niedziela, 10 czerwca 2012

Rozdział V

Obudziłam się w dobrym humorze. Po bólu głowy nie zostało najmniejszego śladu. Ten chłopak i jeden wyraz wprawił mnie w błogi nastrój. Otworzyłam zaspane oczy i przeciągnęłam się na łóżku. Z okna o dziwo wpadały jasne promienie słońca, które rozświetlały mój zazwyczaj ponury pokój. Czułam jak te promienie dotykają mojego serca, bo też było całe rozpromienione.
Leniwie wstałam z łóżka i poszłam zrobić sobie poranną kawę. Jak zwykle Joe nie było w domu. Ale to nawet lepiej. Nie miałam najmniejszej ochoty na rozmowę z nim. Szczególnie po tym, co zrobił wczoraj!!
Telefon. Właśnie! Pobiegłam po niego do sypialni, ale po drodze poślizgnęłam się na dywanie. Runęłam jak długa i pociągnęłam za sobą wazon, który roztrzaskując się na maczek zranił mi dogłębnie rękę. Super! Po prostu super! Zawsze wiedziałam, że mam wyjątkowe szczęście, ale że aż tak? To już lekka przesada! Obolała wstałam z podłogi i ruszyłam od razu do łazienki. Niby małe rozcięcie, a krew płynęła litrami. Wsadziłam rękę pod kran, aby ją trochę obmyć. Odkręcam kurek a tu gorąca woda. Cholera! Nie dość tego to jeszcze oparzyłam rękę! Super! Piekła mnie niemiłosiernie. Czy może być jeszcze gorzej? Jestem praworęczna i nie poszło mi tak łatwo z opatrunkiem. Ręka bolała mnie przy każdym ruchu. Wyszłam z łazienki i ruszyłam w stronę kuchni. Nagle zrobiło mi się słabo. Przed oczami zatańczyły mi kolorowe plamki. Osunęłabym się na podłogę, gdyby nie szafka, o którą się oparłam. Zamknęłam oczy. Po chwili je otworzyłam. Zrobiło mi się lepiej. To na pewno przez to, że nic nie jadłam. Zajrzałam do lodówki. Pustka! Czy nikt w tym domu nie może zrobić zakupów? Zatrzasnęłam lodówkę z hukiem.  Wkurzona zabrałam klucze i wyszłam z domu zła na śniadanie. A zapowiadał się taki piękny dzień!
 ----------------------------------
Niewysoka blondynka o intensywnie zielono-brązowych oczach przechadzała się po Londynie. Nie spodziewała się, że to miasto jest wielkie. Wiedziała, że jest duże, ale nie, że aż tak. Jej oczy z uwagą przesuwały się po londyńskim krajobrazie i błyszczały z podniecenia, gdy zauważyła coś pięknego. Była zagubiona w tym mieście. Miała nadzieję, że zostawi przeszłość w tyle, że uda jej się nareszcie zapomnieć. Minęły 4 lata, a ona dalej nie umiała się z tym pogodzić. Nie mogła się pozbierać. Najgorsza była niewiedza. Dlaczego? Tyle razy zadawała sobie to pytanie. Nigdy jednak nie uzyskała na nie odpowiedzi. Co zrobiłam nie tak? To kolejne i jedne z wielu pytań, jakie sobie zadawała. To się stało tak nagle. Wszystko wymknęło jej się spod kontroli. Wróciła myślami do tamtego dnia. Dnia, który wszystko zmienił. Dnia, w którym przestała cokolwiek czuć. Nadzieja umiera ostatnia. Jej umarła 4 lata temu, gdy on wyjechał. Nie mogła zostać w domu w swoim miasteczku. Wszystko jej o nim przypominało. Miała nadzieję, że tu znajdzie szczęście. Tamte czasy już nie wrócą. Była tak pogrążona w rozmyślaniu, że nie zauważyła postaci, na która wpadła.
- Uważaj jak łazisz łamago - wydarł się na nią męski głos.
- ja...ja... Przepraszam... Nie zauważyłam - wydukała speszona.
- Nic się nie stało. To ja przepraszam. Nie powinienem był krzyczeć. Może w ramach przeprosin dasz się zaprosić na kawę?
- Nie trzeba, jest ok.
- Nalegam! Nie daj się prosić!
 Mężczyzna miał na oko 22 lata. Był to zielonooki brunet. Uśmiechał się pogodnie do dziewczyny.
- W sumie, dlaczego nie? I tak nikogo tu nie znam.
- To twój szczęśliwy dzień dziewczyno- powiedział chłopak i pociągnął zdezorientowaną dziewczynę za rękę.
 ----------------------------
Śniadanie było dobre, ale niezdrowe. Nawet nie chciałam myśleć ile przed chwilą zjadłam kalorii. Po drodze kupiłam moją ulubioną kawę. Cafe latte caramel. I wraz z kubkiem ruszyłam przez Londyn. Nie spieszyłam się, uważnie obserwowałam miasto. Kawa rozlewała przyjemne ciepło po organiźmie. Myślałam o tym ile przyjemności sprawia mi uśmiech tego chłopaka. Cholera! Znowu wracam myślami do niego! Zagapiłam się i weszłam na pasy. Samochód przejechał z piskiem opon dosłownie przed moimi stopami.  Przestraszona podniosłam wzrok. Czy w tym przejeżdżającym samochodzie dostrzegłam tego chłopaka? Moje serce przyspieszyło. Już wszędzie go widzę. Mam jakąś manię! Ogarnij się!- nakazałam sobie w myślach.
Spacerowałam powoli i oddychałam przyjemnym wrześniowym powietrzem. Rozkoszowałam się ostatnimi promieniami słońca, które muskało delikatnie moją skórę. O tej porze słońce w Londynie to naprawdę rzadkość. Ta chwila mogłaby trwać dla mnie w nieskończoność. Jednak do szczęścia brakowało mi…Czego? Sama chciałabym to wiedzieć.
W dość dobry nastroju wróciłam do domu. Gdy tylko wpadłam do domu od razu pobiegłam po telefon. Czekała na mnie wiadomość tekstowa.
‘Pięknie dzisiaj wyglądałaś’ brzmiała jej treść. Zamrugałam powiekami ze zdziwienia. Czyżbym się nie pomyliła?
‘ Skąd wiesz jak wyglądam?’
Odpowiedź przyszła natychmiast.
‘Nie trudno cię nie zauważyć. Planujesz misję samobójczą czy jak?’
Uśmiechnęłam się do siebie. Ten chłopak się naprawdę o mnie martwi.
‘Zagapiłam się. Tak rozmyślałam i nie po prostu nie zauważyłam samochodu.’
‘O kim ty tak ostatnio myślisz?’
O tobie! Najchętniej bym tak odpisała, ale nie mogłam. On był czymś nierealnym. Czymś pięknym, czymś moim, takim, o którym tylko ja wiem.
‘Też miło było mi cię zobaczyć. J
Zmieniłam temat. Czekałam na odpowiedź, ale ta nie nadchodziła. Może się obraził? Co jeśli go tym uraziłam? Ja to mam szczęście!
Joe pojawił się popołudniu, a ja od razu ewakuowałam się przed komputer. Nie chciałam z nim rozmawiać po wczorajszej akcji. Długo rozmawiałam z Goś. Nie opowiedziałam jej tego, co się stało, bo Joe zawsze kręcił się gdzieś w pobliżu. Na szczęście Gosia nie zauważyła, że cały czas zerkam na telefon. Chłopak jakby zapadł się pod ziemię. Nic nie odpisał. Pod koniec dnia zrobiło mi się strasznie smutno z tego powodu.
Nie wiem, która to była godzina, kiedy kładłam się do łóżka. Wcześniej poszłam pod prysznic, który trochę ukoił mój smutek. Nie wiem jak długo leżałam w łóżku przewracając się z boku na bok. Z Joe to już nie było to samo, co wcześniej. Traktowaliśmy się jak powietrze. Dokładniej to ja go tak traktowałam. Może trochę za ostro? Zastanawiało mnie to, co Joe nagadał temu chłopakowi. Może powinnam go o to zapytać? Ale skoro ten chłopak nic nie wspominał to na pewno nie było to nic złego. Prawda? Z chłopakiem kojarzył mi się od razu pocałunek. Nie żałowałam tego. To była jedna z pozytywnych rzeczy, które ostatnio mi się przydarzyły. Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek telefonu.
- Tak?
- Witaj piękna – odpowiedział mi miękki głos chłopaka. Miałam ochotę skakać po łóżku z podniecenia. Z trudem opanowałam swoje emocje.
- Ach to ty.
- Przykro mi, że cię zawiodłem. Może chciałaś usłyszeć kogoś innego?
- NIE! –wydarłam się automatycznie. – To znaczy, nic już nie mów. Nie psuj tego.
- Już…
- Cieszę się, że cię słyszę! – wypaliłam.
Chłopak zaśmiał się cicho.
- Też się bardzo cieszę. Już wszystko okej z tobą?
Usłyszałam jak Joe przewraca się w salonie.
- Ja… Nie chcę o tym rozmawiać.
- Ale…
-Nie! – zareagowałam ostro.
- Cieszę się, że wczoraj zadzwoniłaś. To było… Miłe!
- Miało być – flirtowałam z nim.
- Przepraszam, że tak jakby cię zlałem. Byłem w pracy i nie za bardzo miałem jak odpisać. Czy jest szansa, że mi wybaczysz?
- Nie ma żadnej.
- Serio?
- Jasne, a co myślałeś? Że ci wybaczę? Pf.
Po drugiej stronie usłyszałam ciszę.
- Żartuję, przecież!
- Czeka cię kara! – zaśmiał się chłopak.
- Nie proszę!
- O taaak!
Chłopak cały czas mnie rozśmieszał. Za jego śmiech mogłabym oddać wszystko.
- Ładnie dzisiaj wyglądałaś. Zupełnie jakbym widział siebie przed lustrem. 
Zarumieniłam się.
- No nie! Znowu?
- Tommy? Co ty tam tak długo robisz?
W słuchawce usłyszałam głos… Harrego?
- Dasz mi minutkę? – zapytał mnie chłopak.
- Tak jasne.
Czekając na chłopaka, starałam się wyłapać coś z jego rozmowy z Harrym. Niestety nie udało mi się, mimo moich usilnych starań. Jedyne co mi się udało usłyszeć to przeciągłe „Ała” Harrego. Zaśmiałam się.
- Jestem. – usłyszałam głos w słuchawce.
- A co ci tam wesoło? – dobiegł mnie głos Joe. Chłopak był oparty o framugę drzwi.
- A bo, ja… Tego… Z Claudią rozmawiam. I ona mi właśnie opowiedziała o tym, co robi jej eks. Mówię ci totalne szaleństwo. Czy mógłbyś z łaski swojej opuścić mój pokój?  
- Ale...
- Idź już.
Każda rozmowa z nim wyprowadzała mnie z równowagi.
- Więc jestem Claudia, hę?
- To nie tak…
- A jak?
- To trochę bardziej skomplikowane.
- Mogę być dla ciebie kimkolwiek zechcesz
Zarumieniłam się. Odebrało mi mowę na ułamek sekundy.
- Przepraszam, ale muszę kończyć. Harry, uhm… potrzebuje pomocy – chłopak próbował maskować śmiech. – Właśnie zaplątał się o własne nogi i runął na ziemi. Dobranoc piękna!
- Dobranoc – szepnęłam.
Od razu lepiej. Zasnęłam jak małe dziecko, śniąc o krainie z czekolady.
Kolejne dni wyglądały podobnie. Cały czas łaziłam wszędzie z telefonem, bo może ten chłopak napisze? Ale niestety nie zadzwonił już więcej, co nie oznacza tego, że z nim nie rozmawiałam. Joe wkurzał się na mnie widząc mnie z telefonem, ale starał się tego nie okazywać. Któregoś dnia wpadł do domu jak huragan zrzucając zdjęcie stojące w przedpokoju. Od progu zaczął się wydzierać:
- Oli!
Jakby nie mógł spokojnie wypowiedzieć mojego imienia.
- Co się tak drzesz? Głucha jeszcze nie jestem!
- Zbieraj się mała!
Zazgrzytałam zębami.
- Idziemy do klubu! Mam wejściówki!
- Jaki klub? Nigdzie się nie wybieram.
Nie chciałam się ruszyć z domu. Liczyłam, że ten chłopak odezwie się do mnie.
- Oli – powiedział groźnie.
- Nie mów do mnie takim tonem! – wysyczałam. Chłopak zaczął się przybliżać
- Okej masz rację przepraszam. No nie daj się prosić! Zabawimy się! Będzie fajnie zobaczysz.
- Nie, bo wiesz nie najlepiej się czuję i wolałabym zostać w domu.
- Jak nie pójdziesz zaniosę cię tam siłą.
Już wolałam nie wyobrażać sobie tej siły.
- Okej, przekonałeś mnie – odpowiedziała potulnie. Nie miałam najmniejszej ochoty ruszać się z mieszkania, ale bałam się zostać.
Poszłam, więc się przebrać, bo co miałam robić. Założyłam beżowe rurki oraz białą bluzkę w pastelowe, błękitne paski. Do tego niebieskie koturny z kwiatkiem z przodu. Wyglądało to nawet dobrze. Jeszcze tylko katana i jest okej. W łazience podkręciłam lekko włosy, tak, że utworzyły romantyczne fale. Zrobiłam lekki makijaż. Nie lubiłam mieć kilograma tapety na twarzy. Tyle tej tapety miała zawsze Kathy. A właśnie, co do niej. Gdzie ona się ostatnio podziewa? Nie rozmawiałam z nią od niedzieli.
Moja zabandażowana ręka świetnie kontrastowała z błękitem katany.  Wzięłam telefon i wsadziłam go do kieszeni w spodniach. Wcześniej sprawdziłam, czy nie mam żadnej wiadomości. Chłopak nic nie napisał. Pewnie znowu jest zajęty albo znalazł sobie inną dziewczynę. Odgoniłam od siebie te pesymistyczne myśli. Przecież on nie jest dla mnie na wyłączność.
Gdy przekroczyłam próg salonu Joe przyglądał mi się zdziwionym, a wręcz wygłodniałym wzrokiem. Miałam wrażenie, że się na mnie zaraz rzuci. Albo może przesadzam?
Okej wyglądałam dobrze. Spodnie podkreślały moje kształty, w tym mój wystający tyłek. Bluzka idealnie ukazywała moje wcięcie w talii i płaski brzuch. Nie przesadzajmy, nie byłam boginią seksu.
- Co się tak gapisz? Idziemy? – zapytałam poirytowana.
- Ty..
- Daruj sobie. Idziemy?
Chłopak otrząsnął się z „szoku”.
- Tak, jasne. Pojedziemy twoim?
Materialista jeden. Moje Audi R8 było lepsze niż jego stare BMW. Nie ma to jak się pokazać przed ludźmi. Pokręciłam głową.
- Dobrze.
- Mogę poprowadzić?
- Zapomnij.
Nie lubiłam dawać prowadzić mojego auta, szczególnie jemu. Jakby się dorwał mogłabym zapomnieć o samochodzie. Chciałby się popisywać od razu. Nic z tych rzeczy. Sama z poparzoną i bolącą ręką poprowadzę. Bolało to jak cholera, ale przeżyłam. Samochód zaparkowałam jakieś 10 minut drogi od klubu.
Klub znajdował się w centrum Londynu. Dziwne, że go jeszcze nie odwiedziłam, ale to może dlatego, że ostatnio bardziej przyłożyłam się do nauki.
Z zewnątrz budynek wyglądał na zadbany. Przed wejściem stało dwóch ochroniarzy, a do drzwi ciągnęła się prawie kilometrowa kolejka ludzi. Szyby były przeszklone, więc z zaciekawieniem przyglądałam się, co się dzieje w środku. Nie mieliśmy problemu z wejściem, dzięki tym przepustkom.
Przy wejściu uderzyło mnie gorąco i unosząca się woń alkoholu. Naprzeciwko drzwi znajdował się bar, przy którym zgromadziła się grupka dziewczyn obserwująca poczynania barmana. Przed barem znajdował się wielki parkiet, który był załadowany po brzegi. Na prawo znajdowały się loże. W tle leciała jakaś muzyka pop nieznanego zespołu. Ruszyłam prosto do boksu, a Joe zaraz się przysiadł.
- Co tam Oli?
- Nic.
- Ja, chciałem ci powiedzieć…
- Idę tańczyć – przerwałam mu bezczelnie i uśmiechnęłam się.
Nie zważając na niego ruszyłam podbijać parkiet. Moje ciało od razu zaczęło się poruszać w rytm muzyki. Nie tańczyłam super świetnie, ale łamagą też nie byłam. Lubiłam ten moment, kiedy muzyka przejmowała nade mną kontrolę. Niedługo po tym zostałam królową parkietu. Nie obyło się bez kilku kolesi, którzy błagali o taniec ze mną, jednak zręcznie im odmówiłam.
Nagle poczułam wibracje telefonu. Szybko go wyciągnęłam.
- Tak?
- Dziewczyno!
- Coo? – darłam się do telefonu. Ta głupia muzyka zagłuszała mi rozmówce.
- Gdzie jesteś?
- Poczekaj chwilę.
Szybko pobiegłam do damskiej toalety.
- Tak?
- Martwiłem się o ciebie.
Na moje policzki wpłynął rumieniec.
- Niepotrzebnie.
- Dzwoniłem, ale nie odbierałaś.
- Bo jestem w klubie i po prostu nie słyszałam. Przepraszam.
- W jakim?
- Nie wiem. Gdzieś w centrum Londynu.
W telefonie usłyszałam dźwięk, że ktoś próbuję się do mnie dodzwonić. Obawiałam się, że to może być Joe.
- Przepraszam, muszę już kończyć. Naprawdę mi przykro – rozłączyłam się. Najchętniej rzuciłabym to wszystko i wróciła do domu, żeby z nim porozmawiać.
Gdy tylko wyszłam z łazienki Joe wziął mnie w obroty.
-----------------------------
- Lou? Możemy już wracać? – marudził Hazza. – Kręcimy się po klubach już półtora godziny. Co jeżeli już wróciła do domu?
- Styles, zamknij twarz jak do mnie mówisz. – odpowiedział wkurzony Lou.
- Nie musisz być od razu niemiły Tomlison.
- Harry, przepraszam. Po prostu chcę ją zobaczyć. Jeśli jej tu nie ma, to wracamy ok.? – Louis spojrzał na przyjaciela. – I już się tak nie wkurzaj. Złość piękności szkodzi.
Louis wyszczerzył swoje zęby do przyjaciela.
- Już nie susz tak tych zębów. Umowa stoi, ale tylko dlatego, że jest to ciekawsze niż gnicie przed TV.
Wtedy Lou ją dostrzegł. Tańczyła na środku parkietu. Jej zgrabne ruchy sprawiły, że Lou nie mógł oderwać od niej wzroku.
Hazza pociągnął go za rękę.
- Chodź Tommy, wchodzimy.
Harry gestykulował żwawo z ochroniarzem, ale ten wpuścił ich bez problemu.
Lou od progu spoglądał oniemiały w kierunku dziewczyny, więc Hazza postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Niestety wokół nich zebrał się już niezły tłumek fanek. W tej chwili Harry zaczął nienawidzić swoją pracę.
-------------------------------
Joe nie wypuszczał mnie praktycznie z rąk.
- Możesz przynieść mi coś do picia? – zapytałam zmęczona jego towarzystwem. Chłopak skinął głową na zgodę i zniknął w tłumie.
Rozglądnęłam się. Przy wejściu zebrał się niezły tłumek. Ciekawe dlaczego? W sumie nie bardzo mnie to obchodziło.
Nagle puścili piosenkę “What makes you beautiful”. Wszyscy dookoła dobrali się w pary, tylko ja tańczyłam samotnie. Nagle ktoś porwał mnie do tańca.
- Harry? – zapytałam.
- W rzeczy samej – odpowiedział i wyszczerzył zęby. Muszę przyznać był dobrym tancerzem.
- A gdzie jest twój przyjaciel…? – zapytałam z nadzieją w głosie.
- Tommy? A nie wiem, gdzieś tu był… - rozglądnął się – O, tam jest – wskazał palcem i się zaśmiał.
Spojrzałam w tamtym kierunku i sama się zaśmiałam. Właśnie tańczył z jakimś plastikiem. Tona tapety i wszystko różowe. Myślałam, że padnę ze śmiechu. Na jego widok zarumieniłam się.
- Ciągał mnie przez półtora godziny po klubach, żeby cię znaleźć.
Na to jeszcze bardziej się zarumieniłam. Nagle Harry zaczął nucić piosenkę.
- Znasz to? – zapytałam.
- Znam. A ty?
- Ta, często to w radiu puszczają. Trochę jest to wkurzające, bo ile razy można słuchać tej samej piosenki. Ale słowa mają głębszy sens, który mi się podoba.
Harry zaśmiał się pod nosem.
- Znam to skądś, jednak ta piosenka nigdy mi się nie znudzi.
Harry obrócił mnie, gdy piosenka się zmieniła. Ja okręcałam się na parkiecie i wpadłam w czyjeś ramiona. Dj puścił nieznaną mi piosenkę, ale sądząc po pisku dziewczyn była ona nieznana wyłącznie dla mnie.
- Witaj piękna.
Moje serce podskoczyło. Mało nie wyleciało z klatki piersiowej na ten dźwięk. Rozejrzałam się nerwowo. Joe stał właśnie przy barze w towarzystwie jakiejś blondi.
- Heeej – odpowiedziałam przygłupio. Zapomniałam języka w gębie. Nie mogłam nic z siebie wydusić. Chłopak uśmiechnął się promiennie.
- Tęskniłaś?
Pokiwałam głową. W odpowiedzi pocałował mnie w czubek głowy. Rozkoszowałam się jego obecnością. Było jak we śnie. Jego zapach na mnie działał. Czułam motyle w brzuchu, które mi go rozsadzały.
- Ja…
- Cśśś… - położyłam mu palec na ustach – nie psuj tego.
Uśmiechnęłam się do niego, a on pocałował mój palec. Zanucił mi fragment piosenki która właśnie leciała:
‘Something’s gotta give now
Cause I'm dying just to know your name
And I need you here with me now’
Czy ja się przesłyszałam…? Czy on nie śpiewał identycznie tak jak koleś w tej piosence? W sensie wydawało mi się, że ma identyczny głos… To ten nadmiar wrażeń tak na mnie działa.
- Co ci się stało w rękę? – zapytał po chwili. Ja ponownie rozejrzałam się po klubie. Joe dalej zabawiał się z tą laską.
- Dzisiaj biegłam po telefon i się wywaliłam – opowiadałam ze śmiechem – skaleczyłam się w dłoń, a na dodatek jeszcze ją oparzyłam.
- Biedactwo moje.
Rozpływałam się w jego oczach. Moje kolana były jak z waty.
Chłopak okręcił mnie. Włosy pofrunęły mi do góry.
- Co to za siniak? Też się uderzyłaś? – zaśmiał się. Ja automatycznie spojrzałam w stronę Joe i wzdrygnęłam się na samo wspomnienie. Chłopak podążył za moim wzrokiem.
- Czy.. Czy on ci to zrobił? – spojrzał na mnie pytająco.
Nie odpowiedziałam i spuściłam głowę.
- Czy on ci to zrobił? – ponowił pytanie. Zacisnął dłonie w pięści.
- Ja… Nie chce o tym rozmawiać… proszę…
Chłopak spoglądał jak zahipnotyzowany na Joe.
- Spójrz na mnie, proszę – błagałam. Chłopak ruszył powoli w kierunku Joe.
- Poczekaj tutaj chwilę, piękna.
- Nie proszę, zostań tu ze mną. Proszę – moje oczy się zaszkliły. Chciałam zapobiec temu, co się zaraz stanie.
- Nie zostawię tak tego.
- Proszę – jedna, pojedyncza łza spłynęłam po moim policzku. Chłopak jej nie zauważył. Był wściekły. Widziałam to po nim.
Wzięłam jego twarz w swoje dłonie i złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. Chłopak był zdezorientowany, ale po chwili się uśmiechnął. Zauważyłam kątem oka, że Joe odszedł właśnie od baru i kieruje się w naszą stronę.
- Idź już – poprosiłam.
- Ale…
- Proszę, idź już…
- Ale…
- Odezwę się potem, ale błagam idź już…
- Będę za tobą tęsknić piękna.
Chłopak rozpłynął się w tłumie ludzi, a ja modliłam się, żeby Joe nic nie zauważył. Moje modlitwy zostały wysłuchane. Był tak zajęty tą lafiryndą, że nic nie zauważył. Całe szczęście, bo inaczej byłoby już po mnie.
Niedługo potem naściemniałam, że jestem zmęczona i Joe niechętnie wrócił ze mną do domu. Zanim położyłam się spać napisałam krótkiego sms:
Dziękuję, za dzisiaj. Całuję!’
Nie wiedziałam, czy chłopak odpisał, bo od razu odpłynęłam w kierunku krainy Morfeusza.
Rano obudził mnie dzwonek do drzwi, który dzwonił już dobre pięć minut. Niechętnie zwlekłam się z łóżka. Wyglądałam i czułam się jak zombie. Otworzyłam nieprzytomna drzwi, a tam stał listonosz.
- Pani Oliwia Waldorf?
- Tak to ja.
- Mam dla pani przesyłkę. Proszę tylko tutaj potwierdzić.
Podpisałam się na świstku papieru, a listonosz podał mi kopertkę. Zamknęłam drzwi i ciekawa otworzyłam ją. W środku znajdowały się….. 
---------------------------------
Element zaproszenia musi być ! Notka dla Marty i Asi, które tak niecierpliwie na nią czekały ; ) To zdecydowanie najdłuższa notka jaką napisałam. Pozdrawiam! Love u <3

14 komentarzy:

  1. zaaajebisty rozdział ;33
    zajebiście opisujesz wszystko, oby tak dalej! ;d

    OdpowiedzUsuń
  2. ojejuńciu... kocham ten rozdział, normalnie! Joe mnie wkuuurza, tak bardzo, baardzo wkurza. a Oli mnie rozwaliła, jak powiedziała Harry'emu co sądzi o WMYB ^^
    czekam na next ;p
    + zapraszam do mnie http://im-nothing-without-you.blogspot.com/ ; )

    OdpowiedzUsuń
  3. ah,wspaniale długi,jestem baaardzo zadowolona,oczywiscie chcę wiecej,no i ten gif.no po prostu rewelacja!: >>>

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha bardzo fajny, ale to już ode mnie dawno wiesz! : d ~marta

    OdpowiedzUsuń
  5. CZEMU W TAKIM MOMENCIE, KIEDYŚ CIĘ ZAMORDUJĘ <3
    CZEKAM NA NOWY OCZYWIŚCIE. NO I ŚWIETNY JEST ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. KOCHAM NORMALNIE TEGO BLOGA! <3
    zapraszam do siebie : http://bring-me-the-horizon-with-1d.blogspot.com/

    Informuj mnie o kolejnych rozdziałach :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Klaudussssiiiiaa10 czerwca 2012 20:50

    o Boże.... ale switaśny blogg :D:D <3<3 jesteś genialna :D:D Twoja największa fanka :****

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiesz że to kocham,ale powiem to jeszcze raz !Kocham To ! I Ciebie też,bo jesteś świetna moja Ola <33 ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. O Jezu !! To jest cudowne *___*
    Nie , no tego słowami się nie da opisać !!! Genialny blog ! Ty jesteś niesamowita !!
    Jestem Twoją fanką ! : D
    Czekam na następny !! : )


    @natka_Horan_x

    OdpowiedzUsuń
  10. jezus, ale zajebiste :o
    CZEKAM NA NN <3333333333

    OdpowiedzUsuń
  11. oooo, świetne ... momentami troche dramatu , romantycznie , smutno i wgl , wszystko jest ;3 PODOBA MI SIE :)
    @ShowTimeBaby18

    OdpowiedzUsuń
  12. śliczny blog! czekam na next ! ;**

    OdpowiedzUsuń
  13. Blog genialny, dodaję do obserwowanych ;)
    zapraszam do siebie -> http://hungry-for-affection.blogspot.com/ - Blanca <3

    OdpowiedzUsuń