Nie mam pojęcia jak długo tam siedziałam.
Musiało minąć sporo czasu sądząc po moich odmarzniętych palcach. W zasadzie
trzęsłam się z zimna, ale go nie odczuwałam. Pulsowanie z tyłu głowy nie dawało
o sobie zapomnieć, ale starałam się ignorować ból.
Powoli wstałam i niepewnym krokiem ruszyłam
przed siebie. Czasami zarzucało mnie jeszcze na którąś stronę, ale to rzadko.
Ktoś z boku mógłby pomyśleć, że jestem ostro najebana. Ledwo trzymałam się na
nogach. Jedynym rozsądnym miejscem, do którego mogłam się udać był dom Claudii.
Kuzynka była przerażona widząc mnie w takim
stanie. Nie pytając o nic wpuściła mnie i kazała mi iść pod ciepły prysznic,
który ukoił moje zszargane nerwy. Pozwolił mi w pewnym sensie poukładać
dzisiejsze wydarzenia. Najpierw niebo i mój anioł, a potem piekło w domu. Popadam
ze skrajności w skrajność. Po skończonym prysznicu kuzynka wygoniła mnie do
łóżka. Po chwili przysiadła się do mnie i podała mi kubek gorącej herbaty.
- Strasznie się martwię Oli. Co się stało ? –
zapytała delikatnie.
Opowiedziałam jej tą historię nie szczędząc
szczegółów. Claudia przez chwilę siedziała w milczeniu, a po chwili wybuchła:
- Mówiłam ci! Ostrzegałam cie przed nim!
Dlaczego mnie do cholery nigdy nie słuchałaś?
- Ja…
- Mógł cię zabić! Oliwia! On jest
niezrównoważony psychicznie!
- Nie mów tak. Może miał gorszy dzień? Albo
był zdenerwowany?
- Następnym razem też tak powiesz? To nie
powód do cholery, by podnosić na ciebie rękę!
- Ale on nie chciał!!
- Jesteś idiotkę Oliwia! Po cholerę go
bronisz? On cię uderzył!
- Tylko pchnął mnie na ścianę!
- I ty mówisz to ot tak? A następnym razem,
co? Tylko mnie uderzył w oko? DZIEWCZYNO! OTRZĄŚNIJ SIĘ!
Łzy napłynęły mi do oczu.
- Oli, kochanie nie płacz. Ja tylko się o
ciebie martwię! Nie chce, żeby coś takiego się powtórzyło rozumiesz? Zabije
tego skurwysyna! Niech tylko się tu pojawi! Nikt już cię więcej nie skrzywdzi!
Obiecuję ci to! – powiedziała i przytuliła mnie. – Idź już spać – poleciła. –
Jutro znajdziemy jakieś wyjście kochanie.
- Ale…
- Oli. Nie pozwolę ci na to! Nawet nie myśl o
tym, żeby do niego wracać słyszysz? Nie pozwolę ci na to!
Pocałowała
mnie w czoło i wyszła z pokoju. Leżałam przez chwilę z pustką w głowie. W pewnym
momencie po prostu odpłynęłam.
--------------------------------------------------------
--------------------------------------------------------
Lou panikował przez pół nocy. Martwił się o
tą dziewczynę. Czy ona chce się zabić? Wzdrygnął się na samą myśl. Serce mu się
krajało, gdy słyszał jej zapłakany głos w słuchawce. Zabiłby każdego, kto
doprowadził ją do takiego stanu! Wkurzył się na samą myśl i po raz kolejny
spojrzał na wyświetlacz swojego telefonu. Zegar wskazywał 3:27. Wybrał
odpowiedni numer i nacisnął przycisk zielonej słuchawki.
‘ Abonent
czasowo niedostępny’ – obwieścił mu głos w słuchawce.
- Cholera – zaklął. Jakby tego nie wiedział. Słyszał
to już 10 razy w ciągu 5 minut.
Harry niespokojnie poruszył się na łóżku. Lou
najchętniej rozwaliłby ten telefon, ale był on jego jedyną nadzieją. Rzucił go
na środek łóżka. Oparł głowę o ramę łóżka. Podciągnął nogi pod brodę. Ukrył
twarz w kolanach. Siedział tak dłuższą chwilę głęboko oddychając.
- Lou, co jest grane? – dobiegł go głos
przyjaciela. Lou instynktownie poruszył się i spojrzał w ciemność, gdzie jak
mniemał znajdował się jego przyjaciel.
- Nic – odrzekł cicho.
- Tommy widzę przecież. Siedzisz tutaj i
wgapiasz się w ścianę. Od jakiś 7 godzin.
- Nie mogę spać, po prostu.
- Słyszysz siebie? Ty uwielbiasz spać Tommy –
powiedział Harry i przeciągnął się.
- Ja… Harry… Ona… Chyba…
- O co chodzi stary? – Harry jakby nagle
oprzytomniał.
- Onachybanieżyje – wyrzucił z siebie jednym
tchem Louis i wydał z siebie zgłuszony dźwięk.
Harry natychmiast znalazł się koło
przyjaciela. Na początku nie wiedział, co ma zrobić, co powiedzieć. Przekonał
się już jak to jest stracić kogoś ważnego. Przytulił Lou. Od razu naszły go
wspomnienia, które szybko od siebie odgonił.
- Tommy, będzie dobrze. Na pewno rozładował
jej się telefon. Rano będziesz się z tego śmiał. Zobaczysz – Hazza próbował
wypaść przekonująco.
- Gdybyś słyszał jej głos… - w tym momencie
Lou załamał się głos.
- Będzie dobrze Lou, obiecuję! No, daj
spokój. Nie marz się jak baba, bo jutro cię własna matka nie pozna! – zaśmiał się
Hazza i zalotnie zatrzepotał rzęsami.
Harry nie
mógł patrzeć na to jak jego przyjaciel cierpi. Ostatnim razem widział go w
takim stanie po tej całej aferze z Hannah.
Boo Bear zasługuje na szczęście – pomyślał Hazza. Harry siedział jeszcze
jakiś czas przy Louisie, dopóki ten nie zasnął. Spojrzał na zegarek. Było po 5.
Chłopak ubrał się w luźne dresy i wyszedł na ogródek. Spojrzał na szare niebo,
przez które przebijały się pierwsze promienie słońca. Kolejny dzień przynosi
nam nowe szanse…
--------------------------------------------------------
--------------------------------------------------------
Rano obudziły mnie jakieś krzyki dochodzące skądś.
Ledwo otworzyłam oczy. Gdzie ja jestem? –
pomyślałam. Ale zaraz mnie olśniło. U Claudii. Powoli usiadłam na łóżku. Głowa
dawała o sobie znać. Powoli zwlekłam się z łóżka. Gdy stanęłam w pozycji
stojącej, lekko zakręciło mi się w głowie. Krzyki dochodziły z kuchni. Weszłam
tam i zobaczyłam moją kuzynkę w istnej furii, która wydzierała się na Joe.
- Spadaj stąd ty idioto! Ona nie chce cię
więcej widzieć!
- Daj mi z nią porozmawiać proszę! Muszę jej
to wyjaśnić!
- Po moim trupie!
- To chyba długo nie będę musiał czekać –
odpowiedział i podszedł w jej kierunku.
- Nie zbliżaj się psychopato do mnie! Tu nie ma,
czego wyjaśniać! Powiem ci grzecznie, bo nie wiem czy zrozumiałeś! SPIERDALAJ!
TAM SĄ DRZWI! – odkrzyknęła i wskazała ręką na drzwi.
Lekko odchrząknęłam. Spojrzeli w moją stronę.
- Co tu się dzieje? – zapytałam lekko drżącym
głosem. Odchrząknęłam, aby dodać mu hardości.
- Kochanie! Porozmawiajmy błagam! – płaszczył
się przede mną Joe klęcząc przy okazji.
- Myślę, że wczoraj padła wystarczająca ilość
słów – powiedziałam zimnym głosem.
- Oli, błagam – powiedział i spojrzał na mnie
błagalnie.
Patrzałam na niego jak na idiotę. Po chwili
coś we mnie drgnęło. Przypomniał mi się tamten chłopak. Wspomnienia odżyły. Oli, wróć do rzeczywistości – nakazałam sobie!
Wyrzuty sumienia wzięły nade mną górę oraz litość.
- Masz minutę – rzuciłam i wymaszerowałam w
kierunku sypialni. Sądząc po odgłosach – Joe ruszył za mną. Siadłam na łóżku.
Chłopak postanowił zachować bezpieczną odległość między nami.
- Kochanie tak bardzo cię przepraszam! Ja nie
wiem, co we mnie wstąpiło! Błagam wybacz mi!
Spojrzałam na niego. Chłopak ukrył twarz w
dłoniach.
- Ja to naprawię. Dla ciebie! Dla nas!
Zmienię się obiecuje! Tylko błagam cię wybacz mi! Ja, nawet nie wiesz, jaki
byłem przerażony! Ten wyłączony telefon – załamał mu się głos i po jego
policzku spłynęła jedna, maleńka łza.
- Dobrze – powiedziałam.
Spojrzał na mnie zielonymi oczyma. Tak bardzo
różniącymi się od tych niebieskich.
- Wybaczam ci.
Pierdolone wyrzuty sumienia wzięły nade mną
górę!! Po co ja to robię? Szukałam w myślach jakiejkolwiek wymówki, aby usprawiedliwić
jego zachowanie. A tak naprawdę próbowałam usprawiedliwić siebie, za tę zdradę.
- Naprawdę?
- Tak.
- To znaczy, że wrócisz teraz ze mną..?
- Idź już.
- Ale…
- Powiedziałam, idź już i zostaw mnie samą.
Chłopak posłusznie opuścił pokój. W drodze do
drzwi rzucił Claudii triumfalny uśmiech, czego nie mogłam zauważyć.
Claudia weszła do mojego pokoju i patrzała na
mnie z niedowierzaniem i kręciła głową. Starałam się nie zwracać na to żadnej
uwagi, jednak nie wychodziło mi to. Wiedziałam, że nie wytrzymam ani sekundy
dłużej w tym domu.
- Cześć – rzuciłam wychodząc, jednak nie
doczekałam się jakiejkolwiek odpowiedzi. Była cholernie zła na mnie i ja to
wiedziałam.
Wychodząc z mieszkania włączyłam mój telefon.
Nie wiedziałam, co się z nim dzieje, bo cały czas mi się zacinał. Musiałam
odczekać z 15 minut zanim normalnie mi się włączył. Przyczyną było prawie 1000
połączeń nieodebranych i około 200 sms. Od jednego jedynego numeru. Ah
przepraszam, jedno jedyne połączenie z telefonu Joe. Tyle razy dzwoniłem?
Hahaha łajdak. Niezły z niego aktor. We wszystkich tych sms zawierała się
prośba o kontakt. Uśmiechnęłam się do siebie. To miłe, gdy ktoś się o ciebie
tak martwi. Mój humor stał się dzięki temu o niebo lepszy.
Wybrałam ten
numer. Dzwonie. Poczułam przyjemne ciepło w brzuchu. Czekałam jeden, dwa, pięć
sygnałów. Nic. Zero odzewu. Rozłączyłam się.
--------------------------------------------------------
--------------------------------------------------------
Lou podświadomie słyszał przez pewien czas
jakiś dźwięk. Nie miał siły, żeby się ruszyć, a co dopiero wyłączyć źródło
hałasu. Na szczęście po chwili ustał. Przewrócił się na drugi bok. Był zmęczony
zarówno psychicznie jak i fizycznie. Troska o dziewczynę i niepewność
wykończyła go. Spał dalej nie zważając na nic.
Harry, co
jakiś czas zaglądał do przyjaciela. Sprawdzał czy z jego Lou jest wszystko w
porządku. Lou nie zasłużył na to wszystko. Na tyle cierpienia. Dlaczego całe
zło spadało wiecznie na tego chłopaka? Styles nie potrafił znaleźć odpowiedzi.
Mimo wszystko Lou pozostawał pozytywnie nastawiony do życia. Harry podziwiał
przyjaciela za to. Hazza czuł, że wszystko ułoży się. Jakoś. Tylko czyim
kosztem? Tommy nie zasłużył na tyle cierpienia!
--------------------------------------------------------
--------------------------------------------------------
Co chwilę sprawdzałam telefon w nadziei, że
chłopak postanowił się odezwać. Za każdym razem, gdy wyciągałam go z kieszeni
czułam przyjemne ciepło. Tak bardzo chciałam poczuć te upragnione wibracje!
Zaraz po tym następowało przygnębienie. Proszę, proszę odezwij się! Ale Zero.
Nic. Moje prośby nie zostały wysłuchane.
Długo jeszcze chodziłam po Londynie myśląc
nad swoim życiem. Miałam pełno wątpliwości. Jeżeli to się powtórzy? Nie… Joe
taki nie jest! Chyba… Bo chyba mnie nie zabije prawda?
Miałam pustkę w głowie. Zero szans na
szczęście. Z Joe? Mogę spróbować jeszcze raz, ale przecież dwa razy do tej
samej rzeki się nie wchodzi. Jestem
głupia – pomyślałam i kopnęłam kamień, który leżał na drodze. Podskoczył,
poturlał się lekko i upadł. Zupełnie jak moje życie.
Skierowałam swoje kroki do domu. Byłam
zmęczona tym wszystkim. Miałam ochotę położyć się i już nigdy nie wstać. Nie
pomagał mi również fakt, że ten chłopak się nie odzywał. Tak bardzo chciałam
usłyszeć jego głos, śmiech. Zobaczyć jak jego oczy rozjaśniają się na mój
widok.
Weszłam po schodach i przekręciłam klucz w
zamku. Weszłam do całkiem pustego mieszkania, które o dziwo było posprzątane.
Zdziwiłam się, czy dobrze trafiłam. Dlatego wyszłam przed drzwi i sprawdziłam
numer. Nie pomyliłam się. Zamknęłam za sobą drzwi i weszłam głębiej do
mieszkania. W kuchni czekała na mnie niespodzianka. Stół był odświętnie nakryty
czerwonym obrusem. Stały tam dwa kieliszki, a obok chłodziła się butelka
czerwonego wina. W wazonie stała zdechła róża. Talerze były ustawione idealnie
w stosunku do sztućców. Widać, że ktoś starał się zadbać o dobry nastrój. Na
środku stołu stała pizza. Usłyszałam kroki za sobą.
- Oli? – zapytał Joe, który stał w salonie
bez koszulki. Jego ciało nie robiło na mnie żadnego wrażenia, mimo tego, że
widoczny był na nim zarys mięśni.
- Ach, cześć.
- Tak się cieszę, że cię widzę – odpowiedział
uradowany i podszedł do mnie. Instynktownie odsunęłam się. Widziałam ból w
oczach chłopaka, ale chciałam, żeby poczuł to samo, co ja czułam.
- Zjemy? – zapytał.
- Wiesz, co nie mam ochoty.
- Ale ja specjalnie…
- Kupiłeś jedzenie? Nie mam ochoty siedzieć
tu i jeść pizzę i udawać jakby nigdy nic się nie stało!
- Oli, ja…
- Myślałeś, że zapomnę przez kilka godzin?
- Ja…
- Dokładnie, tak myślałam.
Odwróciłam się i poszłam w kierunku łazienki.
Zostawiłam telefon na stole w salonie. Weszłam do łazienki i rozebrałam się.
Odkręciłam gorącą wodę. Kochałam ten moment, gdy pierwsze kropelki wody muskają
twoje ciało. To było niesamowite. Stałam tak dłuższy moment rozkoszując się tym
przyjemnym ciepłem. Usłyszałam dźwięk dzwonka mojego telefonu dochodzący z
mieszkania. Zakręciłam wodę, żeby się upewnić.
- Joe?
- tak kochanie?
- Czy dzwonił mój telefon? Bo chyba słyszałam
dzwonek.
- Zdawało ci się.
Powróciłam
do wcześniejszej czynności.
--------------------------------------------------------
--------------------------------------------------------
Lou przebudził się. Nie wiedział ile czasu
spał. Musiało minąć sporo, bo za oknem było ciemno. Przewrócił się na plecy. Pomyślał
o tej dziewczynie. Od razu zamotał się w pościeli próbując znaleźć telefon.
Jest! – pomyślał z ulgą. Spojrzał na wyświetlacz. Jedno nieodebrane połączenie.
Drżącymi rękami odblokował klawiaturę. To jej numer. Poczuł ulgę i euforię!
Tak! Nie czekając ani chwili wybrał jej numer. Czekał chwilę wsłuchując się w
jej muzyczkę.
- Słucham? – odebrał męski głos. Lou na
początku się zdziwił.
- Czy zastałem…?
- Oliwię?
To tak ma na imię ta piękna dziewczyna!
- Tak dokładnie.
- A kto dzwoni?
- Czy to ważne? – zirytował się Louis. Powoli
zaczynał wpieniać go ten typek. Za kogo on się uważa.
- tak, dla mnie ważne.
- To nie ma być ważne dla ciebie, tylko dla
niej dupku. – powiedział Louis i zazgrzytał zębami.
- Pocałuj mnie w dupę!
- Nie wiem, kim jesteś koleś, daj mi Oliwię
do telefonu – koleś przeginał. Lou chciał porozmawiać z Oliwią.
- Jej chłopakiem.
Louisa zamurowało. Po prostu nie wiedział, co
ma odpowiedzieć. Oliwia wspominała mu coś o tym, że jest zajęta, ale myślał, że
to tylko tak na odczepnego. Chciał zabić tego kolesia.
- Halo?
- Słucham ? – odpowiedział Lou.
- Nie mów słucham, bo….
Lou rozłączył się. Nie wytrzymał tego.
Rozsadzały go emocję, a najlepszym wyjściem to pójść dalej spać. Oliwia, jego
Oliwia. Musi przestań o niej myśleć. Ona jest zajęta. Jej miękkie usta.
Przestań Tomlinson!
Dlaczego to zawsze przydarza się mi? – pytał sam
siebie chłopak. On i jego zajebiste szczęście.
Rzucił telefon ze złości. Wylądował w końcu
łóżka. Chciał zasnąć i nigdy więcej się nie obudzić. Jednak nie może zostawić
chłopaków. Tak, oni są dla niego najważniejsi.
Z takim
mottem Lou udał się w krainę snów.
--------------------------------------------------------
--------------------------------------------------------
Nie ufałam Joe. Byłam przekonana, że mój
telefon dzwonił. Nie śpieszyłam się jednak. Oddawałam się przyjemnym
czynnościom. Chciałam się uspokoić. Wieki minęły zanim wyszłam z łazienki. Joe
leżał na kanapie. Spojrzał na mnie, gdy wyszłam z łazienki. Poszłam do kuchni i
nalałam sobie szklankę soku. Po chwili Joe przypałętał się do kuchni. Nie
miałam najmniejszej ochoty na rozmowę z nim. Szybko dokończyłam resztkę soku.
- Dobranoc – rzuciłam i wyszłam z
pomieszczenia. Chwyciłam mój telefon i ruszyłam w kierunku sypialni. Położyłam
go na szafce nocnej i przebrałam się w koszulę. Położyłam się do łóżka.
Zgasiłam światło i leżałam myśląc o… No wiadomo, że o pocałunku. Po chwili poczułam
jak ktoś kładzie się na łóżko. Włączyłam światło i odskoczyłam. To Joe.
- Co ty tu robisz? – zapytałam z niechęcią.
- No jak to co. Idziemy spać tak?
- Chwila, chwila koleś? O czym ty w ogóle mówisz?
- Spanie? Taka czynność życiowa?
- Wiem, co oznacza słowo spać. Bardziej
interesuje mnie to, co ty odpierdalasz w moim łóżku?
- Idę spać?
- Nie nie nie! Wynoś się stąd! Myślałeś, że
po tym, co zrobiłeś o tak po prostu pozwolę ci przebywać ze sobą i spać z tobą
w jednym łóżku?
- Ale ja…
- To, że ci wybaczyłam nie oznacza, że wszystko
będzie pięknie i cacy! Więc wypad stąd.
- Ale Oli.
- Nie rozumiesz po polsku*?
- Już idę nie musisz się tak bulwersować kobieto.
Wpieniony wyszedł i rzucił się na kanapę w
salonie. Dupek!
Wzięłam do ręki telefon. Wybrałam numer
chłopaka. Po prostu musiałam go usłyszeć, ale tym razem nie zamierzałam
odpuszczać. Czekałam chwilę i nic. Numer nie odpowiada. Spróbowałam jeszcze
raz. Czekałam i czekałam. Już miałam zrezygnować, gdy w słuchawce usłyszałam
zaspany głos.
- Tak? – zapytał chłopak ziewając. Moje serce
momentalnie fiknęło koziołka.
- Cześć. Chciałam po prostu powiedzieć ci
dobranoc – powiedziałam i rozłączyłam się.
Zaczęłam
bawić się ustawieniami telefonu, aż natrafiłam na rejestr połączeń. Zauważyłam
jedno połączenie odebrane od tego chłopaka. Momentalnie się zagotowałam! Ten
dupek, Idiota skończony grzebał mi w telefonie! Zazgrzytałam zębami. Jakim prawem w ogóle?!! Miałam ochotę go
zamordować, ale wtedy bym nie zobaczyła tego pięknego niebieskookiego chłopaka.
Nigdy więcej. Brzmi smutno prawda?
--------------------------------------------------------
--------------------------------------------------------
*Nie trafne określenie, bo są w Anglii. Ale
nie brzmiałoby tak dobrze jakby napisała „nie rozumiesz po angielsku?”
Notka dedykowana specjalnie dla Ali, Asi,
Oli, Klaudii i wielu innych zajebistych osób z TT. Oczywiście nie mogłam
zapomnieć o Baśce, Klaudii i Asi, które tak wiernie czytają moje wypociny.
Proszę, aby ci którzy chcą być informowani o nowych notkach zapisali się w Powiadamiaczu!
MASSIVE
THANK U! I LOVE U GUYS :*
zaaaaaaajebisty rozdział!
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać co będzie dalej, aż mnie korci od środka! :D
czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością! ;3
xoxo.
Ja jestem bardzo wybredna odnośnie swoich rozdziałów, tj. każdy jest zjebany ! :D Ale dziękuje bardzo za komentarz : )
Usuńnie to że coś, ale chyba najlepszy twój rozdział jaki czytałam ; d { a trochę ich czytałam ;p }
OdpowiedzUsuńJoe mnie wkuuurza i to tak na maksa. niech wypierdala, no ; D a Lou jest przesłodki ! cud i miód, normalnie ; D
czekam na nn ; ) pozdrawiam,
@shrewPoland / Klaudiaa ; )
POTRZEBNA KONTYNUACJA JAK NIC ;D
OdpowiedzUsuńHej, to ja Marta, blog wspaniały! Czekam na kontynuację, chyba wiesz czemu :)
OdpowiedzUsuńZarąbisty blog ! : DD
OdpowiedzUsuńSuper po prostu ^,^
Czekam na dalszy ciąg < 3
Natka z TT ^^