sobota, 24 listopada 2012

Rozdział XIX


(...) Usłyszałam szczęknięcie drzwi, a po chwile ciche kroki w korytarzu. Jedna para kroków. Harroldzie Edwardzie Styles. Wiedz, że jesteś trupem. Odczekałam tą chwilę, gdy chłopak się rozbierze i będzie starał się bezszelestnie prześlizgnąć do swojego pokoju. Nie, nie, nie, nie, nie to nie ze mną te numery panie Styles. Był już koło schodów, gdy zapaliłam lampę stojącą obok fotela. Odwrócił się i spoglądał na mnie z przerażeniem wypisanym na twarzy. Dosłownie mogłam usłyszeć, jak jego serce przyspieszyło. Siedziałam tam, głaszcząc jego kota i spoglądając na niego wzrokiem przepełnionym szaleństwem. - Gdzie to się chodzi o tej porze panie Styles? – zapytałam cicho. Loczek przełknął głośno ślinę i przejechał dłonią po włosach.  (...)

-Ja…? – Zapytał spoglądając na mnie niepewnie. 
- Nie, święty Antoni Styles.
- Ja….byłem…no… - jąkał się, rozglądając się wokoło, prawdopodobnie szukając drogi ucieczki.
- Nawet o tym nie myśl – rzuciłam w jego stronę i utkwiłam w nim swoje szare oczy.
- Ale co? Ja zupełnie nie wiem, o czym ty mówisz….
- Nie rób ze mnie idiotki Styles.
- Ja wcale nie…
- JASNE!
- Ja tylko….
- SIADAJ.
- Co? – Spytał zdziwiony.
- Siadaj tu – wskazałam palcem na kanapę przed sobą.
- Ja, postoję.
- Siadaj Styles i skończ dyskusję. 
Chłopak wzdrygnął się na ton mojego głosu i pospiesznie wykonał moje polecenie. Uśmiechnęłam się do siebie. Jeszcze nie jest ze mną tak źle.
- Więc… Czego chcesz Oliwia? – Zapytał ziewając.
- To ja tu zadaje pytania – odrzekłam. Zapaliłam lampkę stojącą na stoliku obok i skierowałam żarówkę prosto na twarz Stylesa, tak, że padające na jego twarz promienie oślepiały go. Loczek skrzywił się i przetarł bolące oczy.
- Więc… Panie Styles. Co robił pan wczoraj około godziny 1500?
-Ja… Prawdopodobnie byłem w yyyy… Tesco z moją przyjaciółką.
- Imię przyjaciółki?
- Oliwia?
- Nazwisko?
- Nazwisko? A co nie wiesz jak się nazywasz?
- Wszystko, co powiesz może zostać wykorzystane przeciwko tobie Styles. Kontynuuj.
- Potem jadąc do domu. Zobaczyłem mojego przyjaciela Louisa Tomlinsona – dodał jakby w obawie, że o jego nazwisko też się zapytam. – Pomyśłałem…
- Naprawdę myślisz? WOW. Nie sądziłam nigdy, że masz tam więcej niż pustkę.
- Postanowiłem zabrać go do domu – odchrząknął.
- Ale? – Nalegałam, a Loczek głośno wypuścił powietrze z ust.
- Potem wpadłem na genialny pomysł, żeby pojechać gdzieś za miasto.
- Dlaczego podał Pan zły adres?
- Podałem zły adres? – Zdziwił się.
- Tak.
- To Louis musiał coś źle zrozumieć.
- Ja ci dam źle zrozumieć – odrzekłam i rzuciłam się na niego. Zupełnie się tego nie spodziewał, więc z łatwością przygwoździłam go do kanapy. Siadłam na nim okrakiem uniemożliwiając mu wstanie.
- Co do cholery? – Zapytał zaskoczony, odgarniając z twarzy włosy, które wpadły mu do oczu.
Nie zwracając uwagi na jego protesty, ani na usilne próby zrzucenia mnie z siebie zaczęłam powoli i delikatnie go łaskotać. Z minuty na minutę atakowałam coraz to nową część jego ciała i muskałam ją swoimi palcami doprowadzając go tym do szaleństwa.
- Co tu się dzieje? Co to za piski? – Zapytał głos osoby, która stała u szczytu schodów. Styles wykorzystując chwilę mojej nieuwagi zrzucił mnie na podłogę. Niemal natychmiast wstałam i wyprostowałam się, oglądając się za chłopakiem.
- Łap go Tomlinson – rzuciłam w kierunku szatyna, który rozglądał się wokół siebie.
Po chwili do pokoju wszedł Louis. Popchnął Hazzę na kanapę. Z kuchni przyniósł sobie krzesło odwrócił je i usiadł. Harry przyglądał się nam z ponurą miną przy okazji piorunując nas wzrokiem.
- Harry powaliło ci się na łeb? – Zaczął Lou. – Dlaczego podałeś nam fałszywy adres?
Styles zaśmiał się nerwowo i podrapał się wolną ręką po karku ukazując swoje zdenerwowanie. Czyżby bał się Louisa? Dziwne.
- Oliwia – jęknął błagalnie. – Pomóż….
- Daj mi, chociaż jeden dobry powód.
- Bo mam ładne oczy?
- Myślisz, że ładne oczy wystarczą?
- Bo mam ładny uśmiech i malutkie dołeczki w policzkach?
- Dołeczki to ty może masz piękne – powiedziałam i spojrzałam dyskretnie na Lou, na twarzy, którego pojawił się ledwie widoczny grymas, który po chwili zastąpił nikłym uśmiechem. Podniosłam dłoń, żeby położyć ją na jego ramieniu, jednak w ostatniej chwili się opanowałam i pogładziłam się po włosach. – Jak na pięciomiesięcznego bobasa.
- Bo cię kocham?
- Twoja miłość nie zwróci mi krzywd psychicznych wyrządzonych przez Tomlinsona.
- Co? – zapytał Boo Bear. Przyglądał mi się natarczywym wzrokiem, wiercąc mi dziurę w brzuchu.
- Nikt nie wypłaci mi odszkodowania za szkody, jakie wyrządził mi czas spędzony z tobą – wzruszyłam ramionami, dyskretnie się uśmiechając.
- OOOO! – krzyknął Harry i przybił sobie sam piątkę. – Bo mam dużego!
Prasnęłam ze śmiechu, zakrywając usta. Wnioskując po minie Louisa nie wyglądał na zadowolonego, co zdecydowanie nie działało dobrze na korzyść Stylesa.
- To dobry argument… Może bym się nad tym zastanowiła, ale nigdy nie miałam okazji ocenić.
- NIE! – krzyknął Louis, a ja spojrzałam na niego zdziwiona. Nim się obejrzałam Tommo walnął Harrego w jego pusty łeb.
- Za co? – jęknął Curly rozmasowując bolące miejsce.
- Za chęć do życia i miłość do ojczyzny.
- Spokój – zarządziłam. Oboje umilkli, co mi niesamowicie schlebiało.
- Styles masz dwa wyjścia. Albo wyjaśnisz nam, dlaczego to zrobiłeś, albo pożegnasz się ze swoim kotem – wskazałam na pięknego kota, który łasił się przy moich nogach.  – Masz pięć sekund. Wybieraj.
- Ale…
- 4…3…2… tic tac
- Dobra! Poddaje się – uniósł ręce w geście poddania.
- Więc? Jakiego dokonałeś wyboru?
- Powiem wam.
- Wspaniale – klasnęłam w dłonie i rozsiadłam się na fotelu.
- No…bo….- jąkał się.
- Do rzeczy Styles – powiedział Lou ziewając przeciągle.
- Ja… Nie powinienem wam tego mówić, obiecałem…
Louis łypnął na niego groźnie, co podziałało niemal natychmiast.
- Nie.. Serio. Zayn mnie zabije, jeśli piśniecie, choć słówko.
- Może wtedy jak Zayn będzie chciał cię zabić to szybciej nas oświecisz? – Zaproponował Lou.
- Już mówię. Dlaczego jesteście tacy? – Spytał bezradnie Styles.
- Jak mówi stare przysłowie: „Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie.”
- Spałem słodko, znajdując sie w krainie wielkiego Morfeusza. Z błogą miną oddawałem się marzeniom sennym. Niedane było mi jednak dokończyć pięknego snu, dlatego że coś, a raczej ktoś zrzucił mnie z łóżka. Zaplątałem się w kołdrę i nie bardzo wiedziałem, co się wokół mnie dzieje. Dopiero czyjeś mocne ręce pomogły mi wstać. Rozejrzałem się nieprzytomnym wzrokiem, aż natknąłem się na roześmianą twarz mulata. Wiedziałem, że coś się święci. Przecież Zayn nie zwleka się w wolny dzień przed 13. Od razu rzucił słowo klucz.
- Słowo klucz? – Zdziwiłam się, zwracając się do zielonookiego.
- Zakład - powiedział Lou wywracając oczami. - Ich zakłady... Uhm.. Nie znasz dnia ani godziny, kiedy się założą, a gdy już to zrobię lepiej uważaj - dodał szeptem. Ton jego głosu sprawił, że mimowolnie kąciki moich ust podniosły się do góry.
- Czy możecie mi nie przerywać?
- Kontynuuj.
- Na czym to ja skończyłem? - Zastanawiał się drapiąc się po głowie.
- Na tym, że Zay...- nie dokończyłam. Wzrok Harrego mówił jednoznacznie, że jeśli się nie zamknę to może być ze mną źle.
- Niechętnie przystałem na ta propozycje. Przez chwilę trwaliśmy w milczeniu zastanawiając się, o co można się założyć. Zayn wpadł na naprawdę głupi i praktycznie niemożliwy pomysł. Ale dla Harrego Stylesa nie ma rzeczy niemożliwych. A mianowicie chodziło o to, że nie wytrzymacie ze sobą dłużej niż godziny, razem w jednym pomieszczeniu. Długo nad tym myślałem no, bo to jednak chodzi o was. Ale kiedy mulat zaczął wyzywać mnie od tchórzy uległem. Przez cały dzień i całą noc nie mogłem spać myśląc tylko o tym, jak dokonać niemożliwego. Nic nie przychodziło mi na myśl. Ale jednak najlepsze pomysły przychodzą po 2 w nocy. Plan zacząłem realizować już rano. Zayn puszył się jak paw przekonany o swoim zwycięstwie. Jak już wiecie zabrałem Oliwie do Tesco, co było oczywiście dobrym pretekstem. Lou też nie pojawił się tam przypadkiem. Obiecałem podwieźć go do domu. Nie trudno było wam wkręcić pomysł imprezy. W sumie sądziłem, że pójdzie znacznie trudniej, ale mniejsza o to. Wiedziałem, że nie wrócicie szybko. Szczęśliwy wróciłem do domu. Pustego, ale cóż. Zayn pałętał się gdzieś po mieście, a ja z miną zwycięzcy czekałem na niego. Wciągnąłem się w jakąś głupia komedię, gdy do domu wpadł nie, kto inny jak zdyszany mulat pośpiesznie zamykając drzwi. Zmiętolone ubrania świadczyły o tym, że dopadły go fanki. Ma nauczkę, że do miasta nie chodzi się bez ochroniarza.
- Biedny Zayn. Ale jednak wiecie, co? Wcale mi go nie szkoda.
- Oliwia – jęknął Hazza. - Nie czekając ni chwili powiedziałem mu, kto wygrał wyzwanie. Mulat był niezadowolony i stwierdził, że na trzeźwo tego zadania nie wykona. Chcąc nie chcąc ruszyłem do tajemnej skrytki i wyciągnąłem litr…
- Nie! Nie zrobiłeś tego! – Lou podniósł głos. Zniknął gdzieś na chwilę, a po chwili ponownie usadowił się obok mnie. - Mój Jack Daniels – jęknął, a na jego twarzy pojawił się smutek. Spuścił głowę, a na jego policzkach ukazały się łzy.
- I co zrobiłeś Styles? Nie martw się Tomlinson. Hazza chętnie ci takie dwa odkupi, prawda Harry? - Zapytałam. Loczek otworzył usta by zaprotestować, jednak pod wpływem mojego wzroku zamknął je i pokornie skinął głową.
- Wziąłem Jacka - a na sama nazwę Lou zaczął cicho łkać. Spojrzałam w jego twarz zmartwiona, a on wybuchnął gromkim śmiechem ukazując szereg swoich białych zębów. - Więc wziąłem. Wiecie, że było fajnie? Tylko ja i Zayn, bo Liama z Niallem gdzieś wywiało. Siedzieliśmy dość długi czas w ciszy, jednak potem wkradła się rozmowa. Ogólna. O wszystkim i o niczym. Przede wszystkim myśleliśmy, co by było gdyby nie X-factor. Gdzie byśmy teraz byli i czy w ogóle byśmy się znali. Nie wiem, jakim cudem zrobiła się północ. A teraz najlepsza część opowiadania.
- Och, już nie mogę się doczekać – odpowiedziałam ziewając.
- Oboje byliśmy lekko wstawieni. No dobra, trochę bardzo. Gdy ostatnia kropla została wypita stwierdziłem, że powinniśmy sie przewietrzyć. Oczywiście zrobiłem to nie bez powodu. Mulat nie ogarniał, dlaczego stoimy na dworze w temperaturze 5 stopni, gdy w wewnątrz jest 5 razy cieplej. Rzuciłem jedynie krótkie rozbieraj się.
- Jeshu Styles obrzydzasz mnie – jęknęłam.
- Słuchaj dalej. Mulat był zdezorientowany, a mnie bawiło to jeszcze bardziej. Ponagliłem go. Po chwili stał przede mną prawie nagi Zayn. Nie czekając ni chwili kazałem ściągnąć mu majtki. Malik był przerażony. Żebyście mogli zobaczyć jego twarz. Powiedziałem mu żeby uciekał. Naprawdę był zszokowany. Dopiero po chwili dotarło do niego, że to jego zadanie. Wiecie, że Malik szybko nie biega, a tym bardziej po pijaku. Nie ważne było to, że jego bieg wyglądał jak zataczanie się od prawej do lewej. Leżałem na betonie ze śmiechu. Po zrobionym kółku stanął przede mną i zaczął tańczyć Makarene, co tylko przyprawiło mnie o kolejne bóle brzucha. Już nie wspominam o tym, jakiego kankana walnął. Teraz żałuję, że tego nie nagrałem.
Trzymałam się za brzuch śmiejąc się do rozpuku z wyczynów Zayna. Wyobraźnia wzięła górę i podsuwała mi wizję tańczącego mulata. Zawtórował mi Lou, którzy spadł z krzesła ze śmiechu.
- Wszystko pięknie, śmieszna historia, tyle, że ja ci nie wierzę Harry – powiedziałam mrużąc oczy. Utkwiłam świdrujące spojrzenie w jego zielonych oczach.
- Ale to prawda.
- Kłamiesz.
- Nie…
- Widzę, że to robisz. Widzę jak latają ci skrzydełka od nosa.
- Mam iść obudzić Zayna?
- Idź.
Harry podniósł się.
- Dobrze siedź. Sama z nim jutro o tym porozmawiam.
- Wybaczcie, ale teraz pójdę spać. Przy okazji przygotuje się psychicznie na poranną śmierć - Ziewnął Harry. – Dobranoc.
- Nie ma, za co Harry – uśmiechnęłam się do niego słodko. - Miłych snów - rzuciłam w jego stronę.
Wstałam z fotela i pomogłam Louisowi wstać.
- Myślisz o tym samym, co ja? - Zapytałam go.
- Ooo tak. Oliwia damy czadu. Młody popamięta, że nie warto z nami zadzierać.
Ziewnęłam.
- Idziemy spać? - Zapytał mnie, a ja kiwnęłam głową. Oboje, ramię w ramię, ruszyliśmy po schodach momentami dotykając się lekko ramionami. Wtedy przez moja skórę przechodził przyjemny deszcz. Stanęliśmy na środku korytarza.
- Dobranoc Lou - wyszeptałam. Podeszłam do niego. Stanęłam na palcach i założyłam na jego ustach delikatny pocałunek. Chłopak przyciągnął mnie do siebie i zamknął w swoich ramionach. Ziewnęłam kolejny raz.
- Dobranoc Oliwia - powiedział i pocałował mnie w czoło. Wyplatałam się z jego objęć i poszłam prosto do swojego łóżka.

Rano obudziło mnie coś, a raczej ktoś wchodzący do mojego łóżka. Momentalnie otworzyłam oczy, usiadłam i zaspanym wzrokiem rozejrzałam się po pokoju.
- Dzień dobry Oli – wyszeptał mi do ucha znajomy głos. Po moim ciele przebiegły ciarki.
- Hej Lou – wyszeptałam kładąc się z powrotem do łóżka. Odwróciłam się w jego stronę. Jego niebieskie, jak tafla oceanu, oczy utkwione były w moich zwyczajnych szarych. Uśmiechnęłam się do niego szeroko oblewając się szkarłatem. Szatyn pochylił się nade mną. Czułam jego ciepły oddech na swoich wargach, które po chwili delikatnie musnął.
- Nie powinieneś tu być – upomniałam go. – A co jeśli cię ktoś zobaczy?
- Pieprzyć to. Liczy się tu i teraz.
Przytulił mnie do siebie. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej wsłuchując się w równomierne bicie jego serca. Jego zapach drażnił każdy mój nerw, obezwładniając mnie.
- Oli…
- Mmm?
- Czas wstawać i pokazać młodemu, kto tu rządzi. Myślisz, że jesteś gotowa to zrobić? – Zapytał.
- Nie wiem, a ty?
- Tak, jestem gotowy. Styles się doigra, aż zaczynam mu współczuć.
- Czas wstawać, zanim no wiesz… Wszyscy wstaną.
- Musisz być przekonująca. On musi w to uwierzyć.
- Jasne – zanotowałam sobie w głowie, po czym wyplątałam się z jego ramion. Chłopak jęknął, jednak wypuścił mnie ze swojego mocnego uścisku.
Podeszłam do szafy. Potrzebowałam czegoś, co przyciąga wzrok. Coś, co sprawi, że nie będzie mógł odciągnąć ode mnie wzroku. Dlatego też zdecydowałam się na bluzkę z niezbyt dużym dekoltem, która idealnie podkreślała smukłość mojej talii i optycznie powiększała biust. Do tego obcisłe dżinsy, które podkreślały mój zgrabny tyłek. Odwróciłam się w kierunku Lou. Chłopak leżał wyciągnięty na wznak. Spoglądał w sufit. Zamknęłam drzwi. Odwrócił się w moją stronę. Utkwił we mnie swoje spojrzenie. Jego oczy ukazywały niemy zachwyt połączony z mieszanką pożądania i podziwu. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Może być?
- Uhm…Eee…Ja…
- Tak myślałam – podeszłam do niego. Pochyliłam się nad nim wpatrując się w jego oczy, po czym odwróciłam się i z uśmiechem na ustach opuściłam pokój. Czekała na mnie misja i nie chciałam być przyczyną jej klęski.
Delikatnie zapukałam do drzwi chłopaka i otworzyłam je na oścież. Rozejrzałam się. Kędzierzawy chłopak leżał pogrążony w błogiej nieświadomości. Idealnie. Zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam na krawędzi łóżka. Podniosłam dłoń i delikatnie przejechałam nią po włosach chłopaka. Uśmiechnął się przez sen. Pochyliłam się i złożyłam na jego policzku delikatny pocałunek. Harry delikatnie otworzył oczy uśmiechając się.
- Oliwia? – Zapytał. Zaczerwieniłam się.
- Dzień dobry Harry – wyszeptałam spoglądając w intensywny odcień jego zielonych oczu.
- Co ty tu robisz? – Zapytał i odchrząknął, tym samym pozbawiając się porannej chrypki.
- Jestem tutaj i  patrzę na ciebie.
- Ale czemu?
- Nie mogę ci tego powiedzieć.
- Możesz mi powiedzieć wszystko – upierał się i podniósł się na łokciach do pozycji półleżącej.
- Nie mogę.
- Oliwia…
- Chciałabym najbardziej powiedzieć to tobie.
- Co jest? – Zapytał i utkwił na mnie swoje spojrzenie.
- Chyba chodzi o to, że dawno już z kimś nie byłam. Dużo się szuka tej odpowiedniej osoby, nie dostrzegając, że może to ona właśnie leży przed tobą? O nie! Powiedziałam zbyt wiele – udałam, że się peszę i pospiesznie opuściłam pokój chłopaka.
Zeszłam do kuchni. Według wcześniej ustalonego planu zrobiłam kanapkę. Zdecydowanie była to moja najlepsza kanapka w życiu. Położyłam ją na talerzyk i czekałam. Pierwszy w kuchni pojawił się Niall, potem przyszedł Lou, Liam, Zayn. Harry pojawił się ostatni. Gdy tylko przekroczył próg pomieszczenia, zaczął świdrować mnie swoim nieprzeniknionym wzrokiem.
- Harry. Przyszedłeś. Idealnie. Mam dla ciebie kanapkę! – Powiedziałam entuzjastycznie, stawiając talerz przed zdziwionym chłopakiem. Niall i Zayn rzucali mi ciekawskie spojrzenia, a Liam wydawał się niezainteresowany zaistniałą sytuacją i bawił się swoim telefonem.
- Więc o której wychodzimy? – Zapytał Niall z buzią pełną płatków kukurydzianych.
- Za godzinę – odrzekł automatycznie Liam.
Zayn i Lou dyskutowali o czymś zawzięcie, a ja, co jakiś czas rzucałam spojrzenia Stylesowi. Nie pozostawał mi dłużny i kilka razy przyłapałam go na tym, jak spogląda w mój dekolt. Na szczęście śniadanie minęło szybciej niż myślałam. Po nim każdy rozszedł się do swojego pokoju, a ja usiadłam w salonie z notesem w ręce. Próbowałam się skupić na napisaniu chociażby spisu treści do pracy magisterskiej, jednak Lou chodzący w tę i z powrotem bez koszulki zdecydowanie mnie rozpraszał. I wcale nieważne było to, że on o tym doskonale wiedział.
Równo o dwunastej chłopcy zebrali się w korytarzu i przygotowywali się do wyjścia. Podeszłam do nich spoglądając na każdego po kolei.
- Harry – zaczęłam, zalotnie mrugając rzęsami. – Ta marynarka świetnie na tobie leży!
Loczek zaczerwienił się na ten komplement.
- Serio?
Podeszłam bliżej i przejechałam dłonią od dołu w górę jego marynarki.
- Tak i jaki materiał.
- Harry? Co tam jeszcze robisz? – Wyjęczał Liam. – Musimy już iść.
- Tak, tak już idę.
- Cześć Harry. Już za tobą tęsknie – powiedziałam i wysłałam mu powietrznego buziaka.
Gdy tylko drzwi się zamknęły, odetchnęłam z ulgą. Wcale nie tak prosto udawać zainteresowanie Harrym. Należało to raczej do tych męczących zajęć.
Po ich wyjściu posprzątałam dom, ugotowałam sobie obiad. Ba! Nawet wyprasowałam ubrania, byle tylko nie zacząć pisać pracy magisterskiej. W końcu udało mi się zmusić się do włączenia komputera. Kolejny raz podchodziłam do napisania głupiej pracy magisterskiej, jednak z takim samym skutkiem. Pusta strona i zupełna pustka w głowie. Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk sms, jednak zignorowałam go.  Spojrzałam w kierunku książki, która leżała na łóżku. Jej widok przyprawiał mnie o mdłości. Dostałam nagłego przebłysku i napisałam aż jedno zdanie, które być może było kluczowe dla całości pracy. Kolejny sms. Kurde ludzie, nie macie lepszych zajęć? Ponownie wróciłam spojrzeniem w kierunku komputera. Ten ktoś wybił mnie z rytmu. Bębniłam palcami w klawiaturę, jednak ponownie nie wiedziałam, co powinnam napisać. Jęknęłam. Jeżeli tak dalej pójdzie to nie pokaże profesorce mojej pracy.
W pewnym momencie poczułam, że rozwiązanie mojego problemu jest już całkiem blisko. Zebrałam całą swoją energię, jednak kolejny raz mi coś przerwało. Wzniosłam oczy do nieba.
- Boże, dlaczego mi to robisz? – Zapytałam. Westchnęłam i zamknęłam laptopa.
Podniosłam telefon i odebrałam.
- Słucham? – Powiedziałam zirytowana łapiąc się za głowę.
- Oliwia?
- Czego?
- Nie musisz być od razu niemiła.
- Przepraszam. Pisałam po prostu pracę i….
- Rozumiem – przerwała mi. – Co powiesz na trochę rozrywki wieczorem?
- Ja, sama nie wiem Kate. Miałam zamiar pisać pracę i…
- Nie daj się prosić.
- Kate… - jęknęłam.
- To mój pierwszy prawdziwy pokaz i zależy mi na tym, żebyś była.
Co miałam odpowiedzieć?
- Nie, przepraszam, nie będzie mnie tam – tak powinnam odpowiedzieć. A co zrobiłam?
- Jasne, z miłą chęcią. Gdzie to będzie? I skąd wytrzasnę wejściówkę?
- Oxford Street. Podaj po prostu swoje nazwisko.
- Jasne. To do zobaczenia?
- Zabieram cię potem na imprezę. Ubierz się…
- Seksownie tak wiem. Ale czy ja potrzebuję się ubierać nie wiadomo jak? Bitch Please I’m damn hot.
- Cium – odpowiedziała i rozłączyła się.
Co ja z nią mam? Niespodziewane telefony, zaproszenia. Z nią nie może być nudno.
Dlaczego jestem taką idiotką i nie zapytałam się o godzinę? Zadzwoniłam do dziewczyny, jednak ta nie odbierała. Gorączkowo zastanawiałam się, o której rozpoczyna się pokaz. Szybko wpisałam w Google nazwę gali i po chwili miałam już miliony wyników. Otworzyłam pierwszy lepszy i zagłębiłam się w lekturę. Pokaz, srata tata, organizatorzy, sponsorzy, zespoły występujące. Co mnie to obchodzi? Spojrzałam jeszcze raz na stronę. Małym druczkiem na samym dolne napisane było, że pokaz zaczyna się o 2000, co dawało mi jakieś 5 godzin.
Ciekawe, co teraz robiło One Direction? W sumie już od dłuższego czasu nie interesowałam się ich zajęciami, bo i tak, co chwila gubiłam się w tych wszystkich wywiadach i koncertach. Dziwiłam się, że znajdują czas na spanie, a bo tu wywiad w radiu na 16, a to na 18 do studia, a o 20 koncert. Jak oni to wytrzymywali? Nie mam pojęcia. Jednak atrakcją całego dnia i czymś, na co się czekało, był wieczór. Spędzaliśmy je w 6 lub w 7, w zależności od tego, czy Danielle znalazła chwilę by wpaść. Każdy opowiadał o swoim dniu. Często schodziliśmy na błahostki, a momentami rozmowy nabierały poważnego charakteru. Zayn często rzucał głębokie myśli, które każdy z nas rozkminiał na swój sposób. Liam był najbardziej empatyczny. Louis dawał najlepsze rady. Może i sądziłaś, że chłopak nie ma racji, jednak tak czy siak i tak wychodziło na jego. Niall przede wszystkim dużo gadał, a Harry…. On przeważnie mówił „I thnik”, co z niewiadomych przyczyn rozśmieszało nas do łez.
To było wspaniałe uczucie mieć ich wszystkich przy sobie. Nie wyobrażałam sobie tego, że mogłabym się stąd kiedykolwiek wyprowadzić. Byli dla mnie jak bracia, jak rodzina. Otrząsnęłam się z tych rozmyślań i spoglądnęłam na zegarek. 1630. Powinnam zdążyć.
Zabrałam ręcznik i ruszyłam w kierunku łazienki. Wzięłam szybki prysznic, bo nie miałam zbyt dużo czasu na długie i odprężające kąpiele. Byłam bardzo podekscytowana sukcesem Kate. Stanęłam przed zaparowanym lustrem. Jedną dłonią wytarłam parę.
Spoglądała na mnie kobieta po dwudziestce. Miała niezbyt długie włosy, których koloru nie szkło nijak zdefiniować. Było to coś pomiędzy blondem, a brązem. Końcówki delikatnie zakręcały się tworząc lekkie fale. Twarz miała lekko owalną. Jej szare oczy zawierały tajemniczy blask w sobie, który przyciągał innych. Tęczówki okalał rząd długich rzęs, które często były porównywane do tych u lalek. Nie była zadziwiająco piękna, ale do brzydkich też nie należała. Zwyczajna. Jednak ona posiadała coś, czego nie miały inne dziewczyny, a mianowicie uśmiech, którym zarażała wszystkich dookoła.
Przyglądałam się swojemu odbiciu w lustrze, po czym wyciągnęłam suszarkę. Ciepło delikatnie muskało moją szyję przyprawiając mnie o gęsią skórkę. Moje włosy w tamtym momencie przypominały jedno wielkie siano. Jęknęłam. Postawiłam na loki. Wróciłam do pokoju po lokówkę. Po niecałej pół godzinie miałam głowę w pięknych lokach, które dodawały mi urody. Po czym umalowałam się. Przyszła najważniejsza część tego popołudnia, czyli wybór sukienki. Zdecydowałam się na granatową z czarnym naszyjnikiem oraz niebieskimi szpilkami. Tak odstawiona i ubrana w płaszczyk wsiadłam do taksówki i odjechałam w kierunku Oxford Street.
----------------------------------------------------------
Kate już od rana była kłębkiem nerwów. Jej oczy otworzyły się już o 6 rano, a ona potrafiła myśleć wyłącznie o jednej rzeczy. Jej pierwszym pokazie. Cieszyła się z tego, jednak z minuty na minutę zżerały ją wątpliwości. Co jeśli pójdzie coś nie tak? Jeśli się nie uda? Mimo wszystko i tak o godzinie 11 wstawiła się na Oxford Street. Tam od razu zajęły się nią stylistki. Nadszedł czas na fryzjera, więc Kate udała się w tamtym kierunku. Pochodziła do krzesła, gdy przed nią wbiegła Margie, tym samym przewracając dziewczynę na ziemię.
- Nic ci nie jest? – Zapytał kobiecy głos.
- Nie, chyba nie – odpowiedziała Kate wstając.- Tylko teraz ta… szkoda słów na nią, zabrała mi fryzjera.
- Jestem Lou – powiedziała.
- Kate Sparks.
- Chodź, zrobię wyjątek i raz uczeszę kobietę – rzuciłam blondynka i uśmiechnęła się ciepło.
Sparks poszła za kobietą. Zazgrzytała zębami ze złości. Nienawidziła Margie odkąd jej stopa przekroczyła prób pomieszczenia. Margie była wszędzie, co Kate niezwykle irytowało.
Sparks usiadła na fotelu i przyglądała się jak Lou wyciąga potrzebne jej rzeczy.
- Twój pierwszy pokaz? – Zapytała unosząc brwi.
- To, aż tak widać? – Odrzekła Kate, a Lou zaśmiała się cicho.
- Niezmiernie się denerwujesz, więc trudno nie zauważyć. Co by ci tu zrobić? Może wyprostuje ci włosy?
- Wiesz, że nie dasz rady?
- Dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych – powiedziała blondynka i zajęła się jej włosami.
Kate rozluźniła się w towarzystwie Lou i oddała się przyjemnej rozmowie.
- Lou? Gdzie jesteś? – Powiedział głos, który wydawał się Kate znajomy.
- Ile mamy cię szukać? – Zapytał kolejny.
- Wiem, że gdzieś tu jesteś.
Do pomieszczenia weszła czwórka chłopaków.
- Tu jesteś! – Zawołał uradowany Harry.
- Kate? – Zapytał Louis. – Co tu robisz?
- Mój pierwszy pokaz – odpowiedziała Sparks i zaczęła wyciągać palce ze zdenerwowania.
- Dasz czadu – uśmiechnął się blondyn.
- Mam nadzieję.
Jak to możliwe, że oni są dla mnie tacy mili? Przecież praktycznie zabiłam ich Oliwię –zastanawiała się Kate.
- Gdzie Zayn? – Zapytała Lou.
- Nie wiesz jak on. Nie poflirtuje, nie żyje – powiedział Louis, kręcąc głową.
- Skończyłam! Podoba ci się?
Kate przeglądnęła się w lusterku, wyglądała idealnie. Lou nie zrobiła jej prostych włosów jak planowała. Widocznie nie dało się okiełznać jej loków. Blondynka zaczesała jej włosy do góry i spięła je wsuwkami. Wolne pasma loków spływały jej z boku głowy.
- Przepraszam, że zajęłam twój czas – rzuciła w kierunku Lou.
- Dobrze czasem dla odmiany uczesać kogoś, kto nie wymaga od ciebie, żeby jego włosy sterczały w prawą, a nie lewą stronę. O tobie mówię Tomlinson.
- Pożałujesz – powiedział Louis i zaczął zbliżać się w kierunku blondynki.
- Dziękuje jeszcze raz – rzuciła Sparks i opuściła pokój.
Weszła do wielkiego pomieszczenia, gdzie tysiące ludzi krzątało się z kąta w kąt, by jeden pokaz wypalił. Ile pracy wkłada każdy z nich, żeby wszystko wyglądało jak należy. Dziewczyna rozejrzała się wokoło. Czy to nie wspaniałe, że ma szanse się wybić? Jednak po chwili dopadły ją ponure myśli. Nie ma szans, być lepsza od Margie. Nie przy tonie tapety, jaką jej konkurentka wkłada na twarz, by wyjść do ludzi. To ona zbierała wszystkie pochwały. Nikt nie zwracał uwagi na biedną, małą Kate. Ona zamiast cieszyć się z szansy, coraz bardziej się dołowała. Powinna siedzieć teraz i czekać aż zrobią jej makijaż, więc skierowała się w tamtym kierunku. W połowie zatrzymała się, a to, co zobaczyła wbiło ją w ziemie. Zazgrzytała zębami ze złości i zacisnęła ręce w drobne piąstki. Na zewnątrz była opanowana, jednak wewnątrz aż kipiała. Margie. Już samo jej imię przyprawiało ją o mdłości. Nie dość, że zbierała swoją „urodą” pochwały, to jeszcze miała czelność kraść Kate faceta? Niedoczekanie. W sumie Zayn nie był ze Sparks, jednak mimo tego, że on jej nienawidził, ona na swoje nieszczęście zakochała się w nim. Miała ochotę tam podejść i nawrzucać tej tępej lasce, co o niej sądzi, jednak jedyne, co zrobiła to zadarła wysoko swoją głowę i z wyższością przemaszerowała obok nich.
-------------------------
W tym samym czasie Zayn stał i słuchał, co ma mu do powiedzenia ta dziewczyna. Margaret? Amy? Czy jakkolwiek jej było na imię. Zaczepiła go, więc z grzeczności przystanął na krótką rozmowę, która przerodziła się w dziesięciominutowy monolog dziewczyny. Starał się nie ziewać i okazywać, chociaż minimalne zainteresowanie. Cały czas rozglądał się wokół szukając drogi ucieczki, jednak takowej nie było. Nawet chłopcy zostawili go i poszli szukać Lou bez niego. Tacy z nich przyjaciele. Westchnął. Jak miał powiedzieć tej dziewczynie, że trochę go przynudza? Nie miał serca tego zrobić, bo jakby nie patrzeć to jest fanka. Ale ile można gadać o sobie?! Przed oczami mignęła mu malutka postać o pięknej fryzurze. Wychylał się próbując dostrzec jej twarz, jednak dziewczyna już odeszła. Przeprosił Mar.. coś tam i rozglądał się w poszukiwaniu tamtej dziewczyny, jednak jej nigdzie nie było. Pokręcił głową i odszedł licząc na to, że żadna z fanek już go więcej nie zatrzyma.
--------------------------
Kate siadając na fotelu spojrzała w lusterko. Zauważyła Zayna rozglądającego się wokoło. Czyżby szukał właśnie jej?  Tego nie widziała i prawdopodobnie nigdy się tego nie dowie.
Niedługo po tym Sparks ubrała się w przepiękną ślubną kolekcję. Podobała się sobie i z aprobatą skinęła głową na swoje odbicie w lustrze. Nigdy nie sądziła, że kiedykolwiek będzie wyglądać tak olśniewająco jak teraz. Miała nadzieję, że pobije wygląd Margie. Z minuty na minutę denerwowała się coraz bardziej. Myślała, że brzuch jej pęknie, gdy przyszła jej kolej. W myślach modliła się jedynie o to, żeby się nie potknąć. Gdy jedną nogą znalazła się na scenie jej zdenerwowanie jakby odeszło. Jaskrawe światło reflektorów zalało jej małą postać. Ruszyła, gdy ktoś z tyłu krzyknął, że to jej kolej. To jej pięć minut, więc strzeżcie się. Postanowiła, że wypadnie najlepiej jak potrafi. Ruszyła, a wszyscy jakby ucichli. Czuła na sobie spojrzenia tysięcy osób, co dodawało jej tylko pewności siebie. W pewnym momencie poczuła, że czyjaś ręka spycha ją z wybiegu. Próbowała złapać równowagę, jednak to jej się nie udało. Spadła ze sceny, robiąc sobie przy okazji kupę wstydu, prosto w ręce jakiejś osoby. Podniosła wzrok i obejrzała się. Mogła się tego spodziewać. Margie rzucała jej złośliwy uśmieszek. Nienawidziła jej całym sercem. Jej duże oczy napotkały brązowe tęczówki, które uśmiechały się do niej ciepło.
--------------------------------
Zayn nie mógł znieść już narzekań Horana. Za mało jedzenia? Nieważne było to, że jadł jakieś 15 minut temu. On zawsze był głodny. Nie miało znaczenia miejsce czy pora, ważne, że było jedzenie. Podniósł się z miejsca. Liam rzucił mu karcące spojrzenie, jednak mulat się tym nie przejął. Wzruszył ramionami i zaczął przeciskać się przez tłum fotoreporterów. Hieny cmentarne denerwowały go jak nikt inny. Oni jakby na złość starali mu się uniemożliwić wyjście. Uśmiechnął, gdy udało mu się wydostać. Nie interesował go ten pieprzony pokaz. Został zmuszony, żeby tu przyjść. Czy kogoś to obchodziło, że on może ma lepsze rzeczy do roboty, niż oglądanie jakiś patyczaków? Nie. Najbardziej irytowało go to, że ta mała dziewczyna o niesamowicie czekoladowych włosach nie dawała mu spokoju. Nie podobało mu się to, jednak coś go do niej ciągnęło. Nie zwracał uwagi na nikogo, ani na nic, może, dlatego też nie usłyszał pisku jednej z modelek, która po chwili wylądowała w jego ramionach. Zdezorientowany rozejrzał się wkoło. Dopiero po chwili spojrzał jej w niebieskie oczy, które przypominały mu niebo. Na jego usta wpłynął szeroki uśmiech zadowolenia.
- You’re my angel – wyszeptał, a ona zarumieniła się pod wpływem jego słów.
------------------
Kate prezentowała się niesamowicie w tej sukience. Sukienka była w kolorze białym. Ramiączka przechodziły w przód sukienki, który doskonale uwydatniał biust dziewczyny. Materiał, z którego został uszyty przód sukienki przechodził na jej  tył, a z przodu tiul warstwowo rozszerzał się ku dołowi. Z tyłu znajdował się kwiat z materiału. Kate miała delikatny makijaż, który sprawił, że jej twarz była rozświetlona. Wszystko komponowało się tak idealnie, że sądziłam, że w mojej sukience będę wyglądać przy niej jak brzydkie kaczątko.
Pod koniec pokazu występowało One Direction. Zdziwiła mnie ich obecność. Wydawało mi się, że oni nie pokazują się na tego typu pokazach. Zaśpiewali jakiś nowy kawałek. Całkiem rytmiczna piosenka wpadająca w ucho. Niall kilka razy próbował nauczyć mnie tytułu tej piosenki, lecz zawsze kończyło się na tym, że szedł coś zjeść z bezradności. O wiem! Live While We Have Fun, czy jakoś tak.
Od razu po pokazie próbowałam dopchać się do Kate, która była wręcz oblegana przez paparazzich. Byłam więcej, niż pewna, że chcieli dowiedzieć się jakie to uczucie wpaść prosto w ramiona Zayna Malika. Nieopodal stała sprawczyni tego zdarzenia rzucając Sparks skrzywione spojrzenia. W pewnym momencie czekoladowłosa dostrzegła mnie w tłumie i pomachała mi ręką na zachętę. Gdy znalazłam się w zasięgu jej dłoni przyciągnęła mnie do siebie i oznajmiła:
- To moja przyjaciółka.
Znalazłam się w centrum zainteresowania i powoli rozumiałam jak ciężką pracę mięli chłopcy. Mimo, iż stałam tam raptem z pół minuty oczy bolały mnie od błyskających fleszy. Rzuciłam Kate mordercze spojrzenie. Byłam więcej niż pewna, że dzięki niej trafię do tabloidów. Zawsze o tym marzyłam – pomyślałam z przekąsem i skrzywiłam się wewnętrznie. Przybrałam na twarz jeden z tych olśniewających uśmiechów. Jeśli już miałam znaleźć się na okładkach brukowców to powinnam się jakoś prezentować.
Po tej całej szopce Kate zabrała mnie na after party. Liczyłam na to, że spędzę z nią trochę czasu, jednak Sparks niemal natychmiast została otoczona przez kobiety, które pragnęły sensacji. Zostałam z boku sama, jak zwykle zdana na siebie. Czemu mnie to nie dziwi?
Zrezygnowana skierowałam się do baru i zamówiłam Martini. Barman widocznie flirtował ze mną, a ja nie pozostawałam mu dłużna, bo co miałam robić? Przynajmniej miałam pewność, że dostanę od niego drinki dobrej jakości. Moje nadzieje na to, że to nie będzie samotny wieczór poszły się jebać. Ale to też mnie ani trochę nie dziwi.
-------
Louis nareszcie odetchnął z ulgą, gdy piszczące fanki odeszły. Głowa bolała go niemiłosiernie, a przecież musieli pojawić się jeszcze na after party. Wydawało mu się, że życie gwiazdy jest prostsze. Przeglądnął się ostatni raz w lustrze, poprawił szelki i wyszedł. Skierował swe kroki prosto do garderoby, by zgarnąć chłopaków i udać się na tą imprezę. Jedyną rzeczą, o której teraz marzył był powrót do domu, do Oliwii.
Wchodząc do pomieszczenia uderzyła go fala ciepła. Chłopcy rozeszli się pogrążając się w nudnych rozmowach, na które on nie miał dzisiaj najmniejszej ochoty, dlatego od razu poszedł do baru. W połowie drogi zauważył pewną dziewczynę siedzącą przy barze. Wydawała mu się nadmiar interesująca. Jej włosy opadały na ramiona, ledwo, co je zakrywając. Miała na sobie granatową sukienkę, która na dole przechodziła w błękitny tiul. Na nogach miała wysokie buty, które wręcz idealnie podkreślały smukłość jej stóp. Podszedł powoli przyglądając się jej.
- Cześć, jestem… - powiedział zwracając się do szatynki.
- Louis – odpowiedział mu melodyjny głos dziewczyny, która powoli odwróciła się w jego stronę.
------
- Cześć, jestem… - doszło do moich uszu. Moje serce momentalnie przyspieszyło od razu rozpoznając osobę, do której należał ten głos.
- Louis – odpowiedziałam odwracając się w jego stronę.
W oczach chłopaka zobaczyłam szok, niedowierzanie, które przerodziły się w podziw.
- W..Wyy..Wyglą… - biedak nie mógł skleić zdania do kupy.
- Beznadziejnie, dziwnie, okropnie? – Podsuwałam mu kolejne pomysły.
- Olśniewająco. Jesteś piękna. Zawsze byłaś, ale teraz po prostu brak mi słów – odpowiedział, a ja zarumieniłam się pod wpływem jego słów. Spojrzałam w jego oczy, szukając w nich, chociaż krzty kłamstwa, jednak znalazłam w nich bliżej nieznane mi uczucie, które przyprawiało mnie o szybsze bicie serca. – Zatańczysz?
- W sumie, co mi szkodzi – mówiłam dopijając drinka. - Najwyżej podepczesz mi nogi, ale cóż przeżyje.
- Bitch Please pokaże ci jak się tańczy – powiedział podając mi rękę, a ja zaśmiałam się cicho.
Lou był dobrym tancerzem. Nie wypuszczał mnie z ramion, przez co najmniej dwie piosenki, aż przypałętał się Styles.
- Pss. Louis – szepnęłam mu do ucha. – Czy nie uważasz, że powinnam zatańczyć trochę z Harrym?
- Nie – przewróciłam oczami.
- Pamiętaj, że pragniemy tego samego – przypomniałam mu o zakładzie, więc jęknął i niechętnie wypuścił mnie z ramion.
Podeszłam do Harrego od tyłu i zasłoniłam mu oczy.
- Kim jesteś? – zapytał.
- Zgadnij – wyszeptałam mu do ucha, a chłopak widocznie wzdrygnął się na ten dźwięk.
- Hm… To będzie trudne. Znam cię?
- Tak, zdecydowanie.
- Czy cię lubię?
- Kochasz mnie.
- Mówiłem ci to? – Zapytał z niedowierzaniem.
- W nocy wręcz to krzyczałeś.
- Oliwia?
Chłopak odwrócił się w moją stronę i zmierzył mnie wzrokiem. Jego kocie oczy wyrażały niemą aprobatę. Uśmiechnęłam się do niego zalotnie.
- Wyglądasz perfekcyjnie – skomplementowałam go. – Powiedz mi, jak można wyglądać tak idealnie?
- Przesadzasz.
- Jesteś pewny? – Zapytałam się, przysuwając się bliżej niego. Niemal stykaliśmy się nosami.
- N..nie – odpowiedział niepewnie. Śmieszyło mnie jego zachowanie. Czy on naprawdę sądził, że go kocham?
- Zatańczysz ze mną? – Szepnęłam wpatrując się w jego zielone oczy.
- Jasne.
Sunęliśmy po parkiecie, a ja starałam się być blisko Harrego. W pewnym momencie chłopakowi zaczęły imponować moje „zaloty” i komplementy. Mimo wszystko Hazza to nie Louis. Pragnęłam jak najszybciej wyplątać się z ramion Loczka i przytulić się do Boo Beara, ale zemsta to zemsta.
- Napijesz się czegoś? – Zapytał się w pewnym momencie Harry.
- Martini. Dziękuje – odpowiedziałam i musnęłam jego policzek swoimi ustami. Styles zarumienił się i jak najszybciej odszedł w kierunku baru.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Nigdy nie sądziłam, że jestem aż tak dobrą aktorką. Przez chwilę tańczyłam sama, gdy poczułam na swojej dłoni czyjąś zimną rękę. Po moim ciele przebiegły dreszcze. Ta osoba pociągnęła mnie za sobą wyprowadzając mnie z klubu.
 ------------------------------------------------------------------------------------------
LIBSTER AWARD
Serdecznie dziękuje za nominacje, które dostałam od Annie i be_my_world. Jest mi niezmiernie miło, że tak uważacie. Połączę wasze pytania w jedność okej? To dobrze :D


Szłam sobie spokojnie ulicą zmierzając w kierunku szkoły. Jak ja nienawidziłam poniedziałków. Ten, kto je wymyślił był idiotą. W słuchawkach leci One Direction umilając mi drogę do szkoły. Nie zwracałam uwagi na to, co się dzieje wokół. Kątem oka dostrzegłam, że obok mnie zatrzymuje się radiowóz. Zdziwiłam się, przecież nic nie zrobiłam. Policjant przedstawił się i powiedział, że musi mi zadać kilka pytań. Byłam pewna, że nic nie zrobiłam, jednak koleś był nachalny. Chcąc, nie chcąc wsiadłam do samochodu. I tak znalazłam się na komisariacie. Właśnie siedziałam w jakieś dziwnej sali, gdy do pomieszczenia weszła kobieta.
- Dzień dobry. Muszę ci zadać kilka pytań, odnośnie morderstwa.
- Jakie morderstwa? – Zapytałam zdziwiona.
- BUDYNIU – odpowiedziała, a w tle poleciała muzyka, kiedy odkrywa się jakiś szokujący fakt.
- Ja nie mam z tym nic wspólnego. Jestem niewinna.
- Pozwól, że ja to ocenie. Twoje największe marzenie?
- Nie powiem. Głupia nie jestem. Jak ktokolwiek się dowie to się nie spełni – odpowiedziałam, uśmiechając się krzywo do kobiety. – Ale co to ma wspólnego do sprawy?
- To ja tu zadaję pytania. Jak długo jesteś Directioner?
- Niedługo mija rok.
- Ulubiony owoc i warzywo?
- Owoc – melon, arbuz, mango, kaki. Warzywo to prawdopodobnie marchewka.
- Jaki masz charakter?
- Ciężki. To na pewno. Jestem zbyt pamiętliwa.
- Twoja ulubiona piosenka 1D?
- Kobieto jesteś pewna? – zapytałam szukając w jej twarzy upewnienia. Skinęła głową, a ja zaczęłam wymieniać wszystkie ich piosenki począwszy od X-factor. Po pięciu minutach, przy końcówce wypowiedzi, zauważyłam, że kobieta lekko przysypia, więc szturchnęłam ja łokciem.
- Ah tak. Najodważniejsza rzecz jaką zrobiłaś?
- Weszłam na dostępny na gadu-gadu.
- W jakim kraju chciałabyś mieszkać? Oczywiście oprócz UK.
- Naprawdę kocham Włochy.
- Ile czasu spędzasz codziennie przed lustrem?
- Od 3-8 minut, w zależności od tego czy się maluje.
- A to ciekawe. Masz jakieś zwierzęta domowe?
- Rybki. Jedna pływa do góry nogami.
- Czyli katujesz swoje ryby?
- Nie! Ona żyje.
- Czy nie uważasz, że to dziwne? Do góry płetwami pływają ryby śnięte.
- Ale ona żyje – jęknęłam, wyciągnęłam telefon i pokazałam kobiecie nagranie z aparatu.
- Twój ulubiony kolor?
- Niebieski.
- Farbowałaś kiedyś włosy?
- Nigdy.
- To koniec pytań z mojej strony. Za chwilę przyjdzie koleżanka, żeby zadać ci kolejne.
- Czy nie możecie mnie po prostu wypuścić?
- Jesteś główną podejrzaną.
Opadłam na fotel i wypuściłam powietrze zalegające w moich płucach. Co tu się do cholery dzieje?
Po chwili przyszła do mnie druga kobieta.
- Dobrze, więc mam kolejne pytania.
- Tak wiem, czy nie może się pani pospieszyć?
- Co stawiasz sobie, za cel życia?
- Zostać lekarzem, spotkać Joan i kilka innych osób. I oczywiście być na koncercie One Direction, Ollyego Mursa i Eda Sheerana.
- Masz prawdziwą przyjaciółkę od serca?
- Nie, mam tylko sztuczną.
- Potrafisz być sobą, bez względu na sytuację w jakiej się znajdujesz?
- Czasami udaję zdechłą rybkę, jak ktoś coś ode mnie chce. Ale tak, przeważnie jestem sobą.
- Co cię urzekło, że stałaś się Directioner?
- Ich muzyka.
- Czy historia opisywana na twoim blogu opiera się na twoim życiu osobistym czy jest po prostu wymysłem twojej wyobraźni?
- To dobre pytanie. Oczywiście, że jest to historia wymyślona przeze mnie. Jednak pisząc cokolwiek nadaje opowiadaniu swoje cechy, więc czytelnicy mogą znaleźć w blogu niektóre moje zachowania, czy teksty. W każdym moim opowiadaniu znajdą cząstkę mnie.
- Ulubiony kolor?
- Sinokoperkowy róż.
- Czy po staniu się Directioner zrył ci się mózg?
- Nie. Jestem dead_golldfish, więc wciąż uważasz, że mam mózg?
- Lubisz czytać książki?
- Bardzo.
- Jak zmieniło się twoje życie po poznaniu 5 wariatów?
- Myślę, że patrzę na niektóre sprawy inaczej. W pozytywnym sensie.
- Co byś zrobiła, gdybyś miała możliwość spędzenia przynajmniej godziny z całą piątką?
- Zjadłabym coś z Niallem i opowiedziała mu o tym jakie Joan, Renifcio i Writer są wspaniałe. Z Zaynem pogadałabym o życiu.  Zrobiłabym twitcama z Liamem. Pośpiewałabym z Hazzą. A z Lou… Pocałowałabym go i została na zawsze z nim.
- Lubisz siebie?
- Tak.
Do pomieszczenia przyszła policjantka, która przesłuchiwała mnie pierwsza.
- Teraz musisz podać 11 blogów i pytań….
- Ale ja nie mam, nie mogę, nie mam czasu.
- To pójdziesz z nami – powiedziały równocześnie i skuły mnie w kajdanki. Przeraziłam się nie na żarty.
- Jeśli to ukryta kamera, to dałam się nabrać – krzyknęłam, jednak one wciąż mnie prowadziły w kierunku cel. Po chwili zza rogu wypadł Lou z aparatem i zaczął robić mi zdjęcia.
- Louis. Tyle razy cię prosiłam, żebyś nie doprowadzał mnie do zawału – powiedziałam. Szatyn podszedł mnie do i złożył na moich ustach namiętny pocałunek. 

-----------------------------------------------
Notka dedykowana Joan, za to, że mi w niej pomogła oraz dlatego, że mija już pół roku odkąd się znamy.
Dziękuje mojej kochanej Darcless za szablon. Za każdym razem, gdy go widzę czuje się tak fhkbcwnefklnewqhwrdjkaejfnwewiqeajfn *_________________*
Pozdrawiam i kocham was <3

16 komentarzy:

  1. RZYGAM TECZA! <33333333333333333 - Kate

    OdpowiedzUsuń
  2. KOCHAM TEN ROZDZIAŁ <3 musisz wiecej pisac dla mnie! :D tak wgl to mozesz odskoczyc z moments chwilowo i napisac mi jakiegos imagina <3 wiesz jakie lubie ;D Kate

    OdpowiedzUsuń
  3. AAAAAAAAAAAAAAA! Jaaaaaakie genialne!! *__________*

    OdpowiedzUsuń
  4. super rozdział xd czytam zamiast sprzątać pokój.
    Jeszcze nie do końca rozkminilam a co się założyli Oli i Lou. :]
    Rozdział jest po popostu fagadahafsgsjagad <3 <3 <3
    Czekam na nastepny .
    PS fajny pomysł na odpowiedź na pytania z Liebster Award.
    kocham i pozdrawiam xoxo

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział Genialny. Mam nadzieję, że Kate i Zayn będą razem, bo normalnie rzygałam tęczą czytając ten moment początku ich miłości. O matko, to będzie cudowne. *.* Rozwala mnie naiwność Stylesa, boże, nie podejrzewałam, że mój mąż to taki patałach. Szczerym zaskoczeniem dla mnie jest fakt, że Daddy jest kompletnie niezainteresowany tym, co dzieje się wokół. ; O Ale różnie to bywa. :D Liebster Award.. Fajnie odpowiedziałaś na pytania, ale focham się, bo nie wspomniałaś o mnie. : < Kocham cię i czekam na koleejny w niecierpliwości. :** <3

    OdpowiedzUsuń
  6. dobrze,że postanowiłam przeczytać rozdział jeszcze raz, gdyż końcówki nie ujrzałąm, a pewnie chciałaś mi ją pokazać gdy odpowiedziałąm ci,że nie chce moments (;|) ale ciicho, przynajmniej trochę byłam zaskoczona :D jeśli można się śmiać kilka razyu z tego,co wymyśliłam razem z Tobą to właśnie to zrobiłam + nie ogarnęłam Liebster Award w sensie że wtf?!!? ale tak czytam i i czytam i się egejn wzruszyłam bo aż 3 razy wspomniana zostałam, nosz kurde.(BUDYŃ TEŻ SIĘ LICZY :D) oh Olu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny! CUDO! Warto było czekać tyle czasu ! nie mogę doczekać się nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. fajnie, noo! zresztą jak zwykle!
    co mam napisać? że uwielbiam tego bloga? że jest jednym z moich ulubionych? że za każdym razem gdy pojawia się nowy rozdział zaczenam fangirlingować?
    myślę, że nie ja jedna :)
    mam nadzieję, że na następny rodział nie będę musiała czekać prawie cały miesiąc c:

    + strasznie jaram się Twoim wyglądem bloga!
    @anitka_1D

    http://welcome-in-tomlinsons-house.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Zostałaś nominowana do Liebster Award. Więcej informacji znajdziesz tu: http://givemelove1d.blogspot.com/ xx

    OdpowiedzUsuń
  10. to chore! ale ziewam za każdym razem jak piszesz, że ktoś ziewał... ahah. bawi mnie to! :) wracam do czytanie :*

    OdpowiedzUsuń
  11. mogłabym napisać "fajne" i koniec, jednak sumienie by mnie zżarło już całkowicie. rozdział jest... niesamowity, cudowny, boski i wiele, wiele więcej słów, które nawet w najmniejszym stopniu nie mogą się porównać z tym co napisałaś! ja zawsze ci powtarzam, że piszesz wspaniale a ty się ze mną kłócisz, nie wiem czemu. ale wiesz co? dałabym wszystko, żeby pisać tak jak ty. pisać niesamowicie długie rozdziały, a jednocześnie ciekawe! posłuchaj cwaniaku ty, powiem że najbardziej podobał mi się początek. osrany styles, oliwia niczym ojciec chrzestny i zaspany tomlinson - szafa gra. haha lałam z tego i do tej pory leje xd a później to jak ta dwójka wkręca loczka... co za wredota z nich xd ale okay, czekam na ten specjalny rozdział 6 grudnia, którego nie mogę się już doczekać! [possess-my-heart]

    OdpowiedzUsuń
  12. No co by Ci tu powiedzieć, ogólnie dowaliłaś całusem Louisa w czoło co mnie rozwaliło po prostu na maksa i to na pewno wiesz o tym bardzo dobrze :D ogólnie Louis i Oliwia rozwalają mnie na maksa. Wiesz czytałam w częściach i dziś już kompletnie nie ogarniam bo mnie kaszel męczy :x więc niestety tylko tyle :c buziaki pysiu czekam co dalej.

    OdpowiedzUsuń
  13. Zostałaś nominowana prze ze mnie Liebster Award Więcej informacji u mnie na blogu : http://opowiadaniezmoichsnow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NIE WIDZISZ, ŻE AUTORKA TEGO BLOGA PRZECHODZIŁA JUŻ PRZEZ NOMINACJĘ? ZAINTERESOWAŁABYŚ SIĘ OPOWIADANIEM A NIE SPAMOWANIEM.

      Usuń
  14. zostałaś nominowana do bosz nie pamiętam nazwy u mnie na blogu już niedługo szczegóły.

    OdpowiedzUsuń
  15. Przepraszam , że nie komentowałam wcześniej, ale nie miałam pełnego dostępu na kompa, aby czytać i komentować nowe rozdziały. Dopiero teraz wszystko nadrobiłam. Więc ... każdy napisany przez Ciebie rozdział wciąga jak nie wiem , nie mogę się doczekać następnego :D Mam nadzieję, że dodasz szybko.
    No kocham normalnie tego bloga *.*

    @natka_Horan_x

    OdpowiedzUsuń