(...) Usłyszałam szczęknięcie
drzwi, a po chwile ciche kroki w korytarzu. Jedna para kroków. Harroldzie
Edwardzie Styles. Wiedz, że jesteś trupem. Odczekałam tą chwilę, gdy chłopak
się rozbierze i będzie starał się bezszelestnie prześlizgnąć do swojego pokoju.
Nie, nie, nie, nie, nie to nie ze mną te numery panie Styles. Był już koło
schodów, gdy zapaliłam lampę stojącą obok fotela. Odwrócił się i spoglądał na
mnie z przerażeniem wypisanym na twarzy. Dosłownie mogłam usłyszeć, jak jego
serce przyspieszyło. Siedziałam tam, głaszcząc jego kota i spoglądając na niego
wzrokiem przepełnionym szaleństwem.
- Gdzie to się chodzi o tej porze panie Styles? – zapytałam
cicho. Loczek przełknął głośno ślinę i przejechał dłonią po włosach. (...)
-Ja…?
– Zapytał spoglądając na mnie niepewnie.
-
Nie, święty Antoni Styles.
-
Ja….byłem…no… - jąkał się, rozglądając się wokoło, prawdopodobnie szukając
drogi ucieczki.
-
Nawet o tym nie myśl – rzuciłam w jego stronę i utkwiłam w nim swoje szare
oczy.
-
Ale co? Ja zupełnie nie wiem, o czym ty mówisz….
-
Nie rób ze mnie idiotki Styles.
-
Ja wcale nie…
-
JASNE!
-
Ja tylko….
-
SIADAJ.
-
Co? – Spytał zdziwiony.
-
Siadaj tu – wskazałam palcem na kanapę przed sobą.
-
Ja, postoję.
-
Siadaj Styles i skończ dyskusję.
Chłopak
wzdrygnął się na ton mojego głosu i pospiesznie wykonał moje polecenie.
Uśmiechnęłam się do siebie. Jeszcze nie jest ze mną tak źle.
-
Więc… Czego chcesz Oliwia? – Zapytał ziewając.
-
To ja tu zadaje pytania – odrzekłam. Zapaliłam lampkę stojącą na stoliku obok i
skierowałam żarówkę prosto na twarz Stylesa, tak, że padające na jego twarz
promienie oślepiały go. Loczek skrzywił się i przetarł bolące oczy.
-
Więc… Panie Styles. Co robił pan wczoraj około godziny 1500?
-Ja…
Prawdopodobnie byłem w yyyy… Tesco z moją przyjaciółką.
-
Imię przyjaciółki?
-
Oliwia?
-
Nazwisko?
-
Nazwisko? A co nie wiesz jak się nazywasz?
-
Wszystko, co powiesz może zostać wykorzystane przeciwko tobie Styles.
Kontynuuj.
-
Potem jadąc do domu. Zobaczyłem mojego przyjaciela Louisa Tomlinsona – dodał
jakby w obawie, że o jego nazwisko też się zapytam. – Pomyśłałem…
-
Naprawdę myślisz? WOW. Nie sądziłam nigdy, że masz tam więcej niż pustkę.
-
Postanowiłem zabrać go do domu – odchrząknął.
-
Ale? – Nalegałam, a Loczek głośno wypuścił powietrze z ust.
-
Potem wpadłem na genialny pomysł, żeby pojechać gdzieś za miasto.
-
Dlaczego podał Pan zły adres?
- Podałem
zły adres? – Zdziwił się.
-
Tak.
-
To Louis musiał coś źle zrozumieć.
-
Ja ci dam źle zrozumieć – odrzekłam i rzuciłam się na niego. Zupełnie się tego
nie spodziewał, więc z łatwością przygwoździłam go do kanapy. Siadłam na nim
okrakiem uniemożliwiając mu wstanie.
-
Co do cholery? – Zapytał zaskoczony, odgarniając z twarzy włosy, które wpadły
mu do oczu.
Nie
zwracając uwagi na jego protesty, ani na usilne próby zrzucenia mnie z siebie
zaczęłam powoli i delikatnie go łaskotać. Z minuty na minutę atakowałam coraz
to nową część jego ciała i muskałam ją swoimi palcami doprowadzając go tym do
szaleństwa.
-
Co tu się dzieje? Co to za piski? – Zapytał głos osoby, która stała u szczytu
schodów. Styles wykorzystując chwilę mojej nieuwagi zrzucił mnie na podłogę.
Niemal natychmiast wstałam i wyprostowałam się, oglądając się za chłopakiem.
-
Łap go Tomlinson – rzuciłam w kierunku szatyna, który rozglądał się wokół
siebie.
Po
chwili do pokoju wszedł Louis. Popchnął Hazzę na kanapę. Z kuchni przyniósł
sobie krzesło odwrócił je i usiadł. Harry przyglądał się nam z ponurą miną przy
okazji piorunując nas wzrokiem.
-
Harry powaliło ci się na łeb? – Zaczął Lou. – Dlaczego podałeś nam fałszywy
adres?
Styles
zaśmiał się nerwowo i podrapał się wolną ręką po karku ukazując swoje
zdenerwowanie. Czyżby bał się Louisa? Dziwne.
-
Oliwia – jęknął błagalnie. – Pomóż….
-
Daj mi, chociaż jeden dobry powód.
-
Bo mam ładne oczy?
-
Myślisz, że ładne oczy wystarczą?
-
Bo mam ładny uśmiech i malutkie dołeczki w policzkach?
-
Dołeczki to ty może masz piękne – powiedziałam i spojrzałam dyskretnie na Lou,
na twarzy, którego pojawił się ledwie widoczny grymas, który po chwili zastąpił
nikłym uśmiechem. Podniosłam dłoń, żeby położyć ją na jego ramieniu, jednak w
ostatniej chwili się opanowałam i pogładziłam się po włosach. – Jak na
pięciomiesięcznego bobasa.
-
Bo cię kocham?
-
Twoja miłość nie zwróci mi krzywd psychicznych wyrządzonych przez Tomlinsona.
-
Co? – zapytał Boo Bear. Przyglądał mi się natarczywym wzrokiem, wiercąc mi
dziurę w brzuchu.
-
Nikt nie wypłaci mi odszkodowania za szkody, jakie wyrządził mi czas spędzony z
tobą – wzruszyłam ramionami, dyskretnie się uśmiechając.
-
OOOO! – krzyknął Harry i przybił sobie sam piątkę. – Bo mam dużego!
Prasnęłam
ze śmiechu, zakrywając usta. Wnioskując po minie Louisa nie wyglądał na
zadowolonego, co zdecydowanie nie działało dobrze na korzyść Stylesa.
-
To dobry argument… Może bym się nad tym zastanowiła, ale nigdy nie miałam
okazji ocenić.
-
NIE! – krzyknął Louis, a ja spojrzałam na niego zdziwiona. Nim się obejrzałam
Tommo walnął Harrego w jego pusty łeb.
-
Za co? – jęknął Curly rozmasowując bolące miejsce.
-
Za chęć do życia i miłość do ojczyzny.
-
Spokój – zarządziłam. Oboje umilkli, co mi niesamowicie schlebiało.
-
Styles masz dwa wyjścia. Albo wyjaśnisz nam, dlaczego to zrobiłeś, albo
pożegnasz się ze swoim kotem – wskazałam na pięknego kota, który łasił się przy
moich nogach. – Masz pięć sekund.
Wybieraj.
-
Ale…
-
4…3…2… tic tac
-
Dobra! Poddaje się – uniósł ręce w geście poddania.
-
Więc? Jakiego dokonałeś wyboru?
-
Powiem wam.
-
Wspaniale – klasnęłam w dłonie i rozsiadłam się na fotelu.
-
No…bo….- jąkał się.
-
Do rzeczy Styles – powiedział Lou ziewając przeciągle.
-
Ja… Nie powinienem wam tego mówić, obiecałem…
Louis
łypnął na niego groźnie, co podziałało niemal natychmiast.
-
Nie.. Serio. Zayn mnie zabije, jeśli piśniecie, choć słówko.
-
Może wtedy jak Zayn będzie chciał cię zabić to szybciej nas oświecisz? – Zaproponował
Lou.
-
Już mówię. Dlaczego jesteście tacy? – Spytał bezradnie Styles.
-
Jak mówi stare przysłowie: „Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie.”
- Spałem
słodko, znajdując sie w krainie wielkiego Morfeusza. Z błogą miną oddawałem się
marzeniom sennym. Niedane było mi jednak dokończyć pięknego snu, dlatego że coś,
a raczej ktoś zrzucił mnie z łóżka. Zaplątałem się w kołdrę i nie bardzo
wiedziałem, co się wokół mnie dzieje. Dopiero czyjeś mocne ręce pomogły mi
wstać. Rozejrzałem się nieprzytomnym wzrokiem, aż natknąłem się na roześmianą
twarz mulata. Wiedziałem, że coś się święci. Przecież Zayn nie zwleka się w
wolny dzień przed 13. Od razu rzucił słowo klucz.
-
Słowo klucz? – Zdziwiłam się, zwracając się do zielonookiego.
-
Zakład - powiedział Lou wywracając oczami. - Ich zakłady... Uhm.. Nie znasz
dnia ani godziny, kiedy się założą, a gdy już to zrobię lepiej uważaj - dodał
szeptem. Ton jego głosu sprawił, że mimowolnie kąciki moich ust podniosły się
do góry.
-
Czy możecie mi nie przerywać?
-
Kontynuuj.
-
Na czym to ja skończyłem? - Zastanawiał się drapiąc się po głowie.
-
Na tym, że Zay...- nie dokończyłam. Wzrok Harrego mówił jednoznacznie, że jeśli
się nie zamknę to może być ze mną źle.
-
Niechętnie przystałem na ta propozycje. Przez chwilę trwaliśmy w milczeniu
zastanawiając się, o co można się założyć. Zayn wpadł na naprawdę głupi i
praktycznie niemożliwy pomysł. Ale dla Harrego Stylesa nie ma rzeczy
niemożliwych. A mianowicie chodziło o to, że nie wytrzymacie ze sobą dłużej niż
godziny, razem w jednym pomieszczeniu. Długo nad tym myślałem no, bo to jednak
chodzi o was. Ale kiedy mulat zaczął wyzywać mnie od tchórzy uległem. Przez
cały dzień i całą noc nie mogłem spać myśląc tylko o tym, jak dokonać
niemożliwego. Nic nie przychodziło mi na myśl. Ale jednak najlepsze pomysły
przychodzą po 2 w nocy. Plan zacząłem realizować już rano. Zayn puszył się jak
paw przekonany o swoim zwycięstwie. Jak już wiecie zabrałem Oliwie do Tesco, co
było oczywiście dobrym pretekstem. Lou też nie pojawił się tam przypadkiem.
Obiecałem podwieźć go do domu. Nie trudno było wam wkręcić pomysł imprezy. W
sumie sądziłem, że pójdzie znacznie trudniej, ale mniejsza o to. Wiedziałem, że
nie wrócicie szybko. Szczęśliwy wróciłem do domu. Pustego, ale cóż. Zayn
pałętał się gdzieś po mieście, a ja z miną zwycięzcy czekałem na niego.
Wciągnąłem się w jakąś głupia komedię, gdy do domu wpadł nie, kto inny jak
zdyszany mulat pośpiesznie zamykając drzwi. Zmiętolone ubrania świadczyły o
tym, że dopadły go fanki. Ma nauczkę, że do miasta nie chodzi się bez
ochroniarza.
-
Biedny Zayn. Ale jednak wiecie, co? Wcale mi go nie szkoda.
-
Oliwia – jęknął Hazza. - Nie czekając ni chwili powiedziałem mu, kto wygrał
wyzwanie. Mulat był niezadowolony i stwierdził, że na trzeźwo tego zadania nie
wykona. Chcąc nie chcąc ruszyłem do tajemnej skrytki i wyciągnąłem litr…
-
Nie! Nie zrobiłeś tego! – Lou podniósł głos. Zniknął gdzieś na chwilę, a po
chwili ponownie usadowił się obok mnie. - Mój Jack Daniels – jęknął, a na jego
twarzy pojawił się smutek. Spuścił głowę, a na jego policzkach ukazały się łzy.
- I
co zrobiłeś Styles? Nie martw się Tomlinson. Hazza chętnie ci takie dwa odkupi,
prawda Harry? - Zapytałam. Loczek otworzył usta by zaprotestować, jednak pod
wpływem mojego wzroku zamknął je i pokornie skinął głową.
-
Wziąłem Jacka - a na sama nazwę Lou zaczął cicho łkać. Spojrzałam w jego twarz
zmartwiona, a on wybuchnął gromkim śmiechem ukazując szereg swoich białych
zębów. - Więc wziąłem. Wiecie, że było fajnie? Tylko ja i Zayn, bo Liama z Niallem
gdzieś wywiało. Siedzieliśmy dość długi czas w ciszy, jednak potem wkradła się
rozmowa. Ogólna. O wszystkim i o niczym. Przede wszystkim myśleliśmy, co by
było gdyby nie X-factor. Gdzie byśmy teraz byli i czy w ogóle byśmy się znali.
Nie wiem, jakim cudem zrobiła się północ. A teraz najlepsza część opowiadania.
-
Och, już nie mogę się doczekać – odpowiedziałam ziewając.
-
Oboje byliśmy lekko wstawieni. No dobra, trochę bardzo. Gdy ostatnia kropla
została wypita stwierdziłem, że powinniśmy sie przewietrzyć. Oczywiście
zrobiłem to nie bez powodu. Mulat nie ogarniał, dlaczego stoimy na dworze w
temperaturze 5 stopni, gdy w wewnątrz jest 5 razy cieplej. Rzuciłem jedynie
krótkie rozbieraj się.
-
Jeshu Styles obrzydzasz mnie – jęknęłam.
-
Słuchaj dalej. Mulat był zdezorientowany, a mnie bawiło to jeszcze bardziej.
Ponagliłem go. Po chwili stał przede mną prawie nagi Zayn. Nie czekając ni
chwili kazałem ściągnąć mu majtki. Malik był przerażony. Żebyście mogli
zobaczyć jego twarz. Powiedziałem mu żeby uciekał. Naprawdę był zszokowany.
Dopiero po chwili dotarło do niego, że to jego zadanie. Wiecie, że Malik szybko
nie biega, a tym bardziej po pijaku. Nie ważne było to, że jego bieg wyglądał
jak zataczanie się od prawej do lewej. Leżałem na betonie ze śmiechu. Po
zrobionym kółku stanął przede mną i zaczął tańczyć Makarene, co tylko
przyprawiło mnie o kolejne bóle brzucha. Już nie wspominam o tym, jakiego
kankana walnął. Teraz żałuję, że tego nie nagrałem.
Trzymałam
się za brzuch śmiejąc się do rozpuku z wyczynów Zayna. Wyobraźnia wzięła górę i
podsuwała mi wizję tańczącego mulata. Zawtórował mi Lou, którzy spadł z krzesła
ze śmiechu.
-
Wszystko pięknie, śmieszna historia, tyle, że ja ci nie wierzę Harry –
powiedziałam mrużąc oczy. Utkwiłam świdrujące spojrzenie w jego zielonych
oczach.
-
Ale to prawda.
-
Kłamiesz.
-
Nie…
-
Widzę, że to robisz. Widzę jak latają ci skrzydełka od nosa.
-
Mam iść obudzić Zayna?
-
Idź.
Harry
podniósł się.
-
Dobrze siedź. Sama z nim jutro o tym porozmawiam.
-
Wybaczcie, ale teraz pójdę spać. Przy okazji przygotuje się psychicznie na
poranną śmierć - Ziewnął Harry. – Dobranoc.
-
Nie ma, za co Harry – uśmiechnęłam się do niego słodko. - Miłych snów -
rzuciłam w jego stronę.
Wstałam z fotela i pomogłam Louisowi wstać.
Wstałam z fotela i pomogłam Louisowi wstać.
-
Myślisz o tym samym, co ja? - Zapytałam go.
-
Ooo tak. Oliwia damy czadu. Młody popamięta, że nie warto z nami zadzierać.
Ziewnęłam.
-
Idziemy spać? - Zapytał mnie, a ja kiwnęłam głową. Oboje, ramię w ramię,
ruszyliśmy po schodach momentami dotykając się lekko ramionami. Wtedy przez
moja skórę przechodził przyjemny deszcz. Stanęliśmy na środku korytarza.
-
Dobranoc Lou - wyszeptałam. Podeszłam do niego. Stanęłam na palcach i założyłam
na jego ustach delikatny pocałunek. Chłopak przyciągnął mnie do siebie i
zamknął w swoich ramionach. Ziewnęłam kolejny raz.
-
Dobranoc Oliwia - powiedział i pocałował mnie w czoło. Wyplatałam się z jego
objęć i poszłam prosto do swojego łóżka.
Rano obudziło mnie coś, a raczej ktoś wchodzący do
mojego łóżka. Momentalnie otworzyłam oczy, usiadłam i zaspanym wzrokiem
rozejrzałam się po pokoju.
-
Dzień dobry Oli – wyszeptał mi do ucha znajomy głos. Po moim ciele przebiegły
ciarki.
-
Hej Lou – wyszeptałam kładąc się z powrotem do łóżka. Odwróciłam się w jego
stronę. Jego niebieskie, jak tafla oceanu, oczy utkwione były w moich
zwyczajnych szarych. Uśmiechnęłam się do niego szeroko oblewając się
szkarłatem. Szatyn pochylił się nade mną. Czułam jego ciepły oddech na swoich
wargach, które po chwili delikatnie musnął.
-
Nie powinieneś tu być – upomniałam go. – A co jeśli cię ktoś zobaczy?
-
Pieprzyć to. Liczy się tu i teraz.
Przytulił
mnie do siebie. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej wsłuchując się w
równomierne bicie jego serca. Jego zapach drażnił każdy mój nerw,
obezwładniając mnie.
-
Oli…
- Mmm?
-
Czas wstawać i pokazać młodemu, kto tu rządzi. Myślisz, że jesteś gotowa to
zrobić? – Zapytał.
-
Nie wiem, a ty?
-
Tak, jestem gotowy. Styles się doigra, aż zaczynam mu współczuć.
-
Czas wstawać, zanim no wiesz… Wszyscy wstaną.
-
Musisz być przekonująca. On musi w to uwierzyć.
-
Jasne – zanotowałam sobie w głowie, po czym wyplątałam się z jego ramion.
Chłopak jęknął, jednak wypuścił mnie ze swojego mocnego uścisku.
Podeszłam
do szafy. Potrzebowałam czegoś, co przyciąga wzrok. Coś, co sprawi, że nie
będzie mógł odciągnąć ode mnie wzroku. Dlatego też zdecydowałam się na bluzkę z
niezbyt dużym dekoltem, która idealnie podkreślała smukłość mojej talii i
optycznie powiększała biust. Do tego obcisłe dżinsy, które podkreślały mój
zgrabny tyłek. Odwróciłam się w kierunku Lou. Chłopak leżał wyciągnięty na
wznak. Spoglądał w sufit. Zamknęłam drzwi. Odwrócił się w moją stronę. Utkwił
we mnie swoje spojrzenie. Jego oczy ukazywały niemy zachwyt połączony z
mieszanką pożądania i podziwu. Uśmiechnęłam się pod nosem.
-
Może być?
-
Uhm…Eee…Ja…
-
Tak myślałam – podeszłam do niego. Pochyliłam się nad nim wpatrując się w jego
oczy, po czym odwróciłam się i z uśmiechem na ustach opuściłam pokój. Czekała
na mnie misja i nie chciałam być przyczyną jej klęski.
Delikatnie
zapukałam do drzwi chłopaka i otworzyłam je na oścież. Rozejrzałam się.
Kędzierzawy chłopak leżał pogrążony w błogiej nieświadomości. Idealnie.
Zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam na krawędzi łóżka. Podniosłam dłoń i
delikatnie przejechałam nią po włosach chłopaka. Uśmiechnął się przez sen.
Pochyliłam się i złożyłam na jego policzku delikatny pocałunek. Harry
delikatnie otworzył oczy uśmiechając się.
-
Oliwia? – Zapytał. Zaczerwieniłam się.
-
Dzień dobry Harry – wyszeptałam spoglądając w intensywny odcień jego zielonych
oczu.
-
Co ty tu robisz? – Zapytał i odchrząknął, tym samym pozbawiając się porannej
chrypki.
-
Jestem tutaj i patrzę na ciebie.
-
Ale czemu?
-
Nie mogę ci tego powiedzieć.
-
Możesz mi powiedzieć wszystko – upierał się i podniósł się na łokciach do
pozycji półleżącej.
-
Nie mogę.
-
Oliwia…
-
Chciałabym najbardziej powiedzieć to tobie.
-
Co jest? – Zapytał i utkwił na mnie swoje spojrzenie.
-
Chyba chodzi o to, że dawno już z kimś nie byłam. Dużo się szuka tej
odpowiedniej osoby, nie dostrzegając, że może to ona właśnie leży przed tobą? O
nie! Powiedziałam zbyt wiele – udałam, że się peszę i pospiesznie opuściłam
pokój chłopaka.
Zeszłam
do kuchni. Według wcześniej ustalonego planu zrobiłam kanapkę. Zdecydowanie
była to moja najlepsza kanapka w życiu. Położyłam ją na talerzyk i czekałam.
Pierwszy w kuchni pojawił się Niall, potem przyszedł Lou, Liam, Zayn. Harry
pojawił się ostatni. Gdy tylko przekroczył próg pomieszczenia, zaczął świdrować
mnie swoim nieprzeniknionym wzrokiem.
-
Harry. Przyszedłeś. Idealnie. Mam dla ciebie kanapkę! – Powiedziałam
entuzjastycznie, stawiając talerz przed zdziwionym chłopakiem. Niall i Zayn
rzucali mi ciekawskie spojrzenia, a Liam wydawał się niezainteresowany
zaistniałą sytuacją i bawił się swoim telefonem.
-
Więc o której wychodzimy? – Zapytał Niall z buzią pełną płatków kukurydzianych.
-
Za godzinę – odrzekł automatycznie Liam.
Zayn
i Lou dyskutowali o czymś zawzięcie, a ja, co jakiś czas rzucałam spojrzenia
Stylesowi. Nie pozostawał mi dłużny i kilka razy przyłapałam go na tym, jak
spogląda w mój dekolt. Na szczęście śniadanie minęło szybciej niż myślałam. Po
nim każdy rozszedł się do swojego pokoju, a ja usiadłam w salonie z notesem w
ręce. Próbowałam się skupić na napisaniu chociażby spisu treści do pracy
magisterskiej, jednak Lou chodzący w tę i z powrotem bez koszulki zdecydowanie
mnie rozpraszał. I wcale nieważne było to, że on o tym doskonale wiedział.
Równo
o dwunastej chłopcy zebrali się w korytarzu i przygotowywali się do wyjścia.
Podeszłam do nich spoglądając na każdego po kolei.
-
Harry – zaczęłam, zalotnie mrugając rzęsami. – Ta marynarka świetnie na tobie
leży!
Loczek
zaczerwienił się na ten komplement.
-
Serio?
Podeszłam
bliżej i przejechałam dłonią od dołu w górę jego marynarki.
-
Tak i jaki materiał.
-
Harry? Co tam jeszcze robisz? – Wyjęczał Liam. – Musimy już iść.
-
Tak, tak już idę.
-
Cześć Harry. Już za tobą tęsknie – powiedziałam i wysłałam mu powietrznego
buziaka.
Gdy
tylko drzwi się zamknęły, odetchnęłam z ulgą. Wcale nie tak prosto udawać
zainteresowanie Harrym. Należało to raczej do tych męczących zajęć.
Po
ich wyjściu posprzątałam dom, ugotowałam sobie obiad. Ba! Nawet wyprasowałam
ubrania, byle tylko nie zacząć pisać pracy magisterskiej. W końcu udało mi się
zmusić się do włączenia komputera. Kolejny raz podchodziłam do napisania głupiej
pracy magisterskiej, jednak z takim samym skutkiem. Pusta strona i zupełna
pustka w głowie. Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk sms, jednak zignorowałam
go. Spojrzałam w kierunku książki, która
leżała na łóżku. Jej widok przyprawiał mnie o mdłości. Dostałam nagłego
przebłysku i napisałam aż jedno zdanie, które być może było kluczowe dla
całości pracy. Kolejny sms. Kurde ludzie, nie macie lepszych zajęć? Ponownie
wróciłam spojrzeniem w kierunku komputera. Ten ktoś wybił mnie z rytmu.
Bębniłam palcami w klawiaturę, jednak ponownie nie wiedziałam, co powinnam
napisać. Jęknęłam. Jeżeli tak dalej pójdzie to nie pokaże profesorce mojej
pracy.
W
pewnym momencie poczułam, że rozwiązanie mojego problemu jest już całkiem
blisko. Zebrałam całą swoją energię, jednak kolejny raz mi coś przerwało.
Wzniosłam oczy do nieba.
-
Boże, dlaczego mi to robisz? – Zapytałam. Westchnęłam i zamknęłam laptopa.
Podniosłam
telefon i odebrałam.
-
Słucham? – Powiedziałam zirytowana łapiąc się za głowę.
-
Oliwia?
-
Czego?
-
Nie musisz być od razu niemiła.
-
Przepraszam. Pisałam po prostu pracę i….
-
Rozumiem – przerwała mi. – Co powiesz na trochę rozrywki wieczorem?
-
Ja, sama nie wiem Kate. Miałam zamiar pisać pracę i…
-
Nie daj się prosić.
-
Kate… - jęknęłam.
-
To mój pierwszy prawdziwy pokaz i zależy mi na tym, żebyś była.
Co
miałam odpowiedzieć?
-
Nie, przepraszam, nie będzie mnie tam – tak powinnam odpowiedzieć. A co
zrobiłam?
-
Jasne, z miłą chęcią. Gdzie to będzie? I skąd wytrzasnę wejściówkę?
-
Oxford Street. Podaj po prostu swoje nazwisko.
-
Jasne. To do zobaczenia?
-
Zabieram cię potem na imprezę. Ubierz się…
-
Seksownie tak wiem. Ale czy ja potrzebuję się ubierać nie wiadomo jak? Bitch
Please I’m damn hot.
-
Cium – odpowiedziała i rozłączyła się.
Co
ja z nią mam? Niespodziewane telefony, zaproszenia. Z nią nie może być nudno.
Dlaczego
jestem taką idiotką i nie zapytałam się o godzinę? Zadzwoniłam do dziewczyny,
jednak ta nie odbierała. Gorączkowo zastanawiałam się, o której rozpoczyna się
pokaz. Szybko wpisałam w Google nazwę gali i po chwili miałam już miliony
wyników. Otworzyłam pierwszy lepszy i zagłębiłam się w lekturę. Pokaz, srata
tata, organizatorzy, sponsorzy, zespoły występujące. Co mnie to obchodzi?
Spojrzałam jeszcze raz na stronę. Małym druczkiem na samym dolne napisane było,
że pokaz zaczyna się o 2000, co dawało mi jakieś 5 godzin.
Ciekawe,
co teraz robiło One Direction? W sumie już od dłuższego czasu nie interesowałam
się ich zajęciami, bo i tak, co chwila gubiłam się w tych wszystkich wywiadach
i koncertach. Dziwiłam się, że znajdują czas na spanie, a bo tu wywiad w radiu
na 16, a to na 18 do studia, a o 20 koncert. Jak oni to wytrzymywali? Nie mam
pojęcia. Jednak atrakcją całego dnia i czymś, na co się czekało, był wieczór.
Spędzaliśmy je w 6 lub w 7, w zależności od tego, czy Danielle znalazła chwilę
by wpaść. Każdy opowiadał o swoim dniu. Często schodziliśmy na błahostki, a
momentami rozmowy nabierały poważnego charakteru. Zayn często rzucał głębokie
myśli, które każdy z nas rozkminiał na swój sposób. Liam był najbardziej
empatyczny. Louis dawał najlepsze rady. Może i sądziłaś, że chłopak nie ma
racji, jednak tak czy siak i tak wychodziło na jego. Niall przede wszystkim
dużo gadał, a Harry…. On przeważnie mówił „I thnik”, co z niewiadomych przyczyn
rozśmieszało nas do łez.
To
było wspaniałe uczucie mieć ich wszystkich przy sobie. Nie wyobrażałam sobie
tego, że mogłabym się stąd kiedykolwiek wyprowadzić. Byli dla mnie jak bracia,
jak rodzina. Otrząsnęłam się z tych rozmyślań i spoglądnęłam na zegarek. 1630.
Powinnam zdążyć.
Zabrałam
ręcznik i ruszyłam w kierunku łazienki. Wzięłam szybki prysznic, bo nie miałam
zbyt dużo czasu na długie i odprężające kąpiele. Byłam bardzo podekscytowana
sukcesem Kate. Stanęłam przed zaparowanym lustrem. Jedną dłonią wytarłam parę.
Spoglądała
na mnie kobieta po dwudziestce. Miała niezbyt długie włosy, których koloru nie
szkło nijak zdefiniować. Było to coś pomiędzy blondem, a brązem. Końcówki
delikatnie zakręcały się tworząc lekkie fale. Twarz miała lekko owalną. Jej
szare oczy zawierały tajemniczy blask w sobie, który przyciągał innych.
Tęczówki okalał rząd długich rzęs, które często były porównywane do tych u
lalek. Nie była zadziwiająco piękna, ale do brzydkich też nie należała.
Zwyczajna. Jednak ona posiadała coś, czego nie miały inne dziewczyny, a
mianowicie uśmiech, którym zarażała wszystkich dookoła.
Przyglądałam
się swojemu odbiciu w lustrze, po czym wyciągnęłam suszarkę. Ciepło delikatnie
muskało moją szyję przyprawiając mnie o gęsią skórkę. Moje włosy w tamtym
momencie przypominały jedno wielkie siano. Jęknęłam. Postawiłam na loki.
Wróciłam do pokoju po lokówkę. Po niecałej pół godzinie miałam głowę w pięknych
lokach, które dodawały mi urody. Po czym umalowałam się. Przyszła najważniejsza
część tego popołudnia, czyli wybór sukienki. Zdecydowałam się na granatową z
czarnym naszyjnikiem oraz niebieskimi szpilkami. Tak odstawiona i ubrana w
płaszczyk wsiadłam do taksówki i odjechałam w kierunku Oxford Street.
----------------------------------------------------------
Kate już od rana była kłębkiem nerwów. Jej oczy otworzyły się już o 6 rano, a ona potrafiła myśleć wyłącznie o jednej rzeczy. Jej pierwszym pokazie. Cieszyła się z tego, jednak z minuty na minutę zżerały ją wątpliwości. Co jeśli pójdzie coś nie tak? Jeśli się nie uda? Mimo wszystko i tak o godzinie 11 wstawiła się na Oxford Street. Tam od razu zajęły się nią stylistki. Nadszedł czas na fryzjera, więc Kate udała się w tamtym kierunku. Pochodziła do krzesła, gdy przed nią wbiegła Margie, tym samym przewracając dziewczynę na ziemię.
Kate już od rana była kłębkiem nerwów. Jej oczy otworzyły się już o 6 rano, a ona potrafiła myśleć wyłącznie o jednej rzeczy. Jej pierwszym pokazie. Cieszyła się z tego, jednak z minuty na minutę zżerały ją wątpliwości. Co jeśli pójdzie coś nie tak? Jeśli się nie uda? Mimo wszystko i tak o godzinie 11 wstawiła się na Oxford Street. Tam od razu zajęły się nią stylistki. Nadszedł czas na fryzjera, więc Kate udała się w tamtym kierunku. Pochodziła do krzesła, gdy przed nią wbiegła Margie, tym samym przewracając dziewczynę na ziemię.
-
Nic ci nie jest? – Zapytał kobiecy głos.
-
Nie, chyba nie – odpowiedziała Kate wstając.- Tylko teraz ta… szkoda słów na
nią, zabrała mi fryzjera.
-
Jestem Lou – powiedziała.
-
Kate Sparks.
-
Chodź, zrobię wyjątek i raz uczeszę kobietę – rzuciłam blondynka i uśmiechnęła
się ciepło.
Sparks
poszła za kobietą. Zazgrzytała zębami ze złości. Nienawidziła Margie odkąd jej
stopa przekroczyła prób pomieszczenia. Margie była wszędzie, co Kate niezwykle
irytowało.
Sparks
usiadła na fotelu i przyglądała się jak Lou wyciąga potrzebne jej rzeczy.
-
Twój pierwszy pokaz? – Zapytała unosząc brwi.
-
To, aż tak widać? – Odrzekła Kate, a Lou zaśmiała się cicho.
-
Niezmiernie się denerwujesz, więc trudno nie zauważyć. Co by ci tu zrobić? Może
wyprostuje ci włosy?
-
Wiesz, że nie dasz rady?
-
Dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych – powiedziała blondynka i zajęła się jej
włosami.
Kate
rozluźniła się w towarzystwie Lou i oddała się przyjemnej rozmowie.
-
Lou? Gdzie jesteś? – Powiedział głos, który wydawał się Kate znajomy.
-
Ile mamy cię szukać? – Zapytał kolejny.
-
Wiem, że gdzieś tu jesteś.
Do
pomieszczenia weszła czwórka chłopaków.
-
Tu jesteś! – Zawołał uradowany Harry.
-
Kate? – Zapytał Louis. – Co tu robisz?
-
Mój pierwszy pokaz – odpowiedziała Sparks i zaczęła wyciągać palce ze
zdenerwowania.
-
Dasz czadu – uśmiechnął się blondyn.
-
Mam nadzieję.
Jak to możliwe, że oni są
dla mnie tacy mili? Przecież praktycznie zabiłam ich Oliwię –zastanawiała się Kate.
-
Gdzie Zayn? – Zapytała Lou.
-
Nie wiesz jak on. Nie poflirtuje, nie żyje – powiedział Louis, kręcąc głową.
-
Skończyłam! Podoba ci się?
Kate
przeglądnęła się w lusterku, wyglądała idealnie. Lou nie zrobiła jej prostych
włosów jak planowała. Widocznie nie dało się okiełznać jej loków. Blondynka
zaczesała jej włosy do góry i spięła je wsuwkami. Wolne pasma loków spływały
jej z boku głowy.
-
Przepraszam, że zajęłam twój czas – rzuciła w kierunku Lou.
- Dobrze
czasem dla odmiany uczesać kogoś, kto nie wymaga od ciebie, żeby jego włosy
sterczały w prawą, a nie lewą stronę. O tobie mówię Tomlinson.
-
Pożałujesz – powiedział Louis i zaczął zbliżać się w kierunku blondynki.
-
Dziękuje jeszcze raz – rzuciła Sparks i opuściła pokój.
Weszła
do wielkiego pomieszczenia, gdzie tysiące ludzi krzątało się z kąta w kąt, by
jeden pokaz wypalił. Ile pracy wkłada każdy z nich, żeby wszystko wyglądało jak
należy. Dziewczyna rozejrzała się wokoło. Czy to nie wspaniałe, że ma szanse
się wybić? Jednak po chwili dopadły ją ponure myśli. Nie ma szans, być lepsza
od Margie. Nie przy tonie tapety, jaką jej konkurentka wkłada na twarz, by
wyjść do ludzi. To ona zbierała wszystkie pochwały. Nikt nie zwracał uwagi na
biedną, małą Kate. Ona zamiast cieszyć się z szansy, coraz bardziej się
dołowała. Powinna siedzieć teraz i czekać aż zrobią jej makijaż, więc
skierowała się w tamtym kierunku. W połowie zatrzymała się, a to, co zobaczyła
wbiło ją w ziemie. Zazgrzytała zębami ze złości i zacisnęła ręce w drobne
piąstki. Na zewnątrz była opanowana, jednak wewnątrz aż kipiała. Margie. Już
samo jej imię przyprawiało ją o mdłości. Nie dość, że zbierała swoją „urodą”
pochwały, to jeszcze miała czelność kraść Kate faceta? Niedoczekanie. W sumie Zayn
nie był ze Sparks, jednak mimo tego, że on jej nienawidził, ona na swoje
nieszczęście zakochała się w nim. Miała ochotę tam podejść i nawrzucać tej
tępej lasce, co o niej sądzi, jednak jedyne, co zrobiła to zadarła wysoko swoją
głowę i z wyższością przemaszerowała obok nich.
-------------------------
W
tym samym czasie Zayn stał i słuchał, co ma mu do powiedzenia ta dziewczyna.
Margaret? Amy? Czy jakkolwiek jej było na imię. Zaczepiła go, więc z
grzeczności przystanął na krótką rozmowę, która przerodziła się w dziesięciominutowy
monolog dziewczyny. Starał się nie ziewać i okazywać, chociaż minimalne
zainteresowanie. Cały czas rozglądał się wokół szukając drogi ucieczki, jednak
takowej nie było. Nawet chłopcy zostawili go i poszli szukać Lou bez niego.
Tacy z nich przyjaciele. Westchnął. Jak miał powiedzieć tej dziewczynie, że
trochę go przynudza? Nie miał serca tego zrobić, bo jakby nie patrzeć to jest
fanka. Ale ile można gadać o sobie?! Przed oczami mignęła mu malutka postać o
pięknej fryzurze. Wychylał się próbując dostrzec jej twarz, jednak dziewczyna
już odeszła. Przeprosił Mar.. coś tam i rozglądał się w poszukiwaniu tamtej
dziewczyny, jednak jej nigdzie nie było. Pokręcił głową i odszedł licząc na to,
że żadna z fanek już go więcej nie zatrzyma.
--------------------------
Kate
siadając na fotelu spojrzała w lusterko. Zauważyła Zayna rozglądającego się
wokoło. Czyżby szukał właśnie jej? Tego
nie widziała i prawdopodobnie nigdy się tego nie dowie.
Niedługo
po tym Sparks ubrała się w przepiękną ślubną kolekcję. Podobała się sobie i z
aprobatą skinęła głową na swoje odbicie w lustrze. Nigdy nie sądziła, że kiedykolwiek
będzie wyglądać tak olśniewająco jak teraz. Miała nadzieję, że pobije wygląd
Margie. Z minuty na minutę denerwowała się coraz bardziej. Myślała, że brzuch
jej pęknie, gdy przyszła jej kolej. W myślach modliła się jedynie o to, żeby
się nie potknąć. Gdy jedną nogą znalazła się na scenie jej zdenerwowanie jakby
odeszło. Jaskrawe światło reflektorów zalało jej małą postać. Ruszyła, gdy ktoś
z tyłu krzyknął, że to jej kolej. To jej pięć minut, więc strzeżcie się.
Postanowiła, że wypadnie najlepiej jak potrafi. Ruszyła, a wszyscy jakby
ucichli. Czuła na sobie spojrzenia tysięcy osób, co dodawało jej tylko pewności
siebie. W pewnym momencie poczuła, że czyjaś ręka spycha ją z wybiegu.
Próbowała złapać równowagę, jednak to jej się nie udało. Spadła ze sceny,
robiąc sobie przy okazji kupę wstydu, prosto w ręce jakiejś osoby. Podniosła
wzrok i obejrzała się. Mogła się tego spodziewać. Margie rzucała jej złośliwy
uśmieszek. Nienawidziła jej całym sercem. Jej duże oczy napotkały brązowe
tęczówki, które uśmiechały się do niej ciepło.
--------------------------------
Zayn
nie mógł znieść już narzekań Horana. Za mało jedzenia? Nieważne było to, że
jadł jakieś 15 minut temu. On zawsze był głodny. Nie miało znaczenia miejsce
czy pora, ważne, że było jedzenie. Podniósł się z miejsca. Liam rzucił mu
karcące spojrzenie, jednak mulat się tym nie przejął. Wzruszył ramionami i
zaczął przeciskać się przez tłum fotoreporterów. Hieny cmentarne denerwowały go
jak nikt inny. Oni jakby na złość starali mu się uniemożliwić wyjście.
Uśmiechnął, gdy udało mu się wydostać. Nie interesował go ten pieprzony pokaz.
Został zmuszony, żeby tu przyjść. Czy kogoś to obchodziło, że on może ma lepsze
rzeczy do roboty, niż oglądanie jakiś patyczaków? Nie. Najbardziej irytowało go
to, że ta mała dziewczyna o niesamowicie czekoladowych włosach nie dawała mu
spokoju. Nie podobało mu się to, jednak coś go do niej ciągnęło. Nie zwracał
uwagi na nikogo, ani na nic, może, dlatego też nie usłyszał pisku jednej z
modelek, która po chwili wylądowała w jego ramionach. Zdezorientowany rozejrzał
się wkoło. Dopiero po chwili spojrzał jej w niebieskie oczy, które przypominały
mu niebo. Na jego usta wpłynął szeroki uśmiech zadowolenia.
-
You’re my angel – wyszeptał, a ona zarumieniła się pod wpływem jego słów.
------------------
Kate prezentowała się niesamowicie w tej sukience. Sukienka była w kolorze białym. Ramiączka przechodziły w przód sukienki, który doskonale uwydatniał biust dziewczyny. Materiał, z którego został uszyty przód sukienki przechodził na jej tył, a z przodu tiul warstwowo rozszerzał się ku dołowi. Z tyłu znajdował się kwiat z materiału. Kate miała delikatny makijaż, który sprawił, że jej twarz była rozświetlona. Wszystko komponowało się tak idealnie, że sądziłam, że w mojej sukience będę wyglądać przy niej jak brzydkie kaczątko.
Kate prezentowała się niesamowicie w tej sukience. Sukienka była w kolorze białym. Ramiączka przechodziły w przód sukienki, który doskonale uwydatniał biust dziewczyny. Materiał, z którego został uszyty przód sukienki przechodził na jej tył, a z przodu tiul warstwowo rozszerzał się ku dołowi. Z tyłu znajdował się kwiat z materiału. Kate miała delikatny makijaż, który sprawił, że jej twarz była rozświetlona. Wszystko komponowało się tak idealnie, że sądziłam, że w mojej sukience będę wyglądać przy niej jak brzydkie kaczątko.
Pod
koniec pokazu występowało One Direction. Zdziwiła mnie ich obecność. Wydawało
mi się, że oni nie pokazują się na tego typu pokazach. Zaśpiewali jakiś nowy
kawałek. Całkiem rytmiczna piosenka wpadająca w ucho. Niall kilka razy próbował
nauczyć mnie tytułu tej piosenki, lecz zawsze kończyło się na tym, że szedł coś
zjeść z bezradności. O wiem! Live While We Have Fun, czy jakoś tak.
Od
razu po pokazie próbowałam dopchać się do Kate, która była wręcz oblegana przez
paparazzich. Byłam więcej, niż pewna, że chcieli dowiedzieć się jakie to
uczucie wpaść prosto w ramiona Zayna Malika. Nieopodal stała sprawczyni tego
zdarzenia rzucając Sparks skrzywione spojrzenia. W pewnym momencie
czekoladowłosa dostrzegła mnie w tłumie i pomachała mi ręką na zachętę. Gdy
znalazłam się w zasięgu jej dłoni przyciągnęła mnie do siebie i oznajmiła:
-
To moja przyjaciółka.
Znalazłam
się w centrum zainteresowania i powoli rozumiałam jak ciężką pracę mięli
chłopcy. Mimo, iż stałam tam raptem z pół minuty oczy bolały mnie od
błyskających fleszy. Rzuciłam Kate mordercze spojrzenie. Byłam więcej niż
pewna, że dzięki niej trafię do tabloidów. Zawsze
o tym marzyłam – pomyślałam z przekąsem i skrzywiłam się wewnętrznie.
Przybrałam na twarz jeden z tych olśniewających uśmiechów. Jeśli już miałam
znaleźć się na okładkach brukowców to powinnam się jakoś prezentować.
Po
tej całej szopce Kate zabrała mnie na after party. Liczyłam na to, że spędzę z
nią trochę czasu, jednak Sparks niemal natychmiast została otoczona przez
kobiety, które pragnęły sensacji. Zostałam z boku sama, jak zwykle zdana na
siebie. Czemu mnie to nie dziwi?
Zrezygnowana
skierowałam się do baru i zamówiłam Martini. Barman widocznie flirtował ze mną,
a ja nie pozostawałam mu dłużna, bo co miałam robić? Przynajmniej miałam
pewność, że dostanę od niego drinki dobrej jakości. Moje nadzieje na to, że to
nie będzie samotny wieczór poszły się jebać. Ale to też mnie ani trochę nie
dziwi.
-------
Louis nareszcie odetchnął z ulgą, gdy piszczące fanki odeszły. Głowa bolała go niemiłosiernie, a przecież musieli pojawić się jeszcze na after party. Wydawało mu się, że życie gwiazdy jest prostsze. Przeglądnął się ostatni raz w lustrze, poprawił szelki i wyszedł. Skierował swe kroki prosto do garderoby, by zgarnąć chłopaków i udać się na tą imprezę. Jedyną rzeczą, o której teraz marzył był powrót do domu, do Oliwii.
Louis nareszcie odetchnął z ulgą, gdy piszczące fanki odeszły. Głowa bolała go niemiłosiernie, a przecież musieli pojawić się jeszcze na after party. Wydawało mu się, że życie gwiazdy jest prostsze. Przeglądnął się ostatni raz w lustrze, poprawił szelki i wyszedł. Skierował swe kroki prosto do garderoby, by zgarnąć chłopaków i udać się na tą imprezę. Jedyną rzeczą, o której teraz marzył był powrót do domu, do Oliwii.
Wchodząc
do pomieszczenia uderzyła go fala ciepła. Chłopcy rozeszli się pogrążając się w
nudnych rozmowach, na które on nie miał dzisiaj najmniejszej ochoty, dlatego od
razu poszedł do baru. W połowie drogi zauważył pewną dziewczynę siedzącą przy
barze. Wydawała mu się nadmiar interesująca. Jej włosy opadały na ramiona, ledwo,
co je zakrywając. Miała na sobie granatową sukienkę, która na dole przechodziła
w błękitny tiul. Na nogach miała wysokie buty, które wręcz idealnie podkreślały
smukłość jej stóp. Podszedł powoli przyglądając się jej.
-
Cześć, jestem… - powiedział zwracając się do szatynki.
-
Louis – odpowiedział mu melodyjny głos dziewczyny, która powoli odwróciła się w
jego stronę.
------
- Cześć, jestem… - doszło do moich uszu. Moje serce momentalnie przyspieszyło od razu rozpoznając osobę, do której należał ten głos.
- Cześć, jestem… - doszło do moich uszu. Moje serce momentalnie przyspieszyło od razu rozpoznając osobę, do której należał ten głos.
-
Louis – odpowiedziałam odwracając się w jego stronę.
W
oczach chłopaka zobaczyłam szok, niedowierzanie, które przerodziły się w
podziw.
-
W..Wyy..Wyglą… - biedak nie mógł skleić zdania do kupy.
-
Beznadziejnie, dziwnie, okropnie? – Podsuwałam mu kolejne pomysły.
-
Olśniewająco. Jesteś piękna. Zawsze byłaś, ale teraz po prostu brak mi słów –
odpowiedział, a ja zarumieniłam się pod wpływem jego słów. Spojrzałam w jego
oczy, szukając w nich, chociaż krzty kłamstwa, jednak znalazłam w nich bliżej
nieznane mi uczucie, które przyprawiało mnie o szybsze bicie serca. –
Zatańczysz?
- W
sumie, co mi szkodzi – mówiłam dopijając drinka. - Najwyżej podepczesz mi nogi,
ale cóż przeżyje.
-
Bitch Please pokaże ci jak się tańczy – powiedział podając mi rękę, a ja
zaśmiałam się cicho.
Lou
był dobrym tancerzem. Nie wypuszczał mnie z ramion, przez co najmniej dwie
piosenki, aż przypałętał się Styles.
-
Pss. Louis – szepnęłam mu do ucha. – Czy nie uważasz, że powinnam zatańczyć
trochę z Harrym?
-
Nie – przewróciłam oczami.
-
Pamiętaj, że pragniemy tego samego – przypomniałam mu o zakładzie, więc jęknął
i niechętnie wypuścił mnie z ramion.
Podeszłam
do Harrego od tyłu i zasłoniłam mu oczy.
-
Kim jesteś? – zapytał.
-
Zgadnij – wyszeptałam mu do ucha, a chłopak widocznie wzdrygnął się na ten
dźwięk.
-
Hm… To będzie trudne. Znam cię?
-
Tak, zdecydowanie.
-
Czy cię lubię?
-
Kochasz mnie.
-
Mówiłem ci to? – Zapytał z niedowierzaniem.
- W
nocy wręcz to krzyczałeś.
-
Oliwia?
Chłopak
odwrócił się w moją stronę i zmierzył mnie wzrokiem. Jego kocie oczy wyrażały
niemą aprobatę. Uśmiechnęłam się do niego zalotnie.
-
Wyglądasz perfekcyjnie – skomplementowałam go. – Powiedz mi, jak można wyglądać
tak idealnie?
-
Przesadzasz.
-
Jesteś pewny? – Zapytałam się, przysuwając się bliżej niego. Niemal stykaliśmy
się nosami.
-
N..nie – odpowiedział niepewnie. Śmieszyło mnie jego zachowanie. Czy on
naprawdę sądził, że go kocham?
-
Zatańczysz ze mną? – Szepnęłam wpatrując się w jego zielone oczy.
-
Jasne.
Sunęliśmy
po parkiecie, a ja starałam się być blisko Harrego. W pewnym momencie
chłopakowi zaczęły imponować moje „zaloty” i komplementy. Mimo wszystko Hazza
to nie Louis. Pragnęłam jak najszybciej wyplątać się z ramion Loczka i
przytulić się do Boo Beara, ale zemsta to zemsta.
-
Napijesz się czegoś? – Zapytał się w pewnym momencie Harry.
-
Martini. Dziękuje – odpowiedziałam i musnęłam jego policzek swoimi ustami.
Styles zarumienił się i jak najszybciej odszedł w kierunku baru.
Uśmiechnęłam
się pod nosem. Nigdy nie sądziłam, że jestem aż tak dobrą aktorką. Przez chwilę
tańczyłam sama, gdy poczułam na swojej dłoni czyjąś zimną rękę. Po moim ciele
przebiegły dreszcze. Ta osoba pociągnęła mnie za sobą wyprowadzając mnie z
klubu.
------------------------------------------------------------------------------------------
LIBSTER AWARD
Serdecznie dziękuje za nominacje, które dostałam od Annie i be_my_world. Jest mi niezmiernie miło, że tak uważacie. Połączę wasze pytania w jedność okej? To dobrze :D
Szłam sobie spokojnie ulicą zmierzając w kierunku szkoły.
Jak ja nienawidziłam poniedziałków. Ten, kto je wymyślił był idiotą. W
słuchawkach leci One Direction umilając mi drogę do szkoły. Nie zwracałam uwagi
na to, co się dzieje wokół. Kątem oka dostrzegłam, że obok mnie zatrzymuje się
radiowóz. Zdziwiłam się, przecież nic nie zrobiłam. Policjant przedstawił się i
powiedział, że musi mi zadać kilka pytań. Byłam pewna, że nic nie zrobiłam, jednak
koleś był nachalny. Chcąc, nie chcąc wsiadłam do samochodu. I tak znalazłam się
na komisariacie. Właśnie siedziałam w jakieś dziwnej sali, gdy do pomieszczenia
weszła kobieta.
- Dzień dobry. Muszę ci zadać kilka pytań, odnośnie
morderstwa.
- Jakie morderstwa? – Zapytałam zdziwiona.
- BUDYNIU – odpowiedziała, a w tle poleciała muzyka, kiedy
odkrywa się jakiś szokujący fakt.
- Ja nie mam z tym nic wspólnego. Jestem niewinna.
- Pozwól, że ja to ocenie. Twoje największe marzenie?
- Nie powiem. Głupia nie jestem. Jak ktokolwiek się dowie to
się nie spełni – odpowiedziałam, uśmiechając się krzywo do kobiety. – Ale co to
ma wspólnego do sprawy?
- To ja tu zadaję pytania. Jak długo jesteś Directioner?
- Niedługo mija rok.
- Ulubiony owoc i warzywo?
- Owoc – melon, arbuz, mango, kaki. Warzywo to
prawdopodobnie marchewka.
- Jaki masz charakter?
- Ciężki. To na pewno. Jestem zbyt pamiętliwa.
- Twoja ulubiona piosenka 1D?
- Kobieto jesteś pewna? – zapytałam szukając w jej twarzy
upewnienia. Skinęła głową, a ja zaczęłam wymieniać wszystkie ich piosenki
począwszy od X-factor. Po pięciu minutach, przy końcówce wypowiedzi,
zauważyłam, że kobieta lekko przysypia, więc szturchnęłam ja łokciem.
- Ah tak. Najodważniejsza rzecz jaką zrobiłaś?
- Weszłam na dostępny na gadu-gadu.
- W jakim kraju chciałabyś mieszkać? Oczywiście oprócz UK.
- Naprawdę kocham Włochy.
- Ile czasu spędzasz codziennie przed lustrem?
- Od 3-8 minut, w zależności od tego czy się maluje.
- A to ciekawe. Masz jakieś zwierzęta domowe?
- Rybki. Jedna pływa do góry nogami.
- Czyli katujesz swoje ryby?
- Nie! Ona żyje.
- Czy nie uważasz, że to dziwne? Do góry płetwami pływają
ryby śnięte.
- Ale ona żyje – jęknęłam, wyciągnęłam telefon i pokazałam
kobiecie nagranie z aparatu.
- Twój ulubiony kolor?
- Niebieski.
- Farbowałaś kiedyś włosy?
- Nigdy.
- To koniec pytań z mojej strony. Za chwilę przyjdzie
koleżanka, żeby zadać ci kolejne.
- Czy nie możecie mnie po prostu wypuścić?
- Jesteś główną podejrzaną.
Opadłam na fotel i wypuściłam powietrze zalegające w moich
płucach. Co tu się do cholery dzieje?
Po chwili przyszła do mnie druga kobieta.
- Dobrze, więc mam kolejne pytania.
- Tak wiem, czy nie może się pani pospieszyć?
- Co stawiasz sobie, za cel życia?
- Zostać lekarzem, spotkać Joan i kilka innych osób. I
oczywiście być na koncercie One Direction, Ollyego Mursa i Eda Sheerana.
- Masz prawdziwą przyjaciółkę od serca?
- Nie, mam tylko sztuczną.
- Potrafisz być sobą, bez względu na sytuację w jakiej się
znajdujesz?
- Czasami udaję zdechłą rybkę, jak ktoś coś ode mnie chce.
Ale tak, przeważnie jestem sobą.
- Co cię urzekło, że stałaś się Directioner?
- Ich muzyka.
- Czy historia opisywana na twoim blogu opiera się na twoim
życiu osobistym czy jest po prostu wymysłem twojej wyobraźni?
- To dobre pytanie. Oczywiście, że jest to historia
wymyślona przeze mnie. Jednak pisząc cokolwiek nadaje opowiadaniu swoje cechy,
więc czytelnicy mogą znaleźć w blogu niektóre moje zachowania, czy teksty. W
każdym moim opowiadaniu znajdą cząstkę mnie.
- Ulubiony kolor?
- Sinokoperkowy róż.
- Czy po staniu się Directioner zrył ci się mózg?
- Nie. Jestem dead_golldfish, więc wciąż uważasz, że mam
mózg?
- Lubisz czytać książki?
- Bardzo.
- Jak zmieniło się twoje życie po poznaniu 5 wariatów?
- Myślę, że patrzę na niektóre sprawy inaczej. W pozytywnym sensie.
- Co byś zrobiła, gdybyś miała możliwość spędzenia
przynajmniej godziny z całą piątką?
- Zjadłabym coś z Niallem i opowiedziała mu o tym jakie
Joan, Renifcio i Writer są wspaniałe. Z Zaynem pogadałabym o życiu. Zrobiłabym twitcama z Liamem. Pośpiewałabym z
Hazzą. A z Lou… Pocałowałabym go i została na zawsze z nim.
- Lubisz siebie?
- Tak.
Do pomieszczenia przyszła policjantka, która przesłuchiwała
mnie pierwsza.
- Teraz musisz podać 11 blogów i pytań….
- Ale ja nie mam, nie mogę, nie mam czasu.
- To pójdziesz z nami – powiedziały równocześnie i skuły mnie
w kajdanki. Przeraziłam się nie na żarty.
- Jeśli to ukryta kamera, to dałam się nabrać – krzyknęłam,
jednak one wciąż mnie prowadziły w kierunku cel. Po chwili zza rogu wypadł Lou
z aparatem i zaczął robić mi zdjęcia.
- Louis. Tyle razy cię prosiłam, żebyś nie doprowadzał mnie
do zawału – powiedziałam. Szatyn podszedł mnie do i złożył na moich ustach
namiętny pocałunek.
-----------------------------------------------
Notka dedykowana Joan, za to, że mi w niej pomogła oraz dlatego, że mija już pół roku odkąd się znamy.
Dziękuje mojej kochanej Darcless za szablon. Za każdym razem, gdy go widzę czuje się tak fhkbcwnefklnewqhwrdjkaejfnwewiqeajfn *_________________*
Dziękuje mojej kochanej Darcless za szablon. Za każdym razem, gdy go widzę czuje się tak fhkbcwnefklnewqhwrdjkaejfnwewiqeajfn *_________________*
Pozdrawiam i kocham was <3
RZYGAM TECZA! <33333333333333333 - Kate
OdpowiedzUsuńKOCHAM TEN ROZDZIAŁ <3 musisz wiecej pisac dla mnie! :D tak wgl to mozesz odskoczyc z moments chwilowo i napisac mi jakiegos imagina <3 wiesz jakie lubie ;D Kate
OdpowiedzUsuńAAAAAAAAAAAAAAA! Jaaaaaakie genialne!! *__________*
OdpowiedzUsuńsuper rozdział xd czytam zamiast sprzątać pokój.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie do końca rozkminilam a co się założyli Oli i Lou. :]
Rozdział jest po popostu fagadahafsgsjagad <3 <3 <3
Czekam na nastepny .
PS fajny pomysł na odpowiedź na pytania z Liebster Award.
kocham i pozdrawiam xoxo
Rozdział Genialny. Mam nadzieję, że Kate i Zayn będą razem, bo normalnie rzygałam tęczą czytając ten moment początku ich miłości. O matko, to będzie cudowne. *.* Rozwala mnie naiwność Stylesa, boże, nie podejrzewałam, że mój mąż to taki patałach. Szczerym zaskoczeniem dla mnie jest fakt, że Daddy jest kompletnie niezainteresowany tym, co dzieje się wokół. ; O Ale różnie to bywa. :D Liebster Award.. Fajnie odpowiedziałaś na pytania, ale focham się, bo nie wspomniałaś o mnie. : < Kocham cię i czekam na koleejny w niecierpliwości. :** <3
OdpowiedzUsuńdobrze,że postanowiłam przeczytać rozdział jeszcze raz, gdyż końcówki nie ujrzałąm, a pewnie chciałaś mi ją pokazać gdy odpowiedziałąm ci,że nie chce moments (;|) ale ciicho, przynajmniej trochę byłam zaskoczona :D jeśli można się śmiać kilka razyu z tego,co wymyśliłam razem z Tobą to właśnie to zrobiłam + nie ogarnęłam Liebster Award w sensie że wtf?!!? ale tak czytam i i czytam i się egejn wzruszyłam bo aż 3 razy wspomniana zostałam, nosz kurde.(BUDYŃ TEŻ SIĘ LICZY :D) oh Olu.
OdpowiedzUsuńŚwietny! CUDO! Warto było czekać tyle czasu ! nie mogę doczekać się nn ;)
OdpowiedzUsuńfajnie, noo! zresztą jak zwykle!
OdpowiedzUsuńco mam napisać? że uwielbiam tego bloga? że jest jednym z moich ulubionych? że za każdym razem gdy pojawia się nowy rozdział zaczenam fangirlingować?
myślę, że nie ja jedna :)
mam nadzieję, że na następny rodział nie będę musiała czekać prawie cały miesiąc c:
+ strasznie jaram się Twoim wyglądem bloga!
@anitka_1D
http://welcome-in-tomlinsons-house.blogspot.com/
Zostałaś nominowana do Liebster Award. Więcej informacji znajdziesz tu: http://givemelove1d.blogspot.com/ xx
OdpowiedzUsuńto chore! ale ziewam za każdym razem jak piszesz, że ktoś ziewał... ahah. bawi mnie to! :) wracam do czytanie :*
OdpowiedzUsuńmogłabym napisać "fajne" i koniec, jednak sumienie by mnie zżarło już całkowicie. rozdział jest... niesamowity, cudowny, boski i wiele, wiele więcej słów, które nawet w najmniejszym stopniu nie mogą się porównać z tym co napisałaś! ja zawsze ci powtarzam, że piszesz wspaniale a ty się ze mną kłócisz, nie wiem czemu. ale wiesz co? dałabym wszystko, żeby pisać tak jak ty. pisać niesamowicie długie rozdziały, a jednocześnie ciekawe! posłuchaj cwaniaku ty, powiem że najbardziej podobał mi się początek. osrany styles, oliwia niczym ojciec chrzestny i zaspany tomlinson - szafa gra. haha lałam z tego i do tej pory leje xd a później to jak ta dwójka wkręca loczka... co za wredota z nich xd ale okay, czekam na ten specjalny rozdział 6 grudnia, którego nie mogę się już doczekać! [possess-my-heart]
OdpowiedzUsuńNo co by Ci tu powiedzieć, ogólnie dowaliłaś całusem Louisa w czoło co mnie rozwaliło po prostu na maksa i to na pewno wiesz o tym bardzo dobrze :D ogólnie Louis i Oliwia rozwalają mnie na maksa. Wiesz czytałam w częściach i dziś już kompletnie nie ogarniam bo mnie kaszel męczy :x więc niestety tylko tyle :c buziaki pysiu czekam co dalej.
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana prze ze mnie Liebster Award Więcej informacji u mnie na blogu : http://opowiadaniezmoichsnow.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNIE WIDZISZ, ŻE AUTORKA TEGO BLOGA PRZECHODZIŁA JUŻ PRZEZ NOMINACJĘ? ZAINTERESOWAŁABYŚ SIĘ OPOWIADANIEM A NIE SPAMOWANIEM.
Usuńzostałaś nominowana do bosz nie pamiętam nazwy u mnie na blogu już niedługo szczegóły.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam , że nie komentowałam wcześniej, ale nie miałam pełnego dostępu na kompa, aby czytać i komentować nowe rozdziały. Dopiero teraz wszystko nadrobiłam. Więc ... każdy napisany przez Ciebie rozdział wciąga jak nie wiem , nie mogę się doczekać następnego :D Mam nadzieję, że dodasz szybko.
OdpowiedzUsuńNo kocham normalnie tego bloga *.*
@natka_Horan_x