi jest tak łatwiej informować.
Czytam=Komentuję !
1.na początku zawiodłam się,że Oli nie trafi na koncert
OdpowiedzUsuń2.to jak Lou się stresuje sprawiło,że moja wyobraźnia ruszyła z miejsca już na wejściu! no i Horan podśpiewujący :D
3.myslalam,że oszaleje jak czytałam o Joe -.-
4.i nie zjeb z koncertem,bo bedzie wpierdol ;d
tak jak Joe Oliwie?
Usuńgorszy :33 /najsmaczniejszypuddinggnaświecie
UsuńNa początku myślałam , że Oli nie dotrze na koncert , a Lou będzie zawiedziony . Jednak , myliłam się ^^
OdpowiedzUsuńJoe strasznie mnie wkurza . Mam nadzieję , że Oli z nim zerwie i będzie w końcu szczęśliwa z Louisem < 33
Ogólnie rozdział ( jak każdy inny ) jest C.U.D.O.W.N.Y !! : DD
@natka_Horan_x
weź , kazdy rozdzial coraz lepszy . *__* jestes cudowna :D czekam na nastepny z niecierpliwościa ♥
OdpowiedzUsuńjej, jaki świetny <3 :3
OdpowiedzUsuńnie męcz tak mojej imienniczki, kobieto :D
czekam na nowy c:
szybko szybko !
KRÓTKI ?! jeeny, moje rozdziały to nawet 1/4 tego nie jest XD ja już myślałam, że Oli nie pójdzie na koncert ; D a Cludia jest zajebista - sprawa imienia, zapewne XD
OdpowiedzUsuńczekam na next XD
nie jest krótki, jest wystarczający, tylko zabiję cię za to, że w takim momencie! :D
OdpowiedzUsuńcuudowny! *.*
MISTRZOWSKIE :)
OdpowiedzUsuń@kurpiak
swietnie piszesz ;3;3
OdpowiedzUsuńDawaj mi Zayna ;3 :(
biedny Harry, jemu sie zawsze musi dostac w klejnoty :D
@ShowTimeBaby18
Uwielbiam !<33 Ale ty już kochana o tym wiesz ;D
OdpowiedzUsuńomatko, to jest świetne, serio!!
OdpowiedzUsuń@SmileFoorMe
Nie wiem co napisać. Twoje opowiadanie jest tak zajebiste, że brak słów. Naprawdę. Z niecierpliwością czekam na kolejny. ♥
OdpowiedzUsuń