poniedziałek, 31 grudnia 2012

Rozdział XXI


(...)- Ja nie wiedzi…
- Ale już wiesz. Nie chcę litości. Nie chcę tego wszystkiego. Stałam się obiektem plotek. Twoi fani zrujnują mi życie. Myślisz, że nie widziałam ile razy Danielle płakała przez to, co przeczytała. Marzyłeś o tym? Chciałeś tego dla mnie?
- Nie, ja.. przeprasz…
- Ja skończyłam to Lou. Myślę, że będzie lepiej dla was, jeśli zniknę. Przynajmniej na jakiś czas.
- Ja cię potrzebuje… Czy to, co czuje się nie liczy?
- Liczy, ale nie dla mnie. Not any more.
Ubrałam kozaki i wyszłam na mróz w samym swetrze pozostawiając smutnego Louisa w domu. Serce mi się krajało, gdy mówiłam mu te wszystkie słowa, gdy widziałam jego cierpiącą minę. Ale tak będzie lepiej. Dla wszystkich. (...)

Wychodzenie na mróz w samym swetrze nie należy do najlepszych decyzji, które podjęłam. Temperatura poniżej 10°C nie działała na ludzi zachęcająco. Nieliczni gnali przez ulice miasta, jakby coś ich goniło. Wręcz uchodziłam tutaj za wyrzutka. Nieważne było to, że praktycznie szczękałam zębami z zimna, jednak nie miałam się gdzie podziać. Pierwszą myślą było pójście do Claudii, ale dopiero potem przypomniałam sobie o tym, że nie odzywamy się do siebie od ponad trzech miesięcy. Spojrzałam na Big Bena skąpanego w białym puchu. Podświetlony zegar wskazywał popołudniowe godziny, a ja westchnęłam. Błąkam się już od dobrych pięciu godzin. Wyciągnęłam telefon z kieszeni. Kilkanaście połączeń nieodebranych. Schowałam go ponownie. Wyraziłam swoje zdanie, to nic złego prawda? Może i byłam zimną suką, pozbawioną uczuć i serca. Kłamałam i przyznaje się do tego. Tak będzie lepiej. Naciągnęłam sweter na dłonie, które zrobiły się czerwone od mrozu. Poczułam na sobie kilka ciekawskich spojrzeń. Podniosłam wzrok i napotkałam grupkę dziewczyn, które wskazywały na mnie palcami. Rzuciłam im wrogie spojrzenia.
- Co się gapicie?
- Ty, jesteś tą dziewczyną od Louisa?
- Musiałyście mnie z kimś pomylić. Nie znam żadnego Louisa – powiedziałam i odeszłam.
Nogi same skierowały mnie pod pewien dom. Weszłam po schodach i cicho zapukałam do drzwi. Odczekałam chwilę. Zero reakcji. Już miałam odejść, gdy drzwi się otworzyły.
- Oliwia? – Zapytał zaspany głos.
- Hej – powiedziałam, uśmiechając się nikle.
- Co tu robisz? I dlaczego jesteś w samym swetrze?
- Nie powinnam była ci przeszkadzać. Przepraszam – zmieniłam zdanie. Już miałam odchodzić, gdy dziewczyna złapała mnie za rękę i wciągnęła mnie do mieszkania.
- Siadaj – zarządziła i postawiła przede mną kubek z herbatą.
Od razu złapałam kubek w dłonie i zaczęłam je ogrzewać.
- Więc… Co się stało? – Zapytała i utkwiła we mnie swoje bystre spojrzenie.
- Nic, a co miało się stać? – Odrzekłam wymijająco.
- Jest godzina 20. Jesteś w samym swetrze i sądzę, że spędziłaś ostatnie kilka godzin na dworze. I dalej sądzisz, że wszystko w porządku?
Spuściłam wzrok i zaczęłam bawić się uchem kubka, które nagle zrobiło się bardzo interesujące.
- Oliwia…
- Pokłóciłam się z Lou. Powiedziałam za dużo i …
- Lou?
- Chłopakiem, który mi się podoba. Pokłóciliśmy się i powiedziałam mu, że to koniec.
- Oliwia?
- Dlaczego to zrobiłam? – Zapytałam i zaśmiałam się gardłowo. – Nie chce i nigdy nie chciałam być obiektem zainteresowań mediów. Nie przewidziałam tego, gdy zaczynałam się w nim zakochiwać.
- Ja…
- Nie mów nic. Nie ma słów, które mnie usprawiedliwią – powiedziałam i wzięłam duży łyk. – Potrzebuje odpocząć. Od niego, od tego wszystkiego. Czasami wydaje mi się, że to, co mam jest daleko od tego, na co zasługuje. Wielu osobom wydaje się, że podejmuje głupie decyzje, bo bronie się przed miłością. Co, jeżeli ja nie potrafię kochać? Nikt mnie tego nigdy nie nauczył. Uciekam, bo ucieczka jest bezpieczna i najprostsza.
- Nie tylko ty się boisz miłości – powiedziała i zawiesiła wzrok na tańczącym śniegu za oknem.
- Mów dalej – poprosiłam podnosząc na nią zmęczone oczy.
----------------------------------------------------------------------
Horan wracał do domu szczęśliwy. Pozytywna energia wręcz go rozpierała, dlatego rozdawał uśmiech na prawo i lewo. Nieliczni mu odwzajemniali, a niektórzy nawet go nie zauważali, bo byli zbyt zajęci dążeniem do celu. Zwykły uśmiech potrafi zdziałać cuda, a on dzisiaj, w ten jeden wieczór pragnął być cudotwórcą. Chciał, żeby każdy na tym świecie mógłby być szczęśliwy tak jak on był. Skręcił w ulicę, od której odchodziła prosta prowadząca do ich mieszkania. Rozejrzał się. Biały puch ozdabiał każdy kąt Londynu, nadając mu świątecznego charakteru. Westchnął napawając się pięknem tego miejsca i pragnąc zatrzymać ten widok w pamięci na zawsze. Wyciągnął telefon i zrobił zdjęcie. Od razu wrzucił je na twittera z podpisem: „Could it ever be better?”. Niestety był tak zapatrzony w piękno, że nie zauważył pewnej tajemniczej postaci oddalającej się spod progu ich drzwi.
Szczęśliwy doszedł do mieszkania i przystanął na chwilę. Na ziemi znalazł kopertkę. Podniósł ją z uśmiechem na twarzy, nie spodziewając się, że w środku może znaleźć coś, co może wszystko zepsuć.
Zamknął za sobą drzwi i rozebrał się. Kopertę rzucił na stół, nie sprawdzając, do kogo jest zaadresowana. Rozłożył się na kanapie i włączył telewizor. Po chwili dołączyła do niego reszta. Wszyscy siedzieli napawając się wolnym czasem.
- Gdzie Zayn? – Zapytał Horan pociągając nosem.
- Wyszedł jakiś czas temu – poinformował go Liam. – Nie pytaj, nie wiem gdzie polazł tym razem.
- Daddy Direction nie wie? – Zdziwił się Lou rzucając mu zdziwione spojrzenie.
Liam wywrócił oczami i zwrócił wzrok w kierunku telewizora, gdzie kobieta po 30 wciskała naiwnym ludziom mikser, jakby był to najlepszy towar na świecie.
- Co to jest? – Zapytał Payne wskazując palcem na kopertę.
- Znalazłem to pod drzwiami – wzruszył ramionami Irlandczyk.
Liama od zawsze uczono, żeby nie ruszał cudzych rzeczy. Jednak jak to Pan Ciekawski Payne wytrzymać nie mógł. Rozejrzał się po pokoju sprawdzając, czy chłopcy są odpowiednio zajęci, by mógł niezaważenie wziąć kopertę ze stołu. Udało mu się to bez problemu, bo każdy był wpatrzony w denny film świąteczny, który każdy z nich widział już przynajmniej z trzydzieści razy. Na kopercie widniało „ONE DIRECTION”. Zdziwił się i rozerwał papier. Przeleciał wzrokiem po tekście, a papier wyleciał mu z rąk. Wszystkie spojrzenia zostały utkwione w nim, a on przełknął ślinę i oblizał spierzchnięte usta, nie bardzo wiedząc, czy powinien zaczynać ten temat.
-------------------------------------------------------------------------------
Wpatrywałam się w nią moimi szarymi oczami, jednak Ola nic nie mówiła. Zalewała nas cisza wypełniona setką pytań, które chciałam jej zadać.
- Kiedyś, zanim przeniosłam się do Londynu mieszkałam w małej wsi w zachodniej Anglii. Miałam wszystko. Rodzinę, przyjaciół… Moja historia miała być happy endem, niestety nie skończyła się tak jak oczekiwałam. 
Mając lat 13 wszystko jest prostsze. Wydaje ci się, że pozjadałeś wszystkie rozumy, bo przecież skończyłeś być właśnie dzieckiem. Byłam osobą lubianą, jednak nigdy nie potrzebowałam tych ludzi, którzy są z tobą tylko po to, żeby, choć przez chwilę zasmakować popularności. Miałam jednego, jedynego przyjaciela, któremu mogłam powiedzieć wszystko. Nie było rzeczy, której bym o nim nie wiedziała. Piękna, nastoletnia przyjaźń. Wiele dziewczyn zazdrościło mi go, a wśród nich była ona. Maggie. Ale o niej będzie trochę później. Nazywałam go Haz. On uwielbiał śpiewać, a ja zawsze fałszowałam, jednak to nam nie przeszkadzało w urządzaniu karaoke, co sobotę. On wszczepił we mnie miłość do muzyki. Był osobą, do której potrafiłam zadzwonić o czwartej nad ranem, żeby powiedzieć mu dobranoc.
Poczułam wibracje w kieszeni spodni. Wybrałam telefon. „ZAYN”. Spodziewałabym się Louisa, Nialla, Harrego… nawet Liama bym się spodziewała. Ale Zayn? Nie dzwoniłby bez przyczyny.
- Hej Zayn – rzuciłam siląc się na wesoły ton.
- Oliwia… Jak dobrze, że odebrałaś! – Powiedział z ulgą, a ja westchnęłam.
- Czyli już wiesz?
- Ale, o czym?
- No, że w domu…
- Nie było mnie tam jakiś czas, więc naprawdę nie wiem, o czym mówisz.
Odetchnęłam z ulgą.
- Dzwonie, żeby zapytać się… Bo mam taki mały problem…
- Wal…
- Gdzie mogę wziąć…
- Lodowisko będzie idealne – odpowiedziałam niemal od razu.
- Dzięki Oli. Do zobaczenia w domu?
- Zayn? Co to za dziewczyna? – Zapytałam, jednak odpowiedziało mi ciche pipczenie w słuchawce. Westchnęłam i schowałam komórkę do kieszeni. – Przepraszam. Kontynuuj.
- Jak każda nastolatka miałam humorki, a on dzielnie je znosił. Kupiliśmy nawet bransoletki: ja dostałam z literką H, a on z literką O. Wydawałoby się przyjaźń na całe życie. W naszym przypadku los chciał inaczej. Maggie. Ona to zepsuła, ale wracając do początku. Nienawidziłam jej odkąd przekroczyła próg mojej szkoły. Wywyższała się nad wszystkimi jakby była, co najmniej ósmym cudem świata. Miała każdego faceta u swoich stóp, ale nie jego. Haz zawsze trzymał się blisko mnie, a mi to odpowiadało. Niestety Maggie była innego zdania. Postawiła sobie Hazzę, jako wyzwanie. Nie liczyła się z uczuciami innych. Dążyła po trupach do celu. Pewnego lipcowego dnia myślałam, że gorzej już być nie może. Rano miałam ostrą awanturę z ojcem. Doszło nawet do rękoczynów. Moje zapudrowane oko pulsowało tępym bólem, ale nie obchodziło mnie to. Potrzebowałam Hazzy, który był lekarstwem na całe zło. Potrzebowałam jego mocnego uścisku, w którym poczułabym się bezpieczna. Wtedy po raz pierwszy zdecydowałam się, że powiem mu, co czuję. Ten dzień miał być inny. Miał być wyjątkowy. Poszłam do parku, do naszego ulubionego miejsca. Usiadłam na huśtawce. Zaczęłam grzebać stopą w piasku. Czekałam, aż przyjdzie, bo zawsze przychodził. W pewnym momencie podniosłam wzrok i zobaczyłam go. Spacerował z Maggie, rozumiesz? Moje serce się rozpadło. To miał być najlepszy dzień w moim życiu. Haz odwrócił się w moją stronę. Lekko pomachałam mu ręką, a on zdawał się tego nie zauważyć. Dostrzegłam w jego oczach smutek i rozczarowanie. Spuściłam wzrok a po moim policzku spłynęła samotna łza. Tamten moment przekreślił naszą przyjaźń. Wiele razy próbowałam się z nim skontaktować, jednak nigdy nie odbierał, albo nie było go w domu. Zmienił towarzystwo na Maggie. Przekreślił całą naszą znajomość i zaczął traktować mnie jakbym była niewidoczna. Nigdy tak naprawdę nie dowiedziałam się, o co chodziło. Obwiniałam siebie. Haz już nigdy się do mnie nie odezwał. Wcześniej, przed tym zdarzeniem namówiłam go na udział w X-factor. Obiecał mi, że jak skończy 16 lat spróbuje. Mimo, że nasza przyjaźń się rozpadła on dotrzymał słowa. Dowiedziałam się przez przypadek w damskiej łazience. Maggie gadała ze swoją przyjaciółką. Cieszyła się, że on nareszcie wyjeżdża i będzie miała spokój. W dzień jego wyjazdu poszłam do jego domu. Wiem, że nie powinnam. Wspomnienia odżyły. Chciałam życzyć mu jedynie powodzenia. Już miałam podchodzić do drzwi, gdy zauważyłam Maggie. Zniechęcona ruszyłam wzdłuż ulicy. Czego ja się spodziewałam? Usłyszałam warkot samochodu. Podniosłam wzrok i napotkałam jego zielone, kocie oczy. Dostrzegłam w nich szok, zdziwienie. Na jego usta wpłynął niepewny uśmiech. Widziałam jak gestykulował mówiąc do kierowcy i szarpał się z klamką. Ale było za późno. Za wiele murów nas dzieliło, by można to było kiedykolwiek naprawić.
-----------------------------------------------------------
- Li, co się stało? - Zapytał zmartwiony Lou.
Payne podniósł kartkę i zaczął miętolić ja w dłoniach. Suchość w gardle nie pozwalała mu nic powiedzieć. Czuł na sobie spojrzenia przyjaciół, jednak nie odważył się podnieść wzroku.
- Liam do cholery! - Krzyknął zdenerwowany Tommy.
Payne podniósł wzrok. Nie wiedział, co o tym myśleć. Czuł się odpowiedzialny za nich. Niby to mógł być głupi żart, jednak... Dlaczego ktoś mieszał w to dziewczynę?
Chłopak poczuł, że ktoś wyrywa mu kartkę. Nie próbował się opierać. Szatyn spojrzał w górę i napotkał niebieskie oczy Tommy'ego sunące po tekście.
- Oli - jęknął.
Teraz naprawdę żałował tego koncertu. Zamiast szczęśliwej dziewczyny nie miał nic. Nawet nie wiedział gdzie ona jest, a groziło jej niebezpieczeństwo. 
Tomlinson odchrząknął cicho i zaczął czytać:
„Dear One Direction. 
I have something, what may interest you. I mean beautiful photos of one of you. Sounds familiar? I think so. I know that part of you don't know what I’m talking about, but boy with curly hair knows perfectly. One of you run along the street naked. Oh are you so stupid and thought that nobody saw it? Yep, you’re idiot. Big, fat idiot. I saw. I have photos. And a few conditions. Firstly band has to break up. It’s one of 10 conditions. If you don’t fill it, a beautiful girl can die. You choose. I can’t lose. 
XYZ  "
- To jakiś ponury żart - skwitował Hazza. - Ktoś chce nas nastraszyć.
- Jesteś pewny? - Zwrócił sie do niego zdenerwowany Lou. - Co jeśli to zlekceważymy i coś sie stanie?
- Hipotetycznie rzecz biorąc histeryzujesz.
- Nazywaj to jak chcesz. Ale tu może chodzić o Oli lub Dan. Właśnie tego chcesz? Żeby zginęły?
- Trzeba to zgłosić na policję - powiedział Li.
Rozmyślania przerwał dźwięk telefonu. Hazza spojrzał na wyświetlacz i odebrał.
- Hej Oliwia - powiedział wywracając oczami jakby chcąc powiedzieć "a nie mówiłem?" – Pewnie, że tak. Nie, sam. Obiecuje. Gdzie? Aha. Za ile? Postaram się nie spóźnić. Do zobaczenia.
Harry napotkał pytające spojrzenie Lou.
- No, co? – Zapytał, wzruszając ramionami. – Widocznie twoja dziewczyna chce się ze mną spotkać.
- To nie jest moja dziewczyna – syknął Tommy przez zaciśnięte zęby, po czym opuścił pokój.
Styles poczuł na sobie wzrok Liama i Nialla.
- Co się tak gapicie?
- Nie powinieneś tego mówić – pouczył go blondyn i pokręcił głową.
- Obchodzicie się z nim jak z jajkiem. Ma 21 lat, więc chyba rozumie, że życie to nie bajka.
-------------------------------------------------------------
- Gdzie mnie ciągniesz? – Zapytała Ola rzucając mi pytające spojrzenie.
- Muszę spotkać się z przyjacielem.
- Po co ja…
- Jesteś mi potrzebna.
- Do czego?
- Tajemnica. Chodź, bo się spóźnimy – pospieszyłam ją.
Pociągnęłam ją za sobą do restauracji mojego wujka. Rozejrzałam się wokoło. Jak dawno tu nie byłam. Wróciłam wspomnieniami do dnia, w którym wszystko się zaczęło i nic nie wskazywało na to, co się wydarzy. Gdyby nie to miejsce nigdy nie poznałabym One Direction, nie zerwała z Joe, nie była tą osobą, którą jestem teraz. Pogadałam chwilę z hostess’em – moim dobrym kumplem z pracy. Zaprowadził nas do mojego ulubionego stolika nr 13. Podziękowałam mu.
- Usiądź tu – poleciłam jej. – Poczekasz tu na mnie prawda? Zaraz wrócę, tylko pójdę do łazienki.
Odeszłam od stolika i pomaszerowałam w kierunku zaplecza. Po drodze wyjęłam telefon i napisałam krótkiego sms z adresem restauracji i numerem stolika, po czym wysłałam go do Stylesa. Wchodząc na zaplecze wpadłam na kogoś. Moje oczy rozszerzyły się ze zdumienia.
- Oliwia?
--------------------------------------------------
Tomlinson przesadzał. To, że nie układało mu się z Oliwią, nie mogło wpływać na ich kontakty, które ostatnio zaczynały się psuć. Lou zachowywał się dziwnie wobec Hazzy. Styles nie potrafił rozróżnić tego uczucia, ale zgadywał, że to zazdrość, która przyćmiewała zdrowy rozsądek jego przyjaciela. Każda wzmianka imienia Waldorf powodowała u Tommy’ego dziwne zachowania, co niezwykle irytowało Loczka. Na domiar złego Liam i Niall byli pobłażliwi w stosunku do Boo Bear’a. Ludzie, on miał już 21 lat, więc mógł zrozumieć, że nie wszystko będzie układać się po jego myśli.
Harry westchnął. Może i nie był najlepszym przyjacielem w tym momencie, ale miał własne zdanie na ten temat. Przyjaźń nie oznaczała tego, że Curly wiernie będzie akceptował wszystkie decyzje przyjaciela. O nie. 
A co do listu… To jakiś ponury żart, więc chłopak nie bardzo wiedział, dlaczego tak przesadzają i po co ta zbędna histeria. Ktoś robi sobie jaja, ot, co. A oni robią właśnie to, co on chce, żeby oni robili.
Styles wyciągnął telefon i sprawdził godzinę. Spóźnił się, jednak miał nadzieję, że Oliwia się nie wścieknie. O wilku mowa. Wysłała mu sms z adresem i numerem stolika. Haz przyspieszył kroku i po chwili wchodził do środka. Uśmiechnął się do hostess’a i podał numer, a młody chłopak zaprowadził go do stolika, przy którym siedziała pewna blondynka.
- Ekhem… - brunet odchrząknął cicho. – To miejsce jest zajęte.
Dziewczyna podniosła na niego zielone oczy.
- Nie wydaje mi się – odrzekła wydymając usta.
- Miałem spotkać się tu z moją przyjaciółką Oliwią, więc…
- Oliwia zaraz wróci.
Ale nie wróciła.
- To miejsce jest zajęte? – Zapytał wskazując na krzesło naprzeciwko blondynki.
- A widzisz tam kogoś?
Harry nie odpowiedział i zajął miejsce naprzeciwko niej. Czuł się dziwnie skrępowany w jej towarzystwie, jakby nagle jakieś niewidzialne liny związały jego ciało i uniemożliwiały mu poruszanie.
- Czy my się nie znamy? Wyglądasz znajomo – powiedział w jej kierunku.
Ola podniosła wzrok na niego obrzucając go niebieskimi tęczówkami, w których po głębszym przyjrzeniu się, można było dostrzec brązowe plamki.
- Nie znam cię, przykro mi.
- Przepraszam, musiałem cię z kimś pomylić – odrzekł, jednak nie był do końca tego taki pewien.
Gstem przywołał kelnera.
- Wodę z cytryną. A dla ciebie?
- Nic, dziękuje.
- Nalegam.
- Herbatę o i może spadaj? – Zapytała dziewczyna świdrując go wzrokiem.
- Morze jest głębokie, szerokie i niezbadane – odciął się.
Między nimi zapadła niezręczna cisza, przerywana ich oddechami i rozmowami innych ludzi. Po chwili kelner przyniósł napoje. Chłopak, co chwilę spoglądał na telefon, spodziewając się zobaczyć tam wiadomość od Oliwii. Styles wziął potężnego łyka wody próbując nawilżyć spierzchnięte usta.
W tym samym czasie dziewczyna podniosła dłoń z kolan i zaczęła bawić się końcówkami swoich włosów, zawijając je na palce.
Harry wpatrywał się w nią swoimi zielonymi oczami.
Ola podniosła wzrok i zobaczyła, że Haz wypluwa całe picie znajdujące się w jego jamie ustnej.
- Jesteś obrzydliwy – powiedziała.
Curly był w szoku. Czy to możliwe, że ta dziewczyna to jego przyjaciółka? Nie było dnia, w którym by o niej nie myślał. Ile to już minęło? Ponad dwa lata, odkąd widział ją ostatni raz. Jego serce przyspieszyło. Spojrzał z żarem w jej niebieskie oczy. Teraz rozpoznawał je doskonale.
- Ola? – Zapytał, a dziewczyna zachłysnęła się powietrzem.
Blondynka spojrzała na niego przerażonym wzrokiem, po czym wstała i opuściła pomieszczenie. Harry przez chwilę odprowadzał ją wzrokiem, po czym zerwał się i pobiegł za nią. Po drodze potknął się o własne nogi i o mały włos nie wybił sobie zębów. Ale czy to ważne? Najważniejsze było to, że ją odnalazł.
----------------------------------------------
- Ty żyjesz! – Odpowiedział mi jej głos.
- Claudia…
- Dlaczego nie dzwoniłaś? Dlaczego nie napisałaś, że nic ci nie jest! – Podniosła głos.
- Bałam się. Wiedziałam, że jesteś zła. Nie chciałam zaogniać sytuacji. Znienawidziłabyś mnie, choć wiem, że i tak już to zrobiłaś.
- Nie nienawidze cię. Kocham cię. Jesteś moją kuzynką.
- Tak bardzo cię przepraszam. Joe to dupek, miałaś rację. Próbował mnie zabić.
- Wiem kochanie wiem – powiedziała i przygarnęła mnie do siebie.
- Zgoda? – Zapytałam wtulając się w zagłębienie jej szyi.
- Zgoda – potwierdziła i pocałowała mnie w policzek. – Pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Odzywaj się czasem, co?
- Będę – zapewniłam ją.
Upewniwszy się, że Harry z Olą opuścili to miejsce, wyszłam również ja. Ponownie tego dnia błąkałam się po ulicach Londynu. Nie miałam się, dokąd podziać. Usilnie myślałam, gdzie mogę się podziać.
 No jasne! – Pomyślałam i palnęłam się otwartą dłonią w czoło. Dlaczego o tym wcześniej nie pomyślałam?
-----------------------------------------------------------
Curly zauważył postać dziewczyny znikającą za rogiem. Pobiegł w tamtym kierunku. Po chwili ją dogonił. Złapał ją za dłoń i przyciągnął w swoją stronę.  Zamknął ją w swoich ramionach.
- Ola… Moja kochana, mała Ola – powiedział, głaszcząc ją po głowie.- Znalazłem cię. Nareszcie cię znalazłem.
- Puść mnie.
- Nigdy cię nie wypuszczę, tym razem nie.
- Czego ode mnie chcesz? – Zapytała histerycznym głosem, próbując się nie rozpłakać.
- Tego – powiedział wpijając się w jej usta.
Po ciele ich obojga przemknął przyjemny dreszcz. Wszystkie uczucia wróciły ze zdwojoną siłą. Drżała w jego ramionach, więc Loczek przyciągnął ją bliżej do siebie. Tęsknota pociągnęła ich do szalonych rzeczy i to ona była przyczyną tego pocałunku. Błędu, ale czy on na pewno będzie pomyłką?
Po chwili oderwali się od siebie. Chłopak oparł głowę o jej czoło. Zamknął oczy i napawał się jej dotykiem, zapachem, jej obecnością. Ich przyspieszone oddechy tworzyły jakby jedność.
- Dlaczego? – Zapytała.
- Znalazłem cię – powiedział i pogłaskał ją po policzku. – Nie było dnia, w którym nie myślałbym o tobie.  Nawet nie wiem, dlaczego to wszystko się zepsuło. Nagle wkroczyła Meggie i powiedziała mi to… Nie powinienem był jej wierzyć. Wtedy, gdy jechałem do X-factor, chciałem się zatrzymać. Chciałem wziąć cię w ramiona i złożyć na twoich delikatnych ustach pocałunek.
- Czekaj… Co ci powiedziała?
- Że jestem tylko zabawką w twoich rękach.
- I ty jej uwierzyłeś?
- Tak, przepraszam. Żałuje tego, nawet nie wiesz jak bardzo. To ja zepsułem naszą przyjaźń.
- Proszę cię, to nigdy nie była przyjaźń. Dla mnie to zawsze było coś więcej – powiedziała i ponownie musnęła ustami jego usta.
---------------------------------------------------------------------
Kate zawsze pomagała mi, gdy miałam problem. Może, dlatego też skierowałam swoje kroki w stronę jej domu. Nawet nie zauważyłam, gdy znalazłam się pod jej blokiem. Podniosłam oczy i rozejrzałam się. Zapadł już zmierzch, więc ciemność zalewała każdy zakamarek osiedla. Jedynie latarnie swoim nikłym, jasnym promieniem rozświetlały okolicę. Ścieżka okryta była białym puchem, ale to nic dziwnego, bo on był wszędzie. Na dworze nie było ani jednej żywej duszy, zresztą, komu chce się siedzieć na zewnątrz przy -10°C? Nikomu normalnemu.
W oddali usłyszałam odgłos kroków, które odbijały się echem po całej ulicy. Wzdrygnęłam się i ponownie się rozejrzałam. W stronę jednej z klatek szedł mężczyzna w skórzanej kurtce oraz w czapce na głowie. Przystanął na chwilę i oglądnął się za siebie. Niczego nie dostrzegając ruszył w dalszą drogę, do klatki, w której mieszkała Kate. Podeszłam bliżej i jedyne, co rzuciło mi się w oczy to pukiel czarnych włosów wystających spod czapki, zanim mężczyzna wszedł do środka. Odczekałam chwilę i ruszyłam za nim. Po chwili jego kroki ucichły, a jedyne, co słyszałam to roznoszące się echo zamykanych drzwi. Westchnęłam. Nici z mojej zabawy w agenta. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam na trzecie piętro. Stanęłam pod drzwiami Kate i cicho zapukałam. Odczekałam chwilę. Już miałam odejść, gdy drzwi się otworzyły.
- OLIWIA? – Zapytał zdziwiony głos, a ja otworzyłam oczy i usta ze zdziwienia.
- Zayn? – Zapytałam jeszcze bardziej zdziwiona niż on.
Nie czekając na odpowiedź rzuciłam się w ramiona chłopaka. On przytulił mnie do siebie i zamknął drzwi za mną. Zalała mnie fala perfum chłopaka połączonych z wonią papierosów.
- Już dobrze – powiedział i założył mi niesforny kosmyk za ucho.
Malik delikatnie głaskał mnie po plecach. Czułam się bezpiecznie, jednak po chwili naszła mnie pewna myśl.
- CO TY TU ROBISZ? – Krzyknęłam i odskoczyłam od niego.
- Oliwia? – Zapytał kobiecy głos.
Odwróciłam się w stronę kuchni. Stała tam Kate i przyglądała mi się ogromnymi oczyma.
- Nie… - powiedziałam zakrywając usta. – Jesteście razem?
Odskoczyłam tym razem uderzając się w ścianę. Byłam w szoku. Spoglądałam raz na Kate, a raz na Zayna, który teraz drapał się ręką po karku.
- My… właściwie… - jąkał się.
- Nie jesteśmy razem – zaprzeczyła dziewczyna.
- To co on tutaj robi? – Zapytałam wskazując palcem na chłopaka.
- Sama chciałabym wiedzieć – westchnęła.
Przez chwilę stałam pośrodku pokoju zastanawiając się, co tu jest grane. Po chwili mnie olśniło.
- Och, ja wiem! – Krzyknęłam, a Kate spojrzała na mnie błagalnie.
Spojrzałam na Zayna, który teraz pokazywał, że zabije mnie, jeśli pisnę, choć słówko.
- Oliwia. Poczekasz tu na mnie prawda? Muszę z tobą potem porozmawiać. Rozgość się, do potem - powiedziała Kate i wyszła, zanim zdążyłam zaprotestować.
Zostałam sama w wielkim mieszkaniu, więc pierwszą rzeczą, którą zrobiłam było rozebranie się. Potem zrobiłam sobie kakao i położyłam się na kanapie przed telewizorem. Dostałam jednego, drugiego, piątego sms, a każdy był od jednego i tego samego nadawcy. Louisa.
--------------------------------------------------------------------
- Gdzie mnie ciągniesz? - Zapytała dziewczyna zanim wyszła razem z Zaynem z bloku.
- Niespodzianka - wyszeptał prosto do jej ucha.
Dziewczynę owładnął zapach jego perfum połączony z tytoniem, który dodawał mu niemal mistycznego charakteru. Chłopak zasłonił jej oczy bawełnianym materiałem. Nic nie widziała, więc dodawało to aury tajemniczości, a Zayn dbał o to, żeby jak najmniej wiedziała o czekającej ją niespodziance. Jedyne, co wywnioskowała to to, że zabrał ją gdzieś samochodem, jednak na każde pytanie dziewczyny Zayn odpowiadał śmiechem albo delikatnym pocałunkiem w czoło.
- Wysiadamy - szepnął jej do ucha i pociągnął ją za sobą.
Nieświadoma dziewczyna szła za nim. W pewnym momencie kazał jej usiąść, a sam na chwilę ją opuścił. Dziewczyna siedziała rozglądając się. Próbowała dojrzeć cokolwiek, jednak nic nie mogła zobaczyć. Niedługo po tym wrócił mulat i zaczął ściągać jej buty. Kate niemal od razu zaczęła się śmiać.
- Zayn - poprosiła błagalnie.
- Jeszcze chwilę - powiedział puszczając jej stopy.
Poczuła, że usiadł koło niej.
- Gotowa? - Zapytał i wziął jej dłoń w swoją.
Wstała i delikatnie postawiła nogę do przodu. Gdyby nie to, że Zayn obejmował ją w pasie na 100% skręciłaby sobie kostkę.
- Gdzie jesteśmy? – Spytała cicho, przytrzymując się ramienia chłopaka.
Malik nie robił sobie nic z pytań Sparks. Zaprowadził ją na środek… No właśnie, czego?
- Otwórz oczy – szepnął i zdjął opaskę.
Kate rozejrzała się. Znajdowali się na lodowisku. Rozglądała się, dopóki nie odnalazła wzrokiem jego. Zayna. Stał po drugiej stronie lodowiska i uśmiechał się nieśmiało.
- Złap mnie – krzyknęła i zaczęła jeździć, starając się uciekać od Malika.
Liczyła na to, że Zayn nie potrafi jeździć na łyżwach. Niestety pomyliła się.
Kate zaczęła się śmiać i poczuła się jak małe dziecko, które gania się na podwórku ze swoim przyjacielem, bawiąc się w kotka i myszkę. Przypomniały jej się stare, dobre, beztroskie czasy, gdy była małą córeczką mamusi.
Po chwili dziewczyna znalazła się w ramionach Malika, który odwrócił ją w swoim kierunku. Kate podniosła wzrok i napotkała brązowe oczy Zayna, które wpatrywały się z nią z zachwytem.
- "I don't want a lot for Christmas
There's just one thing I need
I don't care about the presents
Underneath the Christmas tree
I just want you for my own
More than you could ever know
Make my wish come true
All I want for Christmas is you" - zaśpiewał, a dziewczyna się wzruszyła. Spojrzała na niego ze łzami w oczach, które on natychmiast pragnął odgonić.
- To ja.. - Próbował zapytać Zayn.
- PATRZCIE TO PRZECIEŻ ZAYN MALIK!
- A miało być tak pięknie - szepnął.
Kate odsunęła się robiąc miejsce piszczącym fankom. Dziewczyna przesunęła sie w kierunku wyjścia z tafli lodowiska. W myślach skrycie przeklinała dziewczyny za to, że zepsuły jej "randkę". Westchnęła i przytrzymała się bandy próbując zejść. Niestety na jej nieszczęście kolejne fanki zespołu wbiegły na lodowisko, tym samym przewracając dziewczynę. Kate spojrzała w kierunku Zayna licząc na to ze chłopak dostrzeże to, co zrobiły te dziewczyny. Niestety nie miał szans tego zauważyć przez wianuszek wielbicielek, który zebrał się dookoła niego. Kate ściągnęła łyżwy i wstała rozmasowując obolały tyłek. Nieprzyjemny chłód drażnił dziewczynę w stopy. Na całe szczęście udało jej sie wydostać. Już podchodziła do siedzisk, gdy jedna nieuważna dziewczyna popchnęła Kate w zaspę śniegu i nic sobie z tego nie robiąc pobiegła dalej. Sparks była pewna, że śnieg wokół jej twarzy już dawno się stopił. Poziom jej złości podskoczył automatycznie. Miała ochotę wrzeszczeć i powiedzieć tej dziewczynie, co o niej myśli, jednak powstrzymała się. Powoli usiadła na śniegu i próbowała się z niego wydostać.
- STOP! - Usłyszała i odwróciła sie w stronę tego głosu.
Zauważyła jak Zayn wyjmuje papierosa i wsadza go sobie do ust.
- Co wy kurwa zrobiłyście? - Krzyknął wskazując na Kate i zaciągając sie dymem tytoniowym. - Przeprosiłyście ją, chociaż? To jakieś POJEBOWO. Nie można mieć chwili spokoju. Co ja kurwa jestem chodzący człowiek-autograf? Gratuluję! Zepsułyście właśnie dzień, który miał być naprawdę piękny. Lepiej wam? To teraz możecie iść na twittera i napisać jak bardzo mnie nienawidzicie! Mam to gdzieś - powiedział zostawiając zdezorientowane fanki na lodowisku.
Malik podszedł do Kate i pomógł jej wstać. Okrył ja swoją skórą, mimo protestów dziewczyny. Poczekał aż włoży buty, po czym obydwoje opuścili przeklęte lodowisko, które pokrzyżowało mulatowi plany.
- Chodź - powiedział pociągając dziewczynę za sobą.
- Zayn nie wiem czy...
- Kate - jęknął błagalnie.
- To twoje fanki, zawsze będą częścią twojego życia.
- Ale nie muszą go psuć.
- Daj spokój. Po prostu im to podpisz.
- Nie Kate, nie zrobię tego. Wrzuciły cię w śnieg, zepsuły nam randkę i - powiedział przerywając na chwilę, żeby zaciągnąć się papierosem.
- To randka? - Zapytała.
- Czy mogę sie prosić o podpis? - Zapytała jakaś dziewczyna.
- NIE - krzyknęli obydwoje.
- Idziemy - powiedział, a Kate po chwili podążyła za nim i zrównała z nim swoje kroki.
Chłopak przez chwilę podziwiał jej profil, po czym delikatnie splótł swoje palce z jej. Kate poczuła jak motyle w podbrzuszu eksplodują, a na usta wpływa nieśmiały uśmiech.
- Chce wrócić do domu - jęknęła błagalnym głosem.
Zayn spojrzał na nią zawiedziony. Randka nie wypaliła, a wściekłość w nim wrzała.
- Trzęsiesz się - powiedział.
Objął ją w pasie i przyciągnął ją do siebie. Zabrał ją prosto do jakiegoś domu.
- Gdzie jesteśmy? - Szepnęła.
- To, że jest ciemno nie oznacza, że mamy szeptać – odrzekł i pociągnął ją do środka. - Rozbieraj się.
Dziewczyna zdjęła i podała mu jego skórę.
- Usiądź, zaraz dam ci coś do przebrania.
Po chwili wyszedł, a dziewczyna usiadła na kanapie w pokoju i rozejrzała się. Nie miała pojęcia, gdzie się znajdowała. Naprzeciwko sofy stał kominek, a na nim fotografie, które tak uwielbiała. Wstała i podeszła do nich. Na jednej był mały Zayn i jego trzy siostry. Na samo wspomnienie małego Malika Kate przypomniała sobie swoje dzieciństwo, kiedy jej rodzice... Kiedy jeszcze żyli. W jej dużych oczach ukazały się maleńkie łzy.
- To był wspaniały dzień - powiedział.
Przestraszona Kate odwróciła się, ściskając fotografię w ręku.
- Przepraszam, nie powinnam była - odrzekła i odstawiła zdjęcie.
Mulat podał jej białe zawiniątko. Dziewczyna je rozwinęła. Dał jej białą koszulę z czerwonym kołnierzykiem. 
- Przebierz się, bo mi zamarzniesz. Tam jest łazienka - powiedział wskazując jej kierunek.
Sparks wstała i udała się w tamtą stronę. W łazience zdjęła przemoknięte rzeczy i odwiesiła je na pobliski kaloryfer. Wzięła do ręki jego koszulę. Przyłożyła ją do twarzy i powąchała ją.  Niesamowicie pachniała. Całkowicie przesiąknięta była jego perfumami i lekkim dymem tytoniowym. Po chwili zapinała guziki. Wyglądała w niej zaskakująco dobrze. Wyszła i zeszła po schodach. Weszła do salonu zatrzymując się w progu. Spojrzała na niego. Siedział na kanapie przyglądając się zdjęciu. Jego włosy lekko spływały mu na twarz. Chciała podejść bliżej, jednak jeden jej nieostrożny krok ją zdradził. Podłoga pod jej stopą ugięła się i wydała przeciągłe skrzypienie. Zayn niemal natychmiast obrócił się w jej stronę i wypuścił powietrze ze świstem.
- Co tam masz? - Zapytała wskazując na jego dłonie.
- Skarpety, dla ciebie - odrzekł wstając i podając jej je.
Sparks odprowadziła go wzrokiem, gdy opuszczał pokój. Dziewczyna usiadła na dywanie, gdzie znikąd pojawił się ogień w kominku. Sparks rozsiadła się wygodnie  i włożyła skarpety. Wzięła telefon, który zostawiła wcześniej na stole. Napisała krótkiego sms do Oliwii. Po chwili Malik wrócił.
- Więc... - Zaczął, jednak wzrok dziewczyny był nieobecny. - Kate - powiedział, ale ona nie reagowała. - KATE! - Krzyknął i szturchnął ją.
- Co?
- O czym myślisz? - Zapytał śmiejąc się z jej miny.
- Wiesz, że to miejsce przypomina mi mój dom? Gdzie jesteśmy?
- W moim domu.
- Jak to twoim?
- Kupiłem go jakiś czas temu. To miejsce, gdzie przychodzę, gdy brakuje mi domu. Wspomnienia odżywają?
- Tak. Gdy byłam mała zawsze wieczorami siadałam z ojcem przed kominkiem. Opowiadał mi o swoim dzieciństwie, aż dochodził do historii jak poznał moją matkę. Wtedy ona przynosiła nam kakao i mówiła o tym, że gdyby nie ona ojciec zostałby starym kawalerem.
- To tak jak wtedy, gdy byłem mały do mojej mamy raz w roku przychodziła jej przyjaciółka. Mieszkała za granicą i w okresie listopada zawsze z wyczekiwaniem czekałem na jej przyjazd. I przyszła, była w ciąży. Martwiła się nadchodzącym porodem, więc ja, jako mężczyzna chciałem ją pocieszyć. Podszedłem i powiedziałem "Nie martw się, może nie jest twoje".
Kate przez chwile nie mogła złapać oddechu dławiąc się śmiechem.
- Nie powiedziałeś tego!
- Och, yes I did - zapewnił ją.
- To tak jak wtedy, gdy męczyłam tatę, żeby poszedł ze mną na sanki. W końcu udało mi się go namówić. Mama ubrała mnie ciepło, a ojciec wyciągnął sanki z garażu. Posadził mnie na nich i ciągnął na największą górkę w mieście. Nie zauważył, że powoli zsuwałam się z sanek. Upadłam w zaspę śniegu. Ojciec jak to facet bez zastanowienia poszedł dalej. Przez 10 minut próbowałam się stamtąd wydostać. Ruszałam się w każdą stronę, jednak nie mogłam wstać. Dopiero po 15 minutach ojciec wrócił po mnie.
Zayn śmiejąc się pochylił głowę do przodu. Kate śmiała się w niebogłosy. Podniosła oczy i napotkała jego brązowe oczy. Wpatrywali się w siebie dłuższy czas.
- Zaraz wrócę - odrzekł wstając i opuszczając pokój.
Dziewczyna zapatrzyła się w szalejące za szybą płomienie. Czuła się tak, jakby jej ojciec był tu z nią. Chwilę później do pokoju wrócił Zayn i podał jej kubek wypełniony po brzegi kakao i bitą śmietaną. Jej mama zawsze takie robiła. Oczy Sparks niemal natychmiast zaszkliły się i po jej zaróżowionym policzku spłynęła malutka łza, którą szybko otarła.
- Wszystko w porządku? - Zapytał wbijając w nią swoje brązowe oczy.
- Jest dobrze - odpowiedziała pociągając nosem.
Podniosła wzrok i napotkała jego oczy wpatrujące się w nią ze współczuciem. Malik odstawił kakao. Przysunął się bliżej niej i objął ją ramieniem przyciągając ją bliżej do siebie. Kate przez chwilę siedziała skrępowana nie wiedząc, co powinna ze sobą zrobić. Zayn pocałował ją delikatnie w głowę, a po jej ciele przeleciał przyjemny dreszcz.
- Kate - szepnął jej do ucha.
- Tak? - Zapytała spoglądając prosto w jego twarz.
- Ja... Nie wiem, od czego zacząć. Nasze pierwsze spotkanie nie było udane, ale odkąd cię poznałem... - Jąkał się i spuścił głowę speszony.
Zaśmiał się cicho. Kate pociągnęła go za podbródek tak, żeby jeszcze raz na nią spojrzał. Dziewczyna powoli przysuwała się do niego, cały czas topiąc się w jego spojrzeniu. Zayn spojrzał na nią podejrzliwie, jednak to dziwne przyciąganie wygrało. Nie zauważył, kiedy zaczęły dzielić ich minimetry. Ich usta złączyły się w ich pierwszym pocałunku. Dziewczyna czując jego wargi na swoich była w siódmym niebie, więc przycisnęła się bliżej do niego. Zayn objął ją w pasie i przyciągnął ją do siebie. Przez pocałunek uśmiechnął się lekko. Oboje nie mięli pojęcia ile to trwało, jednak jedno było pewne, że oboje od dłuższego czasu tego pragnęli. Kiedy się odsunął Sparks poczuła lekkie rozczarowanie, na co on uśmiechnął się szerzej. Przewróciła oczami.
- Kate...Spędzisz ze mną święta?
Dziewczyna zachłysnęła się kakao, które właśnie piła.
- Dlaczego mnie o to prosisz?
- Bo święta bez ciebie tracą swoją magię - powiedział i pocałował dziewczynę w czoło.
---------------------------------------------------
Louis. Louis. Louis. Louis. Kate. Louis. Louis. Harry. Louis. Louis.
Chwileczkę. Kate? Harry?
No tak. Dziewczyna informuje, że nie będzie jej jakiś czas. Stawiam, że całą noc. I Harry? Harry dziękował mi za to, że umówiłam go na tę randkę. Uśmiechnęłam się do siebie. Wszyscy wokół mnie byli szczęśliwi i ja też powinnam. Ale czy jestem? Miałam wspaniałego chłopaka, którego straciłam. Jestem do bani.
Samotność towarzyszyła mi cały czas: kiedy wstałam i kiedy się kładłam. To właśnie to uczucie było przy mnie, gdy zasypiałam, nie licząc marzenia - jedynej rzeczy, której pragnęło teraz moje serce.
- Oliwia - usłyszałam cichy głos nad sobą.
- Daj mi jeszcze pięć minut Liam - odrzekłam i odwróciłam się na drugi bok.
Payne codziennie budził mnie, żeby tradycyjnie napić się ze mną porannej herbaty, gdy wszyscy jeszcze smacznie spali.
- Oli - jęknął głos nade mną.
Otworzyłam jedną powiekę, do której dołączyła po chwile druga. Obraz był strasznie nieostry, dlatego przetarłam oczy licząc na jego poprawę. I faktycznie pomogło.
- Zayn... - Powiedziałam i odskoczyłam. - Dobry Boże! - Krzyknęłam łapiąc się za serce.
Malik zrzucił moje nogi na ziemię i usiadł obok mnie. Przez chwilę przyglądał się z zainteresowaniem w ścianę.
- Dlaczego? - Zapytał po chwili, a ja doskonale wiedziałam, o czym on mówi.
Westchnęłam i zawiesiłam głowę. Powiedzieli mu.
- Ostatnio tyle się działo. Kłótnie z Lou, Joe, zdjęcia, koncert. To dla mnie za wiele jak na cztery miesiące. Nie mogłam tak dłużej.
- Doskonale cię rozumiem, ale oni się martwią.
- Nic mi nie jest.
- Niall przestał jeść rozumiesz? A minął dopiero jeden dzień. Wszyscy wariują bez ciebie. Harry cały czas gnije przed TV, a Louis w pokoju.
- A Liam?
- Być może Liam wie, co nie, co.
- Powiedziałeś mu?
- Tylko tyle, że nic ci nie jest.
- Zayn...
- Nie mogłem patrzeć na to jak się zamartwiają. Uszanowałem to, że pragniesz samotności.
- Dziękuje. Jak poszło z Kate?
- To się jeszcze okaże - powiedział i westchnął.
Przytuliłam go i położyłam głowę na jego ramieniu.
- Jesteś wspaniałym przyjacielem.
- Kocham cię Oli, serio, ale teraz muszę iść, bo inaczej oni zaczną coś podejrzewać. Są jak hieny zniszczą cię dopóki się nie dowiedzą. Trzymaj się Waldorf.
- Ty też Zayn, ty też. 
Po wyjściu Malika jeszcze przez chwilę próbowałam ogarnąć, co się działo, jednak po chwili dałam sobie z tym spokój. Kate przyniosła mi kubek herbaty i usiadła obok mnie.
- Chce, żebym pojechała z nim na święta – westchnęła i utkwiła wzrok w ścianie.
- To, na co czekasz?
- To poważna decyzja. Chce mnie przedstawić rodzinie. Powinnam się martwić?
- Kate… Myślę, że to znak, że Zayn traktuje cie poważnie. Poza tym będziesz tu siedziała sama w święta? Daj spokój – powiedziałam i machnęłam ręką.
- Więc, dlaczego ty tu jesteś? Nie powinnaś właśnie lecieć do Polski?
- Ja… Właściwie… Odwołałam bilety.
- Co?
- Dobrze słyszałaś. Któregoś dnia mama zadzwoniła i powiedziała, że oboje pracują w święta. Zostaje w Londynie.
- Zostaje z tobą.
- Nieeee – pokręciłam głową. – Ty pojedziesz z Malikiem do Bradford.
- Oliwia…
- Kochanie, to, że ja będę miała nieudane święta, nie oznacza wcale tego, że ty przeze mnie też musisz. Jedziesz i koniec. Jeśli mu nie powiesz to ja to zrobię.
 - Ale…
- Żadnych ale.
- Co ty tu robisz Oli? Nie powinnaś być z Lou czy coś? – Zapytała.
- Lou to przeszłość. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Poza tym chodzi mi o…
- Zdjęcia? Serio? Nie mogłaś wymyślić niczego bardziej idiotycznego?
- Ale oni nie pozostawią na mnie suchej nitki!
- Kogo to obchodzi?
- Mnie!
- Och proszę cię. Co ty dziecko jesteś? Od kiedy przejmujesz się opinią innych?
- Od nigdy.
- Więc o co chodzi?
- Nic. Po prostu nie mogę być dłużej z Louisem.
- Już wiem, o co ci chodzi – powiedziała Kate uśmiechając się, a ja spojrzałam na nią pytająco. – Boisz się.
- Co? Pfff. WRONG. Ja się niczego nie boje!
- Boisz się zaufać i być z drugą osobą. Boisz się rzucić na głęboką wodę i to jest twój problem.
- Nie prawda.
- Udowodnij! – Zażądała.
- Jak?
- Wróć do domu i powiedz Tomlinsonowi, że go kochasz.
- Mylisz pojęcia, bo ja go nigdy nie kochałam.
- Więc czysto hipotetycznie nie przeszkadzałoby ci to, że się z nim przespałam?
- Zabije cię.
- Masz odpowiedź kochanie. Udowodnij – szepnęła i opuściła pokój.

Spędziłam kilka dni u Kate. Dziewczynie nie przeszkadzało moje towarzystwo, wręcz przeciwnie – twierdziła, że nie jest taka samotna, gdy jestem obok niej. Sprawa ze zdjęciami szybko ucichła, jednak na twitterze wciąż panował niezły kocioł. Roiło się od dyskusji na mój temat. Niektóre o tym, jaka jestem ładna, inne – czy nadaje się na dziewczynę Tomlinsona. Wiem, że zawsze są fanki, ale czy to nie, aby lekka przesada? Moim zdaniem fani powinni wspierać muzykę zespołu i akceptować każdą decyzję idola, bez względu na to, jaka by ona nie była. Ludzie wtryniali nos w nieswoje sprawy i krytykowali mnie, nawet, jeśli mnie nigdy nie poznali. Zastanawiało mnie to, ile hejtów zebrał Louis za ten pocałunek.  Ale czy to ważne? To koniec Tomlinsona. Kolejny związek z nim byłby niezdrowy, bo przecież nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, prawda?
- Nie męcz go już – zwróciłam się do Kate. – Powiedz mu, że z nim jedziesz, bo inaczej on zwariuje z niepewności.  Dobranoc – szepnęłam i wyszłam z salonu.
Niemal natychmiast skierowałam się do mojej sypialni i położyłam się na łóżku. Od razu zasnęłam.
W nocy obudziły mnie dziwne odgłosy zza okna. Rozbudzona sięgnęłam po telefon. Piąta rano. Idealnie, jeśli ktoś chodzi do pracy. Odłożyłam telefon na miejsce i z cichym jękiem opadłam na poduszki.
Leżałam na wznak spoglądając w sufit. Co jeśli Kate miała rację? Louis był naprawdę kimś wyjątkowym dla mnie. Gdy go widziałam zapierało mi dech w piersiach. Jego jedne spojrzenie wystarczyło bym zrobiła wszystko, czego on pragnie. Te niebieskie oczęta miały w sobie jakąś nieodkryta magię, jakieś takie iskierki, które przyciągały mnie do siebie. Jego włosy były ułożone perfekcyjnie na każdym występie, ale w domu zupełnie o to nie dbał, aż miałam ochotę zatopić w nich swoje palce. Jego ubiór był tak bardzo podobny do mojego. Zarażał mnie poczuciem humoru tak jak ja zarażałam go swoim uśmiechem. Bez jego obecności czułam się dziwnie. Brakowało mi Louisa, bez względu na to czy z nim rozmawiałam czy nie. Bez niego czułam sie dziwnie pusta. Jego dyskretne uśmiechy i pocałunki były jak najlepsze wino. I wtedy właśnie mnie olśniło. Doszła do mnie ta prawda, której do siebie nie dopuszczałam. Byłam i wciąż jestem beznadziejnie zakochana w Louisie Tomlinsonie.
Zerwałam sie z łóżka i ubrałam się. Zerknęłam na zegarek. Było już po ósmej. Dziwne jak ten czas szybko leci. Napisałam krótką kartkę do Kate i wyszłam. Powitał mnie śnieżny, mroźny i słoneczny Londyn. Uśmiechnęłam się i ruszyłam w kierunku przystanku. Po chwili przemierzałam miasto w ciepłym wnętrzu autobusu. Dobrze robię? Wydawało mi sie, że tak.
Wysiadłam i ruszyłam pod dom. Przed drzwiami zatrzymałam się i westchnęłam. Naszły mnie nagle wątpliwości. Poczułam wibracje telefonu. Wyciągnęłam i przeleciałam wzrokiem po tekście:
"Are u sure that u want to do it? Remember if u go there something can go wrong. Mull!"
Westchnęłam i zignorowałam sms. Jakaś durna fanka dostała mój numer. Wypuściłam powietrze i nacisnęłam klamkę. Nasłuchiwałam. W domu słyszałam wesołą krzątaninę. Uśmiechnęłam się pod nosem. Może nie jest jeszcze za późno.
Weszłam i zamknęłam za sobą drzwi. Rozejrzałam się. Przede mną stał Liam.
- Dzięki Bogu Oliwia - powiedział i przytulił mnie do siebie.
- Spokojnie nic mi nie jest.
- Martwiliśmy się o ciebie. Guys! - Zawołał Liam.
Po schodach zbiegł Harry.
- Oli! - Krzyknął, a po chwili znalazłam się w jego ramionach. - Tak się cieszę, że wróciłaś! Nie miałem, komu opowiedzieć o randce - szepnął.
- Nie ma, za co Haz, cieszę się, że jesteś szczęśliwy - odpowiedziałam i pocałowałam go w policzek.
- Waldorf! - Usłyszałam za sobą i odwróciłam się.
- Horalek!
Przytuliłam się do niego i faktycznie poczułam się szczęśliwa. Przez krótką chwilę, dopóki nie usłyszałam...
- Louisa nie ma - szepnął mi do ucha blondyn.
Mogłam się tego spodziewać, że cały wszechświat jest przeciwko mnie. Oh come on! Dlaczego dzisiaj? Dlaczego ja?!
Poczułam się tak, jakby przygniótł mnie stukilowy głaz, a ja nie mogłam się wydostać.
- Cieszę się, że jesteś - powiedział Irlandczyk.
- Zaraz - powiedział Liam i przyglądnął mi się podejrzliwie.
Rozebrałam się i ruszyłam w kierunku salonu.
- Czekaj - usłyszałam za sobą głos Payna. - Skoro jest tu nasza trójka... Zayn... Panikował, a teraz jak gdyby... NIE - powiedział zakrywając usta dłońmi. – Zayn wiedziałeś! – Oskarżył Mulata wskazując na niego palcem, a ja ledwie widocznie skinęłam głową.
- Przyznaje, że wiedziałem, co nieco… Dobra! Wiedziałem, gdzie ona jest!
Oczy wszystkich zwróciły się w moją stronę. Przełknęłam głośno ślinę i lekko zwilżyłam usta.
- Potrzebowałam odpoczynku. Przepraszam, że nie dzwoniłam ani nie pisałam, ale naprawdę chciałam być sama.
- To, dlaczego on wiedział? – Zapytał Harry.
Wbiłam błagalne spojrzenie w Malika, szukając w jego oczach pomocy.
- Bo tak się składa, że mam dziewczynę u której aktualnie mieszkała Oliwia – powiedział prosto z mostu, a ja odetchnęłam z ulgą.
- Gratulacje brachu – powiedział Liam i wszyscy rzuciliśmy się życzyć mu szczęścia.

Więc wróciłam do domu, co stało się wydarzeniem numer 1. To było tak ważne, że Malik urządził domówkę. No cóż nie wyszliśmy z niej cało, ale warto było. I względem zasady: „Nothing Good Happens After 2 A.M.” poszliśmy spać o 1:59. Brakowało nam wyłącznie Tomlinsona, ale Danielle idealnie go zastępowała.
Nawet nie wiem, kiedy z dwudziestego grudnia zrobił się dwudziesty trzeci. To był dzień, w którym żegnałam się z przyjaciółmi. Po śniadaniu Liam i Danielle pojechali do Wolverhapmton.  Przed obiadem Harry ruszył do Holmes Chapel. W tym samym czasie Zayn pożegnał się z nami i pojechał zabrać Kate. Na koniec został Nialler, którego odwiozłam na lotnisko. Naprawdę ciężko było mi się pożegnać z blondynem, który w dość krótkim czasie został moim przyjacielem. Puściłam go dopiero wtedy, kiedy obiecał mi, że zadzwoni jak do leci. Czułam się źle z tym, że ich okłamałam. Każdemu powiedziałam, że popołudniu mam samolot do Polski, który praktycznie dla mnie nie istniał.
W drodze do domu zajechałam do centrum ogrodniczego. Kupiłam małą choinkę. To, że dom teoretycznie miał stać pusty, nie oznaczało, że nie miało być w nim świątecznego nastroju. Właściwie tak czy siak miałam spędzić samotne święta, ale co to za święta bez choinki?
Nie wiem, jakim cudem udało mi się wnieść to piekielne drzewko do domu. Pokuło mnie strasznie, ale gdy jest ustawiłam stwierdziłam, że warto było cierpieć. Poszłam na górę i w moich rzeczach z poprzedniego domu znalazłam karton z ozdobami świątecznymi. Zeszłam na dół i otworzyłam go. Wyciągnęłam kolorowe lampki i przystroiłam nimi choinkę. Wyznawałam zasadę, że im mniej tym lepiej, dlatego w tym roku ograniczyłam się do szydełkowych ozdób świątecznych odziedziczonych jeszcze po mojej babci. Na szczycie drzewka stanął renifer. Wszystko wyglądało pięknie. W domu unosił się przyjemny zapach lasu.
Po obiedzie ruszyłam do centrum handlowego. Wpadłam w istny przedświąteczny szał zakupowy. Najprościej było mi znaleźć prezent dla dziewczyn. Kupiłam cztery bransoletki, jedną oczywiście dla siebie. Każda z nich była na czerwonym sznureczku i pośrodku miała znak nieskończoności – symbolizujący czas trwania naszej przyjaźni. Z Zaynem nie miałam też większego problemu. Wiedziałam jak kocha wstawać, dlatego kupiłam mu „Budzik snajpera”, który nie przestanie dzwonić, dopóki nie wceluje się idealnie w środek jego tarczy. Po podarunek dla Liama udałam się do sklepu z filmami. Zafundowałam mu trylogię ”Toy Story”. Hazza dostanie kubek z wąsem, a gdy wypije jego zawartość ujrzy napis ”Porn Star”, bo przecież on ma fioła na punkcie wielkości swojego penisa. Niallerowi kupiłam czerwoną puszkę z napisem: „FOOD. IN CASE OF EMERGENCY. TAKE A BREAK”, po to, żeby kolejny raz o 3 nad ranem nie jęczał mi, że chce czegoś słodkiego. Największy problem sprawił mi prezent dla Lou. Chciałam, żeby było to coś prostego, a zarazem wyjątkowego. Taka rzecz, która sprawi, że gdy tylko Tommy na nią spojrzy pomyśli o mnie. Dlatego wcześniej włamałam się na komputer Stylesa i zabrałam stamtąd jedno zdjęcie. Fotografia przedstawiała zdjęcie moje i Louisa przy naszym pierwszym pocałunku. Prezent nie był drogi, ale sentymentalny. Wywołałam zdjęcie i kupiłam odpowiednią ramkę. Idealnie, prezenty gotowe i zapakowane. Zaszłam jeszcze do supermarketu po produkty na wigilijny pudding.
W domu wyciągnęłam swoją zakurzoną i starą książkę kucharską. Otworzyłam ją na odpowiedniej stronie i zaczęłam czytać przepis. Postępowałam według jego punktów i już kilka godzin później w lodówce chłodził się budyń. Zmęczona dniem pełnym wrażeń położyłam się spać przygotowując się na pierwsze samotnie spędzone święta.
Wstałam po 12 licząc na to, że usłyszę świąteczna krzątaninę na dole. Niestety przywitała mnie głucha cisza przerywana moim miarowym oddechem.
Ponownie zakopałam się w kołdrę i przymknęłam oczy w nadziei, że uda mi się zasnąć. Niestety pół godziny później wstałam. Nie miałam, co ze sobą zrobić, więc włączyłam telewizor. Leciała powtórka "Alan Carr Chatty Man". Uwielbiałam gościa. Zawsze i przy każdej okazji potrafił rozłożyć mnie na łopatki. Program sie skończył, a ja przyłączyłam na kanał muzyczny, gdzie leciały piosenki świąteczne. Wprawiło mnie to w nastrój przygnębienia i przypominało o samotnej Wigilii. Westchnęłam. Dlaczego to tak dobija? To powinien być czas radości. Czas dzielenia się i dawania. Zapowiadało się na najgorsze święta w życiu.
Z nudów wygrzebałam pierwszy sezon "The Vampire Diaries". Oglądnęłam kilka pierwszych odcinków podziwiając urodę i śmiech Ian Somerhalodera. Zbliżała się 1600, gdy postanowiłam wyłączyć serial, bo oczy bolały mnie niemiłosiernie. Zarzuciłam na siebie gruby sweter, założyłam kozaki i wyszłam na zewnątrz. Na ogrodzie śniegu było po kolana, ale nie przejmowałam się tym. Na końcu działki były drzewa, a pośrodku nich mały taras widokowy z widokiem na miasto. Poszłam tam i stanęłam. Rozejrzałam się. Podświetlony Londyn był przepiękny. London Eye, Big Ben - to wszystko zapierało mi dech w piersiach. Stałam wpatrzona w miasto. Poczułam jak czyjeś ręce owijają się wokół mojej talii. Wzdrygnęłam się przestraszona.
- Pięknie prawda? - Zapytał głos, a po całym moim ciele przebiegły przyjemne dreszcze.
Odwróciłam się. Byłam pewna, że moje oczy wręcz promieniowały radością. Lustrowałam każdy centymetr jego twarzy, chcąc upewnić się, czy to przypadkiem nie jest sen. Uszczypnęłam się w rękę, a on pocałował to miejsce.
- Jeśli to sen… - powiedziałam słabym głosem.
- To nie sen skarbie – szepnął muskając oddechem mój policzek.
Przyglądał mi się niebieskimi oczami przeszywając mnie, a ja coraz bardziej topiłam się w tym spojrzeniu. Chłopak podniósł dłoń i delikatnie złapał kosmyk moich włosów. Przez chwilę przyglądał się jemu, a po chwili zakręcił go wokół palca.
- Jesteś niesamowita – szepnął. – Taka, o jakiej zawsze marzyłem.
- Myślałam, że jestem zimną suką – powiedziałam, a on się wzdrygnął i spojrzał na mnie pytająco.
- Wtedy, gdy uratowałeś mnie przed Joe – dodałam?
- Co? – Zapytał patrząc na mnie spod przymrużonych powiek.
- To, co wtedy powiedziałeś Hazzie.
Irytacja w moim organizmie zawrzała. Nie wiedział, o czym mówię.
- Pokłóciliśmy się, a ja wyszłam z pokoju. Pamiętasz?
- Niezbyt kojarzę.
- Wyszłam z pokoju, a do ciebie w tym czasie przyszedł Hazza, bo usłyszał odgłosy kłótni. Zeszłam do kuchni. Pogadałam z Niallem i zrozumiałam kilka rzeczy. Niosłam ci lody na przeprosiny, gdy usłyszałam i tu uwaga cytuje „Zimna suka” oraz „Żałuję, że ją znam”.
Mój głos lekko zadrgał, gdy wypowiadałam te słowa. W moich oczach stanęły łzy, bo nie miałam najlepszych wspomnień z tamtego okresu.
- Czyli nie chodziło o zdjęcia?
- Zdjęcia mnie nie obchodzą. To był tylko pretekst.
- Przepraszam Oliwia, ja nie miałem pojęcia, że to usłyszałaś. Nigdy nie powinienem był tak mówić. Nie ma nic na moje usprawiedliwienie, ale byłem wściekły. Ludzie mówią różne rzeczy, kiedy są źli. Wtedy nie zdawałem sobie sprawy z tego jak dużo tracę.
- Louis to jest nieważne. Było, minęło, ale nie powinieneś….
- Wiem, Oli wiem – powiedział i spuścił głowę.
Pociągnęłam jego podbródek w górę. Spoglądała w jego niebiańskie oczy, w którym teraz królował smutek.
- Bolało, ale czas leczy rany. Przeżyłam.
- Przepraszam.
- Louis, ja…
- Oliwia jesteś dla mnie kimś więcej niż tylko zwykłą przyjaciółką… Zawsze byłaś i nic, ani nikt tego nie zmieni.
- Lou – szepnęłam przejeżdżając dłonią po jego policzku. – Ja się chyba w tobie zakochuje. Proszę nie złam mi serca.
- Obiecuję. Jeżeli kiedykolwiek cię stracę, moje serce odejdzie razem z tobą.
- Co tu robisz? – Zapytałam.
- Nikt nie chce być sam w święta – wzruszył ramionami.
- Skąd….
- Odwołałaś bilety. Uciekłaś z domu. Martwiłem, że mogło ci się coś stać.
- Kate…
- I bez jej wiadomości wiedziałem, że zostajesz w Londynie sama na święta. To, dlatego pojechałem szybciej do domu.
- Dziękuje – krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję.
Louis złapał mnie w pasie i okręcił wokół siebie. Postawił mnie na ziemi, a ja złapałam jego twarz w obie ręce i złożyłam na jego wargach delikatny pocałunek, który przerodził się w coraz to bardziej namiętny. Motyle w brzuchu szalały, podobnie jak hormony. Wdychałam jego zapach, który tak bardzo kochałam. Tommy oderwał się i z miłością wypisaną na twarzy uśmiechnął się szeroko.
- Chodź do środka, bo zamarzniesz – powiedział i pociągnął mnie w kierunku domu.
Przed wejściem odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął się cwaniacko. Zasłonił mi oczy i zaprowadził mnie do środka.
- Nie otwieraj, dopóki ci nie powiem – poprosił, a ja skinęłam głową.
Odszedł ode mnie pozostawiając mnie gdzieś w salonie. Bałam się tego, co tym razem mógł wymyślić.
- Otwórz.
Rozejrzałam się. W rogu stała choinka, a pod nią góry prezentów. Nie przypominam sobie, żebym tyle ich tam zostawiła. Na środku stał nakryty stół. Pospiesznie policzyłam nakrycia – aż 9. Oczy zaszkliły mi się lekko, a ja pociągnęłam nosem. W domu unosił się zapach świąt. Odwróciłam się, a w progu stało siedem osób.
- Niespodzianka! – Krzyknęli, a po moim policzku spłynęła malutka łza.
Louis podszedł do mnie i kciukiem starł ciecz.
- Nie płacz Oli – szepnął i pociągnął mnie za sobą.
- To jest mój tata Mark – powiedział.
- Jesteś jeszcze ładniejsza niż opisywał cię Louis.
- Mark – upomniała go kobieta obok i lekko walnęła go w ramię. – Zachowuj się.
- To jest moja…
- Johanna. Mów mi Jay – poprosiła i zamknęła mnie w swoich objęciach.
Kobieta praktycznie mnie nie znała, choć może tyle o ile z opowiadań Tommy’ego. Byłam zaskoczona jej ciepłym przyjęciem.
- A co to za małe księżniczki? – Zapytałam kucając przed dziewczynkami.
- Jestem Pheobe – powiedziała jedna z nich i rzuciła mi się na szyje. Oplotła mnie swoimi małymi rączkami. – Louis mówił, że jesteś wyjątkowa i bardzo cię lubi – szepnęła.
- Pheobe, ty mały cwaniaczku. Sprzedałabyś mnie za jeden uśmiech – odrzekł rozbawiony Boo Bear.
Druga z nich nieśmiało podeszła do mnie i wyciągnęła rączkę.
- Daisy – powiedziała cichutko i podeszła do mnie. Wspięła się na paluszkach. – Proszę nie zabieraj nam Lou jak poprzednia dziewczyna.
- Nie mam takiego zamiaru słoneczko – zapewniłam ją. – Wolę zabrać taką piękną dziewczynkę niż starego Boo Beara.
- Starego? – Zapytał unosząc brwi.
- Chłopie dzisiaj kończysz 21 lat.
- Odezwała się. Pogadamy za rok.
- Jestem Lottie – przedstawiła się blondynka. – Tak samo jak Fizz – wskazała na swoją siostrę – nie mogłam się doczekać, aż cię poznam. Lou tyle nam o tobie opowiadał, jednak jak na złość nie chciał nam ciebie przedstawić.
- Dziękuje wam za to, że tu jesteście. To najlepsze święta w moim życiu. Właściwie, dlaczego zaczynacie święta dzisiaj? Przecież nie obchodzicie Wigilii.
- Louis powiedział, że u ciebie w Polsce jest taka tradycja, więc nie zaszkodzi spróbować innej kultury, prawda? – Zapytała Jay. -  Siadajcie do stołu – poleciła nam.
Na stole królował nadziewany indyk. Przydał się również mój świąteczny pudding, który zrobiłam z 13 składników. Jay polała go brandy i podpaliła, co miało odstraszać nieszczęścia. Lottie zrobiła przepyszne babeczki nadziewane bakaliami.
- To jest takie cudowne, że tu wszyscy jesteście i że specjalnie obchodzicie Wigilie – mówiąc płakałam. Pod stołem Lou uścisnął delikatnie moją dłoń. – Nie wiem, czym wam się za to wypłacę.
- Nie musisz dziecko. Ważne, że jesteś szczęśliwa – zapewniła mnie kobieta.
Uśmiechnęłam się.
- Nigdy nie zapomnę tych świąt – zapewniłam ich.
Widząc uśmiechnięte twarze w moim sercu zrobiło się ciepło. Po raz pierwszy w życiu poczułam, że powinnam być tam gdzie właśnie jestem. Dopiero teraz przeżywałam prawdziwe święta. Nie to, co w domu. Rodzice pracowali do późna. Dopóki żyła babcia spędzałam je u niej, a po jej śmierci siedziałam w domu samotnie zawalona kupą prezentów, które miały być rekompensatą za czas, którego rodzice mi nie poświęcali.
Po kolacji pomogłam Jay pozbierać naczynia. Dziewczyny bawiły się z Lou i Markiem. Stałam w kuchni przyglądając się jak Johannah myje talerze.
- Dlaczego przyjęłaś mnie tak ciepło? – Zapytałam.
- Wydaje mi się, że uszczęśliwiasz mojego syna. Dzięki tobie jest lepszym człowiekiem.
- Dziękuje. Nie musieliście tego robić dla mnie. Czuje się głupio, że to wszystko przeze mnie.
- Żebyś widziała Louisa kilka dni temu. Jak dziecko wpadł do domu i zaczął opowiadać mi o tobie. Potem powiedział, że spędzasz święta zupełnie sama. Od razu zaoferowałam się, że pojedziemy. Nawet nie wiesz jak dziewczynki ucieszyły się na święta w Londynie. Louis przekupił je wycieczką na London Eye, ale to nieważne.
- Chętnie pójdę z nim.
- Czym się zajmujesz?
- Standardowe pytanie – zaśmiałam się. – Studiuję na uczelni. Chce zostać lekarzem.
- Mądra dziewczyna. Jesteś naprawdę dobrym człowiekiem. Dziewczynki już cie pokochały. Skoro one to zrobiły to wszyscy inni też muszą.
- Dziękuje, że tak myślisz. To wiele dla mnie znaczy.
- Jak poznałaś mojego syna? Uwierzysz, że kończy dzisiaj 21 lat? Ten czas tak szybko leci.
- Poznałam go przez przypadek w pracy. Potem spotkaliśmy się kilka razy. Miałam lekkie problemy z moim byłym chłopakiem, ale Lou mi pomógł. Jestem mu za to wdzięczna – mówiłam wyciągając z szafki produkty. Kobieta spojrzała na mnie pytająco. – Chcę zrobić mu tort urodzinowy.
- Potrafisz…
- Piec? Tak to moja pasja.
Szybko wrzuciłam składniki do miksera i już po chwili miałam masę gotową na biszkopt, który chwilę później wylądował w piekarniku.
- Potrzebujesz pomocy? – Zapytała.
- Jakbyś mogła. Muszę zrobić krem.
Wyciągnęłam składniki, a Jay wrzucała je po kolei. Wyszedł niesamowity krem z dodatkiem rumu. Tymczasem weszłam na twittera.
”Directioners! A little task for you. The best quotes of Louis Tomlinson. The first 9 will win shootout. Ready? Steady? Go!”
Od razu dostałam przynajmniej z 20 odpowiedzi. W tym samym czasie Johannah otworzyła piekarnik, a ja modliłam się o to, żeby biszkopt nie opadł. Bóg wysłuchał moich próśb. Czas, w którym stygł biszkopt wykorzystałyśmy na rozmowę.
Przekroiłam ciasto i przełożyłam je kremem. Na wierzchu i z boków również pokryłam je kremem, a na wierzch dałam masę marcepanową, którą chowałam na czarną godzinę. Z szafki wyciągnęłam pisaki i na środku niebieskim pisakiem napisałam ”Louis the Tommo Tomlinson”. Potem zaczęłam dekorować ciasto tekstami fanek. Znalazły się m.in. ”SUUUUUPERMAN”, ”Kevin? ”, ”Boo Bear”, ”My goldfish is dead ”, ”NO! JIMMY PROTESTED ”, ”TOMMO TUESDAY”, ”Carrots”, ”Swag mastah from Doncastah”. Każdy z cytatów napisany był innym kolorem. Jay opuściła mnie w połowie dekorowania, więc od razu wzięłam ciasto i postawiła je w salonie. Usiadłam w fotelu i przyglądałam się choince, trzymając kubek herbaty w dłoni. Nie wiem, czym zasłużyłam sobie na te święta, ale były idealne.
- Nie śpisz? – Doszedł do mnie głos Lou.
- Czekam na apokalipsę zombie. Nie chce mi się jeszcze spać.
Podszedł do mnie i kucnął obok mnie.
- Co to? – Zapytał.
Zauważył tort i podszedł bliżej.
- Zrobiłaś to? Dla mnie?
Pokiwałam głową, a w jego oczach zobaczyłam iskierki. Stanęłam obok niego i wykorzystując chwilę jego nieuwagi włożyłam jego głowę w tort. Tommy wyciągnął ją i rozejrzał się zdezorientowanym wzrokiem. Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Po chwili poczułam na mojej twarzy krem i tak właśnie zaczęła się bitwa na tort, który znalazł się praktycznie na nas. Tommy przytulił mnie i złożył na moim policzku siarczystego buziaka.
- Dziękuje.
- To ja dziękuje, że tu jesteś.
- Wiesz, czemu tu jestem? – Zapytał podchwytliwie.
Wydęłam usta zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Bo wiedziałeś, że jesteś moim wymarzonym prezentem na święta.
-------------------------------------------------------
I jest rozdział. Wiem, że obiecywałam go wcześniej, a nie chcąc go dzielić wyszło takie długie coś. NAJDŁUŻSZY - dokładnie 9475 wyrazów. Dodawałam go 3 razy i mi się psuł blog. Mam nadzieję, że nareszcie uda się normalnie go dodać. Przez niego usunęłam mój XX rozdział -.-.
Powinnam życzyć wam zaległe Merry Kissmyass i Happy New Year's Eve! 
Podziękowania kieruje do: Marley, Niki i Aroganckiej za pomoc przy tym rozdziale. 
Dziękuje Darii za to, że obiecała, że go przeczyta. 
Rozdział również dla Joan, Gabi, Renifcia, Ani, Kasi, Ewy i I_love_Kurt które tak na niego czekały. 
Kończę przynudzać. Świetnego Sylwestra życzy
wasza dead_golldfish






29 komentarzy:

  1. asdfgh koocham to opowiadanie ;33 ale...co dzisiaj takie krótkie ? ^^ ;) x

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG NO JA CIE KOCHAM PO PROSTU.

    Tak strasznie mi się podoba ten rozdział. Co z tego, że taki długi, ważne, że jest.<3 Po prostu cudowny. *.* Awww i Lou i Oli no idealnie. Dziękuję ci strasznie za dedykację. Z chęcią pomogę jeszcze, gdy tylko o to poprosisz. Trochę przeraża mnie fakt, że mamy takie same pomysły ale to szczegół jest. ;)

    Pamiętaj, jak ktoś będzie mówił, że krótki wal do mnie. Jedziemy z czołgiem.

    Teraz życzę ci weny i cierpliwości do kolejnego rozdziału, którego nie mogę się doczekać.<3

    Całuuusy. :***

    http://itwasjustamoment.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. aa jest ;) dzieku dzieku że ten rozdział jest asdfgh że zajebisty ;33 czekam na kolejny ;) xx Happy New Year :) xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam : D
    Ola, głupku ... jesteś świetna ! < 3
    Jest 2.26 w nocy, więc nie wiem co mam jeszcze napisać : D
    Wiesz, że wszystko co piszesz mi się podoba .. ba, uwielbiam to !:D
    Lou i Oli nareszcie razem : D
    Hazzuś szczęśliwy < 33
    Zayn szczęśliwy < 33
    Wszystko się tam u Ciebie zaczyna układać :D
    Ale,z racji tego, że jesteś ' wybredna ' nie mogę pozostawić tak krótkiego komentarza. W końcu rozdział jest niesamowicie długi, więc też się trochę postaram, żeby napisać coś fajnego : D
    A więc ten pomysł z tortem był świetny, to takie słodkie *0*
    I nie mam pojęcia co dalej.. Gdybym mogła ( a raczej gdyby mi się chciało #leń ) skomentowałabym każdą scenę tego opowiadania :D
    Tylko, że to zajęłoby mi troszkę dużo czasu : D
    Nie mogę jednak tego zrobić, bo wiem, że niecierpliwie czekasz na te moje głupoty. #lolz
    ---
    No więc kończąc moją jakże nie fajną wypowiedź i podsumowując:
    UWIELBIAM CIEBIE, TWOJEGO OPOWIADANIE, TO JAK PISZESZ. ROZDZIAŁ JEST GENIALNY ! < 3
    A teraz myśl nad kolejnym,
    @likeyoubitches

    OdpowiedzUsuń
  5. i jest i happy end <3 zlotko <3 strasznie mi sie podobalo <3 wgl ta przyjaciolka Hazzy, Zayn i Kateeeee <33333333333 Lou i Oli :) awww.... nie moglam sie juz doczekac tego rozdzialu o.O W nastepnym rozdziale opisz sylwestra o.O to juz wgl meksyk :D weeeez pisz wiecej takich rozdzialow, to padne na zawal ;D kocham cie ;333333 kate

    OdpowiedzUsuń
  6. rozdział super, cieszę się ze nareszcie się pogodzili. Trezba było tak od razu <3 WYSTRZAŁOWEGO SYLWESTRA życzę :D fajnie ze Kate jest z Zaynem <3
    Ale... no właśnie to ale. Nie podoba mi się gdy wprowadzasz do w całości polskiego tekstu jakies angielskie kawałki. Napis na koszulce - rozumiem, napis w kubku (genialny pomysł)- rozumiem ale takie wtrącane smsy czy np to zdanie: "Oh yes I did" trochę głupio się to czyta. Jeżeli prowadzisz opowiadanie po polsku to proszę pisz po polsku. I jeszcze już nie chce mi się przeglądać całego tekstu ale w tych angielskich zdaniach były z 3 błędy.
    Co do wyglądu bloga to jestem zachwycona. I piszesz też genialnie szkoda ze rozdziały są tak rzadko dodawane ale jak już coś napiszesz to jest super ♥♥
    Sorki że tak ci zwracam uwagę na ten wtrącany angielski ale to yrochę razi po oczach. Zapytaj się innych czytelników, nie wiem czy też tak sądzą czy nie, bo dla jednej osoby nie warto zmieniać stylu :D Mam nadzieję, że sie za to nie obraziłaś.
    Pozdrawiam
    @_Just_Smile_98

    OdpowiedzUsuń
  7. no to zaskoczyłaś jego ilością! i dobrze, tyle czekania się opłacało! jak dobrze, że Oliwia w końcu ogarnęła się w uczuciach!
    :)

    OdpowiedzUsuń
  8. ilość przerażająca ale efekt cudowny :D zapraszam do sb :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jezu... CUDO! Warto było czekać ;) Dużo się działo i widzę że w koczu wszystkim zaczyna się układać :P Czekam na nn!

    http://the-bitter-taste-of-happines.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Przeczytałam i...
    kurde się jaram tym "- Morze jest głębokie, szerokie i niezbadane" hahah moje :D Bardzo się cieszę że mogłam ci "doradzić" w niektórych momentach i mogłam wcześniej przeczytać niektóre fragmenty. C:
    Rano się obudziłam, weszłam z komórki na neta, paczam paczam, postanowiłam wejsc na Twojego bloga a tu NOWY ROZDZIAŁ. Zaczęłam się jarać jak pojebana, no i zaczęłam czytać. Czytałam chyba z 15 minut jak nie więcej, lol. Właśnie to jest zajebista że taki długi.
    Co do rozdziału, so podoba mi sie ta randka Kate z Zaynem, takie tam słodziaki :D Następnie, podoba mi się to, że Oli i Louis znowu sa razem, bo oni razem to takie "gadukwdmshuwtdvasmnq" XD
    Dalej mi się nie chce komentować, ale "Annie" ma rację, trochę nie podoba mi sie jak do opowiadania dodajesz angielski, sorry ale ja tak nje lubie ;x
    WESOŁEGO SYLWESTRA, ŻEBYŚ SIĘ ZAPIŁA W CZTERY DUPY OLCIA! :3 / @sputky xx

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak jak obiecałam tak zrobiłam. Przeczytałam caaaaaaaluśki rozdział. Od deski do deski. O pierwszego do ostatniego słowa. I muszę przyznać, że kilka łezek poleciało.. szczególnie przy końcówce :') Kocham to opowiadanie no i oczywiście Ciebie! <3

    OdpowiedzUsuń
  12. jaki długi rozdział! aaaaaaaaaaaaaaaaa!
    normalnie myślałam, że umrę xd
    cuuudo, cuuuudeńko!
    uwielbiam zakończenie, serio. wszystko się dobrze kończy, czyli jest tak, jak ja lubię najbardziej!
    zawsze, gdy dodajesz rozdział przechodzę niemały fangirling (pewnie już to pisałam, ale cicho xd)
    ale zawsze się cieszę, gdy widzę nowy rozdział.
    w końcu jest to opowiadanie, które znajduje się w mojej "The Best 5"
    no więc do następnego, którego mam nadzieję, że dodasz szybko!
    @anitka_1D

    p.s. liczę, że wpadniesz też na mojego bloga i zostawisz jakiś komentarz :)
    http://welcome-in-tomlinsons-house.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. aww, świetnie. ilość przerażająca, ale ok ;) Myślę, że będę zaglądać częściej ♥

    @Bernadka_Malik

    Zapraszam na moje opowiadanie z 1D ;)

    http://if-we-could-only-turn-back-timezb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Olu.
    Jako, że w szkole ambitnie pisałam do czasu, gdy telefon mi się nie zaciął teraz mam limit słowny i mogę jedynie powiedzieć,że ilośc jest mega MEGA mega, jestem bardzo za, jesteś uzdolniona i masz dar do pisania a widac to przy tym,kiedy wspaniale opisujesz momenty do żygania tęczą <3 łzy stanęły mi w oczach przy końcówce :)) I'm so so so proud of you babe! :*

    OdpowiedzUsuń
  15. *_* ło matko !
    Świetny, genialny, zajebisty ! Uwielbiam twojego bloga a ten rozdział mnie powalił *__*
    Twój styl pisania i fabuła sprawiają że opowiadanie jest IDEALNE!(wcale nie przesadzam)
    Czekam na następny i przy okazji zapraszam na mojego nowego bloga turn-back-time-with-one-direction.blogspot.com xx

    OdpowiedzUsuń
  16. oj, zaciekawilas mnie (: bardzo mi się podoba i czekam na więceeeeej. zapraszam do siebie http://ifindyourlips.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetny rozdział! Każdy ma swój własny styl pisania, a Twój bardzo mi się podoba. Przyjemnie się czyta i wyobraża sobie daną sytuację. Życzę Ci dalszej weny w tworzeniu równie wspaniałych wątków, a przy okazji zapraszam do siebie: http://you-love-me-and-i-love-you.blogspot.com/
    PS. Blog już siedzi w moich zakładkach :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Wystrzałowo, Cwana... pobiegłaś po całości mówiąc, szczerze i to chyba jeden, nie tylko z Twoich najdłuższych rozdziałów, ale też jeden z najlepszych. Zayn, Kate i nie przyjemne fanki mnie powaliły, za to Louis i Oli osłodziło mi to cały dzisiejszy dzień i nie będę myśleć pewnie o niczym innym, tylko o tym jakby to było mieć przy sobie takie Louisa. Szykujesz nam jeszcze jakieś dramaty? Oby nie, bo renifery czekają by cię udusić jeśli tak ! :) xoxo

    OdpowiedzUsuń
  19. Świetne opowiadanie *.* Można wiedzieć kiedy nowy rozdział? ;D

    OdpowiedzUsuń
  20. uwielbiam twojego bloga, czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Zakochałam się w tym opowiadaniu *.* ono jest na swój sposób wyjątkowy co czyni je niepowtarzalnym i niespotykanym dzięki czemu przyjemnie się je czyta nawet o 2 w nocy <3 czeka na następny, a w między czasie zapraszam do siebie - http://forever-young-and-crazy-1d.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Heyy , mam nadzieje że to dla ciebie nie problem , ale nominowałam cię do Liebster Award ;) Informacje : http://hot-bit-story.blogspot.com/ Jeśli nie masz ochoty brać w tym udział , po prostu to zignoruj ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. szczerze to nie wiem co napisać. ale przecież i tak zbyt długo z tym zwlekałam :( za co cię bardzo przepraszam x rozdział jest ahbgoreqnhreoibeeyjytjwrtnjtrjwrjiwrsbrtnjktyjwtybswtrnrytmwsbvtrnymntwbetynukeybytvjuknttenyrnrbvrph *.* zresztą jak każdy. dobrze wiesz, że je uwielbiam i w ogóle. ta akcja z fankami i zaynem i kate trochę mnie zażenowała. co za babsztyle niewychowane :/ serio... nogi z dupy bym powyrywała takim. ale supermalik wiedział jak postąpić i na całe szczęście wszystko skończyło się mniej więcej dobrze. przepraszam za mało kreatywny komentarz... i w ogóle, rozdział zajebisty i szybko dodaj następny x

    OdpowiedzUsuń
  24. przeczytałam wszystkie rozdziały w dwa dni. ubóstwiam to opowiadanie, będę regularnie. ♥

    Zapraszamy serdecznie na nowy rozdział:
    http://balletandlove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  25. kiedy nowe opowiadanie?

    OdpowiedzUsuń
  26. To chyba nie koniec, prawda? No mam nadzieję xD no, cuz ... zmieniajac temat, czy koleiny opowiadanie (jeśli oczywiście będzie, co bardzo bym popierała, bo masz talent i powinnas sie rozwijać xD) to czy mogłoby być o bieberze? Naprawdę nie mam pojęcia czy jesteś jego fanka czy nie (w głębi serca sie modłę i mam nadzieję że moje modlitwy zostaną wysluchane :D) ale było by miło gdybyś o nim napisała :) pisze to w imieniu wszystkich fanów twoich i biebera ;) Chciałabym zobaczyć (czyt. przeczytać ;D) opowiadanie o nim pisane przez ciebie, bo w pisanym o 1D spisalas sie 101% i obu tak dalej :* pozdrawiam, @peaceinourheart

    OdpowiedzUsuń
  27. Nominuję cię do The Versatile Blogger ! Tutaj znajdziesz potrzebne informacje ---> http://loullylovestory.blogspot.com/2013/03/the-versatile-blogger-award.html ! + zapraszam do czytania mojego bloga ♥

    OdpowiedzUsuń
  28. Nominuję cię do Liebster Award :) więcej informacji u mnie na blogu ---> http://loullylovestory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń